Napisała do nas Karolina: „Od zeszłego tygodnia nie logujemy się na lekcje zdalne. Córka jest w klasie drugiej szkoły podstawowej. Gdy słuchałam, jak wygląda praca na lekcjach, przeraziłam się i załamałam. Pół czasu mijało nauczycielce na uciszanie dzieci, odpowiadanie na pytanie, która strona. Córka narzekała, że nie chce się logować, że bolą ją oczy, plecy. Powiedziałam – dość. Mamy teraz spokój. Koleżanki wysyłają lekcje (numery stron do zrobienia), które zajmują nam pół godziny. Mamy większą dowolność, same decydujemy, kiedy się razem uczymy, córka odżyła. Mam nadzieję, że dzieci wrócą od kolejnego tygodnia do szkół. A jeśli nie, to będziemy sobie częściej robić przerwy od nauczania zdalnego”.
Akcja. Nie loguję się
Na jednej z grup zrzeszających rodziców chcących powrotu do nauczania stacjonarnego można poczytać komentarze rodziców dotyczące „szkolnych zdalnych wagarów”. Okazuje się, że coraz więcej osób decyduje się na takie rozwiązanie – z uwagi na rozczarowanie i zmęczenie tą formą nauki.
„Córki (7 lat) nie da się zmusić do logowania już od kilku tygodni. Bardzo się zmieniła, była bardzo dobrą uczennicą, chętną do nauki, zaangażowaną. Zraziła ją zła jakość dźwięku (piski), niespodziewane wyrzucenia z lekcji, wymagania pani odnośnie spokojnego siedzenia i kamerki (były z nią kłopoty), bolące oczy”. M.
„W naszej klasie w zeszłym tygodniu logowało się 7 osób na 20”. A.
Komu w ten sposób zaszkodzisz?
Nielogowanie się na lekcje to wyraz rozpaczy, rozczarowania, desperacji i bezsilności.
To nie jest dobre rozwiązanie. Niestety pozbawiamy dziecko możliwości uczestniczenia w lekcjach.
Z drugiej strony jakość nauczania, zwłaszcza online, bywa tak niska, że rodzice mają poczucie, że ich dzieci nic nie tracą, a tylko zyskują, opuszczając lekcje. Zwłaszcza w najmłodszych klasach, gdzie praca zdalna jest najmniej efektywna.
Ja tu widzę jeszcze jedną niepokojącą rzecz – z dużym prawdopodobieństwem niestety lekcje stacjonarne wyglądają podobnie
zawsze tak właśnie wyglądały. Dlatego moje dzieci od zawsze są w ED. Polecam. W pandemii to już w ogóle.
Edukacja domowa. Jedyna droga na normalny rozwój i edukacje.
Mam duże dzieci 12 i 18 lat. W zeszłym roku szkolnym nie było nauki on line tylko wysyłanie każdego dnia informacji co dziecko ma przeczytać i odrobić ( odesłać do sprawdzenia). On line były tylko konsultacje z dziećmi które potrzebują pomocy. Dzieci nie miały ugotowanych mózgów, kiedy były zmęczone mogły odpocząć, rozłożyć sobie pracę w czasie. Było dużo lepiej niż gapienie się 6-8 godzin w ekran na którym widać czoło nauczycielki.
Czas nauki zdalnej jest trudny dla wszystkich. Mam pierwszą klasę i wiem, że kontakt bezpośredni jest najbardziej wartościowy. Nie można wszystkich wkładać do jednego worka. Mam wspaniałe dzieci, które mimo tej trudnej sytuacji bardzo się starają, są ambitne i szczęśliwe, jak widzimy się każdego dnia(nawet jeśli tylko wirtualnie). Są spragnione kolejnych ciekawych zadań, chętnie komentują udostępniane przeze mnie filmy i karty, biorą udział w dyskusji . Oczywiście wcześniej mamy ustalone zasady i staramy się ich trzymać. Mam też stały kontakt z rodzicami, którzy zawsze pomagają nam, kiedy przychodzą drobne trudności. Jestem dumna z moich dzieci i podziwiam ich zapał. Wszyscy tęsknimy za sobą i mamy nadzieję, że wkrótce spotkamy się w klasie. Dzieci też tęsknią i w tych specyficznych warunkach, tworzą własne grupy na Teamsie, gdzie się umawiają. Wiem, że nawet potrafią bawić się w zdalną szkołę i wcielają się w rolę nauczyciela i jego uczniów Są wspaniałe!
My dlatego przeszliśmy na edukację domową. Jesteśmy zadowoleni
Jestem zaaa tylko im właśnie oto chodzi żeby dzieci wyrosły na ciemnotę !! Im nie zależy na wykształceniu mlodziezy
Przyznaję, że też to mam co autorka posta.
Ja mam to samo pozdrawiam
U nas nawet na czerwonym otworzyli szkole i juz nie zamkna pisze o wlochach a od 26 szkoly wyzsze wracaja wszyscy do szkol chodzili 50%
Nie popieram zdalnych lekcji, aczkolwiek mam wrażenie, że w klasie mojego syna są same idealne dzieci słysząc i czytając o takich sytuacjach na lekcjach online..
To jest poprostu masakra ja w pracy z mężem. Dzieci dzwonią zestresowane że nie umią się połączyć na lekcje. A jak się im uda to jeszcze nauczyciel do nich z pretensjami. Niech to się wkońcu skonczy
U nas nauczycielka wezwała dzieci na sprawdzian do szkoły (stacjonarnie), między lekcjami, klasa 6. Po czym powstawiała dzieciom oceny 0 za brak zeszytów i ćwiczeń i uwagi neutralne w Librusie za brak znajomości mapy… Syn powiedział mi po tym, że już nie chce chodzic do szkoły bo ma dość. Szkoła nie pomogła w żaden sposób, nawet pedagog nie odpisała pomimo że kontaktowałam się z nią dwa razy z prośbą o wsparcie. Dopiero w zeszłym tygodniu uslyszalam od tej nauczycielki i pani dyrektor, że syn musi się nauczyć radzić sobie w trudnych sytuacjach.
Po tak długiej nauce zdalnej, boję się powrotu do nauki stacjonarnej.