Nikt nie lubi pyskowania. Buńczucznej postawy, negowania zaleceń, okazywania braku szacunku, a z tym pyskowanie się kojarzy.
Czasownik ten jest negatywnie nacechowany. Odnosi się do „pyska” a tego nie posiada człowiek,…ale pies. Dlatego mówiąc „nie pyskuj”, nie wyrażamy się najładniej, słowo to wybieramy jednak celowo. Właśnie ta forma ma wzbudzić reakcję i wywołać oczekiwany efekt.
Czy tak się jednak zawsze dzieje? Może zamiast powtarzać te sławetne zdanie, lepiej postąpić inaczej i zobaczyć, co się wydarzy?
Czym jest pyskowanie?
Teoretycznie, według słownika języka polskiego, pyskowanie to „potocznie: odzywanie się do kogoś lekceważąco, bezczelnie; pyszczenie”. W praktyce jednak słowo to używane jest często na wyrost, staje się niemal wytrychem, który ma zamykać usta maluchowi, próbującemu zainicjować dyskusję lub ją kontynuować, przedstawić swoje racje. Wielu rodziców mówi „nie pyskuj” w momencie, kiedy nie ma ochoty kontynuować dyskusji lub kończą mu się pomysły, w jaki sposób przekonać do swojego zdania. Poza tym „nie pyskuj” to sławetna odpowiedź zmęczonych, zniecierpliwionych mam i ojców, po to, by uzyskać… ciszę.
Jednak zdanie wykorzystywane w każdym z tych kontekstów nie jest używane „prawidłowo”. Nie o takie „pyskowanie” tutaj chodzi.
Argumenty kontra pyskowanie
Trzeba być ostrożnym z określaniem, kiedy dziecko rzeczywiście pyskuje, a kiedy po prostu próbuje przekonać starszą osobę do swoich racji. W tym drugim przypadku nie warto tego procesu zatrzymywać. Nauka rozmowy, doskonalenie sztuki argumentacji jest bardzo cenna. Potwierdzają to wszystkie badania. Dzieci, które nie zgadzają się na wszystko od razu, czasami protestują, okazują swoje wątpliwości, próbują swoich sił w trakcie rozmowy ze starszą i mądrzejszą (?) od siebie osobą wyrastają na asertywne, świadome swojej wartości osoby. Czyż nie o to właśnie nam chodzi, by dzieci umiały wyrażać się skutecznie i prowadzić owocne dyskusje?
Dlatego psychologowie są zgodni – rolą rodzica nie powinno być narzucanie zawsze własnych racji. Mądry rodzic da maluchowi możliwość wypowiedzenia się, poprowadzi kształcącą dla obu (!) stron dyskusję, a gdy argumenty młodszej osoby będą wyjątkowo trafne, pozwoli od czasu do czasu wygrać. Oczywiście nie chodzi o to, by być uważnym na dyskusję w każdej sytuacji, czasami bowiem dziecko musi wykonywać polecenie rodzica ze względów bezpieczeństwa i wtedy ucięcie przedłużającej rozmowy będzie uzasadnione.
Kiedy dziecko pyskuje…
Jeśli natomiast dziecko rzeczywiście pyskuje, czyli atakuje rodzica, po to, by zranić, stara się podważyć jego autorytet, obraża, trzeba reagować: stanowczo i natychmiast. Pozostanie biernym uczyni rodzica jeszcze bardziej bezbronnym i narazi go na niekończące się ataki. To ważne, bo rolą rodzica jest nauczenie dziecka samokontroli i tego, jak odnaleźć się w towarzystwie w każdej, nawet trudnej sytuacji.
Co robić, gdy dziecko pyskuje?
Przede wszystkim zachować spokój. Wiem, jakie to trudne, ale to bardzo ważne, żeby nauczyć samokontroli pociechę, należy być pod tym względem wzorem i nie tracić kontroli nad sobą. Krzyk, groźby i gniew są tylko oznaką słabości i nie pozwolą osiągnąć tego, na czym nam zależy – mianowicie, by dziecko umiało kulturalnie wyrażać swoje emocje.
Od razu, gdy usłyszysz przykre słowa – reaguj: „Kochanie, nie pozwolę tak się wyrażać. Te słowa mnie ranią. Nie podoba mi się to. Czy chcesz to sobie wszystko przemyśleć w swoim pokoju, czy w łazience? Wróć jak ochłoniesz” lub „Rozumiem Twoje emocje. To trudne, gdy musisz robić coś, z czym się nie zgadzasz. Nie pozwolę Ci na to, byś odnosiła się do mnie w ten sposób. To dla mnie bardzo przykre…Powiedz to bez obrażania mnie lub przemyśl to raz jeszcze i wrócimy do rozmowy po kolacji.”
Pamiętaj, że Twoje dziecko nie ma prawa Cię obrażać. Ty też nie powinnaś tego robić. Nie reaguj złością na pyskowanie. Nie krzycz. Pokaż, że panujesz nad sytuacją i szanujesz swoje granice i granice dziecka. Nauczysz w ten sposób kilkulatka, w jaki sposób radzić sobie z frustracjami i jak przekazywać „trudne” myśli, nie obrażając innych.
To nie dziala na doroslych, a co dopiero na dziecko. Po co powtarzac tandetne, nie dzialajce metody i dawac prozna nadzieje? dziecko powinno poniesc konsekwencje takiego zachowania i towystarczajaco przykre. Same slowa nie dzialaja, bo dziecko nie funkcjonuje w ten sposob. Oczywiscie ze trzeba rozmawaic, ale w takiej sytuacji, tylko behawiorlana odpowiedz moze dac efekt