Początek roku przed- i szkolnego to dobry czas dla biznesów oferujących zajęcia dodatkowe dla dzieci. Naprawdę jest w czym wybierać – od nauki pływania, poprzez zajęcia ruchowe, rytmikę, tańce, piłkę nożną, sztuki walki, aż po naukę języków obcych, robotykę i grę na pianinie. Masa, masa możliwości dla dzieci i dla rodziców. A czasami głównie dla tych dorosłych, którzy posyłają dzieci, gdzie się tylko da i na tyle, na ile ich tylko stać. Gdzie jest sens tego wyścigu? Gdzie kończy się moda, a zaczyna potrzeba i rzeczywisty rozwój dziecka? Bardzo łatwo się w tym pogubić.
Im więcej – tym lepiej!
Coraz częściej w dyskusjach psychologów i nauczycieli pojawia się temat „przepracowania” naszych dzieci. Zajęcia w przedszkolu po 6-10 godzin, w zależności od pracy rodzica. Szkoła i lekcje do odrobienia to też w sumie daje pełen etat. A dodatkowo fundujemy naszym pociechom, kolejne 2-4 godziny harówki w tygodniu, bo na treningach, czy nauce czegoś nowego. Średnio 2 godziny dodatkowych zajęć, bo pewnie Ci bardziej ambitniejsi rodzice zaplanują dziecku każde wolne popołudnie i jeszcze sobotę. Ile można?!
Postawmy się na miejscu naszych ukochanych smyków. Przykładowo, gdy dorosły wraca do domu, po 9-10 godzinach spędzonych w pracy i na dojazdach, to nie marzy o niczym innym, jak tylko zawinąć się w koc i zdrzemnąć. Z tymże, my dorośli mamy większą wytrzymałość i wystarczy nam odpoczynek w nocy przez 8-9 godzin, no chyba, że mieliśmy ciężki dzień w pracy.
A nasze dzieci? One cały czas intensywnie rosną i potrzebują o wiele więcej snu i odpoczynku. A jak to pogodzić z ciągłym ciśnieniem, że jutro znowu 10 godzin na nogach, a jeszcze lekcje, a jeszcze dodatkowe zajęcia, a co dopiero z nauką na sprawdzian. Przemęczone, ledwo odpoczną w nocy, żeby za dnia spełniać ambicje rodziców.
Niespełnione ambicje rodziców
Tak, to Twoja wina rodzicu, że pozwalasz na to wszystko. A nawet więcej, aranżujesz te wszystkie bonusy wyczerpujące młodego człowieka, wymagając od niego świetnych wyników – i w szkole i w sporcie i gdzie tylko Ci się zamarzy. Chcesz, aby Twoja pociecha osiągnęła w życiu sukces. Chcesz, żeby dostała wszystko, co najlepsze. Chcesz, żeby była kimś.
Ale w tym cały pędzie, robisz wszystko na odwrót. Wychowujesz dziecko bez radości z zabawy, bo nie ma nią czasu. Bez kontaktu z rówieśnikami, bo albo są tak samo zabiegani, albo nie ma dla nich znowu czasu. Dziecko sfrustrowane wysoko postawioną poprzeczka. Dziecko zmęczone i nieszczęśliwe. Dziecko, które w przyszłości będzie perfekcjonistą – co prędzej, czy później je wykończy. Korpo-dziecko, które będzie w życiu dorosłym, tak samo jak Ty, chciało więcej i więcej. A chciałeś przecież dobrze!
Rozwój z umiarem
Nie jestem przeciwniczką zajęć dodatkowych dla dzieci i cieszę się, że mamy dziś tak duży ich wybór. Sama też, przez ostatni miesiąc myślałam, myślałam i zastanawiałam się – czy w ogóle, albo gdzie zapisać naszego pięciolatka. Powód – rozpiera go energia, a za oknem ziąb, wiatr i deszcz. I ku uciesze sąsiadów, że nie będą musieli już słuchać tak intensywnych meczy w naszym przedpokoju. I ku naszej uciesze – rodziców, że dziecko wyszaleje się pod okiem trenera w towarzystwie rówieśników na profesjonalnym boisku piłkarskim. Postanowiliśmy zapisać go na piłkę nożną – trening raz w tygodniu przez 1,5h.
A że w ramach zajęć przedszkolnych, syn uczęszcza na karate, to dorzuciłam mu w ramach jednej ceny, dodatkowy trening raz w tygodniu. Więc totalnie na sportowo, w sumie 2,5 godziny dodatkowych zajęć dla pięciolatka. Czy to dużo, czy mało? Poobserwuję. Jak będzie zmęczony tą intensywnością, to z miesiąca na miesiąc można z czegoś zrezygnować. A jak będzie mu to sprawiać frajdę i da radę – to super dla niego.
Ale nie zdecydowałabym się już na dodatkową naukę języka obcego, robotyki, czy inne zajęcia. Byłoby za dużo. A dodatkowo to słono kosztuje.
Nie oszukujmy się, każde takie zajęcia ekstra dla naszej pociechy, też ekstra kosztują – od 80 zł za miesiąc zajęć, raz w tygodniu, wzwyż. Dlatego nie widzę sensu w przeciążaniu małego człowieka ich ilością, bo ani to opłacalne, ani rozwojowe dla jego samego. Bo dziecko zmęczone marzy tylko o jednym – żeby odpocząć, a nie chłonąć nowe słówka z angielskiego.
Jeżeli chcemy dobrze dla naszych dzieci, słuchajmy ich. Obserwujmy, co im daje radość. Dozujmy zajęcia dodatkowe tak, żeby starczyło jeszcze na zabawę i lenistwo. Bo dziecko szczęśliwe to dziecko zdrowe. A zabawa i nuda świetnie rozwijają! Potwierdzone naukowo.
Moj Syn zapisany jest na piłkę nożna, angielski i taniec ale wszystko jest w godzinach zajęć przedszkolnych. Jeśli jednak nie będzie chciał z nich korzystać bez wahania zrezygnujemy ze wszystkich – w końcu te zajęcia mają sprawiać mu frajdę a nie flustracje
Ja mysle ze jesli na wszystko jest czas to pewnie! Taki wiek oznacza chloniecie jak gabka- i nauczyciel odpowiedni w roli mistrza moze zaszczepic pasje malego odkrywcy. Jestem za- z glowa natomiast ;-) nie na wyrost ,nie swoje ambicje, nie za duzo..
Trzeba dozować rozwój z umiarem, tak żeby starczyło jeszcze czasu na zabawę i lenistwo
Najstarsza akrobatyke, zrezygnowala ze street dance, bo jedna z dziewczat zachowywala sie okropnie i ta powiedziala, ze nie bedzie sie wiecej denerwowac, poswiecajac tym samym wiecej czasu na akro i szkole. Sredniak od lat – hokej na trawie, plywanie i od tego roku rugby. A najmlodszy ma wszystko w 4 literach ;-) Najmlodszy oszczedza mamusi pieniadze, bo zajecia dodatkowe kosztuja wor pieniedzy
Córka (7lat) chodzi na angielski drugi rok, chociaż w tym roku jakoś mało entuzjastycznie do tego podchodzi, syn trenuje piłkę nożną i akrobatykę bo chce i lubi, najstarsza córka w zeszłym roku chodziła też na angielski, w tym roku już nie. Nic na siłę… W moim mieście nie ma ciekawych zajęć dla dzieci…
A moja córcia 7 letnia chodzi na akrobatykę, tańce, taekwon-do i pływanie. zajęcia ma od pon do sob i z niczego nie chce zrezygnować. Wszystkie zajęcia trwają po 1,5 h, pływanie 45 min. Nigdy nie powiedziała że jest zmęczona i że nie chce iść na trening. Wręcz przeciwnie. Bawi się tymi zajęciami, ponieważ chodzi na nie ze swoimi koleżankami, poznaje nowych ludzi i ciągle się czegoś uczy. Chciała jeszcze na lekcje śpiewu i gry na skrzypcach ale niestety grafik już zamknięty. Może jak coś jej się znudzi, wówczas zmienimy albo po prostu zrezygnujemy. Póki co trwa to już 2 lata. Pochłania pieniądze, również mój czas, bo jak kończę pracę – zaczynam kursy rozwożenia i przywożenia i chyba jestem bardziej zmęczona niż córcia, ale szczęśliwa że nie siedzi przed tv czy komputerem. Dopóki ona chce będę ją wspierać. I nie chodzi o żadne zdobywanie trofeów tylko o rozwój fizyczny i społeczny przy okazji. Zdaję sobie sprawę, że w oczach niektórych osób jestem nadpobudliwą mamusią która spełnia swoje niespełnione ambicje, mimo to nie demotywują mnie takie oceny. Nadmienię tylko, że mam 3 dzieci i każde z nich korzysta na maxa z zajęć sportowych. 16 letni syn trenuje tkd od 7rż, pn-sob po 1,5 h, a 3 letnia córcia chodzi na tańce 2x 30min. Dajemy radę z 20 minutowym czytaniem przed snem:) Pozdrawiam wszystkie nadpobudliwe mamy:)
Umiar, umiar i jeszcze raz umiar, plus szczypta zdrowego rozsądku i nie przelewania swoich ambicji na dziecko. W pełni zgadzam się ze wszystkim co zostało powiedziane w artykule.