Powiedziała. I dodała. „Bo powiedz, czy to nie jest przemoc?!!! Nie mówię, że Ty, ale wiele razy widziałam, gdy dziecko nie mówiło, a rodzic głosem kata strofował – „no co się mówi”, patrząc na swoje dziecko i kiwając głową w stronę osoby, z którą się ono nie przywitało. No i ono albo wypowiadało te magiczne słowa albo jeszcze bardziej zapadało się w sobie, chowając się za mamą lub…po prostu chowając się w sobie. Niezrozumiane i zawstydzone. Bo zmuszanie dziecka do mówienia dzień dobry to przemoc”. Czy rzeczywiście? Czy nie możemy wymagać tego od swoich dzieci? Bo zrobimy im krzywdę? A może to gruba przesada?
Nie wystarczy dać dobrego przykładu?
Gdy mowa o tym, że dzisiaj dzieci nie mówią dzień dobry pada argument, że to dlatego, że ich rodzice też nie mówią. Czy tak jest? I tak i nie. Czasami to prawda. Jednak nie zawsze.
Bywa, że rodzic wita się z innymi, jest otwarty, uśmiechnięty, komunikatywny, a dziecko wcale takie nie jest. Czy to oznacza, że rodzic daje zły przykład dziecku?
Może tak naprawdę rodzic udaje i wcale nie jest taki otwarty na ludzi, jak pokazuje? Może mówi dzień dobry, a za chwilę, gdy dana osoba odchodzi, on obgaduje ją na całego? Dziecko to słyszy i…nie rozumie.
Jak można się witać, uśmiechać, a potem psioczyć? Dziecko nie potrafi grać, dlatego postępuje inaczej. Jest po prostu szczere. Nie mówi dzień dobry tym, których nie lubi. Rodzic daje mu jasny przekaz, kogo nie toleruje. A dziecko szybko się uczy i zapamiętuje, bo nie chce i nie umie grać. Dlatego po prostu jest ciche, nieobecne. Udaje, że nie widzi i nie zna, odwraca głowę, nie wita się.
A może powód jest jeszcze inny? Może dziecko nie mówi dzień dobry, nawet mając dobry przykład, bo zwyczajnie się wstydzi? Jest tak nieśmiałe, że nie potrafi wymówić choćby słowa? Tylko czy w dzisiejszych czasach prawie wszystkie dzieci są nieśmiałe? Bo skala niemówienia dzień dobry jest przecież ogromna.
Kiedyś nie było nieśmiałych dzieci? Bo jednak właściwie wszyscy się witali. I była to norma. Tą hipotezę łatwo jednak obalić…
Brak wychowania
Czy to, że dzieci nie mówią dzień dobry to brak wychowania? Na to wskazuje na przykład wielu nauczycieli. Podkreślają, że dzisiaj to tak przykra norma, że nawet nie ma sensu tego komentować.
Obecnie dziecko uśmiechające się i mówiące dzień dobry to jak diament. Bardzo rzadkie zjawisko. Zwłaszcza wtedy, kiedy dany nauczyciel przestaje uczyć dane dziecko. Wtedy przywitanie się z dawnym belfrem właściwie się nie zdarza. Bo lepiej udawać, że się nie widzi…
Nie można zmuszać?
Coraz częściej inaczej patrzymy na wychowanie dzieci. Boimy się efektu tresury. Nie chcemy zmuszać dzieci, strofować ich, uważamy, że mają czas i w końcu dorosną do określonych zachowań. Robimy swoje, krytycznie patrzymy też na innych. Co bowiem z tego, że dziecko mówi „dzień dobry” skoro mało kto mu odpowiada?
Co z tego, że uczymy dziecka, żeby szanowało starszych, skoro starsi go tak często nie szanują? Z drugiej strony tak było zawsze. Zdarzało się, że starsza sąsiadka nie odpowiedziała na powitanie, czy to jednak nas jako dzieci zniechęcało do pozdrawiania wszystkich? Raczej nie.
Czy dawniej było lepiej? Czy ktoś z nas ma dziś traumę, że mówił „dzień dobry”? A może rację mają ci, którzy twierdzą, że nic na siłę? I trzeba poczekać? Jednak jeśli czekanie nic nie da i właśnie wychowujemy niekulturalne, zamknięte na innych jednostki?
Komentarze