Krążą o nim legendy. Mówi się o nim, że potrafi zmienić nie do poznania każdą kobietę, nawet tę najbardziej łagodną. Na co dzień ugodowa, potulna niczym baranek ciężarna na sali porodowej pod jego wpływem zamienia się w lwicę strzegącą swojego terenu. Czasami trafia na oślep. Wyrzuca z sali męża, ciska w drzwi, czym ma pod ręką, by za chwilę się popłakać i prosić o wypis do domu. Obwieszcza koniec porodu i święcie wierzy, że da się zatrzymać lawinę. Gdy słyszy, że to niemożliwe, zaczyna przeklinać i wrzeszczeć…A to wszystko przez osławiony kryzys 7 cm. Czym właściwie on jest i dlaczego tak bardzo odmienia kobiece oblicze?
Kryzys 7 cm, czyli ból w wersji maksimum
Większość kobiet nie jest przygotowana na ból porodowy. W przeważającej większości przypadków jego skala jest po prostu niewyobrażalna. I choć ból narasta, pozwalając ciału i psychice, przygotować się, na to, co przyjdzie później, to przychodzi taki moment, kiedy ciało krzyczy DOŚĆ, a mózg obwieszcza, że DALEJ NIE DA RADY, NIE WYTRZYMA.
Wtedy pojawia się znany ginekologom i położnikom kryzys 7 centymetra. Zła wiadomość jest taka, że za terminem tym kryją się najdłuższe i najbardziej bolesne skurcze oraz najkrótsze przerwy między nimi. W konsekwencji tego rodząca ma wrażenie, że ból wcale nie mija. Pojawia się ogromne zmęczenie i zniecierpliwienie. Rośnie przekonanie, że zwyczajnie więcej się nie da znieść, stąd próba „zatrzymania porodu”. Dobra wiadomość jest taka, że kryzys 7 cm to sygnał, że…wkrótce urodzi się dziecko.
Przejście od 7 cm do 10 cm, czyli do pełnego rozwarcia jest zazwyczaj szybsze niż od 2-3 centymetrów do 7 centymetrów. A wystąpienie kryzysu znamionuje nadejście skurczy partych.
Kryzys 7cm: objawy
Kryzys 7 cm u kobiet może objawiać się na wiele sposobów. Zazwyczaj jest to:
- zniecierpliwienie,
- problemy z racjonalnym myśleniem,
- wycofanie,
- potrzeba przytulenia,
- smutek,
- płacz,
- histeria,
- poczucie, że dalej nie da się rady,
- żal, że nie zdecydowało się na cięcie cesarskie,
- poczucie, że już wszystko mi jedno, byleby ten poród w końcu się skończył,
- złość na partnera i personel,
- agresja.
O czym świadczy kryzys 7 cm?
Doświadczone położne wiedzą, że wystąpienie kryzysu 7 cm, dobrze prognozuje. Im jest on głębszy, tym mniejsze ryzyko nieprawidłowego przebiegu porodu. Innymi słowy kryzys 7 cm to fizjologia. Jednak dość trudna dla samej rodzącej, jej partnera, osoby towarzyszącej, dlatego warto mieć świadomość, że to, co się dzieje podczas kryzysu na sali porodowej jest niejako poza wolą rodzącej. Wszelkie niemiłe słowa warto puścić mimo uszu. Podobnie warto szybko zapomnieć o „niestosownym” zachowaniu.
Kryzys 7 cm przygotowuje do skurczy partych. Wkrótce na świat przyjdzie dziecko.
Pamietam jak to było u mnie…Oj działo się ;)
Podczas pierwszego porodu tak, bo stanelo na 7cm, przy drugim jakos nie bylo roznicy
Jà mialam straszny a i tak zakonczyl sie porod kleszczowo
Ja miałam kryzys między 7 a 8 cm rozwarcia już chcieli cesarskie zrobić ale się nie dałam wytrwaalam
Taa zakonczylo sie cc po 16h ;/
O nie u mnie jak poszło to leciało jeszcze 15 min przed zmiana urodziłam małą
Przy pierwszym porodzie miałam byłam zla wyzywalam na męża jeczalam myśl zostawię ten poród przyjdę jutro urodzę przy drugim nie miałam.
Kryzysu 7 centymetra nie bylo. Porod ekspresowy, przyjemny. Same pozytywy. PS. To byl moj pierwszy porod.
Chyba tak- pewnie to wtedy blagalam zeby mnie juz uspili
Taa pierwszy porod 24h
Drugi po 11h stanal na 7cm wtedy przebili mi wody plodowe i za 1.5h mala byla z nami:)
Na szczęście nie było :) U mnie poszło szybko. Przyjechałam do szpitala z rozwarciem na 2 cm. Potem nagle się zrobiło 5 cm, potem 9cm i po sprawie
Tak miałam i mówiłam im, że nie mam zamiaru teraz rodzic. To przy pierwszym porodzie. A przy drugim pisałam mężowi smsy że go zabije jak jeszcze mi dziecko zrobi
Ja nie miałam, jak pojechałam do szpitala miałam już 8cm. Pierwszy poród i na prawde nie było tak źle jak się naczytałam/słuchałam opowieści o porodach