Szkoła to miejsce, w którym rządzą pewne zasady. I osoby niechcące się im podporządkować miewają poważne problemy. Tak jak Marta, która nie chce już dawać spisywać lekcji mniej utalentowanym koleżankom i kolegom z klasy. Nie pozwala ściągać od siebie na sprawdzianach, nie daje spisać dodatkowych zadań domowych, zadawanych dla chętnych. Skutek? Nikt w klasie jej nie lubi. Wcześniej darzono ją sympatią. Obecnie nie. Mało tego. Przestano lubić również jej mamę. Bo obwinia się ją za wszystko, oczekuje się od niej, że „naprostuje córkę”. Niemożliwe? Wręcz przeciwnie. Takich jak Marta jest wielu.
Nikt nie lubi najlepszych?
Marta uczy się, to umie, zbiera najlepsze oceny. Jest zdolna, zatem nie musi poświęcać na naukę zbyt wiele czasu. Jest najlepsza w klasie. A to rodzi wrogość. Nikt nie lubi najlepszych (?). Nawet takich, którzy swoją „najlepszością” się nie chwalą. Wprost przeciwnie są skromni i wyluzowani. Nie lubi się najlepszych, bo oni karmią kompleksy. Pokazują, że się da, że można….Swoją postawą zawstydzają. To w ramach kontrastu bardzo boli. Bo gdy „mi po prostu się nie udaje”, to sukces innych boli podwójnie.
Szkoła oparta na ocenach i wynikach, a taka jest polska szkoła, nie uczy zbyt dobrze współpracy. Nastawiona jest raczej na wyścig szczurów i na konkurowaniu na każdym polu. Statystyki, rankingi, podkreślanie, kto jest najlepszy, kto zajmuje pierwsze pozycje, to wszystko jest na porządku dziennym. Nic dziwnego, że trudno darzyć sympatią tych, którzy „ogarniają” najlepiej, wyróżniają się pod każdym względem, wygrywają niemal bez wysiłku. Zwłaszcza w sytuacji, gdy pojawia się zazdrość, a nawet zawiść….
Przydaj się do czegoś!
Dlatego, żeby klasowy prymus mógł wkupić się w grupę, oczekuje się od niego pomocy. I to takiej większej niż zwykłe wytłumaczenie materiału. Chodzi o to, żeby taka osoba dawała spisywać zadania, podpowiadała na sprawdzianie, pokazywała swój sprawdzian.
„Skoro tyle umiesz, to podziel się swoją wiedzą”. Przecież dla Ciebie to nic, a my możemy tylko zyskać. Wiadomo, że spisując, nie prześcignie się najlepszego. Chodzi tylko o „pomoc”. Nieważnie, że taka forma wsparcia z pomocą ma niewiele wspólnego…. Dzieci i młodzież decydują się jednak na nią. Dla świętego spokoju. Właśnie po to, by wkupić się i mieć święty spokój.
Prymus dzięki temu jest lubiany. A dzieciaki mają lepsze stopnie. Rodzice zadowoleni. Wszyscy szczęśliwi…?
Jedni dają spisywać wszystko. Inni robią to umiejętnie. Nie pozwalają odpisywać wypracowań, opowiadań, bo to zbyt ryzykowne, że się wyda. Nie dają zadań dodatkowych, bo czują, że skoro sami głowili się nad rozwiązaniem, poświęcili sporo czasu, to nie jest to w porządku, by ktoś zyskał coś od tak, za darmo. Z drugiej strony już inaczej podchodzą do sprawdzianów. Niektórzy pozwalają spisać, podpowiadają. Dzięki temu zapewniają sobie akceptację klasy i święty spokój.
Dawałaś spisywać, ale już nie dajesz
Jednak wróćmy do Marty.
Ta z sobie znanych powodów postanowiła nie dawać już spisywać kolegom. Wcześniej dawała i było w porządku, lubiono ją, dobrze traktowano…. Przestała i zaczął się problem. Bo jak to tak? Najbardziej boli coś, co uważało się za „nasze”, a zostało nam odebrane. W myśl zasady do dobrobytu najszybciej się przyzwyczajamy. I nienawidzimy, gdy nam ktoś coś odbiera.
Marta być może zauważyła, że jest lubiana, bo daje spisywać. Może chciała sprawdzić, co się stanie, gdy odmówi, jak zareagują jej koledzy i koleżanki. I miała niestety rację….Została odrzucona przez klasę.
Nawet jej najlepsza koleżanka zaczęła na nią inaczej patrzeć. Może Marta uznała, że dając spisywać nikomu nie pomaga? Że braki w wiedzy prędzej czy później po prostu wyjdą na światło dzienne? Nie wiadomo, jakie miała intencje.
Może chodzi o to, że to zwyczajnie niesprawiedliwe? Dziewczyna siedzi i się uczy, a jej koledzy całymi dniami biegają po podwórku…? Może gdzieś w nastoletniej głowie zakwitła myśl, że to nie jest dobre…dla niej. Dostaje dobre oceny za wysiłek, a inni chcą je za darmo. Powodów może być mnóstwo.
Jednak nawet te powody nie są najważniejsze. Najistotniejszy wydaje się skutek. A ten pokazuje, że grupa rówieśnicza może być bezlitosna.
Zazdrość, zazdrość wszędzie
Ciekawa bywa też postawa rodziców. Nie zawsze zazdrośni są bowiem tylko uczniowie. Czasami zazdrość staje się udziałem ich rodziców. Nie tak rzadkie są sytuacje, kiedy mama czy tata nastawiają swoje dziecko przeciwko innemu. Bo skoro Martusia, taka bystra, niech pomaga. A jeśli nie chce, niech włoży nos w książki i siedzi sama na przerwie. Błyskotliwe myśli przekazywane wprost, czy między wierszami. Zapraszanie wszystkich do domu, na spotkania, imprezy klasowe, ale nie tej „zdolnej
kujonki”.
Rodzice potrafią mocno dolewać oliwy do ognia. Dopóki Marta przydawała się, to dobrze było też trzymać się z jej mamą. Spotykać się, chodzić na kawki, wspólne spacery. Gdy okazało się, że dziewczynka nie chce już „pomagać” innym uczniom w klasie, to nagle okazało się, że i mamusia Marty to osoba niemile widziana. Po co z nią się trzymać? Nie ma sensu…. Nic nam nie może dać.
Czy uczeń „powinien” dawać spisywać innym? Czy jeśli tego nie robi to jest „zły”? Gdzie przebiega granica?
Komentarze