Styl wychowywania dzieci w Polsce i w innych regionach świata jest diametralnie różny. Choć nie można uogólniać, to pewien sposób podejścia jest charakterystyczny dla naszego kraju.
Dla przykładu może napiszę tyle: w ostatnich dniach z powodu niewielkiego deszczu u córki w grupie sześciolatków w przedszkolu odwołali wycieczkę, bo obawiano się, że dzieci zmokną, idąc trzy minuty na przystanek autobusowy (!). Tymczasem w Norwegii przedszkolaki codziennie bawią się w błocie, a zimą w niektórych placówkach praktykuje się śnieżne kąpiele. Efekt? Dzieci zdecydowanie rzadziej chorują, a do tego świetnie się bawią! Gdy nawet pojawia się katar czy kaszel, nikt nawet nie zastanawia się, czy zostawić dziecko w domu. Nie ma głosów sprzeciwu, że jedno „chore” dziecko zaraża drugie…Tam myśli się inaczej…
Norweskie dzieci codziennie przychodzą do przedszkola w ciepłych kurtkach, spodniach i czapkach. Istnieje jednak tradycja kąpieli śnieżnych, z których można korzystać w samym stroju kąpielowym. Zabawa jest dobrowolna, jednak większość maluchów z niej korzysta. Rodzice nie widzą przeszkód, by ich dzieci przez kilka minut pobawiły się śniegiem w dość oryginalnym ubiorze jak na porę roku.
Dyrektorka przedszkola, na terenie którego zrobiono zdjęcia zamieszczone w tym artykule podkreśla, że tradycja kąpieli w śniegu ma ponad 15 lat. W tym czasie otrzymali tylko jedną skargę od rodziców. Wszyscy pozostali byli zachwyceni ideą, podkreślają, że kąpiele w śniegu są świetne nawet dla przeziębionych dzieci. Dodaje, że zabawa jest idealna dla dzieci od trzeciego roku życia, młodszym jej nie poleca.
I co Wy na to?
W Polsce takie kąpiele śnieżne byłyby możliwe?
Komentarze