Poród naturalny – jak długo trwa?

Poród, kiedy się zaczyna?

O porodzie mówimy wtedy, gdy pojawiają się regularne skurcze trwające 30 sekund i powtarzają się co najmniej co 10 minut. Czas między powtórnymi skurczami oczywiście z biegiem akcji porodowej staje się coraz krótszy, co ma związek również z rozwieraniem się szyjki macicy.

Gdy kobieta zauważa u siebie regularne skurcze, zwykle udaje się do szpitala i tam lekarz wykonuje badanie, stwierdzając, na jakim etapie jest już poród (np. na ile centymetrów rozwiera się szyjka macicy).

Czas porodu określany jest od pojawienia się regularnych skurczy lub odejścia wód płodowych do  momentu urodzenia łożyska. 

Poród dzieli się na trzy okresy (fazy) . Pierwszy trwa zwykle 8- 16 godzin aż nastąpi prawidłowe rozwarcie szyjki macicy. Drugi okres to etap parcia, podczas którego rodzi się dziecko i trwa od 15 minut do 2 godzin. Natomiast trzeci okres to urodzenie łożyska i trwa zwykle około 30 minut. Niektórzy wspominają również o czwartym etapie, który trwa około 1-2 godziny i jest to czas obserwacji i monitorowania zarówno dziecka jak i rodzącej.

Czy czas trwania porodu ma znaczenie dla zdrowia kobiety i dziecka?

Każdej kobiecie zależy, by poród przebiegał szybko i bezboleśnie, ale także był bezpieczny dla dziecka. Nie ma dokładnych dyrektyw, które jasno, by określały, ile minut czy też godzin powinien trwać poród, by nie było zagrożenia życia dziecka. Jeśli poród przebiega prawidłowo i nie ma żadnych komplikacji, długość akcji porodowej nie ma większego znaczenia.

Gorzej gdy podczas porodu okazuje się, że silne skurcze pojawiają się bardzo szybko, może to doprowadzić do braku tlenu u płodu (niedotlenienia) lub urazów krocza kobiet, dlatego w takich przypadkach podaje się leki osłabiające skurcze. Zbyt długi poród również może być niebezpieczny, prowadzi do wyczerpania kobiety a także niedotlenienia dziecka, dlatego zwykle kończy się cesarskim cięciem.

Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Skonsultuj się z lekarzem.

Wioleta 30-letnia mama trzyletniego Wojtusia. Absolwentka studiów pedagogicznych. Z zamiłowaniem pochłania wszelką wiedzę na temat wychowywania dzieci, gotowania oraz dziedzin kosmetyki. Zagorzała zwolenniczka karmienia piersią i jak najczęstszego chwalenia dzieci. Wyznaje zasadę: "Słuchaj dobrych rad, ale postępuj zgodnie z matczynym instynktem".

Komentarze

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.*

  1. Sylwia

    Mój poród (pierwszy i do tej pory jedyny) trwał relatywnie krótko: o 8 rano lewatywa (na własne życzenie), o 10 podali mi oksytocynę (stąd trudno go nazwać porodem w pełni naturalnym, ale cóż), o 15:05 Ala była z nami.
    Za to w książeczce zdrowia wpisali, że I okres trwał 5h45m, a II okres 2h35m. Może mi ktoś powiedzieć, skąd oni to wzięli?

    Moja kuzynka natomiast męczyła się przez ponad 24h.

    Porównajmy więc z listą – będzie długo i nudno, więc ci słabo zainteresowani prywatnymi doświadczeniami, ale czytający komentarze, niech sobie tutaj odpuszczą :)

    – Genetyka: moja matka rodziła dwukrotnie – za pierwszym razem (mnie) w pełni naturalnie, trwało to chyba ok. 6-8 godzin; za drugim razem z oksytocyną, siostra (4,450kg) wyszła też jakoś w tym czasie. Kuzynka rodziła ponad 24h, ja ok. 5h (albo 7, jeśli policzymy od lewatywy). Potwierdzono? Trudno powiedzieć.
    – Nadwaga: ja zawsze byłam po prostu gruba i niska, przed ciążą miałam 18 kg nadwagi, zero kondycji, a w 5/7h urodziłam dziecko ważące 3,950kg; moja kuzynka zgrabna, wysoka, wysportowana, a w ponad 24h urodziła dziecko ważące 2,600kg. Tak więc stanowczo NIE POTWIERDZONO… choć rzesze lekarzy i położnych twierdzą inaczej :)
    – Kondycja: jak wyżej. Raczej nie potwierdzam. Ani moja matka, ani ja nigdy nie miałyśmy dobrej kondycji, za to moja kuzynka zawsze była wysportowana.
    – Nastawienie psychiczne: miałam świetne i entuzjastyczne; nastawienia kuzynki nie znam; matka pojechała rodzić siostrę z nastawieniem „urodzić trzeba tak czy siak, więc niech to będzie sprawnie”. Mogę powiedzieć, że potwierdzono.
    – Współpraca: trudno powiedzieć… Starałam się z całych sił, ale wszyscy naokoło twierdzili, że nie chcę współpracować, przez co utrudniam sama sobie. Ale i tak poszło szybko. Potwierdzono? Diabli wiedzą.
    – Znieczulenie: ani ja, ani moja matka nie brałyśmy żadnego znieczulenia i było dość szybko. Tyle wiem. Tak że częściowo mogę zaryzykować stwierdzenie, że potwierdzono.
    – Wanna: nie znam nikogo, kto by rodził w wannie, tak że brak danych.
    – Wielorództwo: mojej matce pewnie z siostrą poszłoby dużo szybciej, gdyby delikwentka nie była taka wielka. Ale rzesza kobiet potwierdza tę tezę.
    – Wywoływanie: NIE POTWIERDZONO. Kto przeczytał powyższe punkty, ten wie, dlaczego tak twierdzę. Kuzynka rodziła bez wywoływania.
    – Miednica: wszystkie trzy mamy miednice raczej „optymalne”, tak że brak danych.

    I to tyle z doświadczenia. Jak wiadomo, doświadczenie każdy ma unikalne i nie ma co się sugerować cudzym ;)

  2. Mała

    Poród to najgorsze i jednocześnie najlepsze przeżycie jakiego może doświadczyć kobieta…

  3. Jagódka

    Nie wspominam swojego porodu najlepiej. Chciałabym go skrócić do 2h, nawet kosztem dużo mocniejszych bóli, naprawdę żałuję, że tak się nie da…:( pewnie szybciej zdecydowałabym się na kolejne bobo

  4. Magda

    Rodziłam dwa razy. Na pierwszy poród sama pojechałam samochodem z pierwszymi skurczami, trwał 1,5 h plus 10 min. drugiej fazy. Drugi poród był jeszcze szybszy…. 20 min. bóli i 10 min. parcia.Moim zdaniem bardzo dużo zależy od nastawienia kobiety.

    • Dorota Dorota

      No to jesteś mega odważna. Ja chyba nie odważyłabym prowadzić ;) Zazdroszczę szybkich porodów

  5. aleksa

    Ja bym dodała również wiedzę, dużo zależy od wiedzy jesli jedzie sie jak ta przysłowiowa gąska to niestety medycy wrzuca cie do jednego worka z innymi przypadkami medycznymi, a porod to natura, fizjologia, nie choroba…u nas przy porodach za bardzo sie panikuje

    • Dorota Dorota

      Prawda, zgadzam się, im więcej wiemy, tym lepiej :)

  6. An

    Czy krótki ,czy długi- bardzo szybko człowiek o nim zapomina kiedy dostaje w ramiona swoje własne najukochańsze na świecie maleństwo :)

  7. Marcelina

    Nie do końca zgadzam się z artykułem. Niedawno urodziłam swoją pierwszą córeczkę, poród był wywoływany w ósmym dniu po terminie. O szóstej rano zabrano mnie na lewatywę, około 8 podłączono do kroplówki. O 14 odeszły mi wody, do 16 było 6 cm rozwarcia i akcja się zatrzymała mimo skurczów. O dziewiętnastej z racji postępu podano mi zastrzyk rozluźniający szyjkę macicy, a który jednocześnie uśmierzył mój ból. O 23 stwierdzono 9 cm rozwarcia, ale główka malutkiej nie mogła mimo wszystko wstawić się w kanał rodny. Próbowałam wszystkiego: chodzenia, siedzenia na piłce, kucania, siedzenia na toalecie – tak, by zadziałała grawitacja. Nawet mnie zacewnikowano, ponieważ położna stwierdziła, że mam pełny pęcherz, który może przeszkadzać dziecku zejść. Tuż przed 24 zadecydowano o cesarskim cięciu. Po dziesięciu godzinach próby urodzenia naturalnie, w skurczach partych czekałam dwadzieścia minut aż zwolni się sala operacyjna (było bardzo dużo cesarek „na gorąco”. Malutka urodziła się pół godziny po północy, mimo długiego porodu dostała dziesięć punktów w skali Apgar, była dzielna.
    Biodra mam dość szerokie, jednak odległość od mojej kości ogonowej do łonowej jest (jak się okazało dla położnych) zaskakująco mała. Moja córeczka nie była jakoś szczególnie duża: 55 cm długa, ważyła 3415 g, a obwód główki miała 34 cm. W zasadzie wymiary książkowe, ale zbyt małe ciemiączko nie pozwoliło jej się wstawić. Kości czaszki nie mogły na siebie najść, więc nie było szans na poród siłami natury.
    Mam jednak nadzieję, że jeśli zdecydujemy się z mężem na kolejnego szkraba, to uda się już go urodzić naturalnie.
    Pozdrawiam

  8. ania

    Ktoś napisał, że to zależy od nastawienia… Ja miałam bardzo dobre nastawienie, a niestety urodziłam po prawie 24h od pierwszych regularnych skurczy. Byłam wysportowana, oczytana, współpracowałam, zmieniałam pozycje, biodra szerokie, że hoho, dali oksy i nic nie pomagało. Ja z porodu zapamiętałam zmęczenie, bo 2 razy zemdlałam w trakcie, ból jak ból, chciałam, żeby już był koniec po prostu. Synek ważył 3910g, ale przecież kobiety rodzą większe dzieci. Za miesiąc rodzę drugie dzieciątko, już się nie nastawiam, że będzie łatwiej, choć bym chciała. Każdy poród kiedyś się kończy i tylko to się liczy :)

  9. M.P.

    Autorzy tekstu powinni się czasem zastanowić co piszą!! Moja 1 koleżanka z naprawdę dużą nadwagąmiała bardzo szybki i sprawny poród, więc tekst że nadwaga jest przyczyna wydłużenia się porodu tylko mnie wkurza.Natomiast moja szczupła kuzynka męczyła sie prawie dobę!! To samo tyczy się opini, że osoby z nadwagą lub otyłe mają problem z zajściem w ciążę- jest to śmieszna obraźliwa nawet bzdura!!!

    • sosrodzice sosrodzice

      M.P. nie bzdura, ale potwierdzony fakt, a że od każdej reguły są wyjątki to też reguła. :)
      Pozdrawiamy!

    • nala

      Hmmm ja mam pewną tezę dotyczącą tego,czemu te wysportowane kobiety paradoksalnie rodzą dłużej. Otóż gdy ktoś jest wysportowany to ma „wyrobione” mięśnie, co za tym idzie, nie można wykluczyć, że kobieta wysportowana przypadkiem nie wyćwiczy mięśni które przy porodzie wiodą „prym”, a chodzi przecież o to, by rozluźnić mięśnie ( z tego co czytam i się dowiaduję). Więc jak ktoś ma wyrobione mięśnie, ciężko mu je rozluźnić. Jak mówię to tylko moja teza.

      • Agata

        nala masz w tej tezie dużo racji, bo tak właśnie położna tłumaczyła to zjawisko mojej koleżance. U bardzo wysportowanych dziewczyn mięśnie zwyczajnie mocno trzymają i nie chcą się rozkurczyć.

  10. Mama

    Ja powiem tak, moje pierwsze dziecko, więc pierworódka, 20 lat w momencie porodu. O 11 odeszły wody, o 13 dojechałam do szpitala (skurczy nie miałam więc mi się nie spieszyło) z 4 cm rozwarcia, skurcze odrazu miałam parte i zaczęły się około 14, córka urodziła się o 14.33. Lekka nadwaga, niewysportowana, ale za to dobra miednica, nie współpracowałam bo jechałam na jednym ciągłym skurczu. Nie ma reguły :)

Zobacz również