Pierwsze chwile z nowo narodzonym dzieckiem są piękne, przepełnione radością, miłością i troską. O tej ostatniej będzie ten list.
Niestety niedługo po porodzie nasz syn zachorował. Podejrzewano zapalenie płuc. Choroba u noworodka rozwija się w błyskawicznym tempie, dlatego mieliśmy bacznie obserwować dziecko i reagować na każdą zmianę. Częstotliwość kaszlu się zwiększyła, a ponadto pojawiło się ulewanie praktycznie po każdym posiłku, pojechaliśmy więc do szpitala dziecięcego w Bydgoszczy (przyp. red. Wojewódzki Szpital Dziecięcy im. Józefa Brudzińskiego) i tak zaczęła się nasza przygoda.
Po przyjęciu syn dostał antybiotyk oraz podawano mu tlen. Samo przyjęcie poszło dość sprawnie, nie było dużo ludzi, a mimo wszystko zostaliśmy przyjęci z niemowlakiem jako pierwsi. Opieka lekarska również była na poziomie. To chyba tyle pozytywów o tym przybytku. Chciałam opisać warunki, z jakimi muszą się mierzyć świeżo upieczone mamy, często jeszcze w połogu, karmiące piersią, a także rodzice starszych dzieci na oddziale Pneumonologii i Alergologii z Pododdziałem Niemowlęcym w Bydgoszczy przy ul. Chodkiewicza
Każda młoda mama pragnie być ze swoim dzieckiem, jak się okazuje jest to przywilej, za który trzeba płacić zdrowiem; bólem kręgosłupa, siniakami, a także gotówką. Miejsce do spania dla rodziców to fotel rozkładany do pozycji półleżącej. Jedną czy dwie noce można tak przespać, ale nie 7 czy 14. Rozumiem, że szpital to nie hotel, ale lepiej byłoby wstawić łóżko polowe, albo chociażby składany materac, żeby można było się wyprostować, a nie całą noc spędzić w półzgięciu, a rano budzić się z siniakami na nogach od poręczy fotela czy zdrętwiałymi kończynami. W części dla starszych dzieci rodzice spali na łóżkach z dziećmi. O ile jest to możliwe z 2 czy 3 latkiem to z 7 czy 8 robi się już kłopotliwe.
Wracając do pieniędzy, za to że rodzic zostaje z dzieckiem w szpitalu ponosi opłatę w wysokości 18 zł za dobę. Ma to być zwrot kosztów za zużycie wody, prądu i chyba powietrza, bo przeliczając to na miesiąc, wychodzi ok. 540 zł za osobę. Nasza 4 osobowa rodzina nie zużywa tyle wody i prądu miesięcznie, a uwierzcie toaleta w szpitalu z dzieckiem pozostawionym w sali ogranicza się do minimum. Trzymanie kilku produktów w lodówce z kilkudziesięcioma innymi osobami chyba też nie powinno być tak kosztowne.
Karmiłam synka piersią, nie przysługiwało mu żadne jedzenia, przez 24h/dobę zajmowałam się nim, wyręczając tym samym pielęgniarki. Można powiedzieć, że byłam tam na etacie jako opiekunka, a żądano od nas jeszcze opłat. Jedno czy dwoje dzieci przebywało bez rodziców i pozostawało pod opieką szpitala. To nam dało obraz tego, jak potrzebni są tam rodzice. Niemowlaki bardzo dużo płakały, a panie pielęgniarki karmiły je tylko i przebierały. Co by się działo, gdyby tak zostawić tam kilkanaścioro dzieci? Chyba nic innego nie można byłoby robić oprócz pielęgnacji, a gdzie tu podać wszystkim leki, przygotować inhalacje, zaprowadzić na badania, przebierać pościel i jeszcze wiele innych rzeczy.
A teraz coś o warunkach sanitarnych. Jedna łazienka na kilka sal dla rodziców była niedogodnością, ale awaria kranu na sali trwająca kilka dni to już przesada. Zlew służył nie tylko do mycia rąk, ale również pełnił funkcję wanienki oraz umożliwiał higieniczne przewijanie dziecka, bez konieczności wychodzenia na korytarz i narażania go na przeciągi.
Poza tym na całej szerokości ściany była szyba dzieląca nas z gabinetem, w którym przebywały pielęgniarki. Zero intymności i komfortu psychicznego. Szczególnie po tym, co miało nastąpić.
Trafiłam na salę z płaczącym niemowlakiem bez rodziców oraz z dzieckiem, które miało alergię, która później okazała się jednak nie alergią tylko chorobą zakaźną, która wymagała dokładnej higieny. Bez kranu było to trudne, a strach przed zarażeniem ogromny. Zamiast dać dziecku jakaś izolatkę, to dostali jedynie zakaz wychodzenia z sali, co jeszcze bardziej wzbudziło mój niepokój.
Po 9 nocach na niewygodnym fotelu z non stop plączącym dzieckiem bez mamy, brakiem kranu i łazienki, a także strachem przed niezdiagnozowaną choroba dopadł mnie kryzys. Z płaczem opowiedziałam wszystko mężowi, a on zajął się resztą. Poszedł do dyrektora na rozmowę. Sprzecznych informacji i tłumaczeń nie było końca.
Co z płaczącym dzieckiem bez rodziców? Dyrektor polecił wzywać pielęgniarki, bo to ich obowiązek, ordynator oddziału z kolei mówiła, że nie są placówką opiekuńczą, tylko leczniczą, a pielęgniarki w wolnej chwili mogą uspokoić dziecka. No chyba nie miewały takich chwil. Szkoda tylko, że nikt nie pomyślał o budzących się przez płacz, innych chorych dzieciach i ich rodzicach. Oczywiście szkoda nam było płaczącego malucha, jednak dziwnym trafem po skardze dziecko się uspokoiło i do końca naszego pobytu prawie ciągle spało. Niestety części pielęgniarek nie umknęła skarga i przeszywały mnie zabójczym spojrzeniem zza szyby, brakiem odpowiedzi np. na moje dziękuję za jakąś opiekę nad moim dzieckiem, złośliwe komentarze pod drzwiami. Niektóre panie zachowywały się jakby pracowały za karę, aroganckie, bez pasji, znudzone drugim człowiekiem.
Cały pobyt był dla mnie bardzo trudny nie tylko ze względu ma chorobę dziecka, ale również na warunki i atmosferę tam panującą. Mam nadzieję, że już nigdy więcej nie będzie potrzeby tam wracać. Ania
Nie zgadzam się z tą opinią nt szpitala. Razem z córką która miała wtedy 3mce byłyśmy w dziecięcym dwa razy w maju. Na oddziale endokrynologii i pediatrii. Za pierwszym razem dostałyśmy izolatke w której było akurat łóżko po”duzym”dziecku więc obie z córką mialysmy swoje łóżko. Drugi raz leżałam z córką na sali 3osobowej w części dla niemowląt i małych dzieci. Były tam ogółem 3sale w sumie dla 7dzieci. W sali byłyśmy same przez tydzień. Personel tak się gimnastykowal żebysmy były na sali same do tego stopnia że pielęgniarki chciały nas przenieść znów na izolatke kiedy ostatniego dnia dostałyśmy współlokatora. Jednak było to w nocy a my z rana wychodziliśmy do domu. Co do fotela się zgodze-koszmarna sprawa. Jednak autorka nie wspomniała że można przynieść i rozłożyć swój materac/lozko turystyczne i nie ma z tym problemu. My byłyśmy przyjęte w nocy. Pielęgniarki zaofereowaly mi oddziałowy koc. Nikt mi za nic nie kazał płacić. Dziwię się rodzica tego noworodka. W szpitalu było sporo rodziców starszych dzieci którzy z dzieckiem byli od rana do wieczora a na noc szli do domu i za to nic nie płacili bo było to w ramach „odwiedzin”.widocznie tamtym rodzicom było wygodnie zostawić dziecko samo w szpitalu. Pielęgniarki pierwsza klasa. Codziennie przed zmianą robiły obchód same by się dowiedzieć się co u nas słychać. Za każdym razem kiedy chciałam wyjść do bufetu na kilka minut zostawały z córką. Za każdym razem kiedy je wzywalam przychodziły po kilku chwilach. Zlote kobiety. Nie wydaje mi się że może być aż taka różnica między oddziałami. Warto wspomnieć że w dziecięcym jest naprawdę czysto i rodzice i pacjenci mają także darmowy dostęp do wifi
Ja byłam z córka tydzień w lutym tego roku, trafila z zapaleniem oskrzeli, krtani i odwodnieniem. miała wtedy 6m. Ogólnie jesteśmy zadowolone, opieka dobra, sala 3os z łazienką była malutka ale czysta, zainteresowanie lekarzy i pielęgniarek na plus. Mój maz był jedna dobę z córka ponieważ ja byłam przeziebiona i musiałam się podleczyc. Na nieszczęście męża gdy córka o 1 w nocy dostała antybiotyk bardzo mu płakała, nie mógł jej uspokoić dobra godz, przyszła pielęgniarka, wzięła nasza córeczkę na ręce, przytulala, glaskala i śpiewała jej żeby ja uspokoić,trochę pomogło ale dostała czopek na uspokojenie, pielęgniarka wzięła ja znowu na ręce i tak długo przytulala aż się uspokoiła i bardzo pomogła mężowi. Największą porażka są fotele do „spania” dla rodzica, a także przykre jest to ze placisz a nie dostaniesz nic do jedzenia- chociaż śniadania i kolacji… Wydaje mi się ze nialysmy szczęście co do personelu i bardzo fajnej Pani dr prowadzącej.
Na noworodkach też były te fotele- są koszmarne ! Z wyglądu okazałe, skórzane ale po nocy… stopy 3 rozmiary większe ! Aha i brakuje czegoś by wyparzyć butelki, smoczki. Czajnik z kamieniem się do tego nie nadaje ;/
Czysto?! w tym szpitalu jest syf!!! moją 3 miesięczną córkę zarazili tam ROTA WIRUSEM !!!!
To i ja się wypowiem. Spędziłam z moją 9 miesięczną córką już ponad 4 miesiące w szpitalu. Cały czas w jednym. Byłyśmy już na 3 różnych oddziałach i szczerze mogę powiedzieć, że co oddział to inaczej. W jednym pielęgniarki super, ale rygor dla rodziców ogromny. Lekarze dbają o rodzica i dziecko, udzielają wszelkich informacji. Kolejny – lekarze mega! Z uśmiechem
podchodzą do dziecka i rodzica aby jak najmniejszym stresem był pobyt. Pielęgniarki fatalne – nie zrobią nic ponad podanie leku czy założenie wenflonu. Cały dzień piją kawę. Rodzice mają bardzo dużo swobody. Trzeci oddział – lekarza widziałam tylko dwa razy podczas 4 dniowego pobytu – przy przyjęciu i przy wypisie. Pielęgniarki ogarniają bardzo dużo- pomagają rodzicom, zbierają informacje od rodziców o posiłkach itp.
Także to wszystko zależy od zarządzania.
Pełna zgoda, dokładnie tak samo wyglądał mój pobyt, w tym szpitalu.
Dodam tylko, że po 12 dniach leczenia antybiotykiem, wypisano nas ze szpitala, po trzech dniach syn miał nawrót choroby, pojechaliśmy do innego szpitala. Już na dzień dobry czułam, że będzie lepiej. Po badaniach okazało się , że antybiotyk którym przez dwa tygodnie faszerowane było dziecko nic nie pomógł ( po wykonaniu antybiogramu okazało się, że organizm jest opornych, na ten typ leku) wkłócie igły sprawnie bez siniaczenia ręki malucha, bez asysty 3 innych pielęgniarek i 4 niepotrzebnych uklóć, bo pani nie mogła „trafić „
Ja również spędziłam noc w Dziecięcym i bardzo dobrze wspominam wizytę.
Ale gdy wylądowałam z synem w zakaźnym tam był horror. Na sali 4 dzieci i 4 dorosłych bez łazienki, krzesełka plastikowe do siedzenia a spanie na podłodze na linoleum na kurtkach pod łóżeczkami bo nie mają nic do wypożyczenia. A pielęgniarki w nocy mają mieć dostęp do łóżeczek i rodzice nie mają zawadzać pon nogami. SKANDAL!!!! No i na sam koniec położenie dziecka razem z rotawirusami. Dzięki czemu dziecko zaraziło się rotawirusem. KATASTROFA!! Także akurat na te aspekty ja osobiście bym nie narzekała
Byłam na patologii noworodka z powodu ubytku masy ciala i klopotow z karmieniem krotkie wędzidełko. 4 doba po porodzie i spanie na tym fotelu … oj złe wspomnienia stopy od pozycji połlezacej mialam tak mocno opuchniete ze nie mogłam klapków ubrac. Dużym nieporozumieniem jest też wyganianie ojca z sali przez personel jesli juz mogl nas odwiedzic to na chwilke a najlepiej na wymiane ( mama do swietlicy tata na sale). Dodatkowo wszedzie leżą ulotki mleka modyfikowanego i bardzo czesto taki sposob karmienia lekarze zalecają bo tak łatwiej dodać masy dziecku zamiast wspierac i pomóc w karmieniu piersią.
Nie zawsze można karmić noworodka tylko piersią, są przypadki np. zbyt duży ubytek masy ciała, gdzie należy wdrożyć dokarmianie albo pokarmem kobiecym tzw. ” z butelki ” albo mieszanką sztuczną, po to by dziecko prawidłowo przybierało na wadze. Ulotki o mieszankach sztucznych wyłożone są celem edukacji i możliwości wyboru mleka, nie sieją propagandy karmienia sztucznego.
Jeśli Pani przebywała na tym oddziale to zapewne doskonale Pani pamięta, że topografia oddziału jest specyficzna, sale są bardzo małe i priorytetem jest noworodek i jego zdrowie , a nie przepełnienie sali i złe warunki opieki. Przypominam, że oddział skierowany jest na potrzeby dziecka, a nie jak w przypadku oddziału położniczego matki, dziecka i dodatkowo rodziny.
Jeżeli oddział jest skierowany na potrzeby dziecka to podstawowe pytanie z zakresu pediatrii- jakie są podstawowe potrzeby dziecka w tym okresie? Czy nie jest to karmienie piersią przez mamę i emocjonalny kontakt z mamą? Od dawna wiadomo jest, że dzieci, które mają kontakt z Mamą szybciej zdrowieją i lepiej się rozwijają (Odsyłam do pubMedu). Także nie ma wytłumaczenia dla kalekiego systemu i braku wiedzy. Nie jesteśmy krajem trzeciego świata…i to tłumaczenie zupełnie nie ma związku z obecną wiedzą z zakresu medycyny. Pozdrawiam
No właśnie ten szpital zajmuje się tylko dzieckiem … a szkoda bo dziecko rodzi się w rodzinie i to też powinno być brane pod uwagę. Wiadomo najpierw diagnoza i leczenie dziecka (bardzo dobra i bez zastrzeżeń) ale o rodzicach i ich przerażeniu też warto pomyśleć by mogli być oboje przy dziecku i to za darmo.
Nigdy jeszcze nie miałam tam potrzeby by leżeć z dzieckiem , ale historia p. Ani aż brak jakichkolwiek słów kluczowych by coś napisać . Przykre.
i potem patrzy się w TV na protesty pielęgniarek że za mało zarabiają. Mam 29 lat i co chwilę widze takie obrazki….a jak patrze na te panie…bo pielęgniarkami nie można tego nazwać… to krew zalewa…i to z moich podatków…
Przykre ,ale prawdziwe.Moje przeżycia pobytu z dziećmi na oddziałach szpitalnych Jurasza i Sz.Dziecięcy są podobne.
Prywatyzacja rozwiązałaby wszystko.
Napewno nie tak jak w Iralndi jest , mam znajomych oni specjalnie do Pl lecą do lekarza bo tam jest 5 razy drożej do lekarza niż u nas prywatnie , a ci co nie mają pieniędzy mają pieniądze z MOPS i 500+ to myslisz ze będą ci szli prywatnie ? Oczywiscie że nie bo to kosztuje
Wszystkie szpitale tak wyglądają, masakra.
Nie wszystkie! Tydzień wcześniej lezalam z synem w szpitalu w Wiecborku- komfortowe warunki, łóżko normalne szpitalne, przemiły personel
Nie wszystkie. Bratowa pożyczala ode mnie materac na chodka, brat w zakaznym spal na krześle, z maluchem masakra totalna.
Tez bylam na tym oddziale Z 9tyg corka na super fotelu za szyba pielegniarki Malo komfortowe oby nigdy wiecej a 18zl za dobe masakra nogi opuchniete spanie W zgieciu porazka porazka I jeszcze raz porazka
Dosłownie tak samo jak bylam z synkiem w szpitalu zakaźnym na Floriana. Z tą różnicą, że nie placilam za nic, ale też nie było nawet fotela do spania. 7 dzieci na małej sali + 6 rodziców. W tym jeden noworodek (izolatka byla zajeta) i jedno dziecko placzace non stop bez rodzica, masakra.
Ja ostatnio miałam szczęście i byliśmy sami na 3 osobowej sali….. Ale dziękuję…. Niby są już nieco lepsze czasy bo rodzic może być z dzieckiem na noc a nie jak ja byłam mała mama musiała wracać do domu :-( do dziś to pamiętam…
Mi też panie powiedziały, ze niema konieczności, żebym zostawala na noc. (Bartek miał wtedy 7-mcy). Zapamietam pobyt w tym szpitalu do końca życia
Szpital zakaźny masakra,trafiłam tam z córką z gorączką nie wiadomo jakiego pochodzenia,zero informacji od lekarzy,po trzech dniach minęło,córka wróciła do świata żywych,a tu nagle gorączka,wymioty,izolatka diagnoza sepsa,pytam,że co???? trzy tygodnie spałam przy córce na krześle,córka stan ciężki,wyszła z tego,ale następstwem jest cukrzyca typu 1.Drogie mamuśki i tatusiowie zdalaw od szpitala zakaźnego Pozdrawiam cieplutko
malo tego ja jak trafilam z drugim synkien do szpitala na chrobrego z 2miesiecznym dzieckiem byla to godz 22 to jak trafilam sale w ktorej mielismy byc to dostalam doslownie zwykle krzeslo drewniane.Bylam zszokowana gdzie ja bylam mama karmiaca.Poszlam do tych pielegniarek i sie pytam czy nie maja cos innego bo jak ja mam sie wyspac i mowie ze tez karmie.One mi na to ze materace we wlasnym zakresie i jedyne co one mogly mi dac to przescieradla dwa heh.Cale szczescie ze jedna noc sie musialam tam przemeczyc bo wyniki byly dobre bo masakra jakas…
Też byłam w tym szpitalu i dokladnie na tym samym oddziale z moim wtedy 6 tygodniowym maluchem.To najgorsze wspomnienie jakie mam z całego okresu bycia mama,do dzis pamietam ten okropnie niewygodny fotel:(nie wspominajac juz o personelu,nie wszystkie pielegniarki ale wiekszosc jakby tam byla za kare.Mały mial kolki i plakal a ja w sali z prawie dwuletnia pacjentka i jej mama.Jakies dziwne zasady,ze nikt nie mogl nas odwiedzic ani pomoc mi przy malym,ewentualnie mnie zmienic,gdzie ja tez potrzebowalam wsparcia psychicznego przede wszystkim.Na szczescie warunki sanitarne w tym czasie a bylo to 8 miesiecy temu nie byly az takie tragiczne.
Też tam byłam z Dzieckiem raz czekałam na izbie przyjęć 2 godziny a była pani co czekała 10 h przede mną, panie tam co przyjmują nie umieją się komunikować i jest tam chaos
Mialam te „przyjemność” być tam z dzieckiem,pierwsza noc jak nas przywieziono leżałam też na przeszklonej sali z dzieckiem zostawionym,miał dreny i na oko 7/8msc płakał leżał w poprzek poprawiłam go zabawialam,dostałam opieprz od pielęgniarek że mam go nie dotykać bo mu krzywdę zrobię,ale powiedziałam co myślę o ich opiece że dziecko z kupą leży 3h,że pokrzywione leży między szczebelki i może wyrwać dren i ja mu krzywdy nie zrobię bo sama miałam dreny i wiem jak to jest i jak się za to zabrać.Ale wrócę do początku,pierwsza nockę jak nas przywieźli spędziłam na podłodze na kurtce i torebce w rogu ściany czulam się jak menel,druga noc też tak spędziłam pielęgniarki mnie wyzwaly że mam tak nie leżeć bo pielęgniarka może się o mnie przewrócić :/ na trzecią noc przenieśli mnie na hematologie dostałam miejscówkę a raczej sama sobie wybrałam pod kaloryferem,był to styczeń mąż dowiozl śpiwór można by rzec że miałam godne warunki,karmilam piersią na podłodze,przychodziły pielęgniarki i kazały mi dziecko do łóżeczka odkładać,materaca nie mogłam mieć ani fotela-zakaz …Co mi utkwiło w głowie to to że przyszła pielęgniarka zabrała mi córkę a po 20min przyniosła bo krew pobierali na posiew i wpadła lekarka wyzywala mnie co ze mnie za matka że córka ma wargi sklejone-no kuźwa pare razy dziennie przebieralam i wszystko ok jak u mnie a ona twierdzi że sklejone,oniemialam…Corka miała wtedy 9msc.Na sam
koncu miałam do zapłaty za pobyt,za pobyt na podłodze jak menel,nie kapalam się tam nie jadłam,jedynie nogi grzalam i plecy na kaloryferze..MASAKRAA
Boże co za warunki. Żeby karmić dziecko na podłodze. Straszne
Ja wyszlam na pare minut do bufetu po bulke i zostawilam corcie sama uprzedzajac ,ze wychodze . wracam corcia krzyczy w nieboglosy (ma miesiac) a jedna z druga pija kawke i jedna do drugiej no gdzie jest ta matka z 3 !!! Szok nie wiedzialam co powiedziec polecialam po corcie ja szybko utulic i uspokoic
Ja zawsze proszę o skierowanie na Jurasza. Duży fotel rozkładany do pozycji łóżka, a jak było przepełnienie i nie mieli więcej takich foteli to dawali materac lub pozwalali na to by przywieść łóżko polowe. Opieka pielęgniarska super, jako matka karmiąca nie musiałam płacić za nocleg.
Zgadzam się. Jeżeli chodzi o Jurasz ( np oddział pediatrii ) to jest ok .Wygodne rozkładane fotele i opieka pielęgniarska ok.Koszt 18zł za dobę. Natomiast jeżeli chodzi o oddział chirurgii dziecięcej to warunki koszmarne .Syf i brud. A śpi się na twardych rozkladanych niebieskich „fotelach ” . W łazience stoi brudna wanna i nawet nie ma klucza w drzwiach także w każdej chwili ktoś może nam wejść. Pielęgniarki w większości młode niektóre chamskie.Strach o cokolwiek zapytać.Nie płaciłam nic za pobyt.
Niestety przekonałam się na własnej skórze że wszystko zależy od oddziału w Juraszu :/ jeden oddział ma łóżko, inny ma „fotele” a jeszcze inny krzesła.
Oj chirurgia masakra. Też zdarzyło mi się tam urzedować przez 3 dni.
Zgadzam się, chirurgia tragedia. Ja spałam na zwykłym drewnianymi krześle, a później w śpiworze pod łóżkiem syna żeby nie zawadzać
Ja byłam z dzieckiem na chirurgii 19 dni i to było najgorsze 19 dni w moim życiu. Lekarze są super natomiast jeżeli chodzi o oddział to niestety fatalny. Wiadomo że szpital to nie hotel ale uważam że każdy rodzic ma prawo godnie odpocząć gdy np dziecko śpi .
To się nadaje do telewizji np do Uwagi jak jest w nowo wybudowany szpitalu dziecięcym i jak ludzi tam traktują!!!
To prawda slyszalam podobne opinie ;( najbardziej zal dzieci
To nie jest szpital dziecięcy – to NIEPOROZUMIENIE! Do dzisiaj prześladują mnie koszmary co mój synek musiał tam przejść! Aż nie chce się pisać!
Szpital dziecięcy.to jedna wielka porażka..ja jako mama karmiąca nie miałam warunków do karmienia piersią a juź nie mówie o kąpaniu niemowlaka..ja sama spałam a raczej leżałam jak pies na podłodze na karimacie..totalna porażka
Nie wiem czemu to tak jest, wiadomo że maluszka nie można samego zostawić nawet na moment to jeszcze w takich chwilach opłaty i brak choćby polowki. Jeśli o pierwszą pomóc to złego słowa powiedzieć nie mogę, reszty nie musiałam na szczęście sprawdzać.
Ja miałam przyjemność spać na tym fotelu przez 7 dni…z czego 2 noce kazali nam spać na korytarzu bo na sali nie było miejsca.. na nic prośby, że karmię piersią. Oddzielili Nas parawanem. Co do opłaty za pobyt można się dogadać.
Leżałam tam już 4 razy jak był nowy szpital i raz jakbyl stary uważam ze poza budynkiem nic się nie zmieniło szpital jest nie funkcjonalny do tego strasznie smutny nie ma żadnych kolorowych obrazków na ścianach opieka pielęgniarska tez różna do tego podawanie tylko leków przeciwzapalnych na zapalenie biodra i wmawianie mi ze leczenie biologiczne w moim przypadku jest nie możliwe ci lekarze po prostu mnie spartaczyli gdyby umieli leczyć to bym nie miała teraz takich zmian w stawach do tego izba przyjęć to totalna porażka jedyny plus to nawet dobre jedzenie od 6 miesięcy jestem pod opieką instytutu reumatologii w warszawie i byłam tam już dwa razy po dwa tygodnie i opieka super w końcu odpowiednio mnie wyleczyli oddział po remoncie jest baaaardzo kolorowo rodzice są za 10 złotych doba ale dostają materac lub łóżko polowe nie ma z tym problemu i mogą się myc w łazienkach dzieci i w każdym pokoju jest szafka taka duża gdzie można schować rzeczy i małe szafki przy łóżkach i nie ma problemu z trzymaniem walizki pod łóżkiem mam 15 lat moja mama musiała ze mną zostać jedna noc to nie było problemu nawet dostała materac jedzenie jest w miarę
I to jest szczera prawda!!! Ja wrocilam dwa dni temu z corka miesieczna z tego szpitala. Masakra gdyby nie to ,ze z nia bylam 24 h na dobe pewnie lezalaby osikana i glodna. Zadna z pielwgniarek nie pojawila sie ani razu oprocz momentow gdy byly obchody !! Wtedy udawaly ,ze ciezko pracuja. O tych fotelach do spania nie wspomne bo wrocilam z bolacym kregoslupem do tej pory. Szyby zamiast scian nie pozwalaly na odrobine prywatnosci z maluszkiem. Sprzataczki wchodzily i trzaskaly mopami i innymi pierdolami gdy czlowiek chodzil na palcach ,zeby nie obudzic malca po paru godzinnym placzu. Na sale wchodzili jacys robotnicy z pielegniarkami i widzac ,ze mala spi gadali a wrecz krzyczeli jeden do drugiego a potem trzaskali narzedziami. Nie raz slyszalam durne kom pod drzwiami. A gdy raz ze zmeczenia poprostu zapomnialam zwazyc malutka( co swoja droga powinne robic piguly do jasnej cholery) to slyszalam jak skomentowala do drugiej „ojeny zapomniala jakby miala tyle roboty” !!!! Rodzice pelnia role opiekunek w szpitalu i personelu medycznego ,a jasnie panie hrabiny spijaja herbatki na dyzurkach!! Nigdy tam nie wroce ,wolalabym jezdzic z corka do innego miasta niz spedzic tam chociaz godz dluzej
20 lat temu prawie zabili mi syna, zabrałam na własne życzenie i prywatnie w nocy do lekarza z polecenia zawiozłam , był pediatrą w wojskowym i natychmiast do swego szpitala przyjął , okazało się ,że całkowicie zniszczyli mu odporność i na to jeszcze antybiotyki podawali strzykawą w główkę malutkiemu 7 miesięcy dziecku, 8 godzin i odebrałabym nieżywe, jak się okazało . Dzisiaj syn ma 21 lat i odporność odbudowaną . Nie wspomnę o podejściu lekarzy i pielęgniarek w rzeczonym szpitalu tzw dziecięcym bo brak słów
Przykre. Szkoda że tak mało jest wrażliwych pielęgniarek z pasją swojej pracy.
Smutno jest to czytac nawet …I te komentarze :( jestem pielegniarka rowniez pediatryczna i rowniez w szpitalu w Bydgoszczy , fakt ze od kilku lat mieszkam poza granicami PL , jednak czytajac te opisy lzy mam w oczach I az ciezko uwierzyc ze personel pielegniarski tak sie zachowuje :( znam prace na oddziale pediatrycznym wiem jak ciezka to praca jest wiec czesci wypowiedzi nie rozumie
Omijajcie ten szpital!!!Ja z moimi dziećkiem tam nie jadę od pewnego razu.Mój synek 8 letni skarżył się na ból brzuszka przywiozła nas karetka.zrobili usg brzucha i wszystko wyszło ze jest dobrze badanie krwi OK. Lezelismy 5 dni.pod obserwacja. Był piątek i Pani Doktor mówi ze do domu możemy iść. Dziecko skarżyło się w piątek ze go brzuch boli plakal synek.Pani steierdzila ze wszystko jest dobrze ze dziecko ma stres.wiec nas wypisano do domu,o godzinie 14 pod wieczór dziecko plakalo wezwalam karetkę zabrali nas do szpitala ale do Jurasza bo chcieli zawieść nas na Chodkiewicza powiedziałam ze tam nie jadę. W jurasza okazało się ze dziecko ma zapalenie dwunastnicy i żołądka gasgostropie miał zrobiona.Dorota.
Szczerze współczuję również przeżyłam podobną historię z córką w Szpitalu zakaznym.Dla matek nie ma nic gorszego gdy ich dzieci są chore,a niestety w naszych szpitalach panują takie warunki i atmosfera.
Tez to przechodziłam. Tylko wtedy na oddziale były łóżka takie rozwalajace się i był wyścig szczurów wieczorem bo nie starczyło dla wszystkich rodziców. Tragedia jakich mało a koszta nie wiem kto wymyśla. To nienormalne
Ja byłam tam dwa razy. Raz na patologii noworodka i tam miałam duża pomoc i wsparcie pielęgniarek. W takim przyjaznym środowisku dało sie przezyc ten fotel. Gorzej za drugim razem. Na izbie przyjęć czekaliśmy ok3h! Młody miał wtedy 2mce. Nie pamietam teraz na jaki oddział nas rzucili, musiałabym zobaczyć na wypisie. Od samego początku było niemiło. Trafiła sie tylko jedna miła młoda pielęgniarka. Pani doktor od początku miała swoją diagnozę i sie tego trzymała do samego konca (przyszła z wypisem) Codziennie przychodził inny lekarz na obchód… a po 3 dniach nas wypisano. Rozmawiając z innymi mamami wychodziło na to ze nie wiedza co jest ich dzieciom. Za drugim razem spałam na karimacie przy grzejniku. Wtedy nie pobrali opłaty
Nas z 3tygodniowym dzieckiem zawiezli do Jurasza. Masakra. Leżała na sali z 7letnim kaszlacyn dzieckiem w połogu i karmiące piersią spałam na krześle bo nie wolno mi był o mieć materaca bo za mało miejsca było. Nie bylo łazienki dla rodziców ukradkiem chodziliśmy do schowka na wanienki. Pielęgniarki masakra.
Natomiast po urodzeniu tydzień byliśmy w dziecięcym pod lampami. Fotel nie był zły, opieka pielęgniarek i lekarzy rewelacja z wyjątkiem jednej pielęgniarki takiej z rudą szopa na głowie. Syn leżał 7dni pod lampami to jak płakał pielęgniarki zabieramy mi małego abym się wyspała. Prysznic dla rodziców dobre obiady. Nigdy nie pójdę do Jurasza niestety ponownie musimy się tam udać bo to jedyny oddział.
Z dziecięcego mamy dobre wspomnienia
Już wiem, jeśli się kiedykolwiek nadarzy taka sytuacja bym miała tam iść do szpitala z synem , z pewnością wybiorę się do Biziela , tam urodziłam syna , również dużo czasu przelezałam będąc w ciąży i wspominam oddział jak i ten cały szpital bardzo pozytywnie .
To historia z przed kilku lat ale w rodzinie wydarzyla sie taka sytuacja ze dziecku po szczepieniu wystapila goraczka a na chodkiewicza zdiagnozowali sepse….rodzice nie otrzymali od zgodyna przeniesienie dziecka do innego szpitala straszyli prokuratorem.koniec koncow o 22.00 rodzice w nosidelku wyniesli ze szpitala dziecko ani ochrona ani pielęgniarki nie zainteresowaly sie kto i gdzie wynosi dziecko .po przyjeciu w szpitalu w swieciu stwierdzono reakcje poszczepienna i po dobie wypisano w stanie dobrym.dziecko ma dzis 9 lat.
czy to są dzisiejsze czasy czy lata 80-
niestety zgadzam się, byłam tam rok temu w kwietniu z synem z zapaleniem płuc…i do tego byłam w 2 mc ciąży. Zawsze spałam w domu z dzieckiem, a tu klatka dla niego fotel dla mnie co kończyło się wiecznymi pobudkami w nocy i chodzeniem z dzieckiem na rękach. Bałam się, że przez to wszystko poronie…tragedia..
Ostatnio leżałam w szpitalu z córką na oddziale zakaźnym.
Mogłam spać z nią na łóżku, łazienka była w sali, nic za to nie płaciłam.
Jedzenie rodzic sam musiał sobie zorganizować. Ale nie było czego żałować bo żarcie było okropne.
Pielęgniarki były miłe, na każde moje zawołanie przychodziły. Lekarze objaśniali wyniki.
Podsumowując: opieka super ale faktycznie drugie dziecko może dać w kość. Leżałam na sali z 5 latkiem. Cały dzień się nie odzywał, gapił się w tableta albo spal. Za to w nocy ? Jęczał strasznie. Budził moją córkę i mnie, zanim usnęłam to już się krzątały piguły po sali. I tak oto spałam po 2 h, robiąc projektu na kolanie i pilnując córki by nie zerwała kroplówki.
Niestety też byłam w szpitalu z 7miesięczna córka. Byłyśmy tydzień. Za dobę płaciłam 15zł. Na szczęście dostaliśmy normalne łóżko gdzie mogłam spać razem z córką ale mama obok już spała na metalowym taborecie. Jedna łazienka z dwoma prysznicami na cały oddział. W sali mała umywalka.
Tez spalam na tym fotelu przez tydzien jakoś niemarudzilam, nawet byla bym wstanie spac na karimacie aby byc przy dziecku i zaplacic im. Lezalam we wrzesniu bylo zimno strasznie ale pielegniarki nagrzewaly nam wiec o pielegniarkach i o lekarzach ani jednego zlego slowa niepowiem. Za to o jaruszu moge pisac i pisac
U nas niestety tak było. Po dwóch tyg spania na tym fotelu nogi miałam tak opuchnięte, że jedyne co mogłam ubrać to dresy. Jeżeli chodzi o pielęgniarki to na laryngologii było o wiele gorzej niż na pulmunologii. Mam nadzieję że już tam nie wrócimy
Bylam ze synkiem dwu miesiecznym trafilismy po godz 22 spalam na podlodze na swojej kurtce bylo to zima pytajac o jakies lozko platne panie pielegniarki.twierdzily ze nie ma.wiec nie mieszkajac w .Bydgoszczy noc jedna na.podłodze na kurtce przykryta ręcznikiem druga na.krześle a pielegniarki moze z jedna dwie mile bo reszta jak by za kare tam byly
Ja tez lezalam z synem w lutym i w maju i nie moge nazekac i spalam na karimacie i nie nazekam a co do lekarzy i pielegniarek tez nie moge nic powiedzieć bo o co poprosilam to syn dostal pielegniarki nawet w nocy nie robily problemu zeby na gorączkę podac syrop lub opatrunek zmienic
Co do spania na fotelach, zgadzam się. Jest to niewygodne. Pierwszy raz córka trafiła do szpitala kiedy miała 5 dni. Zaproponowano mi nocowanie na małym drewnianym krzesełku. Oczywiście za opłatą. Byłam po cesarskim cięciu, więc pielęgniarki zgodziły się, żebym poszła do domu, a one w razie potrzeby zajmowały się małą. Z tego, co wiem od reszty Pań na sali, tak było. Przychodziłam do niej na krótko, bo bardzo źle się czułam, ale córka rzeczywiście była zadbana i nie miałam nic do zarzucenia.
Druga sprawa, to opłaty..i te są znacznie za wysokie. Za odrobinę prądu zużytą do naładowania telefonu lub podgrzania mleka..czy szybki prysznic (o ile mozna sobie na taki pozwolic) placic 18zl za dzień? To juz jest gruba przesada. A z dzieckiem być trzeba..
W 2014 wylądowaliśmy z 3 dniowa córka na patologii noworodka byłam po cc, pielęgniarki nawet nie chciały słyszeć że zostaje, wiec został maz, po dwóch dniach córka zostawała sama opieka na tym oddziale super, pielęgniarki jak matki podchodziły do dzieci, byliśmy zadowoleni. We wrześniu 2016 trafiliśmy znowu z miesięcznym synkiem na 4 piętro, pediatrii i cos tam:) rownież byliśmy zadowoleni opieka super, pielęgniarki rownież chociaż nie wszystkie, ale ogólnie było Oki, spałam na ziemi na kalimacie, w śpiworze w nocy bywało zimno nawet pielęgniarki chodziły w swetrach, ale jak wchodziły w nocy na sale robiły to po cichu, bez światła na spokojnie, zeby nie budzić mam i dzieci, czasem to nawet nie wiedziałam ze były podać leki, wiec tragedii nie było.
Rowniez spalam na tym fotelu po cesarce gdyz trafilam z synkiem do szpitala hdy mial 8 dni niestety to nie jest fotel do spania !!! A co jeszcze w salach sa podsluchy !!! A jesli chodzi o platnosc niestety rowniez zgadzam sie z ta pania za co sie tam placi za to ze sie opiekujemy wlasnym dzieckiem ?!! Bez przesady! Jezdzilam kąpać do domu gdy w dzien wymieniala mnie mama lub tesciowa i za co sie tam placi!!! Masakra… Co do pielegniatek niektore panie byly naprawde super ale niektore strasznie aroganckie nie potrafily odpowiedziec na zadane im pytanie i wysmiewaly sie z innych matek ktore nie radzily sobie z dziecmi!!! Jednym slowem to nie szpital to poraszka!!
ja wiem tyle że każdy pobyt z maleńkim dzieckiem w szpitalu jest bardzo ciężki. Nawet gdyby był to najlepszy szpital jaki można sobie wyobrazić to i tak będzie coś nie tak. Niestety prawda jest taka że trzeba niejednokrotnie godzić się z tym co jest. W szpitalu dziecięcym Z córką byłyśmy 4 razy pierwszy jak miała 9 dni. Raz też wyladowalismy w szpitalu zakaznym i proszę mi wierzyć lub nie ale modliłam się żeby cofnęła nas do dziecięcego niestety byli to niemożliwe. W każdym razie fakt fotele są tragiczne!!!!!!!!!! Naprawdę powinny je zlikwidować. Można na własną rękę zorganizować sobie połówkę lub karimate ale opłata jest ta sama. Wiadomo mi jednak tyle że matki karmiace dziecko nie płacą…. Ale to również dużo zależy od oddziału…. Pozdrawiam i proszę się nie zarażać bo lepszego szpitala w okolicy nie ma
WITAM przebywała w tym szpitalu na patologi Noworotka z synkiem 17 miesięcznym mimo że dostałam osobny pokój czułam się źle nawet na chwilę nie można było opuścić pokoju by wyjść do sklepiku mimo zgłaszania wyjścia przychodząc synek płakał w niebo głos cały spocony od płaczu wogle się nim nie zajmowali również innymi maluchami źle wspominam ten szpital personel wiecznie robiły nazlosc głupie spojzrnia gadanie za plecami poprostu masakra
I co najgorsze te fotele bylam po krótkim czasie od porodu ani dobrze usiąść a tym bardziej odpocząć wiecznie zgieta mimo że chciałam własny materac wziąść to nie pozwolili mi na to i ten smieszny regulamin pożal się Boże masakra nic pozatym
Ja z moim maluszkiem również tam byłam w grudniu szook miesiąc czasu byłyśmy z powodu bakterii na opiekę aż tak narzekac nie mogliśmy bo my byliśmy non stop ale warunki sanitarne szook świerzb nr 1 zaraziliśmy się tym świństwem.
Byłam tam z córką w stczniu 2015r.na pulmonologii leżałyśmy 6 dni. moja córka została przewieziona do zakaźnego z rota wirusem (miała 3 miesiące) Wieczorem latałam do pielęgniarek,że coś jest nie halo z moją córką,że co chwila robi pieniste kupki (bagatelizowały to- łącznie z ordynatorką która miała nocny dyżur) Nie mogłam doprosić się nawet kroplówki bo córka pić nie chciała. Ok.9 na obchodzie lakarka prowadząca dopiero kazała podać kroplówkę bo dziecko odwodnione, pobrały kupkę do badań -przyszły z wynikiem i dały 20 min na spakowanie się bo karetka czeka by przewieźć nas do zakaźnego. Reakcja na izbie w zakaźnym?-Kolejne dziecko z chodkiewicza….
Czy normalną rzeczą nie jest to że matka przebywająca w szpitalu ze swoim dzieckiem karmi przewija i usypia swoje dziecko bo po tym co tu napisano to chyba za „540 zł” oczekiwała pani allinclusiv dla siebie z wygodnym łóżkiem i zabiegami spa. Pomyliła pani chyba po co trafiła do szpitala i komu była potrzebna pomoc. Może napisze pani w sprostowaniu czy dziecko wypisano do domu zdrowe czy może jeszcze bardziej chore. Czasami trzeba się zastanowić zanim się opisze jakąś sytuację.
Niestety ten szpital to porażka pielęgniarki zachowują się jak zwierzęta (nie wszystkie, ale 75%)!!!Wszystko co napisała Pani w artykule jest 100% prawdą. To co tam widziałam i doświadczyłam właściwie zalicza się do zgłoszenia na policję. Jeśli są jacyś rodzice, którzy razem zemną chcą zawalczyć o prawo do normalnego traktowania małych pacjentów zapraszam. Sama jestem w stanie zorganizować przynajmniej dwóch rodziców. A może jakiś dziennikarz chciałyby napisać artykuł i pomóc dzieciom.
Alicjo, możesz napisać do nas w tej sprawie: kontakt@sosrodzice.pl. Pozdrawiamy
Przykro widzieć i czytać takie rzeczy. Ja mam zupełnie inne doświadczenie. Obecnie przebywam z córką (11 miesięcy) w tym szpitalu na Oddziale Pediatrii, Endokrynologii i Diabetologii. Córka trafiła do szpitala ok 24:00 z wysoką gorączką o nieznanej przyczynie, przez co podejrzewano ZUM. Od razu pobrano od nas wymaz na koronawirusa, pobrano krew do badań, a rano mocz.
Jeśli chodzi o podejście lekarzy i pielęgniarek – oceniam je bardzo pozytywnie. Panie co chwilę zaglądają, pytają czy wszystko w porządku, czy czegoś potrzebujemy itp. Jak tylko zadzwonię to od razu przychodzą. Lekarz przychodzi tylko raz dziennie, ale tez chętnie odpowiada na pytania.
Co do standardu – moim zdaniem bardzo wysoki. Mamy duży pokój jednoosobowy z łazienką, córka ma łóżeczko, ja rozkładany i całkiem wygodny fotel (rozkładany do funkcji leżącej). Posiłki dla córki (dieta małego dziecka) są wprawdzie solone, co uważam za duży minus, ale jednocześnie bardzo urozmaicone i tak duże, że obydwie jesteśmy najedzone. Dodatkowo chodzi Pani z mobilnym bufetem.
Generalnie sam pobyt w szpitalu mimo tego, ze jest przykrym wydarzeniem to oceniam pozytywnie.
A ja w pełni potwierdzam sytuację w tym szpitalu. Na oddziale Hematologii, synek kłuty 20 minut żeby pobrać krew. Ręce, nogi posiniaczone od zaciskania pasa. Siniaki od mierzenia ciśnienia. Warunki dla matki tragiczne: ledwo mieszcząca się polówka, żadnego dostępu do czajnika i czegokolwiek co pozwalałoby zjeść i wypić coś ciepłego. Zaraz zaraz, zjeść ? przecież nie można nigdzie wyjść to gdzie kupić ? Od pani co jeździ z wózkiem, ale jak się jest na jakimś badaniu akurat w tym czasie to już zdobycie zimnego jedzenie przepada. Zakaz wychodzenia z oddziału i najlepiej z pokoju. Na 3 dzień pobytu żona dowiedziała się całkiem przypadkiem, że można wykupić obiad zamawiając go dzień wcześniej. Można coś przywieźć i zostawić przy wejściu słysząc „tak nie ma problemu zaraz ktoś torby zaniesie”, mówię, że tam jest ciepłe jedzenie. I co ? no i dociera to na oddział po 4 godzinach.
Witam.
Niestety niewiele się zmieniło,może tylko to że teraz nie ma żadnych opłat.
Córka trafiła z wnukiem na oddział covidowy,karmi piersią.
Pominawszy opiekę medyczną, która oczywiście obejmuje tylko wnuka ,to noce musi spędzać w fotelu ,zaznaczam ,że sama jest bardzo osłabiona chorobą.
Wiem,że to nie hotel ,ale
gdzie jest empatia, szacunek dla drugiego człowieka?!