Niektórzy mówią, że szkoła, jaką znamy właśnie się kończy. Rozpada na naszych oczach. Potwierdzeniem tych słów jest coraz większe niezadowolenie z klasycznej systemowej szkoły, coraz większy (nigdy wcześniej nieobserwowany) odpływ uczniów do modeli alternatywnych – mikroszkół, edukacji domowej i szkół prywatnych. Jest też miażdżący raport NIK na temat edukacji w czasach pandemii. Potwierdza on wielomiesięczne obserwacje większości rodziców, że nie jest dobrze. Jakie zawarto w nim wnioski?
Niska jakość edukacji
Edukacja w czasach ogłoszonej pandemii uwypukliła smutny obraz współczesnej szkoły. Podkreśliła to, co kuleje od dawna. Pokazała, że jest źle, a może być jeszcze gorzej (choć naprawdę mało kto się spodziewał, że może być gorzej).
„Obniżenie jakości kształcenia, pogłębienie nierówności edukacyjnych oraz pogorszenie kondycji psychofizycznej uczniów i nauczycieli – takie skutki zdalnego nauczania w czasie epidemii Covid-19 w Polsce wykazała kontrola NIK. Zdaniem Izby, niekorzystny wpływ na proces edukacji miał brak systemowych rozwiązań, które zapewniłyby szkołom optymalne warunki do stabilnej pracy dydaktycznej, wychowawczej i opiekuńczej. W całym badanym okresie – od stycznia 2020 r. do sierpnia 2021 r. – kolejni ministrowie edukacji wydawali głównie doraźne rekomendacje i wytyczne, dostosowując przepisy do aktualnych potrzeb. W opinii Najwyższej Izby Kontroli takie działania można usprawiedliwiać wyłącznie w pierwszym okresie epidemii, czyli w drugim semestrze roku szkolnego 2019/2020.” (źródło)
Brak stabilności
Raport wskazuje na brak stabilności, czyli ciągłe zmiany, działania doraźne, brak planu i tak naprawdę rozwiązania, które nikomu nie służą. Nauczanie stacjonarne, za chwilę zdalne, zamykanie i otwieranie szkół, a w pierwszym okresie całkowite niefunkcjonowanie w tradycyjnym wymiarze placówek.
Wykluczenie cyfrowe
Ogromnym problemem było i jest wykluczenie cyfrowe, brak dostępu do szybkiego internetu, a także braki sprzętowe. Pomoc w postaci zakupu komputerów i przekazanie ich rodzinom nie zaspokoiła potrzeb. Okazało się, że w wielu regionach Polski były one dużo wyższe niż te, które mogła zaproponować szkoła.
Brak pomocy psychologicznej
Dr Paweł Basiukiewicz, od miesięcy analizujący sytuację zarówno jako praktyk – osoba pracująca w szpitalu, jak również jako badacz, analizujący wyniki badań podkreśla, że pojawiają się analizy, że mamy podwójnie wyższą liczbę dzieci z problemami psychicznymi, 25% więcej dzieci z depresją, 20% więcej wśród dzieci problemów z lękami. Poza tym obserwuje się 120% więcej problemów z odżywianiem (głównie z anoreksją). Walczymy też z plagą otyłości. I co równie alarmujące, a jednocześnie przerażające – ilość podejmowanych prób samobójczych wzrosła o 50%.
Tymczasem w polskich szkołach pomoc psychologiczna jest mocno ograniczona. Nie zaspokaja ogromnych, ciągle rosnących potrzeb.
Nauczyciele zostali wrzuceni na głęboką wodę, pozbawieni wsparcia i niezbędnych szkoleń.
Na koniec kilka cytatów, komentarzy osób odwiedzających naszą stronę
„Floryda-nikt nie zamyka szkół, nie nosi masek, nie ma obowiązkowych szczepień. Ludzie przechodzą covid jak grypę, żyją.” K.
„W Niemczech szkoły otwarte, ale niestety jest obowiązek testowania dzieci codziennie” A.
„No w Anglii zaczyna też być spokojniej ,szkoły otwarte, kto chory to w domu reszta dzieci normalnie chodzi i to od 8 do 15 każdego dnia, covid był jest i będzie trzeba uważać pewnie ale głównie zacząć od siebie i swojej rodziny ” M.
Polska to jeden z krajów, w których nauczanie zdalne odbywa się najdłużej. Gdy w innych krajach rządy robią wszystko, by dzieci uczyły się stacjonarnie, u nas z uwagi na „przeciążenie sanepidów” zamyka…się szkoły.
Komentarze