„To stracone pokolenie”. „Współczuję wszystkim rodzicom w Polsce”. „To jeden z powodów, dla którego nie decyduję się na kolejne dziecko”. „Efekty nauczania zdalnego odczujemy wszyscy. To już trwa dwa lata!”. To tylko nieliczne komentarze (te z bardziej stonowanych), które pojawiły się po ogłoszonej decyzji ministra edukacji narodowej. Tak naprawdę – wściekli są wszyscy. Bo to nie tak miało wyglądać. Miało już nie być nauki zdalnej. Tymczasem dzieci ponownie stały się zakładnikami nowej rzeczywistości. To im odbiera się dzieciństwo i normalne funkcjonowanie po raz kolejny.
Decyzją rządu od 27 stycznia do 27 lutego dzieci z klas 5,6,7,8 szkół podstawowych i dzieci klas średnich w całej Polsce uczą się zdalnie. Dzieci z klas 1-4, z zerówki i przedszkola będą uczyć się stacjonarnie.
Skutki będą opłakane
Właściwie wszyscy się zgadzają z jednym – nauka zdalna jest szkodliwa. Zamykanie dzieci w domu pozbawia je normalnego rozwoju i funkcjonowania. Szkoła to bowiem nie tylko nauka, ale też kontakty społeczne, możliwość rozwijania pasji, nauka funkcjonowania w społeczeństwie. To ogromna szansa dla dzieci z różnymi dysfunkcjami, a także dla tych, które pochodzą z trudnych, biednych rodzin.
Brutalne, ale też prawdziwe – dzieci pochodzące z rodzin świadomych, zaangażowanych – poradzą sobie. Otrzymają wsparcie od najbliższych i płatnych opiekunów, korepetytorów. Pozostałe dzieci niestety z uwagi na ograniczony budżet i czas rodziców będą musiały sobie radzić same. Z rozmaitymi skutkami.
Dzieci najsłabsze ogniwo…?
Wszystkie statystyki pokazują, że dzieci cierpią coraz bardziej. Chorują na depresję, coraz więcej jest prób samobójczych w najmłodszej grupie wiekowej.
Nasze córki i synowie często nie chcą żyć w rzeczywistości, jaką im organizujemy. Czują się pozostawione same sobie. Nikt ich nie broni, nie rozumie i nikt się za nimi nie stawia (?) – tak sądzą…choć oczywiście nie jest to do końca prawda.
Dzieci są rozchwiane przez ciągłą niepewność, zamykanie, otwieranie szkół, stres w szkole z uwagi na reżim sanitarny, ale też z uwagi na potrzebę „gnania” z materiałem, bo „nigdy nie wiadomo, kiedy nas znowu zamkną”. Brakuje poczucia bezpieczeństwa i przewidywalności. Są samotne i pozbawione nadziei.
To dlatego coraz więcej ekspertów mówi, że:
- należy znieść kwarantannę w szkołach – wzorem innych państw,
- należy ograniczyć czas izolacji,
- koniecznie należy rozważyć zniesienie przymusu noszenia maseczek w szkole. Trudno bowiem zadbać o prawidłowe i higieniczne noszenie maseczek (ich odpowiednio częste zmienianie, itd). Poza tym wiele badań podaje w wątpliwość noszenie osłon twarzy w odniesieniu do najmłodszych. Niezbędna jest debata w tym temacie.
- dzieci powinny uczyć się stacjonarnie – Polska stoi na czele w niechlubnej statystyce. Polskie dzieci uczą się zdalnie, gdy w innych krajach europejskich, odnotowujących dużo wyższą liczbą zakażeń – uczniowie chodzą do szkoły.
Czas na zmiany
Pracę polskich szkół paradoksalnie w praktyce nie destabilizuje sama choroba, ale…kwarantanny. Stąd warto posłuchać głosów ekspertów, którzy coraz głośniej mówią o tym, żeby znieść przymus kwarantanny.
Mówi się również o negatywnych skutkach zasłaniania ust i nosa zwłaszcza w kontekście najmłodszych dzieci, które uczą się w dużym stopniu, poprzez obserwację mimiki i ekspresji.
Poleca się ponadto dopuścić do otwartej debaty ekspertów, lekarzy i naukowców, którzy mają inny pomysł na walkę z kryzysem zdrowotnym niż ten, który jest proponowany przez ostatnie dwa lata.
Tylko czy ktoś jeszcze liczy się z głosem tych, którzy określają obecną sytuację, jako „chorą i niedopuszczalną”? Faktu, że niezadowolonych jest coraz więcej…już nie da się ukryć. Tylko co zrobimy z tym dalej?
Komentarze