Atmosfera nie sprzyja dobremu samopoczuciu. Nikogo. Ani uczniów, ani nauczycieli, a tym bardziej rodziców. I nic nie wskazuje na to, że będzie lepiej.
Uczniowie
Uczniowie narzekają na natłok pracy, mnóstwo obowiązków, nerwową atmosferę wynikającą z reżimu sanitarnego. W wielu szkołach nauczyciele zamienili się w dozorców pilnujących dzieci, by ci nosili maseczki. No to uczniowie noszą – na brodzie, na uchu, pod nosem… I gdy tylko mogą przemykają po holu jak „zbrodniarze” z „nagą twarzą”.
Chcą normalności. Wyjść, wycieczek, dyskotek. W wielu placówkach słyszą jednak – że nie wolno. Nie można, nie da się. To zagrożenie przynieść cukierki i rozdać w dniu swoich urodzin. Bo co jeśli w ten sposób się zarazimy?
Ci sami uczniowie, którzy w szkole nie mają się tłoczyć, mają trzymać dystans, nosić maseczki, pod szkołą przytulają się na przywitanie, całują w policzek i siłują na żarty. Chodzą też na zajęcia dodatkowe. Spotykają się w domach. W szkole słyszą, że jak nie chcą nosić maseczki, to niech chociaż założą ją pod brodą. Nauczyciele mówi, że niech noszą dla świętego spokoju. A sam jej nie nosi (bo nie musi) lub często nosi nieprawidłowo. Tak, jak większość…
Jaki w tym sens?
Najlepiej nie pytać. Załóż maseczkę, bo nie dostaniesz obiadu w stołówce lub…pani zamknie cię w sali na przerwie, bo stanowisz zagrożenie dla innych. Tak, to się zdarzyło naprawdę.
Garstka rodziców postanowiła sprzeciwić się reżimowi sanitarnemu. Napisali listy do dyrekcji z odmową noszenia maseczek i dezynfekcji. Ich dzieci w szkole się „nie maskują”. Zazwyczaj są to jednostki, które często muszą mierzyć się z przykrymi komentarzami. Bo pani od fizyki czuje się zagrożona, gdy dziecko nie ma maseczki na holu. Jednak gdy już ta sama pani wchodzi do sali z dziećmi bez maseczek…i prowadzi lekcje zagrożona nie jest.
Nauczyciele
Nauczyciele trwają kolejny rok szkolny z poczuciem przegranej, robiąc dobrą minę do złej gry. Niskie pensje, zapowiedzi zmian, które tak naprawdę nie gwarantują podwyżek, ale dłuższą pracę w szkołach i najprawdopodobniej zwolnienia w oświacie – przelewają falę goryczy.
Wielu ma dość. Sporo osób odeszło, przebranżowiła się i jest zdania, że to była najlepsza decyzja w ich życiu. Coraz głośniej ci, co pozostali – mówią o strajku, by działać tak jak medycy czy policjanci i nie dać się rządzącym.
Nieoficjalnie wielu też narzeka na reżim w szkołach, podkreślając, że brakuje w tym wszystkim sensu. Nauczyciele wychowania fizycznego grają z dziećmi w gry zespołowe, choć nie powinni, bo zalecenia są inne. Ławki między lekcjami nie są dezynfekowane, ale jednocześnie uczniowie nie powinni wymieniać się przedmiotami i muszą trzymać od siebie z daleka. „Przecież to bez sensu, dzieci i tak wszystkiego dotykają. Na holu mają nosić maseczki. – pisze do nas jedna z nauczycielek i prosi o anonimowość – Mało kto robi to prawidłowo. W sali jesteśmy bez osłon nosa i ust. To wszystko pozbawione jest logiki i większość nauczycieli o tym doskonale wie, ale co ma robić, skoro wśród rodziców są osoby, które widzą i wyciągają wnioski i tacy, co składają petycję, by dzieci nosiły maseczki również na lekcjach”.
Nauczyciele są także mocno zaniepokojeni poziomem wiedzy swoich uczniów i problemami wychowawczymi. Tak źle chyba nigdy nie było. W większości szkół dzieci mają problemy z podstawowymi umiejętnościami, są albo wycofane, bierne, apetyczne, albo agresywne i pobudzone. To kolejny czynnik wpływający na niski komfort pracy nauczycieli.
Rodzice
Rodzice przypatrują się wszystkiemu z boku. I wiedzą, że na tak zwane „państwowe szkoły coraz mniej można liczyć”. Jakość nauczania jest kiepska. Gdy uczeń ma się naprawdę nauczyć, potrzebne są korepetycje lub spore wsparcie rodzica.
Poza tym obecna sytuacja jeszcze bardziej wyostrzyła różnice między mądrymi dyrektorami, a tymi kiepskimi, pokazała, jak wielu nauczycieli działa i robi dla dzieci to, co w obecnych warunkach jest możliwe i jak wielu nauczycieli traktuje obecne warunki jako pretekst, by covidem tłumaczyć swoją bierność.
Nad wszystkimi wisi wizja zdalnej nauki, której oficjalnie nie chce nikt, ale nieoficjalnie wielu tęskni za „nicnierobieniem” przed komputerem.
Co pokażą kolejne tygodnie i miesiące?
Nie wiadomo.
Niektórzy rodzice postanowili działać i zbierają podpisy pod petycją sprzeciwiającą się zdalnemu nauczaniu – nigdy więcej zdalnej nauki.
W naszej szkole pasowanie na ucznia ma odbyć się na lekcji. Nie może być nawet jednej osoby z rodziny i sugestia, żeby nie zawracać tym głowy dyrektorowi. Żadnej wyjątkowości dla pierwszaka