28-letnia Jodi i 30-letni Brain byli gotowi (o ile o gotowości można tu w ogóle mówić) na śmierć swojego urodzonego dwa miesiące za wcześnie synka, cierpiącego na poważne schorzenie jelit, gdy lekarz opiekujący się dzieckiem wpadł na pewien pomysł, zastrzegając, że w ten sposób albo uratuje życie dziecku, albo je skróci. Sytuacja dramatyczna.
Trudno wyobrazić sobie dylemat rodziców, którzy chwile niepewności wspominają z sercem na ramieniu. Gdy zapadła decyzja, lekarz sięgnął po dziecko do inkubatora i wykonał dwa nacięcia wzdłuż brzucha, wkładając do każdego z nich szpitalne rękawiczki, które pozwoliły na trzymanie otwartych ran i uniemożliwiły dalsze przenoszenie się zakażenia.
To wystarczyło, by dziecko przeżyło do transportu do innego, specjalistycznego szpitala oraz pozwoliło na wykonanie serii skomplikowanych operacji.
Teraz w wieku 16-miesięcy chłopiec zachwyca swoich rodziców coraz nowszymi umiejętnościami. A lekarz…zasługuje na mocny uścisk dłoni i…nowe rękawice.
Komentarze