W zeszłym roku moja czteroletnia córka w okresie świątecznym otrzymała 6 kilogramów słodyczy (!). Skąd to wiem? Bo wszystkie produkty odłożyłyśmy w jedno miejsce, a potem zważyłyśmy.
Choć widziałam, że grudzień to wyjątkowo słodki miesiąc nie tylko w naszym domu, to byłam w szoku. Uzmysłowiłam sobie, że to tylko część góry cukru serwowanej w tym okresie. Co z przedszkolnymi Mikołajkami, wspólnym pieczeniem ciasteczek, pierniczków, spotkaniami świątecznymi?
W tym roku postanowiłam to zmienić. Małymi krokami udało się znacznie ograniczyć ilość otrzymywanych słodyczy.
Rozmowy na zebraniu w przedszkolu
Problem z ilością cukru, którą ładujemy w nasze dzieci, jest coraz bardziej zauważalny. Zaczyna się o tym mówić, bo rodzice widzą konsekwencje nadmiernego spożywania cukru:
- uzależnienie od cukru,
- wieczna ochota na słodycze,
- słabe zęby, próchnica,
- otyłość,
- nadpobudliwość.
Tak, to wszystko wina cukru.
Można temat bagatelizować, sądzić, że i tak nie mamy wpływu na to, co otrzymują dzieciaki, bo nie wypada zwracać uwagi obdarowującym…Można też wykazać się taktem i asertywnością, o czym poniżej.
Zmiany warto wprowadzać małymi krokami, na przykład zaczynając od przedszkola. Można zgłosić się do rady rodziców, objąć zaszczytną funkcję skarbnika, by mieć realny wpływ na to, na co są wydawane pieniądze z funduszu rodziców. Można temat poruszyć na spotkaniu w przedszkolu.
W grupie córki przy okazji rozmowy na temat wyboru upominków mikołajkowych i tych wręczanych przy okazji Wigilii z rodzicami padło hasło, by zamiast czekoladowego Mikołajka kupić minipuzzle lub zestaw notesik+kolorowy długopis. Choć w sali pojawił się cichy głos, że na Mikołajki czekoladowy przysmak musi być, większość przystała, że drobiazg bez dodatku cukru to lepszy pomysł.
Rozmowy z bliskimi
Teoretycznie nie mam większego praktycznego problemu z ilością słodyczy, którą otrzymuje córka…bo tego, co dostaje, córka nie je (część słodyczy dostaje w późniejszym terminie). Wiem, wredna mama ze mnie. Na swoje usprawiedliwienie dodam, że córka nie ma nic przeciwko. Tak jest od zawsze, dlatego przyjmuje to w naturalny sposób. Wszystkie słodycze, które otrzymuje córka, wręcza nam, a my chowamy je do szafki w kuchni. To prosta zasada, która pozwoliła nam na zważenie otrzymanych słodyczy. Gdyby córka każdą słodkość od razu zjadła, pewnie nie znałabym skali zjawiska.
Wiem jednak, że nie w każdym domu jest tak, jak u nas. W innych prezent to prezent, stanowi własność osoby obdarowanej, to ona decyduje, co z nią zrobić. Teoretycznie właśnie tak powinno być. W konsekwencji nie dziwi mnie ukrywana złość rodziców na gości, którzy przynoszą w prezencie słodycze. Często wybór pada właśnie na nie, bo tak wygodniej, taniej, bo nie ma innego pomysłu. Tymczasem naprawdę nie trzeba kupować słodyczy, drobiazg dla dziecka można znaleźć w każdym markecie, na stacji benzynowej czy w kiosku.
Można wprost poprosić bliskich, by nie przynosili słodyczy dzieciom. Można również podesłać im ten artykuł, z gotowymi inspiracjami. Powodzenia!
Co zamiast słodyczy dla dzieci?
- owoce, na przykład mandarynki, można też skomponować zestaw owoców egzotycznych, składający się z ananasa, pomarańczy, kiwi, itd, w każdej kwiaciarni w dwie minuty wybrane owoce zostaną dla nas pięknie zapakowane,
- naturalne chipsy owocowe – dostępne w każdym większym markecie, dzieciaki je uwielbiają, bo są smaczne, a do tego zdrowe i pozbawione cukru,
- owoce suszone – na przykład daktyle czy morwa biała, smaczne i zdrowe,
- naklejki, które dzieci bardzo lubią, mogą nimi ozdobić zabawki lub wręczać w formie prezentu najbliższym,
- mały notesik i kolorowy długopis,
- pachnące markery,
- gazetka dla dzieci, często dostępna z gratisem, drobną zabawką,
- bańki mydlane,
- guma do skakania,
- breloczek,
- mała latarka,
- karty do gry,
- książeczki i albumy,
- kolorowanki,
- kredki,
- kolorowa kreda,
- szablony do odrysowania różnych wzorów,
- farby,
- modelina, plastelina,
- dziurkacz ozdobny,
- stempelki,
- zestaw kreatywny, na przykład do przygotowania samodzielnie kartek czy ozdób świątecznych,
- kule lub tabletki musujące do kąpieli,
- małe lustereczko, pomadka do ust,
- zestaw – szczotki i grzebienia do włosów z motywem ulubionej postaci bajkowej,
- odznaka dla dziecka przypinana do bluzeczki,
- dla nieco starszych dzieci – wody perfumowane dla dzieci,
- małe pudełeczka do przechowywania drobiazgów,
- ozdoby do włosów dla dziewczynki,
- koraliki, wisiorki – dla dziewczynki,
- mała piłeczka kauczukowa,
- kalejdoskop,
- zestaw do gotowania z rodzicami, foremki do muffinek, do wycinania ciastek,
- jeśli dziecko jest małym zbieraczek, można podarować rzecz do kolekcji: kolorowe karteczki, karty, figurkę, resoraki.
U nas podobnie. A córka Ma 23m.dopiero.Wiec pytam gdzie prawdziwy rozsądek i troska o wnuków. Na Mikołaja czeka się 12 mies. . wiec to bardzo długo i dużo czasu na to by wymyślić dobry prezent. Hihi
A u nas dzieci dostają słodycze, wiadomo że nie mogą zjeść odrazu wszystkiego i że jest to przez dorosłych monitorowane ale nie chce odbierać im tej przyjemności. My jako dzieci też otrzymywaliśmy słodycze i dzięki nim np. nauczyłam się dzielić. W ten sposób w naturalny sposób zostawało dla mnie mało. Mama nas uczyła również samemu rozporzadzać tak słodkim byśmy mieli je na długo.
My mamy zakaz słodyczy, szkoda zdrowia dzieci i pieniędzy. Zawsze mówię, że lepiej wydać na książki
Niestety tak to jest… Ja chowam, potem słodycze są wydzielane.Jednak dzieci już wiedzą, że te słodycze są i bardziej je ciągnie do słodkiego.
My wydzielamy i tych słodyczy starczy mniej więcej do wielkanocy. Potem dostaje od Zająca i starczy to urodzin w czerwcu
U nas jest podobnie, konfiskuje do barku większe czekolady itd,coś tam zostawiam,jakieś trochę cukierków i owoce:) potem jak coś się słodkiego zachce to im daję,ale też po konkretnym posiłku dopiero :) więc dużo nie zjedzą
U nas tak samo. Trafiają do magicznego pudełka i stamtąd po kawałeczku sa wydzielane. Ale tez jak idziemy w gości to zawsze mamy juz jakaś słodycz pod ręka i tak sie rozchodzi. Ale dokładnie u nas tez starcza do Wielkanocy i tak dalej. Ja dzieciom nie muszę juz kupować, bo jakimś cudem zawsze ktoś cos przyniesie i nasze pudełko w ten sposób jest zawsze pełne. Prawdziwa magia
Niestety do wielu ludzi to nie dochodzi… Nawet w przedszkolu czy szkole
Ja walczę, co roku w przedszkolu i szkole o zdrowe słodycze
moje nie lubią czekolady cukierków zelkow itp.. wolą jabłka andruty z dżemem slomkę ptysiową chrupki kukurydziane. a dostane slodycze tego typu poprostu wywalam do kosza zwłaszcza mikolaje czekoladowe i kroliczki najgorsze badziewie. jedyne slodycze jakie lubią to lizaki reszta może nie istnieć
To tylko dzieci a Wy dziecmi nie byliście chyba
Za naszych czasów to słodycze były od święta albo bardzo rzadko. Najczęściej były to domowe wypieki, owoce czy susz. A teraz? Codziennie i to często w za dużych ilościach. Nie wspominając o ukrytych cukrach w jedzeniu i napojach.
U nas tez przydzial i zwykle oddajemy czesc bo nikt tego nie je.
W mojej rodzinie się tego nie praktykuje tak samo jak dawanie pieniędzy.
Po prostu gorzka czekolada. U mnie już się przyzwyczaiły i jedzą jej mniej niż zwykłej