Co robimy z zabawkami, którymi dzieci nie chcą się już bawić? Niektórzy z nas je sprzedają, inni oddają. Na przykład rodzinie i znajomym. Podobnie jest z ubrankami. Jest tego sporo. Na sprzedaż nie każdy ma czas, ani ochotę. A że szkoda wyrzucić, to oddaje się w dobre ręce. Nie zawsze jednak te „dobre ręce” takie są. O tym napisała do nas Asia. Co takiego ją zezłościło po oddaniu ukochanych pluszaków i klocków dzieci?
Bez szacunku
„Dzieci to tylko dzieci. Wiadomo. Ale to rodzice je uczą. Na przykład szacunku do rzeczy. W domu mi się nigdy nie przelewało. Podchodziłam z szacunkiem do wszystkiego, co było kupowane. Tego samego uczyłam dzieci, od maleńkości. Dostałam sporo zadbanych ubranek. Dbałam jak o swoje. Sporo też kupiłam. Wycierałam brudne buzie, zakładałam śliniaki, spierałam plamy możliwie szybko…
Jakie było moje zdziwienie, gdy oddałam ubranka, z których wyrosły moje dzieci do kuzynki. I to okazał się dla nich końcem, przystankiem unicestwienia w ich losie. Nic dziwnego. Kuzynka potraktowała dar jako „jednorazówka”. Skoro dostała za darmo, to dbać nie trzeba. Nie zważała, co robi dziecko. Maluchy jadły bez śliniaków, wszystko lądowało na ubrankach… Chodziły w brudnych rzeczach cały
dzień…Potem to doprać? Nie ma jak. No to do śmieci. Tak przerobiła mnóstwo koszulek, bodziaków…żal.
Bo wcale to tanie rzeczy nie były. Wiadomo jak wszystko dzisiaj kosztuje. Ja starałam się dbać jak umiałam, żeby potem wydać dalej, komuś pomóc, jak mi inni pomogli, to ja chciałam tak samo. Żeby ograniczyć i tak wysokie koszty wyprawki. Kuzynka uznała, że po co…Jakoś tak smutno. Bo niby to tylko materiały, ale jednak nie mogłam patrzeć na to, jak ona postępuje z tym, co dostała”. Asia
Tylko zniszczyć
„Zresztą, to jedna historia. Druga wcale nie jest lepsza. Moi chłopcy postanowili oddać swoje gry, puzzle, modele, samochody. Wszystko spakowali, by sprezentować kuzynom. Widziałam, że z duszą na ramieniu rozstają się z ulubionymi zabawkami. Jednak czuli też radość, że posłużą innym. Zacznę od tego, że obdarowani chłopcy ucieszyli się. Uznali, że zabawki się im podobają i będą się nimi bawić. Co było
dalej? Pobawili, ale tylko chwilę, dość szybko zaczęli rzucać zabawkami o ścianę, dosłownie…i je niszczyć. Moi synowie widząc to, mieli taką złość w oczach, ale nic nie powiedzieli. Szybko wyszliśmy od rodziny, żeby nie musieć na to patrzeć. Podczas kolejnych wizyt okazało się, że zabawki zniknęły.
Dlaczego? Zapytałam o to. Dzieci bez krępacji powiedziały, że zostały wyrzucone na śmietnik. Dobrze, że moi synowie tego nie słyszeli”.
Lub sprzedać
Jeszcze inna sytuacja zdarza się wtedy, kiedy chce się obdarować osoby potrzebujące, by choć trochę im pomóc. To ogłoszenia w stylu – „oddam potrzebującej mamie”. I przychodzi mama, dziękuje. Przyjmuje dary. Jednak zamiast korzystać z rzeczy otrzymanych za darmo, sprzedaje je.
Niby ok, zyskuje środki finansowe. Złości jednak to, że nigdy nie wiadomo, do kogo one trafią. Czy rzeczywiście do dzieci, a może na niezbyt pochlebne cele? Za pieniądze można przecież kupić wszystko…
Czy to uczciwie, że oddaje się komuś coś z dobrego serca, a on to sprzedaje?
Co najbardziej irytuje?
Teoretycznie przekazując komuś ubranka czy zabawki, oddajemy je. One nie są już nasze. Druga osoba może sobie z nimi zrobić co chce. Z drugiej strony gdy los przedmiotów staje się marny, czujemy złość i rozczarowanie.
Im bardziej dbaliśmy o dane przedmioty, tym bardziej nas dobija myśl, że inni nie potrafią tego docenić i postąpić podobnie. Lalki bez głowy, powykręcane nogi, porozrywane ubranka od Baby Born, pogubione elementy gier to smutny obrazek.
Dla wielu to również niewdzięczność. Od takiego wniosku tylko jeden krok do niepomagania. Trochę jednak szkoda…
Wiele razy dostawałam jako młoda mama ubranka po innych dzieciach. Zawsze przyjmowałam je z szacunkiem i radością, bo nie przelewało się nam, a każdy zaoszczędzony grosz przydał się na leki dla dzieci. Potem, pamiętam, że koleżanki chciały dalej te same ubranka dla swoich dzieci. I tak krążyły nawet kilka lat. Pamiętam też, że dostaliśmy łóżeczko dla starszego syna, w którym wychowały się i wyrosły nasze dzieci, a które to łóżeczko miało już z osiem lat. Dbaliśmy o nie jak o nowe, odmalowane poszło dalej. Takich przykładów można wymieniać a wymieniać. Ludzi, którzy naprawdę potrzebują jest bardzo wielu, tylko nie potrafią czasem prosić. Mówią, że sobie poradzą. Czy poczucie wstydu ich ogranicza, czy powstrzymuje ich duma i honor. Trudno powiedzieć. Niemniej są też tacy, którzy nie potrzebują lub nie chcą naszej pomocy. Miejmy oczy szeroko otwarte na pomoc innym, weryfikujmy nasze obdarowywanie, żeby potem nie mieć żalu i zniechęcenia, że inni nie uszanowali naszych dobrych zamiarów.
Jakbym czytała swoją historię