Parafinę chyba znają wszyscy, w postaci stałej występuje w świecach, zaś jako ciecz używana jest do wyrobu kosmetyków. W salonie kosmetycznym wystarczy wybrać się na zabieg parafinowy dłoni, by je odmłodzić i uporać się z ich nadmierną suchością.
Rodzice „atopików” doskonale wiedzą, że kąpiel i nacieranie parafiną potrafią zdziałać cuda na zmienione chorobowo miejsca na skórze.
Dobrym rozwiązaniem wydawałoby się mieć parafinę zawsze w pudełku pod ręką dla użytku w razie potrzeby. Ja gdy tylko odkryłam na sklepowej półce maść parafinową Oillan, nawet nie zastanawiałam się nad jej zakupem.
Maść przeznaczona jest zarówno dla dzieci jak i dla dorosłych, zawiera w 100 % parafinę ( ciekła 40%, stała 60%). Producent sugeruje, iż nadaje się do skóry podrażnionej, suchej i łuszczącej się. Szczególnie poleca się ją dla cierpiących na łuszczycę, AZS i rybią łuskę.
Po otwarciu 100g pudełka z maścią parafinową nie ujrzymy nic nadzwyczajnego, kolor i zapach ( a właściwie jego brak) przypomina wazelinę. Problem zaczyna się, gdy spróbujemy wydobyć kosmetyk z pudełka.
Maść jest dość twarda, więc trzeba ją właściwie wydłubywać, a potem próbować rozgrzać w dłoni, by nabrała odpowiedniej konsystencji. Aplikacja maści również pozostawia wiele do myślenia , trzeba porządnie namęczyć się, by preparat rozsmarować, a i tak pozostają grudki i pozostałości z parafiny.
Maść pozostawia na skórze tłusty film, sprawiając, że suchość rzeczywiście się zmniejsza, jednak wszędzie ciągnące się grudki aż proszą się o zmycie. Bezdyskusyjnie produkt rzeczywiście natłuszcza, bo takie właściwości ma parafina, co zdaje się stawiać Maśc Oillan na półce z hitami…Jednak nie do końca.
Niestety maść ma jeszcze jedną wadę, jaką jest cena około 17 zł. Teoretycznie nie jest olbrzymia, ale skoro produkt jest tylko i wyłącznie parafin, to również taką powinna mieć cenę, za 100g ciekłej parafiny zapłacimy ok 2-3 zł, możemy dolać ją dziecku do wanny podczas kąpieli a nawet wsmarować bezpośrednio na skórę.
Podsumowując – Uważam, że maść parafinowa Oillan zasługuje na miano rodzicielskiego kitu za bardzo ciężką aplikację kosmetyku oraz zawyżoną cenę. Oba te czynniki zniechęcają mnie do ponownego zakupu! Wam też nie polecam!
Nie słyszałam o tym produkcie, ale na pewno nie kupię…choć marka znana
też mam to g…myślałam, że kupiłam felerne pudełko
marysia ja też myślałam, że trafiłam na stare pudełko jednak popytałam i okazało się, że to naturalna konsystencja tej maści:(
I znowu spora firma ma w nosie klientki. i jaka cena za taki produkt. co oni sobie wyobrażaja? przeciez muszą wiedzieć, że oferują taki beznadziejny produkt!!
Na co oni licza wprowadzajac takie produkty? Jakoś nie potrafię tego zrozumieć. Opłaca się im to wprowadzać na rynek?