Czas przedświąteczny to w wielu szkołach nie pora na oddech. Wprost przeciwnie kartkówka za kartkówką, sprawdzian po sprawdzianie, praca klasowa, recytacja wierszy i prace plastyczne na zaliczenie. Wycisk jest. Presja nie mija. Aż chciałoby się nieco zwolnić, trochę bardziej skupić na nastrojeniu na święta. Nieco rozejrzeć naokoło…Niestety nie ma takiej opcji. Jedyne, co wskazuje, że zaczynają się święta to strojenie sali oraz…przygotowywanie sobie upominków. Praktykowane jest losowanie, kto komu przygotowuje prezent. I tu często też bywa nieco dziwnie, niezręcznie. Bo trudno zrobić prezent komuś, kogo się nie lubi….
Kogo masz?
Najgorzej wylosować kogoś, kogo się nie lubi. Teoretycznie fajny sprawdzian, wyzwanie. Można byłoby się przełamać i spróbować zrobić dla innej osoby coś dobrego, miłego. W ten sposób może kogoś poznać, zbliżyć się do siebie. Może ta nielubiana osoba okazałaby się kimś wartym większej uwagi?
Niestety najczęściej nie ma na to szans. Bo gdy wylosuje się kogoś „nielubianego”, to zaczyna się targowisko zamieniania. Bo ja jej nie chcę/ a jego nie lubię. Zamień się. Też nie chcesz się zamienić ? To może za coś. Na przykład za czekoladę, albo dam ci odpisać matmę. No weź się zgódź.
Jeszcze jeśli osoba, której karteczką z imieniem się targuje, nie słyszy tego, to mało wiele. Jednak jeśli ona wszystko odbiera, cały ten słowotok, te próby „opchnięcia” komuś problemu, to może robić się przykro. Także wtedy, kiedy wychowawca wie, co jest grane i daną osobę ratuje z opresji, decydując się, że on przygotuje prezent nielubianej koleżance czy nieakceptowanemu koledze. Niby miało być miło, a
wyszło jak zwykle…
Wydatki
Rodzice na grupach poświęcanych sprawom szkolnym licytują się, kto da więcej. Za 30 złotych prezentu nie kupisz, minimum 50 złotych, czasami więcej. Ci, których w tym szczególnym czasie nie stać, nie odzywają się. Wiedzą, że dzieci wydadzą na jakieś bzdury, a pieniądze przydałyby się na coś konkretnego.
Rodzice wiedzą, czego trzeba, czego w domu brakuje, tego w paczce od kolegi nie znajdą. Ktoś na grupie klasowej napisze, że jak dla kogoś 50 złotych to problem, niech się odezwie, coś wymyślimy. Ci najbardziej potrzebujący oczywiście się nie odezwą, sobie nie kupią, przygotują słabszy obiad, ale dziecku dadzą, żeby nie czuło się gorsze. I tak nie ma tego wszystkiego, co rówieśnicy, nie będzie chociaż
na wigilii klasowej się wyróżniało, w tym negatywnym sensie, rzecz jasna.
Oczywiście jest też festiwal pieczenia, gotowania. Przecież na te dwie godziny spotkania wigilijnego trzeba przygotować poczęstunek. W tym szczególnym okresie dochodzą dodatkowe obowiązki. Wielu się nie chce, ale czego się nie zrobi dla swojego dziecka. Rodzice wnoszą jedzenia jak dla wojska, dzieci jedzą, poziom cukru rośnie…
Obdarowywanie się prezentami i wigilijna szopka
Sama wigilia to dla wielu niemiłe doświadczenie. Siada się obok osób, których niespecjalnie się lubi, w klasie, w której wielu nie czuje się dobrze. Jest gra podczas składania życzeń, łamania opłatkiem. Są prezenty, z których mało kto się cieszy. Nieszczerość i pozory.
Dzieciaki czują się zmuszane do odgrywania pewnych ról. Nie mają jednak z tego satysfakcji.
Czy tak być musi? Pewnie nie. Trudno wierzyć, że w ten szczególny czas wszystko się zmieni. Nagle ci, co się nie lubią, będą darzyć się sympatią. Tak to nie działa. Chodzi o odrobienie pracy od podstaw dużo wcześniej, na wiele miesięcy przed grudniem. Ale że to trudne, nierzadko wprost niemożliwe, to jest jak jest.
I zamiast rozmów, motywacji, żeby dziecko umiało zachować się w każdej sytuacji, to rzeczywistość pozostaje często przykra.Wielu nie umie wręczyć prezentu, zachować się z klasą. Omijają się przy życzeniach… Dorośli nie odrabiają cennej lekcji. Co się dziwić dzieciom.
Komentarze