„Szczęśliwi rodzice – szczęśliwe dzieci” Krystyna Łukawska

Poradnik można przeczytać jednym tchem. Jednak na niewiele się to zna. Rozsądniej byłoby się zatrzymać na poszczególnych fragmentach i wykonywać ćwiczenia proponowane przy okazji omawiania poszczególnych zagadnień. Tyle z zaleceń, a jakie są moje wrażenia? Najbardziej podobał mi się wstęp – pierwsze dwa rozdziały i zakończenie. Właśnie one zapadły mi w pamięć. Samo meritum już trochę mniej… Dlaczego?

Poradnik w skrócie

„Szczęśliwi rodzice-szczęśliwe dzieci” to jeden z tych poradników, który omawia, chciałoby się napisać, wiele zagadnień w jednym. Rozmyślania Autorki zaczynają się od rozdziałów „Jak nie powielać błędów swoich rodziców?”, „Jak nauczyć się akceptować uczucia?”, następnie recepta na szczęście jest opisana we fragmentach „Jak zadbać o siebie?” „Jak pomóc dziecku rozwijać jego naturalny potencjał?” „Jak wymagać i nie ranić?” oraz „Jak budować szczęście rodzinne?” i „Na zakończenie”.

Poradnik szybko się czyta. Liczy 140 stron, co w zrozumiały sposób zaprzecza możliwości obszernego, szczegółowego opisania zagadnienia. Raczej z każdej kwestii wyciągane jest meritum, podawane w optymistycznej, dodającej otuchy formie.

Każdy rozdział jak szybko się rozpoczyna, tak szybko się kończy (jeśli zatrzymamy się na dłużej przy ćwiczeniach, które skupiają się na uzmysłowieniu sobie cech wspólnych i odróżniających naszą aktualnie budowaną rodzinę z domem rodzinnym, w którym byliśmy dzieckiem oraz na technikach relaksacji lektura będzie trwała dłużej). Stąd jest to pozycja dla osób, które chcą otrzymać jasne, proste i ciekawe rozwiązania w prostej formie. To również podręcznik do rodziców, którzy oczekują drogowskazu zawierającego wszystkie najważniejsze rady – tłumaczące lepsze oddziaływanie na wychowanie dzieci nagród niż kar, potrzebę szanowania dzieci, dawania im możliwości do okazywania (w akceptowany sposób) uczuć, dający cenne instrukcje, jak zwracać się do dzieci, itd.

Dla kogo tak, dla kogo nie?

W związku jednak z tym, że Krystyna Łukawska porusza tak wiele tematów, to można mieć wrażenie, że żadnego nie wyczerpuje w pełni. Jedynie je w podstawowy sposób omawia: co może być zaletą lub wadą – zależy jakiego podręcznika poszukujemy. Osobom zapracowanym i niemającym czasu na dłuższe lektury – ma szansę się spodobać, dla rodziców, którzy potrzebują bardziej szczegółowych opracowań – ta pozycja może nie być wystarczająca.

Dlaczego początek i koniec?

Na samym wstępie Autorka podejmuje trudny temat wpływu zachowania naszych rodziców na nas samych. Krystyna Łukawska nie kryje, że często jako rodzice działamy automatycznie. Nie zastanawiamy się nad własnymi reakcjami. Podświadomie traktujemy dzieci, jak byliśmy traktowani przez swoich rodziców. Pierwsze dwa rozdziały pozwalają rozprawić się z tym ciężarem przeszłości. Odrzucić go i iść dalej. Pożegnać duchy, czy nawet zmory przeszłości i żyć tak, by uniknąć błędów, które odcisnęły na nas się zbyt mocno.

W zakończeniu Autorka pisze o swojej rodzinie, o tym, że dominowały w niej negatywne uczucia. Jako dziecko Krystyna Łukawska musiała się liczyć z ciągłymi kłótniami, krzykami, ciężką atmosferą w domu. To spowodowało, że jako dorosła osoba obiecała sobie nie popełnić tych samych błędów i stworzyć szczęśliwy dom, pełnej akceptacji i szacunku dla każdej zamieszkującej go osoby.

Niestety. Mimo bardzo mocnych starań, ciągle dochodziło do gorzkich nieporozumień. Autorka przyznaje, że wychodziła z założenia, że skoro ona tak bardzo nad sobą pracuje, wina musi leżeć po stronie męża.

Jednak nie to okazało się przyczyną. Całe przesłanie i mądrość tego podręcznika znajduje podsumowanie w końcowych słowach:

„Podstawowym źródłem cierpienia w naszych kontaktach z ludźmi jest poczucie oddzielenia. Dopóki nie będę mogła poczuć w sobie cząstki swojego dziecka, nie będę w stanie popatrzeć na nie oczami współczucia i mądrości.  Nie wystarczy miłość ani dobre chęci.

Jeśli patrzymy na dziecko współodczuwającym umysłem, możemy zobaczyć świat z jego perspektywy, możemy zastanowić się, jak ono czuje się z takim rodzicem, jak ja. I co mogę zrobić, żeby poczuło się lepiej? Co mogę powiedzieć, że poczuło się kochane i akceptowane? Jak mam to powiedzieć? Jeśli z tej perspektywy zobaczymy nasze oczekiwania wobec dzieci, to będziemy mogli z tych oczekiwań wybrać te, które naprawdę dobrze służą najlepszemu interesowi dziecka.”

Dziękujemy wydawnictwu GWP za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.

Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Skonsultuj się z lekarzem.

Kobieta, żona, matka. Po krótkim zastanowieniu - właśnie w takiej kolejności. Nie lubi przesady oraz forsowania tylko jednego trendu w wychowaniu.

Komentarze

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.*