Jaś to łobuz. Trzeba mieć oczy naokoło głowy. Radzę uważać. Marysia jest bardzo wrażliwa. Łatwo ją zranić, a trudno zachęcić do nowych aktywności. Ania to urodzony prymus. Ona na pewno sporo osiągnie w życiu. Adaś ma trudny charakter. Nic dziwnego, że nikt go nie lubi…I można tak bez końca…. Co będzie jednak dalej?! Ano tragedia. I to dosłownie!
Dzieci wierzą
To niesamowite, bo niezwykle proste u podstaw. Dzieci wierzą w to, co słyszą. I traktują każde słowo rodzica dotyczące ich samych jak wyrocznię. Mama mówi, że jestem niegrzeczna, to jestem. Mama we mnie wierzy, to i ja w siebie wierzę. Dosłownie. I tak, takie to proste!
Oczywiście bywa też tak, że dziecko się buntuje. Wykrzykuje rodzicowi w twarz, że mama czy tata wcale nie mają racji, że ono nie jest takie, jak słyszy. Jednak mimo tego objawu buntu, na marginesie bardzo zdrowego, bo chroniącego „własne ja”, pozostałości po nieodpowiednich komunikatach pozostają. Gdy bliska osoba mówi o nas określone rzeczy, one w nas kiełkują niczym ziarno i wyrastają w sporą
roślinę…. Nawet jeśli tego nie chcemy i szczerze się z pewnymi tezami nie zgadzamy, to one po prostu są.
I nam szkodzą.
Dzieci tak mają
Dziecko chce być dobre. Chce spełniać nadzieje w nim pokładane. To raz. Dlatego jeśli dziecko jest „niegrzeczne” to nie dlatego, że jest złośliwe.
Po prostu jeszcze nie potrafi być inne. Jest dzieckiem, a dzieci takie bywają – głośne, z tysiącami pomysłów na minutę, szybko się nudzące, zadające mnóstwo pytań, szalenie aktywne, nieumiejące usiedzieć w miejscu. Takie jest właśnie typowe dziecko. I znowu jeśli maluch siedzi cicho, ma mniejszą potrzebę aktywności – to może po prostu te konkretne dziecko takie jest. Nie oznacza to jednak, że jego
zachowanie jest typowe dla dzieci w jego wieku.
Nie wymagajmy od dzieci, żeby były dorosłe…
Rodzic musi nastawić się na przetrwanie pewnych okresów. Zrozumieć, że po prostu dziecko potrzebuje czasu, żeby dojrzeć. To oczywiście nie znaczy, że nie ma wyznaczać granic, nie ma dziecka wychowywać i wymagać tego, czego trzeba wymagać, żeby dziecko mogło zdrowo się rozwijać. Jednak na liście zadań stojących przed rodzicem nie ma etykietowania. Bo etykietowanie bez wątpienia jest złe. Po prostu. I co
do tego nie ma żadnych wątpliwości.
Dziecko źle się zachowuje? Spójrz na siebie
Gdyby każdy rodzic zaczynał od siebie, świat byłby lepszy.
Gdy nasze dziecko źle się zachowuje, sprawia większe problemy, to warto zrobić rachunek sumienia.
Zastanowić się, jakim jestem rodzicem, co powinnam zmienić, nad czym się pochylić. To ważne. Bo dziecko najczęściej sprawia problemy wtedy, kiedy jest nieszczęśliwe. Jego potrzeby z jakiegoś powodu nie są zaspokojone. Czasami wystarczy wizyta u psychologa, innym razem zapisanie się na kurs poprawiający kompetencje rodzicielskie. Bywa, że trzeba po prostu odstawić rzeczy na bok i zająć się tym, co naprawdę ważne: więcej czasu poświęcić dziecku i jego potrzebom.
Nie etykietować. Bo Ty zachowuje się tak i tak, bo taki już jesteś?! I koniec! No…nie! Nic z tych rzeczy!
Samospełniająca się przepowiednia
Etykietowanie jest takie złe, bo działa jak samospełniająca się przepowiednia. Dziecko się staje dokładnie takie, jakie jest w naszych oczach. Jeśli myślisz o swojej córce czy swoim synu w określony sposób, to ona/on taki się staje. Przerażająca wizja, gdy bywamy zbyt krytyczni, ale optymistyczna, jeśli mamy w sobie wiele wiary i nadziei.
To pokazały badania, które miały sprawdzić, jak zmieni się zachowanie i jak będą wyglądały oceny ucznia określonego (całkiem losowo) jako wyjątkowo zdolny. Okazało się, że dziecko uważane za szczególnie utalentowane osiąga zdecydowanie wyższe wyniki niż dziecko, w które nikt nie wierzy. Takie są fakty, które pokazują, że mały człowiek nie musi niczym szczególnym się wyróżniać, ale wystarczy, że
rodzice i nauczyciele są święcie przekonani, że dana osoba ma potencjał, a ten potencjał w danym dziecku zostanie odkryty!
Innymi słowy: najpierw jest wiara w dziecko, a później pojawiają się sukcesy…
Niestety działa to również w drugą stronę. Dziecko, które otrzyma łatkę – lenia, kogoś mało rozgarniętego, nieodpowiedniego…tak właśnie będzie się zachowywać. Najpewniej uwierzy dorosłym, że jest gorsze. I trudno będzie mu zerwać z tym negatywnym mitem.
Stąd psychologowie mówią, żeby podkreślać trud, starania, mówić o konkretnych zachowaniach, doceniać gesty. Nie określać dziecka etykietami, zwłaszcza „leń”, „niegrzeczny”. Zastanowić się również, czy warto stosować te teoretycznie pozytywne etykiety „zdolny”, „urodzony bramkarz”, „przyszły naukowiec” itd…bo takie określenia również mogą mocno namieszać, budując zbyt dużą presję i stres.
Komentarze