Oglądając blok reklamowy w telewizji, można złapać się za głowę, z przerażeniem stwierdzając, że to cud, że żyjemy. Przecież każdego dnia z rozmaitych powodów (przeciążenia, stresu, przepracowania, braku czasu, zanieczyszczenia środowiska, starzenia, itd.) jesteśmy narażeni na straszne niedobory witamin i mikroelementów. Mamy problem z dostarczeniem wszelkich niezbędnych pierwiastków również naszym dzieciom. Dlaczego?
Spece „od prania mózgów” dają odpowiedź: bo rosną, bo rozwijają się, bo zasługują na to, co najlepsze i „zwykłe posiłki” to za mało. Jakie dziecko je wystarczającą ilość warzyw i owoców? – pytają, żerując na niepewności większości rodziców i dodają – Ty mamo, tato, zrób to, co należy, by dziecko miało wszystko. Nawet jeśli miałoby być to na wszelki wypadek i tak naprawdę…na szkodę a nie na pożytek.
Konkrety? Proszę bardzo.
Sztab ekspertów tworzy „ciekawe” reklamy, dobierając w taki sposób słowa, by przekonać nas do wielkich zakupów w aptekach i pozostawienia tam sporej ilości pieniędzy. Jak okazuje się, oszustwa w stylu: „naturalny” magnez i magnez „sztuczny” zdają egzamin i są kolejnym punktem po tworzeniu zbitek w stylu „naturalna woda” (ktoś pił „sztuczną wodę”?). Ludzie słuchają i wierzą, że inni chcą im pomóc, a nie zarobić na nich „wielką kasę” . W tym samym czasie cierpią na tym dzieci, które atakowane suplementami diety…paradoksalnie coraz częściej chorują. Lekarze wskazują, że obecne pokolenie dzieci jest wyjątkowo mało odporne.
Polska – raj dla producentów suplementów diety
Polska jest jednym z lepszych rynków sprzedaży suplementów diety. W 2013 roku sprzedano blisko 150 milionów opakowań w formie tabletek, syropków, kapsułek, lizaków, żelków, roztworów, itd.. Z tego wynika, że każdy z nas zjadł około 4-5 opakowań. Jeśli Ty tego nie kupiłaś, Twój „przydział spadł” na drugą osobę…Co trzecie dziecko w Polsce regularnie zażywa suplementy diety bez wyraźnych wskazań lekarskich.
Rodzice kupują suplementy diety, święcie wierząc, że chronią swoje dzieci, że inwestują w ich zdrowie. Tymczasem, jak wskazują niezależni lekarze, dzieje się wręcz przeciwnie – w ten sposób osłabia się jeszcze nie do końca wyćwiczoną odporność. Podawanie profilaktycznie środków dopiero rozwijającemu się organizmowi (a nawet dorosłym do 25 roku życia – jak informują lekarze) jest szkodliwe. W tym czasie mechanizm obrony przed zagrożeniami, czyli układ immunologiczny się ciągle kształtuje i wszelkie sztuczne stymulacje rozleniwiają go.
Suplement diety to nie lek
Wielu z nas zapomina, że suplement diety to nie lek, ale środek spożywczy, który uzupełnia niedobory. Wskazany jest tam, gdzie te niedobory są STWIERDZONE, a nie na wszelki wypadek. Dzięki temu, że dostępny jest w podobnej formie jak leki (które leczą), w miejscach, w których sprzedaje się leki (które ponownie to napiszę – leczą), wielu z nas traktuje leki i suplementy diety podobnie, święcie wierząc, że suplementy diety też leczą (a przecież one co najwyżej mogą POMAGAĆ, a niestety równie dobrze SZKODZIĆ) .
Suplement diety jako środek spożywczy, uzupełniający normalną dietę (stosowany po stwierdzeniu niedoborów, a nie na wszelki wypadek) może byś sprzedawany wszędzie, na stacjach benzynowych, w aptekach. Preparaty tego typu nie są w żaden sposób kontrolowane. Co prawda pozostają pod nadzorem Sanepidu, jednak liczba wprowadzanych na rynek środków jest tak wielka, że trudno się spodziewać, że każdy preparat jest szczegółowo badany, bo nie jest. I warto sobie to jasno uświadomić.
Leki, zanim trafią na rynek, muszą spełnić długą listę wymagań. Muszą przejść badanie kliniczne, skład każdego środka musi zostać laboratoryjnie potwierdzony. Jeśli lek zawiera wyciąg roślinny musi on uwzględniać tak zwany wyciąg standaryzowany. Wymagana jest również tak zwana charakterystyka produktu leczniczego, a także projekt ulotki dla pacjenta. Suplementów diety wszystko, co zostało napisane, nie dotyczy. Nie podlegają one kontroli Inspekcji Farmaceutycznej, ale Inspekcji Sanitarnej (jak żywność, nie jak leki). Poza tym suplementy diety nawet opakowaniem upodabniają się do prawdziwego leku, co jeszcze bardziej usypia naszą czujność.
Co musi zrobić producent suplementu diety, zanim produkt trafi do sprzedaży? Przedstawić projekt opakowania. To wszystko! Nie musi badać ani udowadniać jak się środek wchłania, w jaki sposób działa, czy i kiedy daje jakiekolwiek efekty.
Co wiemy zatem o suplemencie diety, gdy chowamy go do torby? Niestety tylko to, co producent napisał na opakowaniu. I to nie zawsze!
Historia zna przypadki…oszustw, niedociągnięć w tym zakresie. To, co na opakowaniu wcale nie musi mieć odzwierciedlenia w realnym składzie (potwierdziły to badania Katedry i Zakładu Farmakognozji UM w Poznaniu) – Zdarza się, że produkt zawiera mniej substancji aktywnych, poszczególne składniki mają inne stężenia, zdarzało się, że w preparacie znajdywano inne substancje, niezawarte w oficjalnym składzie produktu (np. skandal z Cupido Max, w którym znaleziono substancje charakterystyczne dla Viagry…Gdy skład dostosowano do oficjalnych wymagań, w opinii klientów produkt „zaczął gorzej działać”).
Suplementy diety nie leczą. Nie mogą być reklamowane zatem jako leki, jednak producenci i reklamodawcy robią wszystko, by ten oczywisty fakt w świadomości klienta rozmyć i w inteligentny sposób przekazują nam coraz nowsze informacje o dostępnych na rynku środkach.
Co zamiast suplementów diety?
Wielu lekarzy mówi wprost – rodzice przychodzący do gabinetu z dzieckiem wymuszają na pediatrze wskazanie suplementu diety, „czegoś” na odporność dla dziecka, nie rozumiejąc, że najskuteczniejszą (na pewno nie najprostszą) drogą jest naturalne wzmacnianie odporności i leczenie kataru i lekkiego kaszlu domowymi sposobami – tak jak było to kiedyś (więcej). Nie ma lepszej metody niż cierpliwość i przygotowywanie różnorodnych, bogatych w składniki odżywcze posiłków.
Poza tym, by dziecko chorowało rzadziej – wskazane jest unikanie cukru (a na pewno ograniczenie jego ilości w diecie). Cukier jest pożywką dla „złych” bakterii, obniża odporność i rozregulowuje apetyt dziecka. W sezonie infekcji warto sięgać często po cytrynę, miód, tran i kaszę jaglaną. Najlepiej wybierać produkty z dobrych źródeł, które są łatwiej wchłaniane i po prostu smaczniejsze.
Czy wszystkie suplementy diety są złe? Oczywiście, że nie. Wśród nich znajdują się godne uwagi perełki – jednak te warto podawać po konsultacji z lekarzem, na wyraźne wskazanie.
Poza tym są pewne suplementy, które warto podawać. Na pewno: witaminę D, witaminę K (więcej o witaminach dla niemowlaka i małego dziecka) oraz kwasy omega-3 (w przypadku diety ubogiej w ryby i owoce morza).
Sama wpadłam w tę pułapkę. Mój synek bardzo dużo chorował- ja tylko co widziałam reklamę z nowym specyfikiem na uzyskanie odporności biegłam do apteki….błędne koło… któreś dnia wyrzuciłam wszystkie wspaniałe leki od tego czasu synek mniej choruje a jeśli już mu się zdarzy przeziębienie to leczymy za pomocą naturalnych syropów zrobionych samodzielnie. Do tego codziennie owoc, warzywa i jakoś na brak odporności nie możemy narzekać. Myślę, że rodzice postępują tak z niewiedzy, a także dlatego, ze myślą że pomagają swoim pociechą. Dobrze, że istnieją takie artykuły, które uświadamiają rodziców, że zamiast pomagać- szkodzimy.
Robią nam młyn z głowy, nic dziwnego, że się na to jako rodzice, którzy obawiają się o zdrowie swoich dzieci nabieramy…:/
Fajnie, że uczciwie o tym piszecie…Dobrze, że trafiłam na ten artykuł, nie jestem bez grzechu
Tak jak jesteśmy oszukiwani to juz przekracza ludzkie pojecie…serio
Nie ma co się oszukiwać – rodzice to grupa ludzi, którzy są w 90% najbardziej narażeni na „chłyty marketingowe” producentów lekarstw i wszelkich gadżetów dziecięcych. Chcąc zapewnić jak najlepszą opiekę oraz wychowanie naszym maluszkom łykamy wszystko co nam internet, telewizaja czy gazety przedstawią. Gdy moja mała płakała nocami i miała problemy z kupką sama szukałam wsparcia w różnych „cudach” wspomagających wypróżnianie. Dobre bakterie, które miały pomóc jelitom prawidłowo pracować. Mała się męczyła. Ostatecznie najkorzystniejszym wyjściem była rezygnacja z jakichkolwiek wspomagaczy i uzbrojenie się w cierpliwość – wszystko się unormowało samo.
Tak już jest – zrobimy dla dzieci wszystko – nie zdajemy sobie sprawy z tego, że czasem wszystko to zwyczajnie „aż za nad to”.
Ciekawy artykuł. Moja córka chorowała dużo, często kończyło się na antybiotyku i to właśnie lekarz polecił mi suplementację. PRzepisał syrop na bazie czarnego bzu Blu Kid z cynkiem i witaminą C. Mała zdecydowanie rzadziej przynosi infekcje do domu i przechodzi je dużo łagodniej. Więc moim zdaniem nie ma co się przed suplementami barykadować tylko w porozumieniu z lekarzem stosować ten, który pomaga.
Albo stosować ten, który jest bardziej promowany na forach przez osoby, które piszą komentarze i na tym zarabiają. :)
Raczej wolę oprzeć się na poradzie lekarza. Na dziecku nie testowałabym, tylko zaufała opinii fachowca :) Dlatego też stosuję i polecam Blukida bo polecił mi go lekarz i przynosi pożądane efekty :)
Tak się dołączę do dyskusji, bo mojej córci lekarz też przepisał po ostatniej infekcji Blu Kida, żeby ją wzmocnić. Póki co wróciła do przedszkola i dzielnie sobie radzi :)
Q10Revolution+ to suplement godny uwagi który mogę polecić ..Jak w artykule podano jest on rynkową perełką w dodatku sprawdzoną. Niech każdy sam się przekon , ale ja sama nazywam go pomarańczowym złotem bo taki jest.