Czy rodzice mają prawo się złościć?

Gdy byliśmy dziećmi, większość z nas odbierała taką samą lekcję: „nieładnie się złościć”, „złość piękności szkodzi”. W konsekwencji nikt nas nie nauczył, jak radzić sobie z gniewem, który jest ważnym aspektem naszej rzeczywistości, by nie napisać codzienności.

Nauczono nas, że należy się wstydzić swojego gniewu, mieć z jego powodu poczucie winy, kajać się za jego okazywanie. Ugruntowano w nas poczucie, że gniew jest przestępstwem.

Dlatego wychowując dzieci, staramy się być cierpliwi. W końcu mit „idealnego rodzica” zakłada „niespotykanie spokojną” mamę czy tatę. Niestety to wizja niemożliwa do wcielenia w życie, która kończy się zawsze tak samo, gdy nie dajemy sobie rady z własnymi emocjami oraz frustracją: nie tylko związaną z wychowaniem, ale również przemęczeniem, codziennymi obowiązkami, problemami w pracy: pojawia się złość.

Dlaczego złościmy się na dzieci?

Mamy przewagę nad dzieckiem i łatwiej nam wyładować złość właśnie na mniejszej, bezbronnej osobie niż na partnerze, współpracownikach, szefie. Prościej nam wypowiadać słowa i robić rzeczy, których się potem wstydzimy. Gdy złość mija…przepraszamy lub staramy się wynagrodzić dziecku nasze złe postępowanie. Jesteśmy wściekli, że znowu nam się nie udało. Obiecujemy sobie, że nigdy więcej.

Aż do następnego razu.

Czy tłumić gniew?

Psychologowie nie mają wątpliwości: tłumienie gniewu nie jest dobrym sposobem radzenia sobie z frustracjami. Ba, jest bardzo nieskuteczną metodą, bo pozwala „walczyć z emocjami” jedynie na chwilę. Sprawia, że wyparte uczucia narastają do takich rozmiarów, które trudno opanować.

Tłumienie w sobie gniewu to działanie z góry skazane na porażkę. W końcu będziemy musieli się pozbyć balastu, który sobie sami nagromadziliśmy. Im  jest on cięższy, tym jest to trudniejsze.

Mamy prawo się złościć

Gniew jest jak przeziębienie. To ciągle powracający problem, którego mamy prawo nie lubić, ale nie możemy ignorować. Przymykając na niego oko, wyrządzamy sobie krzywdę. Sobie i naszym dzieciom.

Dlaczego? Bo złość, mimo niesympatycznych form ekspresji, jest uczuciem, które pozwala zawalczyć o własne potrzeby, dającym energię, by stawić czoło trudnościom. Stanowi pewien sygnał ostrzegawczy.

Złość rodzica: kiedy pojawia się gniew?

Gniew zazwyczaj pojawia się w przewidywalnych sytuacjach, w sekwencjach, mimo to zawsze ma się wrażenie, że przychodzi nagle, nieoczekiwanie. Trwa krótko, choć w danej chwili wydaje się, że nie ma końca.

Nic innego nie jest ważne, a myśli koncentrują się tylko na tej jednej emocji. To dlatego mamy wrażenie, że tracimy panowanie nad sobą, że nasz zdrowy rozsądek umyka. Stąd już bardzo blisko do krzyków, obrażania, mówienia takich rzeczy, o których nawet byśmy się nie posądzali.

Kiedy złość się ulatnia, czujemy się winni. Obiecujemy sobie, że nigdy więcej, niestety do czasu aż po raz kolejny tracimy kontrolę. I znowu atakujemy najbliższych: osoby, dla których zrobilibyśmy wszystko, których szczęście jest dla nas najważniejsze.

Nigdy więcej nie wpadnę w gniew?

Obiecywanie sobie, że nigdy nie będziemy gniewać się na dziecko, nie ma sensu. To zakłamywanie rzeczywistości. W ten sposób jedynie dolewamy oliwy do ognia, oszukujemy samych siebie. Zamiast obiecywać sobie, że „będziemy spokojni”, warto wypracować w sobie takie strategie, w których będziemy świadomi własnych emocji, metodycznie będziemy redukować napięcie, zanim się ono nawarstwi i doprowadzi do „huraganu”, czyli wybuchu złości nie do opanowania.

Akceptowanie swojego gniewu to również tolerowanie myśli, że w tych ułamkach sekund, które w danym momencie trwają niczym wieczność, szczerze nie lubimy, a nawet nienawidzimy swojego dziecka.  Przyzwolenie sobie na szczerość, znacznie ułatwia poradzenie sobie z niesympatycznymi emocjami, a przy tym nie stanowi zagrożenia dla naszej miłości dla dziecka. Ułatwia również wysłuchiwanie słów: „nienawidzę cię”, gdy zabronimy czegoś, na czym dziecku bardzo zależy, bez obawy, że kilkulatek naprawdę przestał nas kochać.

Przyzwolenie na odczuwanie własnego gniewu nawet w opcji „maksymalnej” ułatwia poradzenie sobie z emocjami dziecka w wersji teoretycznie nie do wytrzymania. Pozwala spojrzeć na nie z boku, bez osądzania i zaprzeczania nim. Po to, by poczekać na to, aż miną.

Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Skonsultuj się z lekarzem.

Kobieta, żona, matka. Po krótkim zastanowieniu - właśnie w takiej kolejności. Nie lubi przesady oraz forsowania tylko jednego trendu w wychowaniu.

Komentarze

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.*

  1. OLGA

    Bardzo dobry artykuł :)

  2. Mirka Jaworska

    Ja myślę,że zarówno miłość , jak i nienawiść mają swoje prawa. Częso łapałam się na tym ,że nie znoszę mojego dziecka, bo przeszkadza mi i dokucza. Nie znaczy,że przestałam je kochać! Rodzicielstwo to w ogóle ciężka sprawa! Kochamy, złościmy się, każemy, nagradzamy – w trosce o tych małych. W konsekwencji jednak – oni i tak zrobią kiedyś coś innego niż byśmy chcieli. Może nam się to podobać – albo nie, ale tak właśnie się dzieje. Nam ciężko oderwać się od wobrażeń, kim będzie nasze dziecko. A ono będzie na przykład kimkolwiek. Złościmy się i wpadamy w gniew, jeśli dziecko nie spełnia naszych oczekiwań.A przecież ono nie musi! To nie są jego oczekiwania , ale nasze! Złoszczę się na moje dzieci , jeśli postępują głupio, ale na swoje nieszczęście chyba – nauczyłam je asertywności – więc mówią ” daj spokój matka – to moje życie i moje błędy” No tak! Jego życie, jego błędy a ja się jednak złoszczę i martwię ! :) .

    • Dorota Dorota

      No właśnie…ile tu potrzeba wszystkiego, żeby nie zwariować :) Oj…długa droga przede mną, bo zamartwianie się mam we krwi ;)

  3. mamawitka

    Pani Doroto, super artykuł :) dziękuję za niego, bo teraz w końcu rozumiem :)

  4. xxx

    Wczytuje się i bardzo się cieszę, że to preczytałam.Pozdrawiam serdecznie :)

  5. Marta

    Każdy taki artykuł niezmiernie mnie cieszy, bo macierzyństwo i wychowanie dzieci to nie tylko słodko-cukierkowy obrazek który kreują media, to także bezsilność, bezradność, złość i frustracja. Mam wrażenie że nie porusza się tych tematów żeby nie psuć idealnego obrazu rodziny który pokutuje gdzieś w mediach. Na każdym kroku poprawiam zawsze babcie i wszelkiego rodzaju ciocie które zwracają mojej córce uwagę że nie wolno się złościć, ależ oczywiście że ma do tego prawo. Dziecko to myśląca istota i ma prawo do odczuwanie całej gamy uczuć a nie tylko grzecznego siedzenia z szerokim uśmiechem zadowolenia. Zgadzam się z autorką że należy tylko dzieciom wskazać drogę jak przeżywać te negatywne emocje w którymi często sobie nie radzą tak aby wychować ludzi którzy będą umieli funkcjonować w społeczeństwie.

    • Mirka Jaworska

      Mój najmłodszy syn,( ma zespół Aspergera), jak się złościł , to oświadczał ” teraz idę do swojego pokoju i zamykam drzwi – będę się złościł, więc tam nie wchodź ! ” Pukam za pięć minut cichutko i pytałam – ” Misiu już? ” Nie jeszcze nie ! Dobra – nie to nie ! Z dziesięć minut znów pukam. Już? Już! Efektem złości były podarte na strzęki gazety! Sprzątaliśmy razem i już ! :) .