Dajmy dzieciom być dziećmi. Niech wierzą w świętego Mikołaja i wróżkę zębuszkę. Niech czytają klasyczne książki dostosowane do ich wieku, a nie ociekające seksem nowoczesne historie. Niech ich rodzice stoją na straży ich bezpieczeństwa, decydując, co ich dzieci oglądają i na jakie strony www wchodzą. Mamy prawo wychowywać dzieci zgodnie z naszymi przekonaniami. Tymczasem forsowany przedmiot edukacja zdrowotna jest dla wielu rodziców zamachem na ich wolność. Próbą indoktrynacji i mącenia w głowach ich dzieciom. Wielu jest na nie. A Ty?
Czym jest edukacja zdrowotna?
Edukacja zdrowotna ma zastąpić nieobowiązkowy przedmiot wychowanie do życia w rodzinie. Ma zostać wprowadzona już w roku 2025/2026 dla uczniów szkoły podstawowej (od klasy czwartej) i średniej.
Wymiar to godzina w tygodniu.
Nowy przedmiot ma uczyć dzieci dbania o zdrowie. Dodatkowa godzina spędzana w szkole w pozycji siedzącej, przy ławce z pewnością będzie działać prozdrowotnie – podsumowują cierpko przeciwnicy.
Edukacja zdrowotna – obowiązkowa
W rozporządzeniu czytamy, że uczeń klasy VII i VIII „omawia pojęcie orientacji psychoseksualnej i kierunki jej rozwoju (heteroseksualna, homoseksualna, biseksualna, aseksualna), wyjaśnia pojęcia tożsamość płciowa, cispłciowość, transpłciowość”.
Przeciwnicy wprowadzania obowiązkowego przedmiotu dla wszystkich – edukacji zdrowotnej podkreślają, że całkowicie pomija się indywidualną gotowość dziecka. Często na lekcjach wprowadza się treści zbyt szybko, przedstawiając je dzieciom, które nie są na to gotowe. Utrudnia się również wychowywanie dzieci rodzicom, którzy zmuszeni są do rozmowy na wiele tematów na bardzo wczesnym
etapie. Wtedy, kiedy dziecko nie wykazuje jeszcze żadnego zainteresowania tematem….
Poza tym obowiązkowa w szkole podstawowej ma być lekcja o antykoncepcji mechanicznej, hormonalnej, chemicznej, przemocy seksualnej czy molestowaniu seksualnym. Do decyzji nauczyciela prowadzącego pozostawia się, czy mówić o konsekwencjach szybkiego rozpoczęcia współżycia, czy o chorobach przenoszonych drogą płciową.
Inne tematy? Uczniowie będą się uczyć o zachowaniach autoseksualnych, LGBTQ+, in vitro i libido.
Standardy WHO
Istnieją obawy, że nowy przedmiot będzie bazował na kontrowersyjnych standardach WHO, opublikowanych przed laty. Dla przypomnienia: dzieci w wieku 0-4 lat, według WHO, powinny usłyszeć o radości z dotykania własnego ciała, masturbacji, odkrywania własnych narządów płciowych. W wieku 6-9 lat dzieci powinny znać różne metody antykoncepcji, znać prawa seksualne dzieci, rozumieć
znaczenie akceptowalnego seksu. Między 9 a 12 rokiem życia należy rozmawiać z dziećmi o pierwszych doświadczeniach seksualnych, skuteczności prezerwatyw i tabletek antykoncepcyjnych, braniu odpowiedzialności za przyjemność seksualne. Między 12 a 15 roku życia należy porozmawiać o orientacji seksualnej, w tym tak zwanym „coming out”, a także o tym, jak negocjować, żeby mieć przyjemny seks.
Obawy, obawy
Nowy przedmiot wzbudza wiele kontrowersji. Kontekst, w którym jest wprowadzony budzi wręcz niepokój o seksualizację dzieci. Stawianie na praktyczny wymiar zajęć: symulacje i role – niestety może powodować z jednej strony spory dyskomfort wśród dzieci, z drugiej rozmycie intymności i przesunięcie granic.
W tak delikatnych kwestiach należałoby pozostawić rodzicom wybór. Narzucanie czegokolwiek jest bulwersujące.
Tym bardziej próbuje się to robić dzieciom, które jeśli nawet „chodzą ze sobą”, to polega to często w szkole podstawowej na tym, że spoglądają na siebie z daleka. Chce się edukować seksualnie dzieci, które nie wykazują jeszcze potrzeb tego typu. O seksie mówi się do dzieci, które nie mają za sobą doświadczenia pierwszego pocałunku czy złapania się za dłonie. Dla wielu wrażliwych młodych ludzi
tego typu treści zamiast stanowić pomoc, mogą być powodem stresu i niepokoju. A także nadmiernie rozbudzać ciekawość…
Brak współpracy z rodzicami
Osoby sprzeciwiające się edukacji zdrowotnej, która ma występować w takim kształcie, jak się proponuje, zwracają uwagę na całkowite ignorowanie opinii rodziców. Prawa do wychowywania zgodnie z własnym sumieniem i systemem wartości. Zamiast zaproponować współpracę, narzuca się jednostronne, kontrowersyjne programy.
Za dużo w tym wszystkim ideologii, a za mało wartości rodzinnych. Poza tym warto zauważyć, że do tej pory wychowanie do życia w rodzinie to był przedmiot dodatkowy, podobnie jak religia. Natomiast edukacja zdrowotna ma być obowiązkowa.
Do 21 listopada można zgłaszać uwagi dotyczące nowego przedmiotu.
Już na ten temat wiele świadomych rodzin zwraca uwagę, że wprowadzenie edukacji seksualnej do szkół będzie skutkować przejściem na edukację domową.
Komentarze