„Chciałam poruszyć taki problem i zapytać, czy u was jest podobnie. Mam dwójkę dzieci: syna i córkę, są w wieku szkolnym, jedno w 4 klasie, drugie w 7. Moje dzieci często zapraszają do siebie kolegów i koleżanki. Nie mam z tym problemu, są w takim wieku, że powinny mieć naprawdę dużo kontaktów z rówieśnikami. Problem w tym, że część z kolegów i koleżanek przychodzi tylko do nas. Nie zapraszają do siebie. Bywają na nockach, seansach filmowych, różnych zabawach tematycznych…z ich strony nie ma jednak propozycji. Ich rodzice nie wpadną na to, że skoro ich dzieci siedzą u nas nawet po kilka godzin, jedzą podwieczorki, a nawet kolacje, to chyba fajnie byłoby zaproponować rewizytę? Czy ja się czepiam, czy to naprawdę dziwne, że nie ma tej propozycji z drugiej strony?” Basia
Równowaga
Społeczeństwo bazuje na zasadzie wzajemności. Ja Tobie coś, potem Ty mi. Ja pomagam, następnie Ty robisz coś dla mnie. To nie kwestia interesowności czy złego charakteru, ale jedna z najsilniej zakorzenionych zasad.
Niestety nie wszyscy się do niej stosują. Niektórzy są wprawieni w braniu i mają problem z dawaniem. Z różnych powodów uważają, że im się należy lub inaczej…korzystają, gdy ktoś im coś daje. Bo według ich systemu wartości naiwnością byłoby nie skorzystać? Nie przyjdzie im do głowy, żeby zrobić coś ciekawego, zaplanować, zaproponować. Nie chce im się, uważają, że nie potrafią. Znajdują mnóstwo wymówek na nie.
Nie mają czasu ani ochoty
Problemem, w którym wymienia się najczęściej jest brak czasu. Polscy rodzice są szalenie zapracowani i zmęczeni. Nic dziwnego, że często nie chcą po godzinach spędzonych w pracy widzieć w domu obcych dzieci. Mają ochotę odpocząć w spokoju i ciszy.
Na rękę im jest, że ich dzieci odpoczywają u innych. Czasami są głośne i angażujące gdzieś indziej, nie w ich domu. Nie przyjdzie im do głowy, że w czasie, gdy sami odpoczywają, ich dzieci być może w jakimś stopniu zakłócają spokój w innym domu.
Poza tym wskazuje się na brak pieniędzy. Żeby coś fajnego zorganizować potrzeba funduszy, a tych ciągle brakuje.
Mi nie zależy
Są też tacy rodzice, którym nie zależy. Ich dzieci są zapraszane, to mogą chodzić. Ale gdyby nie były zapraszane, to też nie ma problemu. Mogą być w domu i oglądać telewizję czy grać w gry. To nie robi różnicy.
Tacy rodzice są zdania, że przecież na nikim niczego nie wymuszają. Skoro ich dzieci chodzą do innych domów, to wcale nie oznacza, że te dzieci muszą przychodzić do ich domu. Ot taka filozofia.
Brakuje zainteresowania
Bywa też tak, że zwyczajnie rodzice innych dzieci nie wiedzą, co się z nimi dzieje. Wyszły, wróciły, to najważniejsze. Nie interesują się życiem swoich dzieci. Przykre, ale prawdziwe.
Sami też postępują podobnie. Chodzą do innych, odwiedzają, ale nie proponują niczego samodzielnie. Czy jest na to jakiś sposób? Czy zabronić dziecku, żeby zapraszało swoją ulubioną koleżankę, w sytuacji, gdy do tej koleżanki nigdy nie może przyjść? Nawet gdy pyta, kiedy będzie mogło? Jak powinien zachować się odpowiedzialny rodzic? Jak sądzicie?
Komentarze