Kardiolog Paweł Basiukiewicz od tygodni apeluje o zmianę sposobu podejścia do najpopularniejszej obecnie choroby. Wskazuje, że należy zmienić sposoby izolacji i kwarantanny. Jego apel nie jest odosobniony. W opinii tego lekarza i innych – to właśnie kwarantanna i izolacja bardzo destrukcyjnie wpływają na funkcjonowanie szkół i zakładów pracy. I to właśnie z uwagi na nie o czym wprost piszą rodzice – wiele osób podejmuje decyzje o zaszczepieniu siebie i dzieci. Motywem, paradoksalnie, wcale nie jest obawa o zdrowie, ale potrzeba „normalnego” funkcjonowania i uniknięcia zamykania w domu. I to właśnie z uwagi na ryzyko kwarantanny wielu rodziców obawia się powrotu do szkół dzieci. Paradoks?
Kwarantanna jak więzienie?
Wielu rodziców woli nauczanie zdalne. Nie dlatego, że uważa je za dobre, ale dlatego, że ich zdaniem jest ono lepsze…niż domowe więzienie w postaci kwarantanny. Wolą by dziecko kilka godzin siedziało przed komputerem (choć wszyscy świadomi wiedzą, że to nie jest korzystne i prowadzi do uzależnienia, nie wspominając o innych skutkach) a po lekcjach online, żeby dziecko mogło wyjść na spacer, pojechać na zajęcia dodatkowe. To lepsza opcja niż aby dziecko było na kwarantannie i siedziało całymi dniami w domu, bez możliwości wyjścia choćby na krótki spacer.
Ci, co mieli szansę poczuć, jak dotkliwa jest kwarantanna obawiają się powtórki z rozrywki, zwłaszcza na tydzień przed feriami, kiedy „wpadnięcie” kwarantanny oznacza tak naprawdę siedzenie przez połowę ferii w domu.
Zapytacie, czy to takie złe posiedzieć sobie w domu?
Nie jest to naiwne pytanie. Reprezentuje raczej wątpliwość osoby, która nie doświadczyła „aresztu domowego” w niewielkim metrażowo mieszkaniu.
Trudno bowiem porównywać sytuację osoby mającej spory dom i ogródek do tej, która zostaje zamknięta na 10 dni w ciasnym mieszkaniu z dziećmi. Przetrwanie bywa trudne, zwłaszcza jeśli na kwarantanne przechodzą po kolei wszystkie dzieci. I wtedy jedna kwarantanna się kończy, dzieci idą kilka dni do szkoły i zaczyna się następna już kwarantanna innego dziecka. Trudno to przetrwać w spokoju.
Kwarantanna na ferie?
Nic dziwnego, że właśnie teraz pojawia się dodatkowo strach – co w sytuacji, gdy znowu nas „zamkną”, nie wyjedziemy do babci, na ferie, nie będziemy mogli wziąć udziału w półkoloniach, czy spędzić czasu w górach na feriach?
Wtedy decyzja o pójściu do szkoły jest jak stąpanie po cienkim lodzie. Nie wiadomo, co o tym myśleć. Może lepiej na wszelki wypadek zostać w domu?
Bo to, że edukacja zdalna jest zła, to wiadomo, ale…pójście do szkoły w obecnych czasach jest po postu ryzykowne. Edukacja zdalna okazuje się dla niektórych lepszą opcją, gdy ma się wybór – albo komputer i wolność, albo zamknięcie na całe dnie. Niektórzy właśnie z tego powodu idą o krok dalej i wybierają edukację domową – uwalniają się od szkoły, od lekcji zdalnych…i kwarantanny szkolnej.
Wniosek? Pewnie taki, jaki przedstawiają lekarze i naukowcy – znieść kwarantanny i nie zamykać dzieci w domach. To nie działa, a szkodzi i to bardzo. Tylko od razu pojawią się głosy uświadamiające – przecież o to chodzi, żeby nas wszystkich zmęczyć ciągłym strachem, niepewnością, zamykaniem w domu…i sprawić, żeby szkoła przestała być potrzebna. Bo skoro można „uczyć” się zdalnie, to można też nagrać raz lekcje i je odtwarzać, skorzystać z programu, uczyć się inaczej, bez nauczyciela lub z jego niewielką pomocą. Po co wtedy szkoły? Po co nauczyciele? Skoro szkoły przestają spełniać swoje funkcje – opiekuńcze, społeczne?
Komentarze