Jest to poradnik napisany bardzo prostym językiem, co dla jednych może być zaletą, dla drugich koszmarną wadą. Bliżej mi niestety do tej drugiej grupy: podczas lektury drażniły mnie niektóre sformułowania Autorki, jak również moralizowanie. Momentami miałam również wrażenie, że poradnik jest dedykowany nie rodzicom, ale nastolatkom, które niewiele wiedzą o dzieciach i ich wychowywaniu.
Zbyt wiele w tej publikacji oczywistości, „odkryć” na miarę „ja wiem o tym, Ty wiesz, i ta Pani ma tego świadomość…”, zdecydowanie za mało głębszego i bardziej szczegółowego potraktowania tematu, które mogłoby zadowolić bardziej wymagających. Mimo to, jako całość publikacja nie prezentuje się najgorzej i można ją potraktować jako SŁOWNIK, po który sięgamy, gdy zrażeni trudnościami w rodzinie, nie wiemy, jak się zachować.
Szybka pomoc
Jeśli potraktujemy „Trudne tematy dla mamy i taty” jako szybki sposób na zdobycie podstawowej wiedzy na ważne tematy, nie zawiedziemy się. Jeśli będziemy poszukiwać jasnych i konkretnych wskazówek, jak się zachować, gdy w domu pojawia się drugie dziecko, w planach jest rozwód, poznanie nowego partnera, czy rozmowa o seksie, warto sięgnąć po ten poradnik. Z racji ograniczenia liczby stron, publikacja nie omawia wszystkich zagadnień w pełni, ale skupia się na podstawach, przekazywaniu informacji, jak nie popełnić najczęstszych błędów. I za to ogromny plus.
Z drugiej strony dla rodzica, który ma już podstawową wiedzę na wspomniane wyżej tematy, podręcznik ten może okazać się niewystarczający, a sięgnięcie po niego może mieć finał w frustracji i poczuciu zmarnowania czasu. Dużo zależy od wiedzy i nastawienia. Jeśli zależy nam na krótkich, jasnych wskazówkach i nie wgłębianie się w temat – warto. Jeśli natomiast szukamy pozycji z „bardziej naukowym” ujęciem, tego poradnika raczej nie polecam.
Grafika, czyli co kto lubi…
Dość zaskakujący jest również dobór kolorów, który towarzyszy nam podczas lektury tej pozycji. Książka jest utrzymana w żywych barwach. Niektóre strony są w całości pomarańczowe, inne z kolei posiadają dodatkowo wstawki szare oraz wyraźne znaki zapytania, wykrzykniki, które mają nam zwrócić uwagę na konkretne fragmenty. Jest ich niestety tak wiele, że można mieć wrażenie przesytu, a nawet odczuwać zmęczenie oczu w kontakcie z żywymi barwami, w miejscu, gdzie zazwyczaj planuje się biel.
Z drugiej strony taka „fragmentaryczność” oraz podzielenie treści poprzez podkreślenie ich różnymi kolorami ułatwia czytanie zwłaszcza wtedy, kiedy naokoło nas biega maluch, którego trzeba mieć na oku.
Autor
„Trudne tematy dla mamy i taty” to druga pozycja Anny Jankowskiej, jaką miałam okazję przeczytać. Tak samo jak w przypadku pierwszej na próżno można szukać informacji o tym, kim jest autorka. Nie znajdziemy tej informacji na okładce, we wstępie, ani w żadnym innym miejscu. Dla mnie to niestety spory minus. Chciałabym wiedzieć, kto dzieli się ze mną radami, jaki ma dorobek, czy skąd wzięło się jego zainteresowanie dziećmi inspirujące do napisania książki.
Dziękujemy wydawnictwu Zielona Sowa za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego książki.
Drodzy Rodzice, mamy dla Was trzy egzemplarze książki wydawnictwa Zielona Sowa „Trudne tematy dla mamy i taty…”. Możecie je wygrać, odpowiadając na pytanie: „Poruszanie jakich tematów w rozmowie z dzieckiem sprawia Wam najwięcej trudności?”. Trzy najciekawsze wypowiedzi zostaną nagrodzone poradnikiem Anny Jankowskiej. Na Wasze odpowiedzi czekamy do piątku 10 sierpnia. Wyniki ogłosimy do poniedziałku 13 sierpnia.
Z Gabusią na razie możemy sobie pogadać o niewielu rzeczach, ze względu na ubogość jej słownika czynnego ;-) Zatem: o jedzeniu, kocie, psach i kaczkach (te ostatnie są najukochańszym zwierzakiem według mojej Córeczki). Na dziś najtrudniej jest mi wytłumaczyć jej, dlaczego nie… Na przykład: dlaczego nie wolno wchodzić na poręcz fotela? Dlaczego Dziadzia idzie do pracy, kiedy Gabusia chce się z nim bawić? Dlaczego jest gorąco? Czasem wygłaszam kolejny monolog wyjaśniający i patrzę w jej piękne niebieskie oczyska… A tam – wzrok tęskniący za rozumem ;-) A na przyszłość najbardziej obawiam się pytań o nieszczęścia. Bo sama nie znam ich przyczyny i trudno sobie radzę z nimi.
My jak dotąd ogarniamy praktycznie wszystkie tematy poza jednym. Sen z powiek spędzają mi pytania o religię. Babcia z dziadkiem wprowadzają dziecku cichą indoktrynację, ja wierzę w coś innego. Staram się nie kierunkować dziecka, ale jak odpowiedzieć na pytanie nie dyskredytując jakiejś wiary. Ciężko jest wytłumaczyć pięciolatkowi, dlaczego nie wierzę w coś, w co wierzy babcia i dziadek. Zachowując zasadę, nie kłamać i nie mówić źle nie jestem w stanie powiedzieć dziecku, że uważam coś za kompletną bzdurę… To jest ogromny problem, a z całą resztą radzimy sobie doskonale :D
Może zamiast z dzieckiem warto porozmawiać z Dziadkami? Wśród moich znajomych, a także rodziny też jest rozbieżność w pobożności oraz wierze i też są w związku z tym sytuacje nieprzyjemne. Może uda się porozmawiać z Dziadkami żeby szanowali czyjąś wiarę lub jej brak. wszak tolerancja działa dwukierunkowo… A to nie oni wychowują dziecko, a my – Rodzice.
Trzymam kciuki żeby Dziadkowie pozostali Dziadkami, a nie Misjonarzami :)
Na pewno z Dziadkami, tylko zakładając, że to osoby głęboko wierzące, to również „praktykujące” w tym sensie, że wiążące wielkie nadzieje z nauczaniem. Przecież właściwie każda wiara zakłada nauczanie innych, ich nawracanie, czy przybliżanie im Boga….i w tym jest problem. :) Jak przekonać Dziadków, żeby nie nauczali Wnuków, jak przekonać, by nie robili tego, co uważają za niezbędne po to, by dziecko zostało zbawione. Pewnie w Ich odczuciu niezadowolenie rodziców to „mały pikuś” w porównaniu z tym, co może spotkać dziecko, jeśli nie będzie wierzyć…
Problem wiary w rodzinie jest chyba dzisiaj jednym z większych i bardziej widocznych. Jak wytłumaczyć Dziadkom, że nie chce się chrzcić dziecka, bo samemu się nie wierzy, a więc nie chce się być obłudnikiem i kłamcą fałszywie przysięgając wychowywanie w wierze? Jak wyjaśnić, że nie czuje się potrzeby brania ślubu kościelnego? Jak dziadkowie mają to zrozumieć skoro za „ich czasów” to było oczywiste? Jak wyjaśnić im, że ciąża to nie powód do brania ślubu? Ani tym bardziej WSTYD dla całej rodziny?
Wydawałoby się, że odpowiedzią jest 1 słowo – asertywność. Jakże jest to trudne do zrealizowania jak Babci, Dziadkowi czy własnym Rodzicom w obliczu takiej „tragedii” stają łzy w oczach i łapią się za serce!
Tyle mówi się o tolerancji i szacunku wobec innych i ich inności. Dlaczego tak rzadko ma to zastosowanie wewnątrz rodzin? Dlaczego tutaj hierarchia króluje nad Szacunkiem do odmienności? Dlaczego „szacunek do starszych i ich przekonań” jest ważniejszy niż „szacunek do własnego zdania, opinii i kierowania się w życiu własnymi przekonaniami” ?
Tak trudne pytania przychodzą mi na myśl na widok słowa – wiara.
bo wiarę każdy powinien sobie wybierać, gdy dorośnie..tak by było chyba prościej…
No niestety moi rodzice należą do tej licznej grupy, która uważa, że ochrzcić należy bo tak trzeba, ślub wziąć, bo co ludzie powiedzą itd. Asertywność jest skuteczna jeśli ktoś w ogóle chce wysłuchać drugą osobę. U nas niestety działa jedna rzecz: ograniczenie dziadkom spotkań i kontrolowanie tych wizyt do których dopuszczamy
Nasz malec ma dopiero dwa latka, póki co nie mamy trudnych tematów czy pytan na które ciężko by było nam odpowiedzieć.Jestesmy na etapie poznawania nowych wyrazów, zjawisk i rzeczy..myśle że jeszcze duuużo przed nami :-)
Najtrudniejszym tematem, który poruszam z moją 4-letnią córką jest temat śmierci. Ponad rok temu odszedł pradziadek, z którym Julka była bardzo związana. Była bardzo częstym gościem przy jego łóżku. On sam domagał się jej wizyt, które dodawały mu otuchy. Bardzo ciężko nam było, kiedy dziadek odszedł odpowiadać na pytania Julki: gdzie jest? dlaczego? czy jeszcze kiedyś go zobaczy? Julka miała wtedy 3 latka, więc cóż innego można było powiedzieć, jak to, że dziadek jest u aniołków w niebie? Wyobraźnia dziecka podpowiadała Julii różne wizje tego nieba. Pewnego dnia spojrzała w niebo i z przerażeniem stwierdziła, że przecież dziadek może stamtąd spaść! Mimo, że minęło już tyle czasu, nadal wracamy do tego tematu. Julka często mówi, że tęskni za dziadkiem, wspomina spędzony z nim czas. Zdarza się nawet, że płacze. Trudno wytłumaczyć kilkulatce, że ludzie muszą umierać. A już na pewno nie da się zagłuszyć tęsknoty za osobą, którą kochała. Musi sama do tego dojrzeć. Ból po stracie, tęsknota, żal, smutek spowodowany odejściem bliskiej osoby to bez wątpienia najtrudniejsze emocje, z jakimi przychodzi się zmierzyć i dziecku, i razem z nim jego rodzicom.
Myślę, że trudnym tematem jaki będziemy podejmować z Naszą Córką to JAK BYĆ DOBRYM CZŁOWIEKIEM? Na to pytanie jest wiele odpowiedzi i z pewnością każdy z nas będzie odpowiadał na nie inaczej… Bardzo chciałabym,aby moje dziecko zrozumiało jak żyć w zgodzie ze sobą samym a jednocześnie nie robiąc krzywdy innym…. Jak być takim człowiekiem by inni chcieli z Nią przebywać a jednocześnie by zachować w sobie zdrowy egoizm i nie poddać się wampirom emocjonalnym czy niekorzystnym wpływom otoczenia…. Jak świadomie rozróżniać zło od dobra… jak trafnie oceniać sytuację i wyciągać z niej wnioski… Trudnymi tematami wcale nie będą tematy „tabu” lecz sprawy pozostawiające Nam- Rodzicom odpowiedzialność za Małego Człowieka, którego kształtujemy, któremu dajemy filary moralności, etyki ludzkiej, takiej codziennej…. To trudna misja w wychowaniu dziecka i z pewnością oboje z mężem będziemy chcieli przekazać Córce wszystkie te wartości by wyrosła na DOBREGO CZŁOWIEKA.
oj trudne tematy……..
póki co moja 13-miesięczna niunia jeszcze nie zadaje zbyt trudnych pytań, choć często jest ich tyle (dzie,co itd)że ja wysiadam, wiem że nadejdzie taki moment że pewnie bedzie ciężko jej coś wytłumaczyć ale myśle że bedzie na tyle rozumnym dzieckiem że sobie poradzimy;))) a my rodzice będziemy mieli dużo wyrozumiałości i cierpliwości do tysiąca tych samych pytań od małego człowieczka poznającego świat;)
Ciekawe, kto będzie mógł poczytać tę książkę…?:)
Czekamy na ogłoszenie :)
Dziękujemy za udział w konkursie. Nagrody w postaci książkowej wędrują do Mamy Gabusi, Bluszczyka oraz Olki G. Gratulujemy!
Gratulacje!
Hurraaaaaa ;-) Z poniedziałku taka wiadomość ;-)
Świetna wiadomość! Bardzo się cieszę i gratuluję mamie Gabusi oraz Bluszczykowi! A w jaki sposób przesłać dane do wysyłki książki?
Do mnie książka też dotarła. Bardzo dziękuję :D Nie wierzyłam, dopóki nie trzymałam jej w ręku [bo ja nigdy nic nie wygrywam] Jak tylko młodsze dziecię da chwilę luzu zaraz biorę się za czytanie :D
Brawo Ola! Moje gratulacje:) I reszcie laureatom również wielkie gratulacje:))
ja również gratuluję wszystkim;))))
Dzięki Aga!:)))
Dzięki Wam kolejny raz przekonuję się do poniedziałku ;-) Właśnie był listonosz i przyniósł książkę. Bardzo dziękuję. Jak tylko przeczytam, chętnie podzielę się wrażeniami ;-)
I do mnie dzisiaj doszła książka! Bardzo dziękuję! Długopis też się przyda;) Oczywiście wrażeniami się podzielę po lekturze. Jak an razie wrażenie zrobiła na mnie grubość – spodziewałam się cieńszej książeczki :)
Olka G, gratulujemy i miłej lektury :)
Najlepszą książką o wychowaniu, nazwijmy to tak, jest cykl Leszka Talko „Dziecko dla początkujących” i kolejne dla średnio zaawansowanych i profesjonalistów. Bez pouczania, z humorem i to wszystko prawda – o tym, że rodzice czasem jedzą z podłogi i nie zapraszają gości po 20.00. Sięgnijcie, naprawdę warto.
Rodzynku, spróbujemy dotrzeć i o niej napisać…:)
u nas ciężko idzie temat emocji i ogólnie emocjonalności człowieka :) Od niedawna wspomagamy się edukację teatralną, która ponoć rozwija inteligencję emocjonalną. Chodzimy do Teatru Małego Widza w Warszawie