Jesteśmy różni. Mamy różną wrażliwość. I można się na to irytować lub zaakceptować ten fakt. Panowie nie stanowią pod tym względem wyjątku. Jednak w tym szczególnym okresie, kiedy kobieta zachodzi w ciążę i zbliża się termin porodu, nie chcemy często o różnicach między ludźmi słyszeć. Wychodzimy z założenia, że skoro dziecko jest nasze wspólne, to i poród powinien być „wspólny”. Kobieta jest na niego „skazana”, to i mężczyzna powinien. Okazuje się, że upieranie się w tej kwestii to nie zawsze dobry pomysł. Jeśli mężczyzna nie chce być przy porodzie, zaakceptujmy to. Zmuszanie go – zazwyczaj nie kończy się dobrze.
Moda na bycie razem
Przeprowadzono mnóstwo badań. Każde z nich pokazuje, że generalnie poród rodzinny to dobry pomysł. Mężczyzna lub inna bliska osoba przy kobiecie – mama, siostra, przyjaciółka – stanowią nieocenione wsparcie. Pomagają zadbać o spokojny i bezpieczny poród. Poród rodzinny przebiega zazwyczaj sprawniej, a komplikacje rzadziej się zdarzają. To niewątpliwy plus i ogromny argument „za”, by na poród rodzinny się decydować.
Nie zawsze jednak poród rodzinny oznacza wybranie do towarzyszenia rodzącej mężczyzny. Czasami dużo lepiej w tej roli sprawdzi się inna kobieta – przyjaciółka, mama, czy siostra.
Mężczyzna nie chce być przy porodzie
Gdy mężczyzna wprost informuje, że nie chce być przy porodzie, nie warto się denerwować. Choć wiele kobiet w tym momencie czuje się odrzuconych, dużo lepszą strategią jest wyciszyć emocje i spojrzeć ze spokojem na sytuację. Kluczowe jest posłuchanie, co mówi mężczyzna. Powodów może być wiele, nie wszystkie muszą być wyrażone wprost.
Panowie boją się, że nie odnajdą się w sytuacji. Nie będą wiedzieli, co robić. Obawiają się, że albo zemdleją na widok krwi i pod wpływem stresu (doświadczenie położników pokazuje, że często tak właśnie się dzieje, zwłaszcza w przypadku panów, którzy zostali niejako „zmuszeni” do towarzyszeniu przy porodzie), albo wprowadzą nerwową atmosferę. Wielu mężczyzn nie chce patrzeć na cierpienie bliskiej osoby. Wiedzą lub domyślają się, że nie zniosą takiego widoku. Będą starali się na siłę pomóc, innymi słowy „ustawić” personel medyczny. Stres, krzyk i awanturowanie się nie są niestety rzadkością, a w praktyce niestety nie pomagają. Atmosfera się psuje.
Panowie niestety nie zawsze, ze zrozumiałych powodów, potrafią spokojnie spojrzeć na sytuację. Przemówić sobie do rozsądku, rozumiejąc, że poród boli i nie jest to proste przeżycie. Bycie obok, wspieranie ze spokojem może być sporym wyzwaniem.
Zwłaszcza, że sama rodząca bywa trudna. Dotyk partnera może wcale nie działać na nią kojąco, wprost przeciwnie. Może ją irytować. Kobieta może mieć sprzeczne potrzeby, może być nerwowa, w ogromnym skrócie nie być sobą. I nie wszyscy panowie chcą to oglądać.
Nie ten widok
Jest też aspekt, o którym się mało nie mówi. Choć teoretycznie mężczyzna powinien stać „przy głowie” partnerki i nie oglądać krocza, to nie zawsze jest to możliwe. Doświadczenia wielu mężczyzn wskazują, że z różnych powodów nie byli tam, gdzie planowali być w trakcie porodu. Czasami noc na porodówce była gorąca i tatuś pomagał położnej, innym razem z powodu zamieszania, pan zmienił miejsce przy rodzącej. Tak czy inaczej mężczyzna może być „narażony” na widok okolic intymnych w całkiem innym wydaniu niż dotychczas. I to, według wielu seksuologów, jest problem. Niektórzy panowie zwyczajnie nie są w stanie przejść wobec takiego widoku do porządku dziennego. Miejsce, które było kojarzone w inny sposób, może po porodzie być postrzegane całkiem inaczej. A to niestety staje się następnie źródłem problemów w łóżku.
Mężczyzna nie musi być przy porodzie?
Kiedyś przy porodzie towarzyszyły kobiecie inne kobiety. Mężczyzna stał pod drzwiami i oczekiwał nowiny, że „to już”. Obecnie wiele się zmieniło.
Dla jednych mężczyzn bycie przy porodzie jest tak oczywiste, jak bycie przy poczęciu. Dla innych sytuacja wygląda inaczej. Nie brakuje mężczyzn, którzy uważają, że poród to sprawa kobiet. I nie należy tej kwestii dyskredytować.
Każdy ma prawo do własnej opinii. Również kobieta ma prawo chcieć rodzić z przyjaciółką, a nie z partnerem.
I to wcale nie oznacza, że ona nie kocha jego, że on jest słaby, czy nieodpowiedni. Po prostu każdy ma prawo sam ocenić sytuację i podjąć decyzję najlepszą dla siebie. Jeśli ona nie chce rodzić z mężem, może rodzić z mamą. I mąż powinien ten fakt zaakceptować. Jeśli z kolei on nie czuje się gotowy być przy porodzie, to też jest w porządku. Jeśli wie, co traci i co ewentualnie zyskuje, podjął świadomą decyzję, to ma prawo oczekiwać, że jego partnerka to zrozumie i zaakceptuje. Nie będzie miała mu tego za złe, nie będzie go krytykować i nie zmieni się jej podejście do niego. Szacunek to podstawa, ważne, by był obecny w tak ważnych momentach życia, jak przyjście na świat dziecka.
Komentarze