W każdym przedszkolu organizowane są konkursy: najczęściej plastyczne. Tematyka różna – stworzenie rysunku, pracy plastycznej płaskiej – techniką dowolną, pracy przestrzennej. Zdarzają się konkursy na karmnik dla ptaków, ekologiczną torbę, najpiękniejsza kartkę świąteczną, karnawałową maskę, statek z materiałów wtórnych, itd.
Założenia są proste – możliwość wykazania się najmłodszych przy niewielkim wsparciu rodziców. W praktyce jest często odwrotnie. To rodzice tworzą prace, wystawiając je na konkurs, a latorośle podają mamie czy tacie kredki…W konsekwencji powstają pracę mamy Julki, taty Gabrysia i dziadka Pawła. A dzieci? Uczą się ostrej sztuki rywalizacji od najmłodszych lat.
Świetnie ten fenomen opisała jedna z mam na jednym z forum dla rodziców:
„To matki matkom zgotowały ten los.
Kiedy na drzwiach przedszkola zawisł kawałek bristolu z wypisaną nań informacją, że do 16.03 dzieci mogą składać kartki wielkanocne na KONKURS, który to rozstrzygnięty będzie w poniedziałkowy poranek, przyjęłam to ze spokojem. Jestem wszak matką- weteranką, przeżyłam przygotowania moich latorośli do niezliczonych odmian współzawodnictwa w świecie krasnali. Najbardziej hardkorowy był konkurs piosenki dziecięcej, gdy nagle okazało się, że tylko Małgośka śpiewała puszka-okruszka, reszta rodziców uznała bowiem, że „miłość miłość w Zakopanem, polewamy się szampanem, nanana” jest równie niewinna, jak dziewica Orleańska i opowiada o wyjeździe na ferie z rodziną, a „ja uwielbiam ją, ona tu jest i tańczy dla mnie” to współczesna historia miłości Dziadka do Orzechów i baletnicy. Także ten. Kartka świąteczna.
W sobotę wyjęłam z tajnej skrytki, jaką posiada każdy rodzic dzieci w wieku 5 wzwyż ( w której to skrytce jest zazwyczaj wszystko, tylko, klasycznie, nie to, co o 22 dziecko przekazuje, że potrzebne jest na jutro) wszelkiej maści arkusze pianek, filców, tekturek, piórek, rurek i innych przydasiów, posadziłam młodzież przy stole i zakrzyknęłam- róbta co chceta, byle zawierało jajko, kurczaka bądź inny element skojarzeniowy.
Radosna TFUrczość pięciolatki wyewoluowała w baranka, któremu z dupy wystają żonkile w fazie kwitnięcia. Podpisałyśmy dzieło inicjałem i zaniosłyśmy do przedszkola, gdzie powitały nas między innymi:
– naturalnej wielkości baranek zrobiony metodą quilingu, podpisany: Jaś, 4 lata, grupa Gwiazdek,
– ręcznie pleciony kosz wiklinowy 2 d z pełnym wyposażeniem wyszytym włóczką Zuzia, 5 lat, Słoneczka,
– wydzierganą szydełkiem białą serwetkę z zadziornie różowym napisem „Alleluja”- Kasia, Planetki, lat 3.
No kurfa.
Ja, oczywiście, nie odmawiam dzieciom talentu. Może rodzice powyższych progenitur zamiast gryzaków oswajali dziecięcia swe ze sztuką, rękodzielnictwem, eko-modą. Może zamiast wierszy Tuwima czytano takim brzdącom do poduszki dzieła klasyków greckich w oryginale. PRZYPUSZCZAM, ŻE WĄTPIĘ. Tym bardziej, że w szatni kiblujemy koło wspomnianej Zuzi, stąd wiem, że blondwłosy ten aniołek ma problem z założeniem kapci na prawidłową stopę i mimo że ma tylko dwie opcje, jest w stanie pomylić się pięć razy.
Matki. Pozwólcie dzieciom tworzyć baranki z żonkilami w dupie, kurczaczki w osranych skorupkach, zające z jednym oczkiem bardziej. Nie bądźcie jak mama Jasia, Zuzi, Kasi. Nie twórzcie klik Matek Współzawodniczących, Matek Cierpiętniczych, Matek Od pięciu lat nie wypiłam ciepłej kawy. Matki, dajcie Matkom żyć!” /pisownia oryginalna/ źródło
Zgadzacie się z powyższym apelem jednej z Mam?
Biorąc pod uwagę liczbę komentarzy, na pewno tak.
Konkursy w przedszkolach, a także szkołach jawią się rodzicom jak pole bitwy, przykry obowiązek, z którym nie wiadomo, co zrobić. Angażować się i pomóc dziecku zdobyć nagrodę, czy może postąpić uczciwie i patrzeć jak córka czy syn po raz kolejny doświadczają rozczarowania?
Niestety problemem są nie tylko nalegania dzieci, czy postawa innych rodziców, ale również decyzje jury oceniające przyniesione prace – w wielu przedszkolach pierwsze miejsca zdobywają prace rodziców, nie wyróżnia się tych samodzielnie przygotowanych przez przedszkolaki. A to błąd! Doceniając te wszystkie „normalne, bo niedoskonałe” plakaty, kartki czy kurczaki wielkanocne, które widać, że przygotowały najmłodsi, można by było zminimalizować pokusę zbyt dużego zaangażowania rodziców, wykonujących prace za dzieci….
Tymczasem dzieje się inaczej. Promuje się oszustwo. Dzieci widząc, co się dzieje, otrzymują „cenną”, bolesną lekcję pod tytułem: „po co się starać…”. Pojawia się też inna postawa: wymuszające na rodzicach przez dzieci większe zaangażowanie, by w końcu odebrać upragnioną nagrodę. Maluchy nalegają, by mama czy tata „pomogły bardziej”, żeby praca była „taka jak inne”. Dzieci proszące rodziców o „pomoc”, a w praktyce o samodzielne przygotowanie pracy nie chcą czuć się gorsze….Co ma zrobić rodzic? Ulegać? Tłumaczyć?
Na koniec mamy jeszcze jeden apel. Niech kadra przedszkola organizuje kilka konkursów w roku…dla rodziców przedszkolaków… Tak, by rozwiązać problem u podstaw.
Co Wy na to? ;)
Przeczytajcie również inny post na ten temat.
Hahaha!!! Dawno się tak nie uśmiałam :) święte słowa : matki dajcie matką żyć, a dzieciom pozwólcie rysować baranki z żonkilami w dupie :) :) :)
Wkradł mi się literówka. „matkom” miało być, żeby znowu jakiejś gówno burzy nie rozpętać:)
Przeczytałam taki komentarz: Na Dzień Mamy dostałam od mojej trzyletniej natenczas córki broszkę…zalaminowany tekturowy liść (z narysowanymi wszystkimi nerwami), z przyklejoną agrafką. Do agrafki przymocowana została połówka włoskiego orzecha pomalowana na czerwono. Na wierzchu 6 (słownie: sześć), czarnych, symetrycznie rozłożonych kropek. I tekst mojej latorośli: „Mamusiu, ładnie trzymałam agrafkę”?
O matko, wszystko się zgadza….
Ja się wypowiem z pozycji dziecka. Rodzice wpoili mi nie wiem jak to nazwać, w każdym razie lekcje zawsze odrabiałam sama, prace na wszystkie zajęcia plastyczne tez. Pamietam do dzisiaj, miałam w klasie koleżanki, którym rodzice nie pomagali a robili większość rzeczy ZA nie. I pamietam jak cholernie przykro mi było kiedy musieliśmy oddać jakaś tam prace na plastykę i ja siedziałam nad nią do nocy, zrezygnowałam z robienia innych zadań, następnego dnia byłam zmęczona a moje już wspomniane koleżanki miały wszystko bo wszystko zrobili za nie rodzice. A prace oczywiście miały ładniejsze o wiele od mojej. Pamietam to jak dziś mimo ze mam już swoje lata i swoje dzieci. To zostawia pewne rany, może ktoś to przeczyta i się nad sobą zastanowi. Pozdrawiam
U nas w przedszkolu jak był konkurs plastyczny z pestek dyni, prace były przepiękne (widać które zrobione przez rodziców) ale wygrały te na których widać że dziecko robiło samo j włożyło w to dużo pracy i serca. I tak powinno być.
Jak jest jakkolwiek konkurs w przedszkolu czy plastyczny czy recytatorski czy piosenki to informuje o tym moje dzieci i pytam się czy chce wziąć w nim udział. Nie musi gdy nie chce.
Nie ma to jak wyręczyć dziecko… moja Zuzia (broń Boże nie ta z artykułu) mowi narysuje mame, tatę, Zuzie i Zosię… co powstało? Zuzia i potwór 3 w jednym bo owym potworem był, tato, mama i Zosia…. i to jest szczęśliwe dziecko bo tworzy cos sama
Jakby nauczyciele nie dopuszczali prac robionych przez rodziców, to problemu by nie było.
U nas dotąd nie było konkursów. Ma być recytatorski ale córka tak średnio się z tego cieszy.
U nas konkurs na pisanke , podobna sytuacja ….jajko mojego syna przedstawiające do końca nie wiadomo co , Antek twierdzi że to Batman , ale nic ważne że wykonał sam. Pozostałe jaja….cudne, kolorowe jak z wystawy oczywiście również wykonane przez maluchy
Dopiero w szkole zaczyna się hardcore na ocenę Matki szyją, ojcowie rzeźbią w drewnie, a dzieci? A dzieci zbierają 6.
Muszę dyrektorce przedszkola wysłać. Ona właśnie ma takie parcie na perfekcjonizm które przenosi na rodziców dzieci. Ostatnio chodziła obrażona bo chłopczyk nie chciał wziąć udziału w gminnym konkursie piosenki angielskiej bo mu się nie podobała. Mama podeszła lajtowo, z nastawieniem że skoro chłopiec nie chce i nie przyniesienie mu to frajdy to nie ma sensu naciskać. A dziś dyrektorka do mnie „i wyobraża sobie pani? No nie zmusiła tego syna…”
Amen. Podpisuję się pod kazdym akapitem, a zwlaszcza też końcówką w odniesieniu do „Matek Cierpiacych i Tych, Ktore od 5 Lat Nie Wypily Cieplej Kawy” czasem się zastanawiam, co ze mną jest nie tak, że piję ciepłą.. Ale to zupełnie inna kwestia. A wracając do meritum-myslę, ze wina jest tez trochę po stronie organizatorów, tzn. ze nikt nie kładzie nacisku na samodzielność w pracach.
Przyznaję się, fakt nie robię za syna, ale pomagam. Po tym jak przyniósł kartkę na której pisało że ma zrobić jesienna pracę, poprzyklejal liście, pomalował farbami i zaniósł, a później zobaczyłam twórczość matek na pozostałych pracach stwierdziłam że niestety do wielkanocnej muszę się dołożyć
znam to z doświadczenia no cóż takie mamy czasy rodzić robi wszystko za dziecko lub kupuje gotowca. jest to okrutna prawda.
Swietnie napisane:-) te konkursy powinny nosic tytul”dla matek dzieci w przedszkolu”
Niestety to jest trudny temat. Tez jestem nauczycielka i tez ucze swojego syna ze jednak powinien sam robic swoje prace na konkursy. I chociaz jest w przedszkolu a od wrzesnia do szkoly to boje sie pomyslec co bedzie dalej. Nawet jak mu w czym kolwiek pomagam to w taki sposob zeby naprawde bylo widac. Pozniej jednak dziecko mowi mi ze na przyklad nie wygral bo inne byly lepsze,wieksze ale jak widze te wszystkie prace dopracowane do ostatniego szczegolu przez mame to zastanawiam sie nad sensem wszystkiego. I mysle sobie tak jak tu piszecie ze lepiej nie bedzie.
I rosną potem dorodne okazy, które na widok kapiącego kranu rwą włosy z głowy, gdzie ten numer do hydraulika, a zwisający guzik z płaszcza klasyfikuje cały płaszcz do wymiany… jedzenie na miescie lub z mikrofali, bo gotowanie wymaga jakiejś samodzielnosci i kretywnosci czasem, a niektore prezentacje w firmie sa na poziomie gimnazjalnym. Nierzadko mieszkaja do 30stki z rodzicami. W głowie tylko praca, spotkania/wyjazdy towarzyskie, fitnessclub i zakupy. Znam.. w zasadzie znałam i takich wszystko powyzej w jednym i … i… sama nie wiem jak się do tego ustosunkować, bo niby to jednostki i ich życie, jak im dobrze to moze nie ma sie co irytować… ale z drugiej strony patrzac socjologicznie widać powoli rosnący problem
O to to to w końcu może ktoś otworzy oczy ja pamiętam konkurs na najlepszy piernik i też uciekłysmy zwykłe ludziki mała coś po nich pomazała a w przedszkolu stały chaty z piernika .Nauczyciele w przedszkolu nie powinne nawet przyjmować takich prac
My ostatnio na konkurs robilismy kwiaty z papilotek do muffinek, wyszly piekne, troche krzywe, troche wypadaly ze slomek ale radosc byla ogromna przy tworzeniu. Niektórym rodzicom ambicja nie pozwala pozwalac dzieciom robic samym przy pomocy rodZiców, Zdaje się, że cZęsto gęsto nawet dZieciom nie pozwolą pomóc. Jak byl konkurs na zwierzatko z warZyw dalam noz, maechewki Ziemniaka markera i wyszly piekne koslawe Żyrafy, gdybyscie tylko zobacZyli to zoo pieknych ksztaltnych Zwierząt, tak, na pewno robionych przez dzieci. Skoro konkurs dla dzieci niech robią dzieci. Nie ma potrzeby odbierania im dZiecięcej radości, przegrywać też muszą się nauczyć
U nas w przedszkolu był konkurs z głosowaniem na lajki – raz dziennie z 1 urządzenia. Kreatywność rodziców w obchodzeniu tej zasady sięgnęła zenitu. W ciągu kilkunastu dni niektórzy zebrali 160000+ lajków na prace swoich dzieci. Mało edukacyjne…
oh w punkt napisane.. wchodze na grupy i matki sie chwala.. ej mamuski czy na konkurs wielkanocny jest okey? cisnie mi sie na jezyk.. wez sie babo jebnij.. no ale coz…. fejsbukowa policja zaraz by mnie z grupy wydalila z 200 komentarzowym hejtemm takze..ten
Moje zdolności są adekwatne do wieku przedszkolnego więc radośnie z Młodym razem robimy olewając nadgorliwe mamy. I szczerze-to przedszkolanki i nauczycielki nam taki los zgotowały, bo jakby zawsze wygrywały prace wyraźnie robione przez dzieci, to matki by nie świrowały. A jak w konkursie na szopke w podstawówce wygrywa szopka wyrzeźbiona w świecy przez rodzica to sorry.
To i tak jeszcze nic. U mnie w przedszkolu na konkurs w grudniu jedna mama przyniosła bombkę kupioną w sklepie.
Straszne czasy ….nerwa mam jak muszę coś zrobić bo po co skoro wiem że sto prac będzie wykonane przez zdolne ciocie itd
Hahaha ojej, przypomnialam sobie, jak bylam bardzo młodziutka ( 19 lat) i organizowałam mini wystawke moich podopiecznych z zajec plastycznych( bylam pomocą na zaj. Plastycznych) .. na naszej wystawce było wszystko to, co udało się dzieciom stworzyć w pierwszym semestrze zajęć – żadnych prac przynoszonych z domu, albo tamże dokanczanych…. Jedna z Pań, która też prowadziła podobne zajęcia w okolicy, jakies 2 tyg. P
później zorganizowała wystawę prac swoich podopiecznych ( część dzieci z moich zajęć, chodziła też tam na zajęcia) i tam było wszystko -praca 3-latka malującego jak Leonardo da Vinci, rzeźby, ktorych nie powstydzilby się student ASP na obronie dyplomu…. bylam w szoku. Tym bardziej, że wiedziałam, jak część tych dzieci pracuje i tworzy, bo chodziły też do nas na zajęcia ;) więc to działa nie tylko na rodziców. Z konkursami też były podobne przygody ;) koniec końców jestem i byłam z tamtych dzieci dumna ( nie jestem juz ta stażystka, ale będę zawsze o tym pamiętać. W końcu pierwsze kroki w zawodzie to były;) ).. od dwóch lat mam też ponownie kilkanaście dziecmi ” pod skrzydłami „, nasze wystawki są kolorowe, „dziecięce „, pełne niesamowitej wyobraźni i pełne pozytywnie „szalonych”, „roboczych „rozwiązań”- i jezeli baranek Kazik ma troje oczu, to widocznie ma troje ;) pozdrawiam ;) nie dajmy sie zwariować;)
Smutne niespełnione ambicje rodziców przelewane na dzieci. Jednej sie już takiej pozbyłam, ale czuje, ze to dopiero początek. Bogowie chroncie mnie, przed takimi maDkami!!!
– Matka 7,5 miesieczniaka.
Wszystko to niestety prawda aż mi się czasami ryczeć chce jak widzę ile pracy moje dziecko włożyło a rywalizuje z dorosłymi. Kiedy pyta mnie dlaczego tak jest to tłumacze że niektórzy rodzice nie wierzą w swoje dzieci i to jest ich porażka nie sukces. Nie wiem czy zwrociliscie uwagę ale pracę zrobione przez dorosłych są bardzo często infantylne nie ma w nich pomysłu. Prace dzieci często mają drugie dno coś czego dorosły nie widzi. Jest to o tyle przykre że zabija w dzieciach lubiących lub utalentowanych plastycznie chęć tworzenia.
Jak u córki jako 3 latki był konkurs na najładniejszą dynie to robiła sama (jedna pomalowała w plamy bo inaczej tego nazwać nie można było ;-) ,a w drugą powpinała szpilki z cekinami i zrobiła z nich buźkę itp. ja tylko pierwsza szpilkę pokazałam jak. Jak zaniosłam te dynie do przedszkola i zobaczyłam pozostałych 20 ręce mi opadły… Podpisałam dane córki a w nawiasie (choć to chyba było oczywiste ;-) ) praca samodzielna. I gdyby nie zrobili tak jak zrobili (wszystkie dzieci dostały upominki) to poruszyła bym temat w przedszkoku
Smutna prawda. Właśnie dlatego moj syn przestał brac udzial w konkursach plastycznych w szkole.
Niestety prawdziwe tylko czego to uczy dzieciaki niech rodzice odpowiedzą sobie sami.
Perwersyjne wręcz ambicje rodziców w stosunku do wizerunku swoich dzieci to nic nowego. Rodzicielstwo ma pewne znamiona choroby psychicznej.
Jakie to wszystko prawdziwe. Sama doświadczyłam takiej rywalizacji w zeszłym roku w okresie świat Bożego Narodzenia kiedy to w szkole ogłosili konkurs na najlepsza choinkę wykonaną tylko i wyłącznie z materiałów z recyklingu. W dniu kiedy trzeba było przynieś choinkę do szkoły miałam tak mieszane uczucia, miedzy złością, zawodem i przykrością, kiedy to choinka mojego dziecka była najmniej „piękna” w buszu choinek ewidentne zrobionych przez rodziców. Cały ten konkurs powinien mieć nazwę „Najlepsza choinkę z recyklingu zrobiona przez dorosłych”. Jestem matką która nie wyręcza dziecka w jego obowiązkach i pozwalam mu samodzielnie rozwijać skrzydła i bardzo mi szkoda tych dorosłych, którzy dopiero teraz mogą sie wykazać i wreszcie wygrać jakiś konkurs :(
Nie wiem jak jest w innych przedszkolach, u nas każdy konkurs jest dla chętnych, dlatego na konkurs z okazji Dnia Niepodległości pojawiło się około 20 prac a na konkurs palmy świątecznej tylko 3. Zgadzam się, ze jedne dzieci są bardziej inne mniej plastyczne, ale moim zdaniem jeśli my rodzice nie będziemy starali się pokazać im, że warto włożyć odrobinę pracy w takie konkursy i inne działania przedszkolne również, to one nigdu żadnego bakcyla takich działań nie załapią. Widać to w życiu codziennym, jeśli matka (która wiadomo jest autorytetem dla dziecka przynajmniej do pewnego wieku) nie robi takiej czy innej rzeczy lub nie zachowuje się tak czy inaczej w różnych sytuacjach, dziecko też nie będzie tego robić. Więc musimy pokazać małolatom, że nam się chce (chociaż czasem tak nie jest) brać w czymś udział, zrobić coś o co nas proszą lub nie proszą… Przykład z życia, może trochę mało adekwatny do tematu konkursów, ale moje dziecko od malutkiego słyszy w domu słowo dziękuję i przepraszam od swoich rodziców, dlatego też używa tych słów wobec nas i kolegów. Niestety inne dzieci w przedszkolu bardzo rzadko ich używają lub wcale, wręcz mój małolat zaczyna nabywać gorszych nawyków niż wyniósł z domu… Dlatego ja staram się „dawać dobry przykład mojemu synowi” i mam nadzieję, że wyjdzie mu to na dobre w przyszłości…
A ja zawsze pije ciepła kawę i na wszystko mama czas ….jestem zła mama ?
Ten kij ma dwa końce. Jeśli nie więcej… Mój syn jest ciut starszy, podstawówka klasa 6. konkurs w szkole, plastyczny. Moda nastała na Żołnierzy wyklętych: plakat, projekt znaczka pocztowego. Pytam syna czy chce w tym startować bo zdolności plastyczne ma – po mnie nie chwaląc się :-) … Syn chciał, nawet bardzo. Więc mu temat przybliżyłem, nazwiska podsunąłem. Wynalazł na necie kilka rysunków (chyba nie ma w necie czegoś czego by smyk nie wynalazł). W jakimś programie zmontował te rysunki w całość i zdębiałem. Ciekaw tylko byłem co dalej bo wydruk w grę nie wchodził. A ten nieletni geniusz przylepił kartkę do monitora i zaczął szaleć ołówkami. Ołówki od paru dni znikały z domu od moich stolarskich poczynając na kreślarskich kończąc.Tu paćkał twardym H, tam miękkim B, tu roztar,ł tam wymazał. W końcu zaprezentował efekt końcowy. Zdębiałem – Matejko to pikuś…. Syn był dumny z rysunku, ja byłem dumny z syna. Obaj pełni dumy czekaliśmy na werdykt. I co? Ano pstro… Szacowne jury stwierdziło, iż niemożliwie niemożliwą rzeczą jest by ten rysunek był dziełem 12-sto latka… A że wcześniej dokonań kilka malarskich na rzecz szkoły popełniłem więc i to dzieło mi przypisano… Dobrze że chłopak to przyjął z podziwu godnym spokojem…
Zgadzam się i też znam takie matki. Ale co powiecie na odwrotną sytuację? Dziecko nie dostaje nagrody za świetną i samodzielną pracę a Panie komentują że to dlatego że na pewno rodzice mu zrobili … ? Jak to wytłumaczyć dziecku?
W szkole to samo
Jestem nauczycielką w przedszkolu i szczerze to mam dosyć konkursów,raczej rzadko trafiają tam prace dzieci
Człowiek przekonuję się jak 3, 4 , lub 5 latek wykonuje pracę konkursową? Bylam w szoku ale to matki tych dzieci wygraly a prace faktycznie wykonane przez dzieci wiekowo nie . Pomagalam córce ale nie robiłam za nią prac… dostajemy tylko wyróżnienia i podziękowania. Ale wiem że to praca mojej córki a nie moja.
A mnie dziwi, że pomimo iż gołym okiem widać ze to praca rodzica, oceniający dedykuja dana pracę do wygranej, dyskryminując prace wykonane przez dzieci. Dlatego uważam ze winni są oceniający, gdyby próbowali prace dzieci nie rodziców to nawet najgorliwy rodzic musiałby pozwolić dziecku na samodzielność i kreatywność a od siebie oferując tylko pomoc
W naszym przedszkolu nie ma konkursów. Dzieci i ich prace nie są oceniane, nie ma ładnych i ładniejszych. Dzieci uczy się współpracy, a nie współzawodnictwa.
W klasie 1-3 Jak byłam zostałam oskarżona że rysunek robił mi ktoś inny mama musiała przyjść wyjaśniać że w domu nikt tak nie rysuje poza mną
Ja nigdy za dzieci nie robie prac ,pomagam jedynie zdobyc materialy nigdy nie wygraly konkursu
W przedszkolu w jednej z młodszych grup był konkurs jakiś wiosenny, nie pamiętam dokładnie, który wygrała praca przedstawiająca domki posklejane z zapałek – na pierwszy rzut oka widać, że jedyny wkład dziecka to było chyba wyciąganie zapałek z pudełek Natomiast w jednym z konkursów na świetlicy szkolnej praca idealna wykonana przez rodzica przegrała z pracami dzieci – i spodobało mi się takie podejście
Ja pracuje w bibliotece w dziale dla dzieci i często jesteśmy zapraszane do przedszkola na ocenę prac konkursowych. Szczerze powiem że to co zostaje przysłane to jeden wielki szok. To nie są prace dzieci a rodziców. Często widać szkic ołówkiem ♀️ dziecko 4 letnie praca idealana, równiutka, dokładna itp. Ludzie co z Wami??? To ma być praca DZIECKA tu nie chodzi o rywalizację i wygraną a o satysfakcję dziecka że zrobiło tą prace samodzielnie. Prace, które widać, że nie są pracą dziecka są automatycznie odrzucane. Owszem zdarzają się dzieci które pięknie rysują ale nawet te prace nie są idealne ale są samodzielne a to liczy się najbardziej.
Mój syn w 2 – chyba, klasie szkoły podstawowej, jak zobaczył pierwsze prace drzewa genealogicznego (wykonane przez rodziców) powiedział, że jeżeli ja tego nie zrobię za niego, to on nie będzie tego robił! I nie zrobił, dostał 1.
Świetny tekst u mojego syna w przedszkolu nie ma żadnych konkursów i bardzo dobrze, wcale nie płacze z tego powodu, wystarczyło to jak poszłam z moim pierwszoklasistą do szkoły i obok i sali czekamy na wychowawczynie a tam na ścianie wiszą prace z konkursu plastycznego nie wiem może z tamtego roku o kuli ziemskiej i zanieczyszczeniach na niej i wiecie co…. uważam ze tam nie było ani jednej pracy wykonanej przynajmniej w 90% przez dziecko. Prace były klas 1-3 ale to jakie piękne rysunki były to w takim razie te dzieci musza być naprawdę mega utalentowane, wszystkie były pięknie pokolorowane, zrobione nawet w 3D, udekorowane itp itd. Gdy w 1 klasie syn miał konkurs dla chętnych to powiedziałam ze oczywiście jeśli ma ochotę to może brać udział ale niech pamięta o tym ze ja mogę pomoc mu z zebraniem materiału ale prace ma wykonać sam chyba ze jeśli będzie chciał to mogę mu podpowiedzieć co może zrobić ponieważ to on chodzi do szkoły i to jest jego konkurs a nie rodziców bo ja swoje prace już w życiu wykonałam
W naszym przedszkolu pani prosiła dzieci na zajęciach o wykonanie prac i wysyłała na konkurs i to wydaje się być najbardziej sprawiedliwe.
U nas przedszkole robi konkursy i obchodzą ten temat tak ze oglaszaja konkursy RODZINNE, czyli na 100% tylko rodzice to robią. Kiedys byl temat na konkurs: „domek dla lalek”. Niektóre domki wygladaly jakby je zawodowy stolarz robił….
Świetny artykul, zgadzam sie w 100%. Aczkolwiek oprócz postawy oceniajacych martwia mnie niektore komentarze “moja córka nie wygrała z pracami rodzicow, juz wiecej nie chciala brac udziału w konkursach”. Serio? Brzmi jak zawiedzione dzieci nakrecone wizja wygranej…serio? A jaka jest szansa ze nawet jakby wszystkie prace wykonane byly przez dzieci to wygrałyby wszystkie dzieci nastawione przez rodzicow na wygrana? Bo przeciez Julka, Zosia , Franek i Ola zrobili prace sami a mama Julki , zosi, franka i oli jest przekonana , ze jak wszystkie prace zrobione byłyby przez dzieci to wtedy jej dziecko napewno by wygrało To rola rodzica jest wytłumaczenie dziecku ze jesli robi prace na konkurs i choćby starało sie najbardziej na swiecie to wciaz nie gwarantuje mu to nagrody, ale wygranym bedzie np dla ciebie , ze wygranym moze czuc sie dla soebie itd. Budowanie w dziecku przekonania ze jak sie nie wygra to sie nie opłaca do niczego nie prowadzi… a jesli widze ze jakas praca ewidentnie zrobiona przez rodzica dumnie wiszaca na scianie , wygrała z oryginalnymi pracami dzieci (w tym mojego dziecka) to mówie przy moim dziecku to co myśle szczerze, cos w stylu “o patrz , ta praca byla robiona przez dorosłego , a myślałam ze to konkurs dla dzieci?” albo “ooo współczuje Julce, mama zamiast spedzic z nia fajny czas robiac prace razem , to pewnie wykonala ja sama bo Julka do do tej pracy pewnie tylko kredki podawała” () – usmiechamy sie I odchodzimy – I rozumiem jesli sie ktos z tym nie zgadza ale prawda jest taka ze moje dziecko jeszcze nigdy nie czulo sie zawiedzione z powodu przegranej , a nie wygrała jeszcze chyba niczego , nigdy
Mój syn chodzi do przedszkola w Danii. Nigdy, ani razu nie było żadnego konkursu.Na nic. Ani żadnego występu, gdzie biedne zestresowane maluchy muszą śpiewać i skakać przed dorosłymi. Czemu to wszystko służy???
Chyba tylko rodzicom. Oni są tacy dumni. Moja córka nie lubi brać udziału w przedstawieniach, inscenizacjach. Niestety w polskiej szkole muszą wszystkie dzieci brać w tym udział i nie ważne jak wielki stres się z tym wiąże.
Zgadzam się! Poza tym mam apel do Pań przedszlolanek, by to one jasno zanaczyły, by prace były wykonane przez dzieci!
Super tekst. Popieram i uważam, że w prace tzw madek nie powinny być w ogóle brane pod uwagę a tym bardziej oceniane.
Zgadzam się również w stu procentach. Też nie robię za syna żadnych prac na konkursy itd. A różnica w wykonaniu jest wielka i od razu widać rękę rodzica
Moi rodzice byli tacy sami -pamietam robilismy na oslawionym ZPT narzedzia ogrodowe -tak tak.takie rzeczy sie robilo w latach 80 tych …i.moj ojciec toczyl na tokarce :)))))bo.przeciez piatka musiala byc …
Mam czworke dzieci.-nigdy nie splamilam sie jakakolwiek praca za nich…
A może apel do przedszkoli, żeby nie organizować konkursów? Myślę, że małym dzieciom nie jest to do niczego potrzebne. W placówce moich dzieci na szczęście nie ma konkursów itp.
Ejjjj no tak do końca to sie nie zgodzę! Moja 3,5 latka nadal bardziej ceni dobrą zabawę niż suche gacie ale wczoraj na dobranoc kazała se czytać „Syzyfowe prace” i zasnęła dopiero po 4 stronach tak więc….
Popieram w 100%. Na szczęście i na nieszczęście, ten radosny czas mam już poza sobą.
Świetne Tego baranka z żonkilami będzie trzeba wypróbować
Moje dziecko robiło ostatnio bociana, miał być dowolna techniką, był malowany farbami, według mnie wyglądał jak rozjechany, milczalam jak grób, taka miał wizję i już
Popieram , najlepszy jest konkurs dla rodziców by mogli zacząć spełniać swoje marzenia itd faktycznie mogłoby to dużo rozwiązać w niektórych przypadkach
A ja się wypowiem z punktu widzenia jury :)
Było jak było, rodzice przynosili prace plastyczne „wykonane przez dzieci” i te wykonane przez dzieci. I tak, widać tę różnicę. My zasiadamy, rozkładamy prace … i pierwsze hasło: „No to które są samodzielne?”. A my znamy dzieci, widzimy co potrafią, jak wyglądają ich prace. Czasem nawet można od razu poznać pracę bez patrzenia na podpis z tyłu. A później lecą zachwyty … nad tymi wydawałoby się niedoskonałymi, ORYGINALNYMI, DZIECIĘCYMI, pachnącymi ŚWIEŻOŚCIĄ, NOWOŚCIĄ pracami. Zachwycamy się nad „tym okiem co ucieka”, nad „tą koślawą sarenką”, nad „tym kurczaczkiem co ma fryzurę jak Elvis Presley” … Wygrywają te dziecięce oryginalne. Po kilku konkursach znacznie zmniejszyła się liczba prac rodziców. Bo nie mają powodu wyręczać dzieci.
U nas na zajęciach mało robi się prac „zrób według wzoru”, tak aby prace się wyróżniały. Rodzice to widzą, tę różnorodność, dzieci też.
Tylko nauczycielki też muszą dostrzec piękno tych prac, ich oryginalność.
Ale i my się czasem znajdujemy w takiej sytuacji. Z dziećmi z mojej grupy 5-latków wzięliśmy kiedyś udział w międzyprzedszkolnym konkursie plastycznym o św. Patryku w naszej okolicy. Wspólnie dzieci zrobiły pracę samodzielnie … Panie z drugiej grupy też wzięły udział. Panie. Bo to one zrobiły pracę w większości … No to moi podopieczni nawet nagrody pocieszenia nie dostali … ale się nie poddawaliśmy i braliśmy udział w kolejnych konkursach dla samej radości tworzenia.
Na.pierwszy konkurs jaki pamiętam były eko-zabawki z odpadów typu butelki pet itd.oczyeidciebpomagalam mojemu trzyletniemu dziecku, ponieważ nie była w stanie no takiej butelki przeciąć itd. gdy poszliśmy oddać pracę to na wejściu przywitał mnie robot wielości mojego dziecka i kilka podobnych prac zrobionych niby przez trzylatki. No i niestety od pierwszego az po ostatnim konkurs wygrywają pracę rodziców i to najlepiej zrobione pod dyktando nauczycielki, która powie co dokładnie ma być w pracy plastycznej aby pasowało. Moja córka mimo ewidentnego talentu nie jest w stanie wygrać z mamusiami – efekt jest taki, że już nie chce brać w niczym udziału bo uważa że i za brzydko rysuje