Temat zadań domowych jest ciągle podnoszony. Jedni są za. Stoją w przekonaniu, że jeśli nauczyciel nie zadaje, to znaczy, że na lekcjach niewiele się dzieje, a dziecko jeszcze mniej umie. Inni są gorącymi przeciwnikami zadań domowych. Przekonują, że czas w domu powinien należeć do dzieci i rodzin. Po kilku godzinach w szkole dziecku należy się po prostu odpoczynek. Równowaga w życiu jest bardzo ważna i wpływa na skupienie, a także na możliwości przyswajania wiedzy. Dlatego coraz częściej pada apel, by z zadań domowych zrezygnować. Dla tych, co bardzo chcą, można zaproponować zadania dla chętnych. Jednak czy to na pewno dobry pomysł?
Szkoła bez zadań domowych?
Istnieją szkoły, w których nie ma zadań domowych. Nie tylko za granicą, ale w Polsce również. Są takie, w których nie ma w ogóle prac do wykonania w domu. Są też takie, które zamiast zadań domowych zadawanych z lekcji na lekcje stawiają na projekty wykonywane raz na semestr. W ten sposób daje się uczniom sporo wolności. Mogą oni decydować, kiedy i jak długo będą pracować w domu. Najczęściej
projekty mogą być przygotowywane w grupie. Bywa, że są one na zaliczenie, a nie na ocenę, co również nieco zmniejsza stres pracy nad nimi.
Gdy mówi się o szkołach bez zadań domowych, najczęściej wymienia się Francję, Japonię, czy Finlandię.
Czy jednak są to miejsca rzeczywiście pozbawione zadań domowych?
Nie do końca. Na pewno są znaczne różnice między nimi a typowymi polskimi szkołami, które sprawiają, że mowa o braku zadań domowych. W szkołach bez zadań domowych czasami „do domu” zadaje się projekty, które pomagają rozwijać zainteresowania, uczą krytycznego myślenia, motywują do rozbudzania kreatywności, czy poszukiwania nowych sposobów rozwiązywania problemów.
Jest też tam inna filozofia. W wyżej ocenianych niż polski system edukacji państwach dominuje przekonanie, że uczniowie uczą się dla siebie, nie dla ocen. I takie przestawienie myślenia naprawdę wiele zmienia.
Dlaczego tak wielu nie chce zadań domowych?
Jaki jest problem z zadaniami domowymi? Przecież dzięki nim dzieci mogą usystematyzować wiedzę, powtórzyć to, co na lekcji, przygotować się do sprawdzianu. Prace domowe uczą systematyczności, a nie da się ukryć, że systematyczna nauka jest najlepsza i przynosi największe korzyści.
Dlaczego tak wielu zatem jest przeciwna?
Powód jest prosty.
Dzieci są zmęczone. Rodzice też. Jedni i drudzy chcą po szkole robić to, co dla nich ważne. Jeśli się uczyć, to uczyć, ale jeśli potrzebują spokoju, to pragną po prostu zapomnieć o obowiązkach szkolnych.
Jedni i drudzy mają do tego prawo! Praca domowa to dla wielu wkraczanie szkoły w granicę domu, a tego nie można zaakceptować. Bo szkoły jest za dużo, wymagań zbyt wiele. I tego wielu nie może, tak po ludzku, znieść.
Czas jest najcenniejszy. Dzieci nie chcą go spędzać na zadaniach domowych. Pragną rozwijać pasje lub po prostu odpocząć i mają do tego prawo.
Poza tym prace domowe uczą kombinowania i oszukiwania. Prawda jest taka, że w młodszych klasach niektórym dzieciom „pomagają” rodzice, innym nie. Gdzie tu sprawiedliwość i rzetelne ocenianie postępów uczniów? Są też takie dzieci, które wręczają zeszyty i ćwiczenia mamie, a same biegną na podwórko. Zadania wykonuje mama, nie one. Potem ocenianie za takie zadanie domowe wydaje się
absurdalne. Po co to robić? Skoro nie można zweryfikować, czy prezentowana praca to indywidualna praca dziecka?
Nie wspominając, że w starszych klasach standardem jest odpisywanie prac domowych.
Oceny za prace domowe
Coraz głośniej mówi się o tym, że prace domowe nie powinny być oceniane. Dlaczego? Ponieważ według ekspertów nie są one osiągnięciem ucznia. Nie da się po prostu zweryfikować kto daną pracę wykonał.
Ustawa o systemie oświaty pozwala oceniać osiągnięcia i zachowanie ucznia. Jednak praca domowa nie zalicza się do tej kategorii. Stąd wystawanie minusów czy jedynek za brak pracy domowej powinno być zabronione – jak twierdzą niektórzy eksperci. Trzeba jednak podkreślić, że nie wszyscy podzielają to zdanie.
W praktyce w wielu szkołach ocenia się prace domowe. I wystawia się również jedynki za ich brak.
Zadania domowe dla chętnych
A gdyby tak zadawać zadania domowe tylko dla chętnych? Nauczyciel wskazałby, co można w domu zrobić, żeby usystematyzować wiedzę. Dziecko mogłoby dane zadanie wykonać – w komfortowym dla siebie czasie. Mogłoby też z niego zrezygnować. Bez presji i bez ocen.
Jednym zadania domowe pomagają w nauce. Inni są im przeciwni. Może warto pogodzić obie te grupy? I zacząć traktować dzieci indywidualnie? Dać możliwość wykazać się tym dzieciom, które tego pragną i podarować też więcej swobody tym, które tego potrzebują. Bo co to za sens zadawać prace, których dzieci i młodzież później nie wykonuje samodzielnie?
Komentarze