Temat słodyczy w diecie dziecka bywa często powodem sporów, także wśród autorytetów. Panuje bowiem pogląd, że dzieci powinny unikać wszelkich zapychaczy, do których niewątpliwie słodycze można zaliczyć.
Jednak czy rzeczywiście decyzja o całkowitym wykluczeniu słodyczy z diety dziecka jest uzasadniona? Okazuje się, że nie jest to takie proste, jak się może wydawać. Dziecko, które nie posmakuje czekolady, lizaka, czy ciasta w domu, najpewniej spotka się z tego typu smakołykami poza nim, gdzie kontrola ze strony rodziców jest mniejsza lub żadna.
Poczucie niesprawiedliwości
Wielu psychologów i ekspertów od żywienia wskazuje, że warto wprowadzić słodycze do diety dziecka. Jednak niech to będą słodycze dobrze wybrane i w odpowiednich ilościach. To rozwiązanie wydaje się lepsze niż całkowity zakaz jedzenia słodyczy, który może z czasem wywołać w dziecku poczucie niesprawiedliwości oraz wzbudzić wzmożoną chęć do zasmakowania tego, a wręcz pochłaniania tych produktów, których rodzice mu przez wiele lat zabraniali.
Ponadto nie każdy maluch będzie w stanie skonfrontować rodzinne zasady z tymi obecnymi w szerszym środowisku, mierząc się z innymi dziećmi, kiedy przyjdzie czas poinformowania, że słodyczy nie jada. Uczucie bycia „dziwnym” „innym” bywa dość dojmujące, zwłaszcza, jeśli dziecko nie zostało wystarczająco przygotowane do tego, co może je spotkać.
Szkodliwy nadmiar i zbyt duża częstotliwość
Słodycze same w sobie nie są szkodliwe. Oczywiście nie można uznać, że są lepsze niż przykładowo warzywa i owoce, ale jedzone w umiarkowanych ilościach nie czynią szkody.
Człowiek potrzebuje zarówno cukrów prostych jak i złożonych. Te pierwsze mogą pochodzić w niewielkich ilościach właśnie ze słodyczy. Dzięki nim można łatwo podnieść poziom glukozy we krwi, dodać energii i przekazać informację do mózgu „o sytości” (jednak szybkość zaspokojenia głodu jest również wadą słodyczy, bo przyjemne uczucia równie ekspresowo się kończą co zaczynają, a żołądek błyskawicznie upomina się o następną porcję jedzenia).
Ponadto trzeba uważać z ilością słodyczy, bo efekt podniesienia glukozy uzależnia i organizm szybko dopomina się o kolejne dostawy cukru. Zbyt duża ilość słodkich przekąsek niesie również inne ryzyko: dziecko może utracić apetyt. Dlatego słodycze warto wprowadzać w ograniczonej ilości po posiłku a nie jako przekąska.
Słodycze powinny uczestniczyć w życiu dzieci i dorosłych jako zwykły element diety, któremu nie nadaje się specjalnego znaczenia, nie zakazuje się jego jedzenia, ani nie podnosi jego wartości, używając jako narzędzia przekupstwa.
Nie w nagrodę
Ponadto warto unikać dość kuszącego nagradzania dzieci słodyczami. Jedzenia słodyczy powinno być równie naturalne jak spożywanie obiadu i równie oczywiste jak to, że rano trzeba wstać, a potem się ubrać.
Choć to w praktyce bywa trudne, lepiej unikać nagradzania słodyczami, jak również przekupywania dziecka przy ich udziale.
Chyba nie da się wychować dziecka bez słodyczy. U nas w domu mimo iż oboje z mężem jesteśmy łasuchami i nie wyobrażamy sobie kawy bez słodkiego umilacza to jednak nasze dziecko łasuchem nie jest. Generalnie nigdy nie zabranialiśmy jedzenia słodyczy, ale też nie było w zasięgu ręki. Czasem syn poprosi o coś z barku, ale zazwyczaj kończy się na niewielkim ciasteczku, żelku czy chrupku. Ale wie też, że jeśli zbliża się obiad nie ma mowy o słodyczach. Widzę jak inne dzieci pałaszują wszystkie słodkości podane na stół a mój mały podejdzie obejrzy, czasem ugryzie i odchodzi, nie wiem jaka jest tego przyczyna.
Mam takie samo zdanie: wychowanie bez słodyczy jest niemozliwe, przynajmniej w dłuzszej perspektywie. moze uda sie nam przez 2-3 lata, ale potem na pewno nie. dziecko w pierwszym okresie buntu sprobuje. i tyle po naszych zakazach pozostanie
Podawać, ale z głową. Samemu jeśli ma sie problem:” cos zmienic. zaczac od siebie i traktowac slodycze jako cos normalnego
Podaje ale nie codziennie. Tak wychodzi co drugi dzien zazwyczajh budyn lub domowe ciasto
Bardzo mądrze napisane!! Zaczełam wprowadzać po mału słodycze gdy córka skończyła 1,5 roku. Teraz tak jak u Wiolety nie przepada jakos specjalnie za nimi, traktuje je jak jablko czy banana, czasami ma chec, innytm razem nie. normalny skladnik menu. wcale do niego jakos nie ciagnie. To chyba klucz do sukcesu. ani nie zabraniac ani nie przesadzac w druga strone traktujac slodycze jako cos nadzwyczajnego.
zakazany owoc najbardziej smakuje
podpisuje sie pod kazdym slowem
Mam dwie córy, 2 i 4 latka, długo się zastanawialiśmy jak podejść do tego tematu. Dziewczyny uwielbiają rodzynki, morele, orzechy, musli i owoce. Wiec większość słodyczy zastępowaliśmy właśnie tymi produktami. Ale słodycze się zdarzały . Sprawę rozwiązała nasza laryngolog, zakaz spożywania słodyczy!!! Odpust od zasady w sobotę :) (rozwiązanie skandynawskie). Dziewczyny bardzo szybko się do tego przyzwyczaiły i nie ma problemu. W przedszkolu wszystkie dzieci o tym wiedza i nikt nie robi mojej córce przykrości z tego powodu :). Wydaje mi się ,że największy problem maja rodzice, nie dzieci. Krew mnie zalewa jak widzę takiego małego „Pączusia” wsuwającego 3 batonika mars i słyszę od jego mamy/babci, że nie można odmawiać dziecku i jak można wychowywać je bez słodyczy. Wszystko jest dla ludzi tylko zachowajmy umiar :)
No tak, Azja, ale Twoje dzieci znaja smak słodyczy…a są takie, które nie wiedzą, jak smakują słodycze…dla mnie to głupota aż tak daleko idące ograniczenia
u mnie w domu slodycze zawsze byly czyms normlnym i dastepnym o kazdej porze, staram sie tez tak uczyc moja corke, ze takie rzeczy tez sa czescia naszego codziennego zycia ale trzeba je sporzywac z umiarem i w rozsadnych porach,
ze wzgledu na alegie na kakao, miod i orzechy mamy dosc ubogi wybor ale dajemy rade;) owoce suowe, suszone oraz slodycze maja jeden kacik ogolnodostepny a czesto widze ze corka omija slodkosci wybierajac cos zdrowszego;) z czego jestem zadowolona;)
czesto pieczemy razem ciasta-zwykle z owocami(sezonowe,mrozone,suszone, z kompotu,konfiturami) jakie tylko znajdziemy w domu a najwieksza zabawe mamy przy lepieniu pierogow-rowniez z owocowa wkladka- a pozniej przy zjadaniu i zgadywaniu co sie tam kryje;) mysle ze takie wspolne zdrowe slodkosciowanie ma tylko plusy a i dziecko sie uczy wielu cennych rzeczy, ktore w przyszlosci mysle ze sama bedzie przekazywac swoim dzieciom;) grunt to nie wmawiac dziecku ze nie wolno tylko dac wybor i szanse na poznanie innych, zdrowszych smakow;)
U nas podobnie. Córka choć miała etap, że jadłaby słodycze w dużych ilościach, teraz często woła jabłko i banana, omijając wszelkie „ciacha” szerokim łukiem.
dajemy slodycze od 2 roku zycia i nie zalujemy
To prawda, że nie da się całkowicie wyeliminowac słodyczy w diecie dziecka, poza tym szczerze mówiąc nawet nie bardzo sobie to wyobrażam… dzieciństwo i słodycze to niemal jedność:)
Za to można dawać dzieciakom słodycze słodzone np naturalną stewią, po której w przeciwieństwie do cukru się nie tyje.
Przykład: wyroby cavalier – to są belgijskie czekolady bdb, bardzo zdrowe no i nie tuczą. Do dostania np. w sklepie stewiarnia.pl.
Wszystko jest dla ludzi, tylko trzeba dobrze wybierać.
Wiadomo, że dla dzieci nie szkodliwe są słodycze tylko konserwanty. Moje dzieci są uczulone na produkty mleczne więc większość słodyczy im odpada, ale wynagradzam im to kabanosami maestro :D dzieciaki ze smakiem zajadają a ja wiem, że nie objadają się chemią :)
Słodycze tak, ale z głową. Najlepiej naturalne, oparte na owocach i miodzie, albo ekologiczne (Holle). Starszym można podać trochę gorzkiej czekolady, galaretkę z owocami albo domowe ciasto. Ważne, żeby nie podawać słodyczy na każde zawołanie dziecka i żeby nie kupować tych najbardziej przetworzonych zawierających biały cukier.
Moje dzieciaki dostają słodycze raz w tygodniu, ale są jeszcze małe. Nie domagają się więcej i nie przyzwyczajam ich do tego. Jak już im daję coś słodkiego to zazwyczaj czekoladę bez cukru z owocami ze Swojskiej Piwniczki. Tylko babcie chcą je rozpieszczać i podrzucają zwykłe słodycze :)