Oddajecie w jej ręce Wasz największy ukochany Skarb. To właśnie z Przedszkolanką będziecie dzielić się odpowiedzialnością za to, jakie będzie Wasze dziecko. To Ona będzie wycierała mu buzię, przytulała, gdy się przewróci. Błyskawicznie zyska miano Cioci i stanie się bliska Waszemu dziecku. I drżycie na samą myśl o tym, że Pani z Przedszkola jest bądź co bądź obcym człowiekiem, że nie możecie jej kontrolować, że nie możecie jej wybrać w castingu jak niani. Jak żyć z tą świadomością? A jeśli nie będzie Ona godna opieki nad Waszym Maluchem? Jeśli nie będzie zajmować się nim w identyczny sposób jak Wy?
Uruchom wyobraźnię
Czy Wasze dzieci mają czasem gorszy dzień? Płaczą o byle co, albo każdy najmniejszy problem potrafią wywindować do rangi katastrofy? I denerwują Was tym strasznie…Po gorszym dniu Waszego dziecka marzycie jedynie o rzuceniu się na łóżko i zapadnięciu w sen… Ewentualnie, gdy wybija godzina zero, czyli godzina powrotu Taty z pracy każda minuta jego spóźnienia staje się dla Was nie do zniesienia. Znacie to uczucie, prawda?
A może zdarza Wam się z powodu tak zwanej „sprawy nie cierpiącej zwłoki” dopuścić do sytuacji, że Wasze dziecko zsika się w majtki? Albo coś gorszego? Albo rozsypie ryż? Albo wysmaruje tubkę kremu? Uderzcie się w piersi i przyznajcie się, że i Wam to się zdarzyło nie raz i nie dwa…
Wyobraźcie sobie też sytuację, w której Wasze dziecko nie chce się podzielić, uderzy Was, albo Rodzeństwo, albo inne dziecko w piaskownicy. Przypomnijcie sobie jak Wasze dzieci strzelają focha w sklepie, bo nie chcecie kupić im kolejnej zabawki.
No i koniecznie policzcie ile skarpetek i spinek do włosów wyprowadziło się z Waszego domu do tej krainy szczęśliwości, do której uciekają wszystkie skarpety z kosza na brudy i spinki z półki.
Dodawanie i mnożenie
Teraz wyobraźcie sobie, że nie macie jednego, dwójki czy trojki dzieci…Wyobraźcie sobie, że tych trzylatków po, w trakcie i przed buntem, macie bagatela dwadzieścioro. Czy dociera do Waszej świadomości, że przy takiej ilości małych, wciąż jeszcze niesamodzielnych, co kwadrans musicie iść z którymś do toalety? A może normą dla Was jest jednak godzenie kłócących się o wspólną zabawkę dzieci raz na pół godziny?
Przy takiej ilości dzieci z każdego kąta i co chwilę słychać pytanie, prośbę, potrzebę, chęć i widać nadchodzące zagrożenie.
Ta analiza bardzo zmienia punkt widzenia…Prawda?
Nauczyciel to też człowiek
I tu dochodzimy do sedna sprawy.
Rozumiem wszystkich Rodziców, którzy mają obawy i którzy zwyczajnie martwią się o swoje dziecko. Kieruje nimi miłość i to normalne.
Nie możecie jednak wymagać od nauczycielek prawdziwych cudów. Znam Mamy, które robią Paniom w Przedszkolu awantury o zgubione spinki, o brudne kolanka, czy „obwiśniętego” kucyka. I zamiast cieszyć się z tego, że dzieci są uśmiechnięte, radosne, że wspaniale się rozwijają, że nawiązują przyjaźnie i uczą się funkcjonowania w obcym środowisku, urządzają Paniom pogadanki. Mamy te skupiają się na tym, co powierzchowne. Na podstawie nieuczesanej idealnie fryzury oceniają, jak dobrze dziecko jest „zaopiekowane” i często są w tych ocenach niesprawiedliwe! A prawdą jest, że Panie naprawdę świetnie znają każdego swojego podopiecznego i do każdego podchodzą indywidualnie, zachowując zdrowy dystans.
Owe mamy awanturniczki zdają mi później relacje na placu zabaw, jak przebiegała rozmowa z biedną Panią opiekunką, która spinek nie dopilnowała, fryzury nie poprawiła i jak to bardzo One nie mogą już wytrzymać z tych nerwów.
Współczuję i tym Mamom i Pani nauczycielce, która musi tracić czas na takie rozmowy.
Jakże często spotykam się też z zarzutem, że biedne nasze „święte dzieci” wracają z przedszkola i przeklinają, używają obraźliwych przezwisk, albo zaczynają mówić „nie lubię Cię!”. Oczywiście obrywa się za to Pani z Przedszkola, bo nie upomina, bo nie pilnuje, tylko kawkę sobie popija…
Cóż, warto uświadomić sobie, że do państwowych placówek, zwłaszcza w dużych miastach, uczęszczają dzieci z różnych środowisk. I niestety, nie z własnej winy, przynoszą One do przedszkola nie tylko przekleństwa, ale także i agresję. Pani opiekunka nie jest w stanie oduczyć dziecka, nawet przez te 8 godzin tego, czego było ono uczone od niemowlaka. A może by tak przeklinanie ukrócić w domu? I wytłumaczyć własnemu potomnemu, że tak się po prostu nie mówi, a nie dokładać obowiązków Pani i liczyć, że ona naprawi problem patologii społecznej innych oraz naszej osobistej niezaradności?
Rodzice chcieliby, aby dzieci pięknie mówiły wierszyki, tańczyły, śpiewały piosenki, malowały i oczywiście notowały progres nieustający w tych wszystkich czynnościach. Wszak takie właśnie zadanie ciąży na Pani Nauczycielce, nieprawdaż? Nieustający rozwój Waszej pociechy jest wyznacznikiem…
A gdyby tak uświadomić sobie, że na dwadzieścioro dzieci przyprowadzonych do przedszkola – troje ma zły humor, dwoje jest rozpieszczonych do granic możliwości, dwoje jest z rodzin patologicznych i przejawia w zasadzie nieustającą agresję (mówiąc wprost – notorycznie biją inne dzieci i to właśnie wtedy, kiedy Pani przedszkolanka pomaga w toalecie dwóm albo trzem dziewczynkom naraz, by się im pupki nie odparzyły. W tej chwili wspomnijmy jeszcze o tych dzieciach, którym chce się pić, które przez przypadek się zderzyły w zabawie i teraz płaczą i tych które płaczą, bo tęsknią za mamą…Każde z tych dwadzieściorga dzieci ma swoje problemy (inne w zależności od wieku, osobowości, fazy rozwoju, wychowania), a Pani jest jedna i musi wszystko ogarnąć w standardzie najwyższym – identycznym z Twoim standardem.
…….
Pozostaje jeszcze aspekt przystosowania do życia w społeczeństwie. Wierzcie mi, gdy dziecko pójdzie do szkoły, nikt nad jego problemami i potrzebami jakoś szczególnie nie będzie się pochylał (chyba, że będą to sprawy naprawdę poważne). Może więc lepiej by było, żeby od takiej nadmiernej troskliwości dziecko szybko się odzwyczaiło, bo potem może się to skończyć masą traumatycznych przeżyć… Warto pamiętać o tym że Wasze dziecko jest pękiem tylko i wyłącznie Waszego świata, (no ewentualnie świata Dziadków). Reszta świata będzie traktować Wasze dziecko normalnie, jak wszystkich, bez taryfy ulgowej czy szczególnego roztkliwiania się nad jego potrzebami…
I tak też będzie w Przedszkolu.
I będą też choroby.
To też normalne! Nie łudźcie się, że Wasze dziecko przejdzie przez pierwszy rok Przedszkola bez infekcji. Ale musicie pamiętać, że wirusy krążą po świecie. I że jak wyjdziecie z dzieckiem do sklepu to wirusy też tam będą, bo one nie mieszkają tylko w Przedszkolu! A Panie Nauczycielki nie mogą ich poprosić, by nie atakowały dzieci (a już w szczególności Twojego dziecka!). To nie jest wina Opiekuna, że Twoje dziecko jest chore, a zwyczajnie jego słabszej odporności…lub tego, że jest wrażliwsze niż reszta…
Świetny artykuł :) nareszcie ktoś pokazał jak ważna jest rola nauczyciela wychowania przedszkolnego- dziękuję!!!!
Zgadzam się z tym w zupełności,pracuję w przedszkolu od wielu lat,treść jakże prawdziwa i ważna,pokazuje rózne sytuacje w przedszkolu ,ale też zachowania niektórych rodziców ,zwłaszcza tych ,którzy tylko wymagają ,,nie wspólpracują ,którym brak wyrozumiałości i którzy zbyt pochopnie oceniają pewne sytuacje,
A ja jestem w wyjątkowej sytuacji – otóż mój balkon wychodzi na przedszkolny plac zabaw oddzielony od naszego domu jedną pustą działką :-D
Uwielbiam jeść śniadanie na balkonie, słuchać i patrzeć jak moje dzieci dokazują z innymi przedszkolakami. Nie macie pojęcia, jak ja się wtedy cieszę, że nie jestem przedszkolanką
Dokladnie. Takie sa najgorsze. Pracowalam w przedszkolu i moj synek chodzi teraz do przedszkola wiem jak to jest. Zwrocilam uwage chyba raz na cos ale w slusznej aprawie nie ze sie pobrudzil czy cos. To przesada. Tacy rodzice sa najgorsi
proponuje kazdej mamie by zajeła sie przez jeden dzien gromada 25 maluchow i co powiedza pod koniec dnia i ile kawek wypija…
Aj tam brudne kolana i rozwalona fryzura. Grunt, że pojedzone, wybawione, zadowolone i w razie wypadku przebrane
Mojej corki ani razu nie odebralam z przedszkola czystej :)albo piasek na skarpetkach, albo brudna bluzeczka od farbek i co ??? Fajnie bo wiem ze byla na podworku i malowala obrazy :) o zlamanych opaskach juz nie wspomne ale naucYlam sie ze jej nie zakladam :) bardzo fajny artykul
więcej luzu ,kiedy się pobrudzą jak nie teraz
Don't you just love these sort of adsmttiveeenrs? Makes one miss the Cola wars. But on a more serious note, I think the ad mentions (on the right bottom corner) that the ad is based on results "As tested by an independent lab".I think this is also precisely the case, they show one very specific brand of Tide. I don't think any company would take a risk like this otherwise. And if the results are in fact accurate, you never know, they actually may be able to get away with it.
Dziecko brudne dziecko szczęśliwe :-D tak jak na podwórku im bardziej brudne tym lepsza frajda była
Bardzo dbam o to, w co ubrana jest córka. Chodzi do żłobka od 13 miesiąca życia, teraz ma 3 lata i nie było dnia żebym ubrała ją lub uczesała byle jak. Codziennie zakładam Jej czyste (często świeżo po oderwaniu metki) ubranie i starannie czeszę włosy i nigdy przenigdy nie zwróciłam opiekunce uwagi, że dziecko wraca brudne czy potargane, co zdarza się niemal codziennie. Uważam, że to mój problem bo w żłobku czy przedszkolu dziecku ma być przede wszystkim swobodnie i wygodnie i nikt mi nie każe go stroić. Generalnie nie jestem typem matki roszczeniowej, która „płaci i wymaga”. Czuję wdzięczność wobec osób, które na co dzień opiekują się moimi dziećmi i staram się być na każdym kroku życzliwym i współpracującym rodzicem.
A ja po prostu podziwiam całą obsługę przedszkola – moje dziecko jest tam szczęśliwe, odbieram je uśmiechnięte i zadowolone. :) a umorusana buzia, czy ubranko oznacza, że synek doskonale się bawił i zjadł ze smakiem przygotowane posiłki. Pamiętajmy, że „brudne dziecko to szczęścliwe dziecko” a kazdy z nas ma w domu proszek do prania i mydło i może zmyć trochę tego szczęścia
Te puste niby-matki dbajà o bzdury-nie doceniają zdrowia dziecka!!!!Ileż by oddały Mamy dzieci chorych z wadami genetycznymi ,autyzmem czy nowotworami za normalność u ich dzieci!!!Nauczmy się cieszyć swoimi Dziećmi!!!!
Świetny tekst zastanawiam się czy nie wydrukowac i powiesić w przedszkolu ;) ….jeszcze trafi sie taka mama która poucza nauczycielki jak obchodzić się, jak rozmawiać z jej dzieckiem… a na wypicie kawy nie ma czasu moja z reguły kończy zimna w umywalce
Mas…Admiram-se? Exemplos não faltam em que as vitimas tornam-se réus.O caso " Casa Pia " e os pac,hnios,ferrinhosluarlinhos e um vasto etc… alguns até foram indemnizados com o os € de todos nós.Meus caros batemos mesmo no fundo! Ou será que não?
Z wyrazami poparcia udostepniam
Boze!!!! Gaba !!! Kocham Cie za ten artykuł!!! Pierwszy raz w zyciu ktos wyrazil wszystkie moje mysli i docenil to co robie od 25 lat!!!
Dzięki za ten artykuł! Stał się niezwykle motywujący na początku roku przedszkolnego.
Miło przeczytać, że jest ktoś, kto wierzy w Nas – przedszkolanki.
Naszym klientem, wbrew pozorom, nie jest dziecko, tylko Rodzic. Tak jak praca z maluchem, przed, w trakcie czy po kryzysie, fochu, bójce jest po prostu naszą pracą. Czasami ciężką, ale same ją wybrałyśmy, i przynajmniej ja, nie widzę się w innym miejscu. To rozmowy z rodzicami są zupełnie inną bajką. Często jest mi przykro, po kilometrach zamalowanych kartek, wycinaniu, czytaniu książek, słyszę usprawiedliwienie, że Staś był niegrzeczny, bo na pewno się nudził. Lub gdy dziecko przychodzi z rana z kaszlem z głębi płuc, a na moje pytanie o zaświadczenie lekarskie…dostaję po głowie za wszystkie katastrofy naturalne.Po czym nieco roztrzęsiona wraz z kaszlącym maluchem wracam do sali. Co z tego że za 2 godziny tata musi po niego wrócić i zabrać do domu, tym razem z wysoką gorączką. Ja gorączkę mam dopiero w nocy, bo przecież trzeba było dziecko przytulić gdy płakało chore. Można wymienić tysiące różnych i podobnych historii. Od 15 lat jest to moja praca i „Never ending story” będzie trwać. Ważne, żebyśmy trwały przy swojej rzetelnej pracy, kochały nasze dzieci , i nie „obrażały” się na rodziców kosztem dziecka. Gdyż sytuacji nie zmieni żaden wspaniały artykuł :) Bo czytamy go tylko my, Przedszkolanki. Pozdrawiam wszystkie gorąco.
Super, zgadzam się z prawie wszystkim. Ale w pierwszym zdaniu.. no aż mnie oczy bolą. Grupą nie grupom.
Bardzo dziękuję, jako nauczyciel wychowania przedszkolnego, za miłe słowa! :) proszę tylko, nie PRZEDSZKOLANKI, a nauczyciele właśnie ;)
Po prostu sama prawda.Pozdrawiam wszystkie.”PRZEDSZKOLANKI”.Trzymam za nas kciuki u progu nowego roku szkolnego
Tekst bardzo prawdziwy, ale zadbajmy proszę drogie nauczycielki o zasady ortografii – kultura języka też o nas świadczy, tak samo jak radość i postępy dzieci. Chcemy być w końcu NAUCZYCIELAMI wychowania przedszkolnego, nie „przedszkolankami”. A to pierwsze zdanie – wstyd. Pozdrawiam – też nauczycielka wychowania przedszkolnego.
Po co sie udzielaja te co nie maja dzieci przeczkolanki sie dowiecie jak to jest jak bedziecie mialy wlasne dzieci
Bardzo dobry artykuł,który powinien trafić w serce każdej zatroskanej, przeczulonej mamie na punkcie swojej pociechy.Nauczyciel przedszkolny dostaje czystą nie zapisaną kartkę, czyli ma duzo do pracy aby po opuszczeniu przedszkola ta kartka byla zapisana prawidlowo,przejrzyście i jeszcze z marginesem. Ja jestem z zawodu nauczycielem przedszkolnym i pracowałam z dziećmi z przyczyn zdrowotnych tylko 6 miesięcy. Też tak kiedyś myślałam ,że Panie w przedszkolu to łatwa praca.Dziś chylę czoło przed wszystkimi nauczycielami,bo ogromny trud,poświęcenie dla naszych dzieci w tak słusznym celu jak jest opieka opiekunczo-wychowawcza. Moim zdaniem każda z mam powinna przeczytać ten artykuł i zastanowić się przed subiektywnym rozliczaniem pań z przedszkola. Drogie mamy cieszmy się, ze ktoś wykonuje za nas taki ogrom pracy i przez wiele godzin sprawuje opiekę nad naszymi pociechami.Jak autorka napisała Nauczyciel też człowiek.
this is awesome info katie. i too am enjoying your ‘know what you’re eating’ blurbs. i’m realizing i still have so much to learn about food and nutrition. MM helps me feel better in&1emrdf#821o; so thanks for that!
Również pracuje w przedszkolu, praca nie łatwa ale dająca dużo satysfakcji. I radosne buzie dzieci – bezcenne:) Ale fakt jet faktem, że niektóre mamusie są o 100 razy gorsze od dzieci.I najlepiej by było jakby tylko na jej dziecko zwracać uwaga i tylko nim się zajmować – wiadomo to jest nie możliwe. Przyprowadzają swoje pociechy, wypieszczone, chronione przed wszystkimi „okropnościami” tego świata, zmieniają buciki, zdejmują kurteczki, czapeczki. Efekt tego jest taki, że dziecko 5 letnie nie potrafi samodzielnie się ubrać, trzeba założyć mu buciki, kurteczkę i czapeczkę.
Mamy mają pretensje, „bo dziecko śniadania nie zjadło, proszę o przypilnowanie aby następnym razem było zjedzone przecież przedszkolanka nie jest w stanie podejść do 25 dzieci i każdego nakarmić, a z drugiej strony na siłę też do buzi dziecko kanapki włożyć nie można. Ten artykuł powinien być polecany do przeczytania każdej mamie przyprowadzającej dziecko do przedszkola.
Nie tylko nauczycielki czytają ja jestem mamą 4 – łatki bardzo podoba mi się to co jest napisane ja córci do przedszkola ubieram lepsze ubrania w sensie ze koło domu ma inne niż na wyjście i do przedszkola bo nie chcę żeby mi ktos zarzucił ze moje dziecko chodzi w poplamionych czy potarganych ciuchach i nie jeden raz wróciła w zniszczonych farbami czy potarganych na kolanach Ale nigdy o to pretensji nie miałam bo to normalne jak się już nie da doprac to zostają w szafie z tymi gorszym bo mieszkam na wsi więc koło domu mogą być a co do wysypki pokarmowej to owszem zapytałam raz co dziecko jadło ze ja wysypalo a to tylko dlatego ze nie wiedziałam ze jest na coś uczulona i jako matka wolę wiedziec na co to uczulenie .
Ja jestem zadowolona z przedszkola do którego chodzi moje dziecko i podziwiam Panie za cierpliwosc
Ze wszystkim się zgadzam, poza „grupom” („…aby każda z Mam, zaopiekowała się kiedyś grupom dwadzieściorga trzylatków..,”).Jako nauczycielka w I-III podziwiam szczerze pracę nauczycieli przedszkola. Wiem, jak jest różnica pomiędzy perwszoklasistami a uczniami trzeciej czy starszych. Co tu dopiero mówić o wielu przedszkolnym. Najcięższa praca, najmniej doceniana.
Rzetelny artykuł. W szkołach wcale nie jest lepiej. Ale będąc już w szkołach, rodzice doceniają przedszkola. Bo tam dziecko mogło być dłużej. Nie to co w szkole… Niektórzy wręcz szantażują szkoły, że zabiorą swoje dziecko ze szkoły, bo świetlica jest w stanie pomieścić dzieci tylko z klas I-III, czasem (jeżeli szkoła mała) z klas IV. A w przedszkolu można było do 17.00, w szkole do 16.30. I tak do klasy szóstej, a po reformie pewnie i do ósmej… Rodzic w Polsce jest przeświadczony, że szkoła ma zapewnić wszystko, włącznie z darmową opieką do późnych godzin popołudniowych, a w skrajnych przypadkach- nocnych. Bo w Polsce nauka jest bezpłatna. No tak, ale kto powiedział, że nauczyciel ma być opiekunką w godzinach popołudniowych. To już inny zawód… Szkoda, że tak mało rodziców to rozumie. Nauczyciel(nieważne jakiej szkoły, czy przedszkola), to zawód zdobywany na studiach, poprzez awans zawodowy(egzaminy państwowe). Opiekunką do dziecka jest się- zazwyczaj bez specjalnego wykształcenia(nie zawsze oczywiście) i to całkiem inny zawód, choć równie ważny i także powinien być doceniany. Drogi Rodzicu, nie musisz mieć cierpliwości do swojego dziecka, ale przyznaj się do tego swojej opiekunce czy nauczycielowi, zamiast zrzucać na nich swoje frustracje związane z trudnościami z poświęceniem swojego awansu zawodowego, kariery czy wypadów na siłownię. To Twoje dziecko. Pamiętaj, że nie ma nic gorszego dla rodzica, niż to, że ich własna pociecha woli spędzać czas z nauczycielem lub opiekunką, niż z własnym rodzicem. A tak postępując, wcześniej, czy później , może do tego dojść.
Dziękujemy. Poprawiamy. :)
Cała prawda, prędzej porozumiesz się z dzieckiem niż z rodzicem, ” dziecko ma być szczęśliwe albo czyste” i to, co robi nauczyciel, robi dla dziecka i daje z siebie wszystko i nie jest to doceniane przez rodziców. Dziękuję za ten list.
Prawda, prawda i jeszcze raz prawda! Jesli chodzi o ilość dzieci w grupie to wygląda to trochę inaczej…20 osób to jest luksus. Osobiście drażni mnie określenie ,,przedszkolaka ” albo co gorsze ,,opiekunka”…nie ma takiego zawodu…dziękuję
Szkoda że o żłobkach nikt nie pamięta.
A czy Panią Przedszkolanką czasem się nie pomieszało w głowie. To jest ich praca która wybrały. Każdy pracuje i od każdego się coś wymaga. Każdy wykonuje to czego się podjął. Jak za dużo ludzie wymagają to proponuję zmienić pracę. Jest dużo innych ciekawszych prac. Ja zawsze powtarzam wykształcony nie oznacza mądry.
A ja jako nauczycielka przedszkola mam nadzieję, że wkrótce zmienię charakter pracy. Po prawie 20 latach. Dzięki roszczeniowym rodzicom i rosnącej papierologii znienawidziłam tą pracę. To tu zostałam nazwana mało ambitnym nierobem, a moja koleżanka po zebraniu z rodzicami straciła ciążę. Dziękuję za takie warunki, płaca typu miska ryżu i wieczne studia na kierunkach już niekoniecznie mnie interesująxych.
I co z tego ,że co jakiś czas napisze ktoś o realiach pracy nauczyciela przedszkola . Psycholodzy, pedagodzy uświadamiają polskie społeczeństwo o ważnym jak nie najważniejszym okresie przedszkolnym w życiu każdego małego człowieka . Nie przekłada się to na warunki pracy i płace . Ministerstwo oznajmiło ,że przedszkola to placówki nieferyjne i pracować mają 12 miesięcy bez przerwy (tak pracują ). Nauczyciele przedszkola (to jest gorszy sort nauczycieli wg najnowszych przepisów z kwalifikacjami najwyższymi) i pracownicy pedagogiczni na urlopie będą w różnym czasie i w zaplanowanym okresie. Ale wtedy trzeba przeorganizować pracę w grupach itp. Stracą tylko dzieci.
Przedszkolanka to dziewczynka uczęszczająca do przedszkola. W przedszkolach pracują nauczycielki i nauczyciele wychowania przedszkolnego.
W przedszkolu pracują Panie Nauczycielki a nie Panie Przedszkolanki, takiego nazewbictwa juz sie nie stosuje, bo zawodu przedszkolanka nie ma tylko nauczyciel wychowania przedszkolnego
Przedszkolanka? To nazwa małej dziewczynki. która chodzi do przedszkola.. W przedszkolach pracują nauczycielki . Wiele osób o tym zapomina… A szkoda.. Ten zawód powinny wykonywać osoby, które lubią dzieci, doceniają je i ich potencjał.
Są dni kiedy dają do wiwatu, to fakt. Rodzice są. bardziej męczący…
Jest jednak wiele chwil dla , których warto żyć. To co powiedzą , to co zrobią dzieci nie raz nie nie dwa mile zaskoczy. Zapłacze się z radości, uśmieje po pachy.Dzieci to są nasze skarby, które należy KOCHAĆ I CENIĆ. One czują, widzą, słyszą o wiele więcej niż my… Już dawno Korczak powiedział, że dziecko to mały człowiek .Kilka osób się na nim wzoruje np Jasper Jull teraz modny.
A my mamy na wyciągnięcie dłoni zdrowe wzorce wychowania przedszkolaków. Trzeba tylko chcieć chcieć.
Przedszkolanki… Nauczycielki w przedszkolu :)
Moim zdaniem artykuł jest tendencyjny.
Jako mama jedynaczki nigdy nie miałam zastrzeżeń co do tak nieistotnych kwestii jak poplamione ubrania czy niewłaściwa fryzura.
Problem jaki ja zauważam będąc z tej drugiej strony to to, iż bardzo mało jest Pan pracujących w przedszkolu z odpowiednim zaangażowaniem i przygotowaniem pedagogicznym.
Zawód ten wymaga niezwykłej cierpliwości, empatii i wielkiego zaangażowania.
Chciałam jeszcze dodać, iż w grupach ok 20 osobowych poza Panią jest jeszcze jedna osoba wspomagająca.
Artykuł bardzo trafny. Ukazuje pracę nauczycieli przedszkola – pełną wspaniałych momentów ale jakże trudną. I trudne relacje z rodzicami. Starajmy się z nimi rozmawiać, wyjaśniać specyfikę naszej pracy – z doświadczenia wiem, że wiele sytuacji trudnych i roszczeń wynika z niewiedzy rodzica. Oczywiście trafiają się wyjątki tak jak w każdej grupie społecznej, ale rozmowa i współpraca w realizacji wielu zadań pomaga. Najtrudniej dotrzeć do rodziców, którzy do przedszkola posyłają swoje pierwsze dziecko i wobec nich musimy wykazać wiele cierpliwości i zrozumienia a to najczęściej owocuje fajną relacją, wymianą doświadczeń, wzajemnym zaufaniem. Rodzicowi tak jak nam zależy na dobru dziecka i jeżeli uda nam się wypracować wspólny kierunek działania praca będzie przyjemnością. Nie jest to łatwe w przypadku dzieci stwarzających problemy jednak możliwe do zrealizowania. Pozdrawiam nauczycieli wychowania przedszkolnego.
Brawo. Wszystko trafione w sedno.
Miód na moje oczyCzytam i cieszę się,że ktoś rozumie.Piję kawę,bo z moim ciśnieniem muszę i już…ale zazwyczaj zaczynam o 7.30 a kończę ok.14- tę samą.Rewia jest i tego ” kiziania” i ” miziania” magicznych cekinów mam czasem po wyżej uszu ale przecież każda mała kobietka chce być piękna.Często słyszę” jak ty to ogarniasz? Ja za żadne pieniądze bym tak nie chciała…” A ja chcę i nie dlatego,że muszę.Piękne jest jak przedszkolak przytula się i mówi ” proszę panią wiesz co??? Kocham cię”
Dobrze ujęte zwłaszcza to z powołania co jest żadkością
Dziekuje za ten artukul i tez prosze nie przedszkolanki nie ciocie ale Pani Wychowawczyni
Moje bliźniaczki cieszą się na widok swoich Pañ przedszkolnych. Jestem im za to bardzo wdzięczna i spokojna o nie że są pod opieką tak wspaniałych kobiet.
Hyyu….każdy zdrowo rozsądkowy rodzic wie jakie ma dziecko. Mnie najbardziej boli fakt idealizowania swoich pociech i robienia z nich geniuszy – przecież w domu to chodzący anioł, co się w tym przedszlolu dzieje? Rodzice powinni także uzmysłowić sobie, że ta „przedszkolanka” to osoba z wykształceniem wyższym kierunkowych, za którym idą godziny psychologii, pedagogiki i olbrzymiej ilości praktyk. A poza tym- ja osobiście nie znam nauczyciela tylko po strudiach magisterstkich, każda z nich ma za sobą kilka podyplomówek i niezliczoną ilość kursów. Wszystko po to, aby jak najlepiej rozwijać dzieci, często niedtety zaniedbując swoje własne….więc rodzicu – odrobina zrozumienia. Fajny artykuł. Pozdrawiam.
P.s.
Jest niedziela, a ja zaraz właśnie idę na obronę pracy podyplomowej .
Jak dwadzieścioro? Na 10 dzieci powiniwn być 1 opiekun, prawda?
To prawda, w grupie mojego syna „wymieniono” przedszkolankę na dziewczynę zaangażowaną, z pasją i młody do przedszkola leci jak na skrzydłach. Wcześniej płacz i niechęć.
Dziękuję za pozytywne uwagi na temat pracy, którą wykonuję od 30 lat. Dobrze, że ktoś widzi specyfikę i ograniczenia przedszkola. Rodzice, choć na szczęście jest ich mniejszość traktują nauczyciki przedszkola jak prywatne opiekunki. Powinni mieć świadomość, iż mają do czynienia z wykształconymi osobami, które lubią pracę z dziećmi, umieją z nimi pracować, ale nie są cyborgami. Pozdrawiam
Nie przedszkolanka tylko nauczycielka. Kończą pedagogikę, edukację wczeznoszkolną i i nie są przedszkolankami, ani przedszkolaczkami, bo to dziewczynka i chłopczyk, są nauczycielami. Można powiedzieć wychowawcy. W żłobku są wychowawcy, opiekunki., a co za niedowartościowanych wymyślił ciocie, przedszkolaki, świetliczanki. Mężczyźni mają ukończone studia podyplomowe terapeutyczne i inne więc nie chcą być Przedszkolaczkami czy Panem przedszkolaczkiem, podobnie kobieta przedszkolanką. Uważam, że to są nauczycielki. O Sędzi kobiecie nie mówi się, że jest sędzianką tylko mówimy o niej Pani sędzia, inna to pani prokurator, a w świetlicy też pracuje Pani nauczycielka nie świetliczanka. Oddajecie swoje dzieci wykształconym nauczycielom, szanujcie te osoby, bo 8 h dziennie spędzają z Waszymi dziećmi i nawyki oraz wiedza jaką otrzymają pociechy zaprocentuje w dalszym życiu. Nie szukajcie prestiżowego przedszkola tylko wykształconych, cierpliwych, kreatywnych nauczycieli. Wiedza z przedszkola wszystkim się przydaje, całki z liceum tylko jednostkom.
Błagam, jak już udostępniacie czyjś tekst, warto poprawić błędy. A tu nie ma akapitu, żeby nie wyzierały błędy ortograficzne z co drugiej linijki. Tych „mam”, nie „Mam” (bo to nie imię, tylko rzeczownik pospolity); „panie”, nie „Panie” (to też rzeczownik pospolity); „rodzice”, nie „Rodzice” i „przedszkole”, nie „Przedszkole” (jak w poprzednich przypadkach). Nie ma czegoś takiego jak „Nauczyciel Przedszkola”, jest „nauczyciel przedszkola”. To zawód, tak jak prezydent, rzeźnik, sportowiec, przedsiębiorca. Czemu to wisi i wisi, i nadal nie jest poprawione? Czy naprawdę w naszym społeczeństwie przyzwolenie na szerzenie i promowanie błędów ortograficznych jest tak wielkie, że nikogo nie boje po oczach?
I na koniec, drogie nauczycielki! Macie wykształcenie wyższe, to zobowiązuje. Również do niepopełniania błędów. „Panie”, „Pań”, „Paniom” – wielka litera jest uzasadniona JEDYNIE w zwrotach grzecznościowych w 2 osobie obu liczb, w dodatku jedynie w korespondencji (listy, e-maile, wymiana zdań na forach).
Pani Gabo, chęci wielkie, przekaz słuszny, ale czasami warto wykazać trochę pokory co do swoich umiejętności i sprawdzić w słowniku, co i jak.
To zabieg celowy, wyraz szacunku, podkreślający istotę omawianego problemu.
Pani która pomaga to osoba odpowiedzialna często również za sprzątanie i posiłki…Takze nauczyciel czesto jest sam. I dla ścisłości 25 a nawet wiecej dzieci w grupie…
Prawda prawda prawda
Dziecko wychowują rodzice przedszkola i szkoly tylko pomagają
Ja Panią nauczyciel mojego syna bardzo szanuję. Traktuje go tak jak sama by chciała być traktowana. Aby więcej takich Pan nauczycielek z powołania. Aby tak dalej.
Autorko, zdecyduj się, nauczycielką, przedszkolanka czy opiekunka.
Witam. Co zrobić, gdy pani nauczycielka ewidentnie faworyzuje kilkoro dzieci w grupie? Rodzice tych dzieci to np. bardzo dobrzy znajomi pani, która jest do pomocy w przedszkolu. Jedna z tych mam przynosi czasem drobne prezenty paniom z przedszkola. Raz przypadkiem widziałam, że mój syn stanął przed panią nauczycielką i pokazywał jej zabawkę i coś tłumaczył, a ona „tak tak” i odeszła, olewając go, było wtedy tylko 3 dzieci. Dziś gdy pojechałam po syna, weszłam do sali, pani spojrzała na mnie spod okularów, wypełniała papiery, kazałam synowi posprzątać zabawki i czekałam jak skończy, w tym czasie weszła mama „faworyzowanej” dziewczynki, pani nauczycielka jakby skrzydeł dostała, uśmiech od ucha do ucha i pogaduszki, śmiechy, czułe pożegnanie z tą dziewczynką. Normalnie jakbym inną osobę widziała. Może ona mnie nie lubi i dlatego mojego syna też nie.
Bardzo trafny artykul. Dodam, ze trudna sprawa jest powiedzenie rodzicowi cokolwiek innego niz pochwala dziecka. Zdarza sie, ze problemy zamiata sie pod dywan, zeby nie podpadac rodzicowi a potem w szkole nauczyciel zostaje sam z dzieckiem i nie przepracowanym problemem.
Zdarza sie dziecko az okrutne w swojej bezkarnosci i nauczyciel, ktory odmawia opieki nad takim dzieckiem liczac sie z koniecznoscia zmiany pracy. 5-6latek potrafi juz pokazac na co go stac, jesli zobaczy ze moze. Skoki ze stolika, pokazywanie pupy, rzucanie sie na ziemie, wrzaski, piski, tupanie. Jesli sobie sam nie poradzisz nauczycielu i nie masz po swojej strony mamy to polegles.