Spotykając się z koleżankami-Mamami, zauważyłam, że ich dzieci na pleckach „oznaczone” są żółtym, niewielkim kółeczkiem. Jako laik w świecie gadżetów i nowinek zapytałam „co to?”. W odpowiedzi usłyszałam, że plastry na komary (podobno małe dziecko nie powinno być pryskane ani smarowane niczym na komary…). Na kolejnym spotkaniu sama dostałam „znacznik” dla córki. Intensywny zapach wróżył plastrom sukces. Niestety…
ZALETY
Zacznę od plusów. 12 sztuk, pakowane po 2 plastry w listku to koszt ok. 15 zł, a więc niewiele. Ładny zapach lawendowy unosi się przez długi czas. Dyskretny, niewielki plasterek można przykleić zarówno na odzież dziecka w pobliżu odsłoniętych części ciała (np. ręce, nogi, szyja) lub na przedmioty w bliskim otoczeniu (np. stół, krzesło, wózek, namiot). Klej pozwala na kilkakrotne przeklejenie plastra na odzieży (na meblach nie testowałam przeklejania). Jest praktyczną i nowatorską alternatywą dla spray’ów i kremów. Firma MOSBITO proponuje klientom klasyczne kremy i spray’e, ale w swojej innowacyjnej ofercie posiada również opaski, a nawet skarpetki odstraszające komary! Wszystkie produkty w przystępnej cenie.
WADY
Wada jest jedna, podstawowa i dyskredytująca wszystkie wymienione zalety – NIE działa. Moja córka miała przyklejony plaster na wysokości karku, na ubranku, a mimo to ukąsiły ją 2 komary, właśnie na karku. A więc ani intensywny zapach, ani naturalne składniki aktywne nie uchroniły mojej córki od swędzącej krostki i to ledwie 2-3 cm od plastra! Za minus można też uznać ów intensywny zapach. Muszę przyznać, że dla dorosłego jest on przyjemny. Jednak dla dziecka, zwłaszcza jeśli plaster umieścimy blisko główki – może być zbyt intensywny.
Reasumując: Wolę na łóżeczko czy wózek nałożyć moskitierę, a podczas wyjazdów za miasto ubrać dziecko w przewiewne, ale okryte ubranko i chronić je własnymi oczami i rękoma niż zakupić innowacyjny gadżet firmy MOSBITO i nadal być zmuszoną do biegania za dzieckiem i odstraszania każdego owada własnoręcznie. Osobiście w pokoiku córki do odstraszania komarów stosuję wersję elektryczną, sprawdzoną od lat, renomowanej firmy. I mimo że w instrukcji nie ma informacji od jakiego wieku można produkt stosować, to mojej córce nic się nie stało, nie zatruła się. Nie śpi ani lepiej, ani gorzej, a przynajmniej nie jest kąsana. Czyli – cel osiągnięty i to bez innowacyjnych, gadżetowych propozycji.
Szkoda, że taki środek nie podziałał. Pozostają więc w spray’e, które na mnie działają. Tylko trzeba patrzeć od jakiego wieku dziecka można zastosować taki środek.
Ja wczoraj kupiłam spray Brosa, dla dzieci powyżej roku. Ciekawe, czy będzie działać :)
kupiam te plastry na wyjazd ale ich nie stosowalam, bo komary uciekły :) natomiast jest problem z środkami na komary które może być stosowane dla dzieci które nie ukończyły jeszcze pierwszego roku życia, znacie takie?
To prawda, że poza plastrami nie spotkałam się ze środkami na komary dla dzieci poniżej 1 roku życia. Można stosować naturalne olejki zapachowe, które teoretycznie odstraszają komary, jednak w dużej mierze zależy to od komarów, czy się wystraszą, czy nie :)
Osobiście stosowałam metodę odkurzacza w pokoju córki, na łóżeczko nakładałam moskitierę, a do kontaktu wkładałam elektryczny olejek. Córka ma już 13 miesięcy i poza mocnym temperamentem nie widzę skutków ubocznych :)
jest tu ktoś? Tak jakoś cicho…;)
pogoda się zmieniła, komarów brak, to i temat jakby passe ;)
Ja, idąc za radą koleżanki, kupiłam „Orinoko Junior, spray ochronny przeciw komarom, meszkom oraz kleszczom”. W opisie w jednej z aptek internetowych jest informacja, że produkt nadaje się dla dzieci od 1 miesiąca życia, chociaż ja takiej informacji nie znalazłam na opakowaniu.
Przyznam szczerze, że jeśli psikałam, to tylko wózek – wolę nie ryzykować, choć Zośka ma już 9 miesięcy. W zasadzie ma tak intensywny zapach, że wystarczy, że go wożę ze sobą w torbie. ;) Na wszelki wypadek na spacery w lesie zakładam jeszcze moskitierę i przyznam szczerze, że Młoda od urodzenia nie zaliczyła jeszcze ani jednego ugryzienia. ;)
Poszperałam w internecie i jest sporo negatywnych opinii dotyczących skuteczności, ale myślę, że to dlatego, że jest to środek stricte roślinny. W połączeniu z potem (którego zapach i skład u każdego jest inny) może działać różnie. U jednych lepiej, u innych gorzej. Ja nie narzekam. ;)
czyli autorka woli używać elektrofumigator z silną chemią, która powoli niszczy układ nerwowy… ale nic się nie stało, bo jeszcze nic nie widać….