Napisała do nas Justyna: „jestem mamą 6 dzieci, w tym 4 szkolnych. Troje z nich ma zdalne nauczanie. Szukam pomocy. Zdalne nauczanie u nas zaczyna przypominać wojnę. Po feriach myślałam, że będzie lepiej, ale jest coraz gorzej. Dzieciaki już nie mogą dłużej siedzieć w domu. Zaczęłam szukać pomocy u psychologa. To zaczyna przynosić straszne owoce. Moje pytanie, czy ktoś organizuje jakiś strajk ? Ja mam dość i jestem zdesperowana”. Justyna
Nie dla zdalnej nauki?
Justyna po pierwszej wiadomości napisała drugą. Po dwóch godzinach. Próbowała szukać wsparcia wśród mam z grupy lokalnej. Nie znalazła go. Pisze wprost, że jest na skraju…. Pragnie walczyć o swoje dzieci. Widzi, jak się zmieniają i nie może patrzeć na to bezczynnie. Chce działać, walczyć o swoje dzieci. Czuje się jednak bezsilna.
Zdalna nauka pogłębia nierówności
Ci, co mają możliwość – zapłacą za edukację swoich dzieci. Edukacja zdalna nie będzie dla nich aż taka dotkliwa. Zapewnią dzieciom wsparcie oraz dużo możliwości wychodzenia z domu po zakończeniu lekcji.
Rodzice długo pracujący mają na starcie utrudnione zadanie. Po 9-10 godzinach poza domem, mają dylemat – czy usiąść z dzieckiem i się uczyć, zmuszając większe lub młodsze dziecko do dalszego siedzenia w domu, czy może wyjść wspólnie i „rozruszać kości”?
Nieporównywalna jest też sytuacja rodzin z jednym, dwójką dzieci a kilkorgiem. Brak klasycznej edukacji uderza przede wszystkim w rodzinie wielodzietne, gdzie jeden czy nawet dwoje rodziców nie jest fizycznie w stanie pomóc każdemu dziecku z osobna z nauką. Mogą co prawda zapłacić za korepetycję, ale same pieniądze to niejedyna przeszkoda. Problemem bywa też brak miejsca w domu na naukę.
Jak czytamy na serwis Gazeta Prawna: „Ponad 70 proc. przepytanych nauczycieli i dyrektorów szkół wskazuje, że nauka online powiększa dystans między uczniami najlepszymi i najsłabszymi. Ci, których stać, dokształcają się prywatnie. Biedniejsi odpływają od elity, a nierówności mogą być zasypywane przez lata” (źródło)
Nie tylko nauka
Gdyby tylko o zaległości w nauce chodziło, jednak to, co teraz najbardziej boli rodziców – to zmiany w zachowaniu, jakie obserwują u swoich dzieci.
Pewnie, są tacy uczniowie, którzy znoszą zamknięcie szkół nie najgorzej. Mają lepsze wsparcie, lepsze warunki bytowe, sporo zależy też od temperamentu, wieku, itd. Nie da się jednak przemilczeć faktu, że tych, którzy sobie nie radzą jest naprawdę dużo. Czasami symptomami kłopotów są wybuchy agresji, niechęć, walka toczona każdego dnia pod tytułem „nie chcę, nie muszę, nie będę”. Awersja dotyczy nie tylko „słabszych” uczniów, ale też tych ambitnych. Czasami reakcja jest diametralnie różna od tej opisanej wyżej – dotąd uśmiechnięte dziecko zamyka się w sobie, staje się smutne, milczące, senne. Teoretycznie nie sprawia problemu, ale jego zachowanie to…nieme wołanie o pomoc.
I teraz pytanie od Justyny, która prosiła nas o wsparcie – co z tym zrobimy, popiszemy, ponarzekamy, i co dalej? Możemy coś w ogóle zrobić? Czy po prostu trzeba to przetrwać? Co mogą polscy rodzice?
Komentarze