Mimo że je te same 5-8 produktów przez wiele tygodni, boi się odstawić dziecko od piersi. Nie tylko dlatego, że obawia się zaostrzenia objawów alergii, ale również dlatego, że ma okropne poczucie winy, że nie wypełnia swojego obowiązku: wie, że karmienie piersią do roku to jej obowiązek. Ta wiedza ją pogrąża.
Całkowicie ignoruje trzeźwe odpowiedzi innych rozsądnych mam, które wskazują, że tak uboga dieta, jaką wprowadziła nie pozwala na wyprodukowanie dobrej jakości mleka, a do tego prowadzi do prawdziwych spustoszeń w organizmie. Dziecku potrzebna jest zdrowa mama! Niby oczywiste…a jednak nie.
Abstrahując od tego, czy przy AZS niezbędna jest bardzo restrykcyjna dieta (lekarze mają różne zdanie na ten temat) oraz od tego, jak bardzo karmienie piersią pomaga w alergii, istnieje pewna granica, po przekroczeniu której karmienie piersią dosłownie i w przenośni kobietę ZABIJA.
Zabija jej radość, odbiera siły, sprawia, że jedzenie staje się udręką: kobieta zaczyna zmuszać się do spożywania ciągle tych samych pokarmów, je, bo musi, patrzy z żalem na produkty, które są poza jej zasięgiem. Mimo to karmi.
Tłumacz się, dlaczego nie karmisz
Karmiłam piersią. Wypełniłam swój obowiązek (użyłam tego słowa celowo). Było mi dane karmić osiem miesięcy. Jednak ile bym karmiła, gdyby moje dziecko miało skazę, alergię na podstawowe produkty: pszenicę, mleko, większość warzyw i owoców? Czy karmiłabym dalej, gdybym mogła jeść jedynie indyka, ryż, kaszę jaglaną i jabłka?
Poza tym, czy wystarczy karmić piersią? Śmiem twierdzić, że nie. Trzeba się również DOBRZE odżywiać. Oznacza to często wielką rewolucję w menu, której nie przechodzi kobieta w ciąży. Zrobiono badania. Nie raz, ale wielokrotnie. Wyniki są jasne.
Większość z nas nie zmienia znacząco swoich nawyków żywieniowych w ciąży. Nie odmawiamy sobie śmieciowego jedzenia, mocno przetworzonego, pełnego konserwantów, sztucznych barwników, przypraw, czy potencjalnych alergenów. To nie do końca nasza wina. Nie mamy czasu gotować smacznych i zdrowych posiłków. Jemy w biegu. Nie dosypiamy i tak w kółko.
Zatem czy mogąc jeść wszystko, jesteśmy bohaterkami, że karmimy piersią? Czy należy nam się laurka, bo wytrwałyśmy pięć miesięcy czy dwa lata? Czy może większe ukłony powinniśmy kierować w stronę tej, która karmiła krótko, przebywała na restrykcyjnej diecie eliminacyjnej i zdecydowała się, że tak nie można, że dziecku potrzebna jest ZDROWA i RADOSNA matka?
Czy naprawdę mamy prawo oceniać inne matki, które karmią krótko? I z drugiej strony czy jako te „złe” karmiące kilka dni czy tygodni musimy czuć się winne i usprawiedliwiać się na każdym kroku? Czy będzie tak zawsze, że te, które mają szczęście karmić „lekko” będą obrzucać błotem te, dla których los nie był tak łaskawy?
Ludzie kochani…Czy w dzisiejszych czasach jest aż tak ważne jak się karmi?? Przecież to tak naprawdę nie ma znaczenia, ważne żeby dziecko było najedzone a mama szczęśliwa! Nikt nikogo nie zmusza ani do karmienia piersią ani do karmienia sztucznie. Czasami się nie da i już, i po co komu się tłumaczyć… To jest sprawa indywidualna każdej mamy z osobna. Ja akurat należę do tych mam, które karmią piersią, karmiłam jednego syna teraz karmię drugiego jem prawie wszystko i czy to jest wyznacznik tego, że będę mieć lepsze czy zdrowsze dziecko????? Nie będę ukrywać, że dla mnie karmienie piersią jest wygodą i cieszę się z tego bo jestem „za wygodna” na gotowanie butelek, przyrządzanie mieszanek, wstawanie itp. i mam to szczęście ,że moje dzieci akurat nie są (póki co) alergikami ale osobiście spotkałam się z mamami które karmiły przez pierwszy miesiąc a potem już nie, bo nie były w stanie odmówić sobie fastfoodów, pepsi, schabowego itp. No i trudno- ich wybór, nie neguję tego ani nie pochwalam A do mam które mimo tego, że bardzo by chciały karmić a NIE MOGĄ-nie słuchajcie głupiego gadania, nie tłumaczcie się dlaczego nie karmicie,uważam, że karmienie piersią nie jest najważniejsze w wychowaniu dziecka. Są ważniejsze priorytety.
an, okazuje się, że niestety jest ważne jak się karmi, jak się przewija, jak się wychowuje i w sumie dobrze, bo karmienie piersią i wiele drobniejszych wyborów jest bardzo ważne. Jednak mnie najbardziej wkurza to bezlitosne znęcanie się nad kobietami, które z różnych powodów nie karmią piersią. Jakby się wierzyło, że ktoś nie karmi, bo nie wie, że karmienie jest wspaniałe, dobre dla dziecka i zazwyczaj dla mamy. Pewnie wie o tym każda młoda mama, ale jak to mówią „prości” ludzie: „nic na siłę”. Naprawdę nie terroryzujmy…
Bardzo dobry tekst.Ciesze sie ze ten temat zostal poruszony choc w jakism stopniu mnie nie dotyczy bo jestem osrebna historia.Moja Ania urodzila sie 4m w szpitalu ssala tylko troszke potem nawet kapturki nie pomagaly.Slyszalam tylko trzeba karmic i juz.A ona nie chciala nie umiala i ciagle plakala.Jednej nocy ssala caly czas bylam z siebie dumna ale uslyszalam od poloznej ze to bardzo zle bo corka potrwala mbie jak smoczek.Zalamalam sie.Jak wrucilam do domu nie umialam nakarmic coreczkmieszanke a potem zaczelam odciagac o laktatorem
„Czy w dzisiejszych czasach jest aż tak ważne jak się karmi??Przecież to tak naprawdę nie ma znaczenia, ważne żeby dziecko było najedzone a mama szczęśliwa!”
Co za bzdura!!!! skoro według Ciebie ważne jest tylko by dziecko było najedzone, to współczuję dziecku… Ty też nie patrzysz na to co jesz? Wystarczy Ci żebyś miała brzuch pełny? Bardzo mnie to dziwi, bo myślałam, że ludzie komponując posiłki wybierają smaczne i wartościowe produkty. I jedzą dla przyjemności i zdrowia, a nie po to by zaspokoić byle czym głód…. szokkkkk.
Ka, tutaj poruszany jest temat mleka, a nie karmienia przy rozszerzonej diecie
Dziękuję! Już nie czuję się winna! Najlepiej, że nawet kobiety, które nie mają dzieci pytały „nie karmisz piersią? jak to?”. Dramat
Ewo, masz dziecko, kochasz je i na pewno o nie dbasz, robisz wszystko, co w Twojej mocy. To jaka wina? W sumie bez sensu, nie? :)
Kochana Doroto, czytam Twoje artykuły juz od dłuzszego czasu i mam nieodparte wrazenie ze myślimy w niemal identyczny sposób (niemal, bo inaczej podchodze do karania dzieci – pisałaś o tym). Tym razem jednak muszę Ci bardzo podziękować, Dlaczego? Otóż pierwsze dziecko karmiłam ponad 13 miesięcy i to ja zostalam odstawiona (pokarm mialam nadal). Było gładko, idealnie, wręcz bezproblemowo. 4 miesiące temu urodzilam drugie dziecko. Pełna zapału i pewności siebie nie przypuszczałam nawet, że może być coś nie tak tym razem z karmieniem. A było… Dziecko jadło po 2-3 minuty, nie chciało chwytać brodawek, potworne kolki, zaparcia. nietolerancja laktozy i inne koszmary. musialam przystawiac co 30-40 minut, nie mogłam nic jeśc poza chleb z gotowanym indykiem – śniadanie, gotowany indyk, marchew i ziemniaki – obiad i ponownie chleb z gotowanym indykiem na kolacje. na deser jabłko… Dziecko płakało, było ciągle głodne ,ale piersi nie chciało bo nie potrafiło chwycić, pożądnie sie najeść i wyczuwało mój stres. Pękłam po 6 tygodniu… w tym czasie wyglądałam jak cień siebie, Schudłam ponad 7 kg w zaledwie 2 tygodnie, apatyczna, rozdrażniona. wprowadzając butelkę czułam się jakbym zrobiła najgorszą rzecz na świecie i to własnemu dziecku… pierwsza butla 20 ml wypitego mleka i dziecko zasnęło na 1,5 godzin, Mała teraz ma juz 4 m-ce i karmie ją juz tylko w nocy – ze wzgledu na wygodę, ale nadal musze trzymac okropna dietę. Jednak Twój artykuł pozwolił mi odczuć sporą ulgę. i Za to Ci serdecznie dziekuję. Dziękuję, że poruszasz tematu idealnych-nierealnych rodziców!
Mama K i A, dziękuję za Twój komentarz…Skoro myślimy niemal identycznie, to może duchowe bliźniaki? ;)
Trzymam kciuki za dietę! I za to, by po odstawieniu nie było problemu z nadmiarem kalorii…Po takim menu łatwo się rzucić na wszystko i nadrabiać zaległości :) To jak efekt jojo po niezłej diecie odchudzającej :)
No tak, odkąd moge pozwolić sobie na pomidor i ogórek to kg wróciły. ale teraz mam wagę sprzed ciąży, takze nie narzekam. Pozdrawiam Ciebie i wszystkie mamy, zagubione i te twardo stąpające!
Świetnie napisane! Szkoda, że tak rzadko można przeczytać takie artykuły
No chyba, że na sosrodzice.pl ;)
Dawno nie czytałam tak mądrego i ciepłego tekstu. Brawo!!!
Dziękuję.
http://budujacamama.blogspot.com/2014/01/historia-mojego-karmienia-piersia.html Nasza historia!
Jakbym czytała o sobie…
„Cokolwiek sprawiło, ze znalazłaś się w sytuacji, w której musiałaś dokonać wyboru Pierś kontra Butelka pamiętaj, że to nie rodzaj pokarmu podawanego dziecku decyduje o tym, jaką jesteś matką, i w jakim stopniu kochasz swoje dziecko. Można podać dziecku butelkę z taką samą miłością i czułością jak pierś. Rodzaj podawanego mleka, czy to kobiecego czy modyfikowanego, nie kształtuje Cię, jako matki, nie klasyfikuje Twoich uczuć do dziecka, jako mniejszych, mniej intensywnych. Jakiekolwiek były przyczyny podjęcia przez Ciebie takiej decyzji, twoje dziecko pije mleko modyfikowane, a Ty kochasz je ciągle tak samo i ono to czuje.”
Gdzieś to znalazłam w necie jak sama miałam problem z karmieniem i musiałam przejść na butelkę bo po prostu nie miałam pokarmu i już i to nie prawda, że każda z nas go ma! Ja mam dwójkę dzieci i pierwsze „karmiłam” trzy miesiące a drugie dziecko tylko miesiąc i to też dokarmiając butlą i też za pierwszym razem czułam się gorszą matką przy drugim dziecku już nie! Wydrukowałam sobie ten znaleziony tekst wielkimi literami i powiesiłam go w sypialni i czytałam zawsze podając butlę synkowi!!! I nie mam już do siebie żalu bo patrzę na starszego syna i wiem, że karmiąc go mlekiem modyfikowanym nie zrobiłam mu krzywdy. Jest szczęśliwy, zdrowy i ze mną mocno związany i jestem pewna, że mój drugi niemowlak też wyrośnie na fantastycznego chłopczyka mimo, że sztuczne mleko pije od pierwszych dni swojego życia:) Ważny jest czas i uwaga jaki poświęcamy dzieciom i tego dziś się trzymam!!! Więc drogie mamy głowy do góry!!!
Jesteś wielka! I Dorota też! Ja karmiłam 7 tygodni tylko piersią – Mały za mało przybierał, a potem 10 miesięcy w sposób mieszany. Oj ile mnie to nerwow kosztowało. I dręczenia siebie, że taka beznadziejna jestem. Przy drugim dziecku obiecałam sobie, że tak już nie będzie. Jak mi to wyjdzie to będe karmić a jak nie, to bdzie butla. I marzę, źe tym razem znajdę siłę, na postawienie się przeciwko tej całej presji. Dzięki za podpowiedź z tą kartką!
Dołączam do fanów i kłaniam się nisko ;) a na serio to..też sie dziwie czemu matki tak na siebie patrza wilkiem i szukaja, bezlitosnie wykorzystuja slabe strony innych mam
No właśnie, sama ujęłaś niekarmienie piersią jako słabą stronę,a tu chodzi o to ze generalnie nie ma to znaczenia w kontekscie kontaktu matka-dziecko oraz gloryfikowania natury jako jednego słusznego trendu w wychowywaniu dzieci. Wiem że nie miałeś nic złego na mysli ale w nas kobietach, ludziach ogólnie głęboko siedzi stygmatyzacja pojęć, a ten artykuł nakłania do racjonalego spojrzenia na życie – raz sie sprawdza to,a raz co innego. Ja lubie to a ty nie i w sumie obie jesteśmy zadowolone. Czyż nie? Pozdrawiam!
Matko jedyna… Dorota… Ty nazywasz się matką? Orendowniczką zdrowego rozsądku? Jestes feministką? Każda matka kochająca swoje dziecko wie że karmienie piersią jest dla dziecka bardzo ważne że tulenie go i noszenie by uspokoić owocuje w radosny rozwój i szczęśliwe życie nastoletnie. To co robimy dla nawet i kilkudniowych pociech to jak je dotykamy, jak do nich mówimy, jak sie w nie wpatrujemy ma ogromny wpływ na cały ich rozwój psychoruchowy…
Każda poświęcona chwila swojemu dziecku zaowocuje w przyszłości. Potwierdzone jest naukowo! na podstawie obserwacji kilku tysięcy matek z dziećmi że dzieci karmione naturalnie, częściej noszone i tulone są bardziej związane z rodzicami jest z nimi większy kontakt, szanują rodziców są bardziej życzliwe. W mleku matki podczas karmienia wytwarzana jest jedna z najważniejszych witamin świata! WITAMINA M – ta witamina to MIŁOŚĆ której nie doszukamy się w żadnym zmodyfikowanym mleku. Nie zastanawia Was to że dopóki nie było na rynku ” Mleka ” w proszku nie było aż takich tragicznych historii? Kiedyś matki nie rozważały jak karmić tylko poprostu karmiły i problemu nie było. W karmieniu piersią najważniejsze jest nastawienie i psychika! Dzisiaj na rynku mamy sylikonowe nakładki dla mam z problemem z brodawkami. Kobiety potrafią wymusić laktację po 6 miesiącach pustyni… i im się udaje! Ja sama trafiłam do szpitala po 2tygodniach od cc. W ostatniej chwili mąż mnie przywiózł i od razu na sale zabiegową… miałam podawane silne antybiotyki i pokarm ustał. przez 2 tygodnie nie wykrzesałam z piersi ani kropli. Po powrocie do domu łzy spływały mi po policzku kiedy miałam nakarmić syna „innym mlekiem”. Wtedy dopiero można popaść w depresję! Marzyłam aby móc odzyskać ten kontakt z synem! Tą chwilę która była takim szczęściem i antydepresantem że żadne wyrzeczenia nie były wyrzeczeniami… Wzięłam się w garść poczytałam artykuły – nie fora z wypowiedziami mamusiek które lenistwo tłumaczyły „naturą” – wsłuchałam się w mamę, kontaktowałam się z lekarzami i po tygodniu ciężkiej walki dostawiania syna co 15 minut przez całe doby! by tylko zbliżył usta do brodawek nawet kiedy spał kładłam się obok by zastymulować w mózgu produkcję. I udało sie! Pojawiły się pierwsze krople! A razem z nimi więcej sił na kolejne dni ciężkiej pracy! I również z powodu wcześniactwa syna pojawiły się możliwe objawy alergii… ale nawet mi przez myśl nie przeszło żeby dla swojego dobra odstawic go od piersi! Przez miesiąc czasu jadłam chleb i piłam wode! włosy wypadały ale syn zdrowy ! z piękną cerą ! silny! w miesiąc czasu potrafił przybrać 1200g!! powoli zaczełam wprowadzać kolejne produkty i próbowałam co mu pasowało a po czym miał kolki… i tak do dziś! jem już sporo, a maluszek rośnie jak na drożdzach w rozwoju wyprzedza rówieśników karmionych sztucznie! Mam z nim wspaniały kontakt ! ma dopiero 4 miesiące a pięknie siedzi! Sprężynkuje śmieje się głośno i gaworzy ! I każda garść włosów, spadek wagi czy inne poświęcenia znikają kiedy widze jego uśmiech i kiedy się do mnie PRZYTULA !
A co do noszenia 9cio kilogramowych dzieci… nie musi się nosić dzieci kiedy płaczą można je wziąć na kolana i mocno przytulić! Pamiętaj że stres i łzy z żalu i rozpaczy to zmarnowana energia dziecka która mogła przedłożyć się na opanowanie nowych czynności! Ja z moim dzieckiem kanngurkowałam sie codziennie całymi dniami tuliłam go do serca i pomimo wcześniactwa jest zamiast o miesiąc do tyłu to miesiąc do przodu! Tulenie dziecka cudownie wpływa na jego rozwój! Dzieci które czują sie bezpiecznie – a niemowlęta czują się tak głównie przy matce – szybciej poznają świat bo jest on dla nich nie stresem tylko radością i ciekawością :)
O matko, Ania, jak pojechałaś. A TY śmiesz się nazywać matką? Ile jadu…jestem porażona Twoją wypowiedzią Idealna Mamusiu!
Aniu, Ja MATKA, gratuluję samozaparcia, odwagi i determinacji. :)
Reszty pozwolisz, że z szacunku dla własnego czasu, nie skomentuję :)
Pozdrawiam!
Nie trzeba być heroiczną matką by być dobrą matką!!! To że się poświeciłaś dla swojego dziecka i jesteś z tego powodu szczęśliwa to chwała Ci za to. Ale oczywiście szpilkę do cudzego ogródka wbić trzeba:( Przykre to oj przykre. Kto Ci daje prawo kogoś osądzać? Ja wychowuję drugie dziecko na sztucznym mleku i mam fantastyczny kontakt z pierwszym siedmiolatkiem a drugi siedmiomiesięczny ma ciągle uśmiechnięte pycho i prawie wcale nie płacze! Mam fantastyczny kontakt z pierwszym i jesteśmy w sobie na zabój zakochani. To nieprawda, że przez brak karmienia piersią moje dzieci nie są ze mną związane, starszy ma dla wszystkich starszych ludzi szacunek bo tego się nie wysysa z mleka matki, tego trzeba dziecka nauczyć!!!! Piszesz o witaminie M, nie sądzę żeby było jej wiele w mleku zestresowanej i depresyjnej matki, która z różnych powodów nie może karmić maleństwa. A co do tego, że kiedyś mleka modyfikowanego nie było, to fakt, tylko wtedy karmiono dzieci po prostu krowim mlekiem, jeśli nie można było piersią:) Nikt tu nie gloryfikuje karmienia mlekiem modyfikowanym, my tylko mówimy, że z sytuacji patowej jest wyjście:) Nie namawiamy nikogo, żeby zrezygnował z karmienia piersią. Pokazujemy po prostu matką w trudnej sytuacji, że to nie zbrodnia dać dziecku butelkę! Po pierwszym porodzie, kiedy musiałam małemu podawać butelkę miałam wrażenie, że wbijam sobie nóż w serce i miałam baaardzo niskie poczucie własnej wartości bo przecież właśnie mi wmawiano, że moje dziecko nie wytworzy więzi ze mną. Dziś jestem mamą malucha drugiego i już nie mam takich dylematów!
Ja w kwestii formalnej… Karmiłam piersią tylko trzy miesiące. Dieta eliminacyjna nie tylko mnie wykończyła, ale nie służyła również mojemu dziecku. Mała przez półtora miesiąca nie przybrała na wadze. Gdyby chodziło o mnie, nie dałabym za wygraną, ale brak przyrostu masy ciała u takiego maluszka to nie przelewki. Przestraszyłam się zaczęłam karmić Bebilonem, według zaleceń lekarza. Mała zaczęła rosnąć, stała się spokojniejsza itd. Dzisiaj rozegrałabym to inaczej, ale jestem mądrzejsza o dwa lata ( a właściwie tysiąc lat świetlnych) bycia matką. Niemniej, karmiłam tylko trzy miesiące. Czy jestem matką? Bo z witaminą M nie mam problemu.
Z racji wykonywanego zawodu oraz w trosce o Twoje zdrowie psychiczne, zalecam byś poszukała dobrego terapeuty. Masz niewiarygodnie niską samoocenę i pustkę emocjonalną. Odpowiednia terapia pozwoli Ci znów cieszyć się życiem, bez konieczności maltretowania 4 miesięcznego niemowlaka. Trzymam kciuki!
Więc jeśli karmię butelką, to automatycznie nie przytulam i nie kocham dziecka? Karmię piersią = przytulam, kocham, daję wszystko; karmię butelką = nienawidzę dziecka, nie daję mu niczego, jestem wyrodną matką? Cóż to za bezsensowny tok myślenia?
Aniu, jeśli od dziecka też będziesz tyle wymagać, to ja Twojemu potomkowi szczerze współczuję takiej matki. Nikt nie musi być idealny, zresztą każdy z nas ma trochę inne pojęcie ideału. Wrzuć na luz.
Mój komentarz nie dotyczył tylko karmienia piersią… Poniżej artykułu znajnduje się opis autora… m in. „Wszystkich ekspertów sugerujących, że płacz dziewięciokilogramowego niemowlaka wymaga błyskawicznej ingerencji w wersji „tulenie i noszenie”, aż kręgosłup zacznie skrzypieć, z chęcią wywiozłaby na Antarktydę. ”
Kłania się czytanie ze zrozumieniem….. Pani SYLWIO! Napisałam swoje poglądy na temat karmienia piersią i obok poglądów o karmieniu zawarłam swoje zdanie na temat tulenia i noszenia dzieciaczków tym bardziej NIEMOWLAKÓW które nie mają wpływu na swoją wagę…!!
Czy wiesz Doroto że czas w którym docierasz do płaczącego dziecka przekłada się na czas uspakajania go? Im dziecko dłużej płacze tym ty będziesz dłużej je uspokajać. A wszyscy wiemy – i my mamy karmiące naturalnie i te które wybrały inną drogę – że lepiej chłoniemy informację i uczymy się nowych czynności gdy sprawiają one nam radość :))
Ja dążę do tego aby moje dziecko było radosne tule je i nosze zabawiam i staję się dla niego klaunem bo wiem że w przyszłości jeszcze czeka go dość goryczy :)) A poza tym nie umiałabym patrzeć jak jego oczka wypełniają się łzami…
Co do pozostałych zazdrosny mam :)) Nie potrzebuję żadnej pomocy terapeutycznej – To że jestem szczęśliwą mamą i żoną nie znaczy że potrzebuję terapeuty… hahaha Wiem że dla Was to dziwne zjawisko – ale tak mamy karmiące mogą być szczęśliwe i spełnione pomimo ostrożnego zdrowego żywienia i noszenia swojego dziecka :) I nie wiem dlaczego noszenie, tulenie i karmienie piersią jest znęcaniem nad dzieckiem? Psycholog M? Wątpię abyś odbyła chociaż jeden fakultet z psychologii Pani Psycholog M – Psycholog nie pisze z zawiści, niezazdrości i nie wyraża swoich ukrytych frustracji komentując w sposób śmiesznie krytyczny matkę :) Radzę poszukać prawdziwego psychologa a nie podpisywac się nie swoim tytułem.
Czytając nie które komentarze mam wrażenie że przed komputerami zasiadają znudzone życiem, zmarnowane kobiety które tępią postawy prawdziwych radosnych mam ! Nie byłam tu 3dni i rozpętała się prawdziwa POLSKA „dyskusja”
Drogie MAMY IDEALNE! Radze zerknąć na swoje pociechy bo nie wiem co z nimi robicie gdy godzinami sprzeczacie się i obrażacie!! Chyba że oddajecie je pod opiekę NIANIOM bo natura nie obdarowała Was kondycją haha :)))
Powodzenia
Anna Wyrwa :)
Anna, czy to nie Ty piszesz komentarze na pół strony? Kto się zajmuje Twoim dzieckiem/dziećmi?
Ponawiam prośbę, by odnosić się do artykułu i merytorycznie do treści w nim zawartych. Jeśli nie ustosunkujesz się do tych próśb, podobne komentarze, jak wyżej, które obrażają osoby biorące udział w dyskusji, nie będą akceptowane.
Aniu W. ja już się do tego przyzwyczaiłam, że butelkowe mamy mogą mówić wszystko, w szczególności swoje wymysły niczym nie poparte o karmieniu naturalnym i tak jest w porządku. A karmiące piersią nie mogą nawet stwierdzać faktów o tym jakie mleko kobiece jest zdrowe i jaką więź wytwarza między matką i dzieckiem.
Przyzwyczaiłam się również do tego, że kobiety sztucznie karmiące zawsze robią z siebie ofiary jakie to miały (wymyślone) problemy. I zawsze dążą do tego by to matka karmiąca naturalnie była tą złą i nienormalną.Tyle, e my karmiące piersią się tym nie przejmujemy bo mamy pewność co do słuszności wyboru trzymając dziecko przy piersi. Odwrotnie jest z kobietami serwującymi dzieciom sztuczny proszek, zawsze się oburzają i za wszelką cenę usprawiedliwiają, bo mają powody do tego.
k.uważam, że wartościowanie karmień jest strzałem we własne kolano. kobiety -kobietom. czemu? nie każdy jest tak silny jak anna w,. nie każdy ma chęć karmić piersią (jak Panie nie lubiące diety itp.) ale nie oceniam żadnego postępowania jako dobrego lub nie. bo miłość do dziecka nie sprowadza się do cycka/butelki. cycuszek jest tańszy, dla niektórych wygodniejszy, zdrowszy. butelka – wygodna, droższa, też pełna witamin. porównuję swoje dziecko – butelkowe, a dzieci kuzynek – cyckowe, a kuzynki paliły w ciąży jak smoki. moje dziecko nie ma alergii (dbałam o siebie w ciąży; kawy nie piłam, tylko domowe jedzonko, spacery), a mimo to moje dziecko urodziło się i miało udar. teraz walczę o sprawność mojego dziecka i sposób karmienia butelka/cycek jest dziś błahy. a niegdyś spędzał mi sen z powiek, bo też walczyłam, byłam zaślepiona i nie widziałam że „nie samym chlebem człowiek żyje”, że mam ważniejszą sprawę – jego zdrowie neurologiczne. dziś je inne posiłki już, degustuje smaki, nie odrzuca żadnego smaku przeznaczonego dla dzieci wg jego wieku. a ja nadal walczę o sprawność lewej łapki i cieszę się, że operacja nie jest konieczna. nie ma jedynego dobrego karmienia. NIE MA LEPSZEJ MAMY ZE WZGLĘDU NA SPOSÓB KARMIENIA. kobiety opamiętajcie się! żywienie dziecka jest istotne, ale na tym świat się nie kończy. bo od karmienia mlekiem/butlą nie ma pewności że nie wyrośnie morderca, że nie zachoruje na raka, że nie wsiądzie po alkoholu za kierownicę…
Alicja, dziękuję za ten komentarz podwójnie!
No a ja swiadomie wybralam butle….moze jestem egoistka ale moglam spokojnie wypoczac po porodzie,maz bardzo chcial karmic i chcial tez miec bliski kontakt ze swoim synkiem.Koniecznosc szybkiego powrotu do pracy z przyczyn finansowych odbyla sie bezstresowo,maly pile butle z kazdym domownikiem.Moglam spokojnie pojsc na zakupy czy do restauracji,kina……Przeciez to tez sie nalezy kobiecie zeby byc w formie takze psychicznej Bo to jest wazne!!!!!! A Co najwazniejsze synek nie odczul ZADNEJ roznicy jets BARDZO ze mna zwiazany!!!!!!!
Wiec mysle ze kazdy ma prawo do wyboru i to absolutnie nie powinno wplywac na opinie maki, no ale ta nasza polska mentalnosc…….
Świetnie napisane! Brawo za te słowa :)
Droga internautko Aniu! Czytając Twoje wypowiedzi muszę zapytać się skąd czerpiesz wiedzę (proszę podaj mi literaturę)? Wiele z tego co tutaj przytaczasz nie ma poparcia w nauce, a na dodatek ma to wydzwięk pejoratywny w stosunku do innych matek. Dziwisz się, że ktos krytykuje i obraża twoje wypowiedzi? Spójrz na siebie! I myślę że psycholog M (czy nim jest czy nie jest) ma dużo racji, a twoje wypowiedzi tylko potwierdzają jego przypuszczenia. Od siebie tylko dodam, że wydajesz się mieć bardzo stereotypowe podejscie do zycia. Mam nadzieję, że nie utrudnia ci to funkcjonowania.
Do „mama” cieszę się, że tak szybko sie aklimatyzujesz. Byłoby lepiej gdybyś potrafiła jednak dostrzec powage problemu kobiet nie zawsze wyposażonych w warunki do kilkumiesięcznej walki o pokarm. Jeżeli Ty i osoby o twoich poglądach posiadają takowe, to z całego serca gratuluję!
I jeszcze na koniec życzę, żeby wszystkie zagorzałe przeciwniczki mm miały okazję konfrontacji w swoim życiu z takimi dziećmi, które udowodnią wam, że nawet największe chęci i wsparcie tabuna specjalistów nie pomoże w walce o „cyca”.
Marysia, mama K i A
„W mleku matki podczas karmienia wytwarzana jest jedna z najważniejszych witamin świata! WITAMINA M – ta witamina to MIŁOŚĆ której nie doszukamy się w żadnym zmodyfikowanym mleku.”
Poległam… czyli kobieta nie karmiąc piersią automatycznie nie daje miłości dziecku?
Zatem ojciec nie daje miłości dziecku, bo nie ma szans na karmienie piersią?
Gratuluję logiki :)
„Nie zastanawia Was to że dopóki nie było na rynku ” Mleka ” w proszku nie było aż takich tragicznych historii?”
Były, szanowna Aniu, znacznie tragiczniejsze. Bo dzieci dostawały krowie mleko mając np. skazę białkową. Albo zwyczajnie UMIERAŁY z niedożywienia.
A już zastosowanie prostej korelacji pomiędzy karmieniem piersią a przytulaniem dziecka jest powalające. Czyli dzieci karmione butelką nie są przytulane? Czyli w momencie, kiedy przestaniesz karmić piersią, przestaniesz przytulać swoje dziecko?
Ehhhhhh… Żałosne :(
Droga „Ja” tak samo jak napisałam Sylwi wyżej… nie napisałam że karmienie piersią wiąże się z tuleniem i noszeniem.
Czy Wy też piłyście mleka zmodyfikowane zanim zasiadłyście przed monitory ?
W mojej wypowiedzi zawarłam wątek karmienia i komentarz do opisu swojej osoby – autora Doroty „Wszystkich ekspertów sugerujących, że płacz dziewięciokilogramowego niemowlaka wymaga błyskawicznej ingerencji w wersji „tulenie i noszenie”, aż kręgosłup zacznie skrzypieć, z chęcią wywiozłaby na Antarktydę. ” resztę prosze doczytac wyzej nie mam zamiaru każdej z osobna tłumaczyć jak powinno się czytać :)) mnie mama karmiła całe szczęście piersią :)))
Pani Aniu, nigdzie Autorka nie napisała, że nie tuli dzieci, nigdzie też nie napisała, że nie reaguje na płacz dziecka. Proszę nie wprowadzać w błąd takimi komentarzami. Zdania, które Pani cytuje sugerują jedynie różne rozwiązania.
Poza tym proszę komentować artykuł, a nie opis pod artykułem. Tego dotyczy tu dyskusja.
Pozdrawiamy serdecznie!
Ania, aż mi ciarki się na ciele pojawiły czytając Twoją historię. Popieram Cię i gratuluję zdrowego rozsądku, bo teraz niestety mało matek go posiada i szybko wyciąga rękę po sztucznie wytworzony proszek i podaje go dziecku plastykowym smoczkiem.
Aniu, za przeproszeniem: równie dobrze mogę powiedzieć, że jesteś leniwa, bo miałaś cc. Przecież natura tak nas zaprogramowała, żebyśmy rodziły naturalnie! Że niby nie dałaś rady, lekarz podjął taką decyzję? Pewnie za bardzo bałaś się bólu i nie miał chłop wyjścia. Nie rozumiem kobiet, które swój egoizm tłumaczą naturą. Po prostu cc jest wygodne, wyjmą dziecko i już, na dole dalej piękna jesteś, poród jest lekki. Zdajesz sobie sprawę, że przez cc pozbawilaś dziecko pierwszej florybakteryjnej, którą by miało przechodząc przez drogi rodne? Nie wspominając ile dodatkowej traumy zafundowałas dziecku! I proszę, nie zasłaniaj swojego lenistwa komplikacjami i zagrożeniem życia, bo zwierzęta jakoś sobie radzą, każda samica jest w stanie urodzić naturalnie nawet kilkoro dzieci. CC to wygodnictwo i nigdy nie zastąpi SN. I Ty się uważasz za Matkę, skoro nie poczułas jak to jest przec, pekac w kroczu, rodzić łożysko?
*powyższy tekst to tylko ironia, mająca przedstawiać punkt widzenia Ani, proszę nie brać go do siebie drogie mamy,bo wcale tak biura myślę i szanuję gorąco Was wszystkie!
Piszesz, że kiedyś wszystkie kobiety karmiły i problemów nie było. Naprawdę? To skąd w takim razie wzięły się mamki? Mamki były niezbędne w przypadku kobiet, które miały za mało pokarmu. Część kobiet karmiła swoje dzieci, ale słabo przybierały na wadze, tylko wtedy nie było tak rozwiniętej opieki zdrowotnej, by ktoś się tym przejmował. By nienajedzone dziecko wreszcie spokojnie zasnęło, dawało się mu possać szmatkę zamoczoną w wodzie z cukrem (opowieści babki). Więc nie opowiadaj, jak to kiedyś było fantastycznie. Fantastycznie jest teraz, bo nawet kobiety z niedoborem pokarmu mogą nakarmić lub dokarmić swoje dziecko mlekiem w proszku i cieszyć się macierzyństwem. Jestem jedną z takich mam i błogosławię mieszanki, mam dwójkę dzieci karmionych butelką, które są zdrowe, mądre, szczupłe i niczego im nie brakuje i cieszę się, że nie dałam się terrorowi laktacyjnemu i nie głodziłam swoich dzieci a sobie nie zafundowałam horroru
WSPANIAŁY artykuł. Dołączam do fanek – jako matka, która jest na zaawansowanym etapie rezygnowania z karmienia piersią (moja córka ma siedem tygodni). Ukamienujcie mnie, bardzo proszę, niewiele mnie to obejdzie :)
Bo wiecie co? Moja córka sama wybrała Bebiko. Moje mleko jej najwyraźniej po prostu nie smakuje, nie wspominając o tym, że po prostu się nim nie najada. Po półtorej godziny karmienia potrafiła wciąż krzyczeć z głodu – na pewno z głodu, bo jak inaczej wyjaśnić fakt, iż milkła z satysfakcją po podaniu sztucznego mleka? Należy też dodać, iż mimo karmienia co trzy godziny przez cztery tygodnie w ogóle nie przybrała na wadze! A skąd wiem, że jej nie smakuje? Otóż odciągnęłam trochę pokarmu i spróbowałam jej dać z butelki. Zaczęła się krzywić i wypluwać, kręcić głową, a jak to nie pomogło, to zostałam przez nią okrzyczana (wcześniej myślałam, że wypluwa pierś i narzeka, bo przywykła do butelki). Podałam Bebiko. Zjadła z radością, a odciągnięte mleko zmieszałam ze sztucznym przy następnym karmieniu (i będę odciągać i „przemycać” po trochę, póki będę miała mleko, bo zdaję sobie sprawę, że w mleku matki są składniki, których nie ma w modyfikowanym, a które przydadzą się dziecku).
Mogłabym karmić mimo trudności, których z mojej strony też nie brakowało – brodawki koszmarnie pogryzione i popękane mimo prawidłowego przystawiania (potwierdziła to i położna, i lekarka), zastój, początki stanu zapalnego… Podczas karmienia zdarzało mi się krzyczeć z bólu. Do tego w mniej więcej trzecim tygodniu odkryłam, że NIE CIERPIĘ karmić piersią. Wyzwalało to we mnie uczucia dokładnie odwrotne od „spodziewanych”: zamiast ogromnej miłości i jakichś legendarnych mistycznych przeżyć – ochota, by rzucić dzieckiem o ścianę i wybiec z domu, a najlepiej w ogóle zapomnieć, że mam córkę (i takie coś nachodziło mnie tylko i wyłącznie podczas karmienia!). Ale nic to, dałoby radę wytrzymać, mam przecież zdrowy rozsądek… Tylko po co męczyć siebie i dziecko, które przecież wraz z moim mlekiem dostaje moje hormony stresu?
Tak, mam szczęście. Mam ogromne szczęście, bo zarówno moja matka, jak i teściowa, doradziły mi przejście na Bebiko. Tylko mąż wpadł w lekką paranoję laktacyjną, ale chyba już mu przeszło (po tym, jak okazało się, że dzięki butelce jego żona będzie mogła spać przez kilka godzin na dobę). Nikt mnie nie zmusza do karmienia piersią na siłę i mimo wszystko, nikt nie przekonuje, że to jedynie słuszna opcja. Dzięki temu nie mam wyrzutów sumienia, jestem zadowolona z podjętej decyzji.
Moja córka dostaje wystarczająco dużo miłości, która jest przecież najważniejsza. Kochają ją wszyscy – i ja, i tatuś, i dziadkowie, którzy mieszkają w tej samej kamienicy, i reszta rodziny. Jest noszona i przytulana tak często i na tak długo, że już zaczęłam się obawiać, iż nie będzie chciała spać w łóżeczku, tylko na rękach. Gdy karmię ją butelką, czuję się fantastycznie – bo wiem, że moja córka ma wszystko, czego potrzebuje.
Karmię mlekiem modyfikowanym. Jestem dobrą matką.
ten artykuł jest żywcem dla mam które usprawiedliwiają lenistwo n a t u r ą i dramatami. Popieram wypowiedz Ani w 100 %. I nie wiem gdzie w jej wypowiedzi pojawił się jad??? nazywasz Klnia czy Kinia jadem czułość rodzicielską??? Uważam że jak sie kocha drugą osobę to danie jej siebie nawet z potem jest radością Ale widze ze nie ma co tu pisac bo gloryfikujecie n i e k a r m i e n i e piersialką. mysle dorota że twój artykuł jest stronniczy. i podlizuje pupki leniuchom a wpędza w depresje mamy karmiące!!! opisu o pozytywach karmienia jest na pół strona ale o negatywach dwie!!! i jeszcze to wykropkowanie o tych depresjach wypadaniu włośów MASAKRA!!!! jak by moja miala kilka miesiecy i byla na piersi to po tym artykule bym chyba ją odstawila i kupila sobie jakis deprim!!!! Dzis w swiecie wlasnie pelnym plastiku tandety i chemii obcowac przy tym co naturalne chyba nie ??? Powinnas napisac ze karmienie sztuczne moze byc zastosowane w ostatecznosci ale to coś nawypisywala swiadczy tylko ze karmienie piersia to męka i masakra STRZEŻCIE SIE PRZYSZŁE MAMY bo wam beda włosy leciec z głooowyy i anemii sie nabawicie hahahahaha
Gdzie napisałam, że karmienie piersią jest męką? Napisałam, że może być różnie. Napisałam też, że sama karmiłam piersią i polecam karmienie każdej mamie.
A tak w ogóle, Maju, spokój, spokój Cię uratuję. :)
ja jestem spokojna :)) Jestem z natury radosną kobietą :)) Ale szkoda mi przyszłych mam które czytają ten artykuł. Przestraszą się i się zblokują i nici z laktacji. 1/10 Twójego artykułu jest o pozytywach a reszta o masakrze i taka prawda. Wszystkie panie które karmią sztucznie popierają ten artykuł o czyms to swiadczy :)) wystarczy wziąć go na logikę.
Maja, to się nazywa nadinterpretacja. Dodatkowo nie poparta żadnymi sensownymi argumentami. No chyba, że mam ich szukać w próbie obrażania mnie lub innych osób. Piszę próbach, bo niestety nie jesteś w stanie mnie obrazić :) Pozdrawiam serdecznie!
Aha…Jeśli chcesz merytorycznie podyskutować, to zapraszam do napisania artykułu: chociażby w formie odpowiedzi na ten artykuł. Skoro masz tak dużą wiedzę, może się nada. :)
ten artykuł mówi prawdę, która niektórych w oczy kole. Tekst Ani ma wartość merytoryczną wypowiedzi 7mio latka. radzę trochę poczytać, popytać a potem formułować wypowiedzi :)
Kto dał Ci prawo Droga Pani wytykać matce karmiącej butelką lenistwo?!!! Zastanów się co piszesz! Nie znasz naszych sytuacji, nic o nas nie wiesz, nie znasz naszych dzieci a oceniasz! Tak najłatwiej – dowartościować się kosztem innych! Ja karmię piersią jestem SUPER a wszystkie pozostałe, karmiące modyfikowanym mlekiem są beznadziejne i leniwe! Jakie to proste i jakie dowartościowujące.
a ja karmiłam butelką, bo jestem mamą adopcyjną :)
i teraz zarzuć mi lenistwo i to, że nie jestem PRAWDZIWĄ matką :)
są matki adoptujące dzieci, które z powodzeniem karmią piersią.
nie ma możliwości, żeby matka adopcyjna karmiła piersią w sposób taki, że jest to jedyny lub podstawowy sposób karmienia, chyba, że niewiele wcześniej urodziła dziecko i nie wygasiła laktacji.
wzbudzenie laktacji u kobiety, która nigdy nie rodziła jest możliwe, ale zarówno jakość tego mleka jak i ilość jest niewystarczająca i trzeba dziecko karmić butelką.
nie mówiąc już o tym, że znalezienie (poza Warszawą, bo tam jest to biznes jak wszystkie) poradni laktacyjnej, która podejmie się pomocy takiej mamie graniczy z cudem.
także muszą być stworzone bardzo specyficzne warunki żeby to uzyskać. trzeba wiedzieć kiedy pojawi się dziecko i na 2-3 miesiące wcześniej zacząć wzbudzanie laktacji. biorąc pod uwagę, że trzeba używać laktatora przez pół godziny na każdą pierś po kilka razy dziennie, okazuje się, że kobieta praktycznie przez cały dzień uwiązana jest do laktatora. musi mieć wiec pracę, która jej na to pozwala lub nie może pracować, a to bardzo wąska grupa, bo w przeciwieństwie do kobiety w ciąży, kobieta czekająca na adopcję nie może iść na zwolnienie lekarskie w związku z oczekiwaniem na dziecko.
kolejny warunek to wiek dziecka – musi być bardzo maleńkie i mieć odruch ssania piersi. a to jest możliwe tylko w przypadku adopcji ze wskazaniem, bo dzieci adoptowane przez ośrodek mają minimum 6 tygodni, przez te 6 tygodni karmione są butelką.
tak się składa, że miałam ten przywilej, że udało mi się karmić adoptowane dziecko, jednak trwało to tylko 3 tygodnie. dłużej nie dałam rady, ponieważ musiałam pracować. cieszę się z tych 3 tygodni, bo to było niesamowite przeżycie, a wcześniejszy „trening” sprawił, że nie miałam żadnego problemu typu krwawiące sutki czy inne nieprzyjemne dolegliwości i karmienie było samą przyjemnością. jednak nie widzę zależności pomiędzy karmieniem piersią a byciem dobrą mamą.
uważam komentarze starające się dowieść prostej zależności miedzy miłością do dziecka a karmieniem piersią za niedojrzałe i krzywdzące. piszące je osoby muszą mieć strasznie niskie poczucie własnej wartości skoro muszą sobie kompensować jakieś deficyty poprzez bycie „supermatkami”.
moje dziecko było i nadal jest (pomimo wagi ponad 9 kilo) noszone na rękach, tulone, kochane najmocniej na świecie.
z drugiej strony nie biegnie się do niego na każdy jęk, bo dziecko uczy się wymuszania. trzeba rozgraniczyć płacz dziecka świadczący o tym, że boi się czegoś czy czegoś potrzebuje od płaczu mającego na celu np. zezwolenie mu na złe zachowanie.
Annie W życzę powodzenia w okresie buntu dwulatka, czterolatka itd., kiedy dziecko będzie badało granice swojego zachowania i właśnie łezkami i krzykiem będzie usiłowało postawić na swoim.
pozdrawiam
Maju,Popieram w całej rozciągłości!!!
Gdzie się pojawił jad? Może tam, gdzie Pani Ania sugeruje, że jaka z Pani Doroty matka. Albo tam, gdzie sugeruje, że każde karmienie butlą to wynik lenistwa.
Żeby nie było: pochwalam, że ona walczyła o laktację. Jest dobrą matką, ale człowiekiem już chyba nieco gorszym, skoro sugeruje, że matki mm nie kochają dwóch dzieci, a osoby wykarmione mm są głupsze. Trochę empatii drogie panie. Kobiecie, zwłaszcza matce, nie przystoi wbijać szpilek w drugą kobietę.
Ja osobiście jestem gorąco za rodzicielstwem bliskości i w tej bliskości kp jest ważne, ale nie jedyne i nie najważniejsze.
To może i ja dorzucę trzy grosze. Leniwe to są, ale matki karmiące piersią ;) Sama do nich należę i karmię, bo jestem leniwa. Nie chce mi się wyparzać, sterylizować, pucować tych butelek. Ale wiem, że jakbym miała zrezygnować prawie z całego jedzenia to nie dałabym rady. Może miesiąc, dwa, ale na pewno nie dłużej. Po prostu umiem się do tego przyznać. I też bardzo mnie irytuje publiczny lincz nad matkami, które karmią butelką…i co z tego? Bosz…możecie się znęcać, jak już musicie, nad tymi, co katują dzieci, choć te to pewnie są po prostu chore…Naprawdę nie rozumiem tej postawy: KARMIĘ PIERSIĄ TO JESTEM CACY. Tak sobie myślę, że te, co tak myślą to muszą być bardzo, ale to bardzo niedowartościowane. I podkreslę jeszcze raz: karmię piersią. I artykuł uważam za bardzo dobry. Koniec.
mam bardzo podobne zdanie jak Maja i Ania, to są moje poczucia po prostu i nie zamierzam nic juz dodawać bo juz wiele tu zostało napisane. rozumiem ze tu nie chodziło aby kogoś obrażać, mimo to poczułam sie głupio i jakoś niedopasowana (już mi przeszło) ponieważ ja karmię piersią – i zamierzam to robić jak najdlużej, nosimy dziecko w chuście lub nosidełku, mamy ogromne łóżko wiec może spać z nami i śpi, itd. długo z mężem na ten temat rozmawialiśmy i taka była nasza decyzja, i byłoby miło gdyby pani Dorota zaakceptowała to a nie od razu uważała ze to małozdroworozsądkowe. uważam że każda z nas powinna podjąć swiadoma decyzję, i tego sie trzymać.
No to jeszcze raz: absolutnie nie mam NIC PRZECIWKO długiemu karmieniu piersią, spaniu z dzieckiem, itd. SPRZECIWIAM się natomiast narzucaniu drugiej osobie własnego sposobu opieki i wychowania dzieci. Nie zgadzam się z teorią, że dobry rodzic musi karmić piersią, spać z dzieckiem i nosić w chuście. Może, ale nie musi. Tylko tyle i aż tyle. :)
W artykule nie neguję karmienia piersią, piszę o tym, że karmienie może wyglądać różnie. W artykule opisuję przykład diety eliminacyjnej przy alergii, a nie diety stosowanej w każdym przypadku!
Pozdrawiam serdecznie!
Sylwia… jak dziecko mogło samo wybrać mleko zmodyfikowane chemią i szajsem???? Napisalas ze twoje nieposmakowalo. Co za bzdura! Wystarczy zjesc kawałek jabłecznika, kanapkę z miodem albo batonik i już mleko robi się słodziutkie! Ale jak matka pali papierosy albo je świństwa czy nawet wystarczy czosnek to moze mleko zmienic smak na gorzki. Skosztowałaś swojego mleka? i mleka modyfikowanego???? modyfikowane wystarczy powąchać i już ma się zawroty głowy! Dzieci na mleku sztucznym sa spokojniejsze i lepiej śpią bo sa odłużone…zeby nie napisac po imieniu. Mniejsza z tym!! Karmcie sobie tą wodą z prochem dzieci swoje ale jak do tąd to wy karmiące sztucznie wylałyście gorycz na mamy karmiące naturalnie a z tego co ja rozumuje to ania skomentowala w swojej wylewnej wypowiedzi nie tylko artykuł ale i to „Wszystkich ekspertów sugerujących, że płacz dziewięciokilogramowego niemowlaka wymaga błyskawicznej ingerencji w wersji „tulenie i noszenie”, aż kręgosłup zacznie skrzypieć, z chęcią wywiozłaby na Antarktydę. Uwielbia wspólne chwile z córką. Jest zdania, że aby kochać dziecko nie trzeba nosić go w chuście, spać z nim i karmić do trzecich urodzin. ” bo jak takie mamy piszą artykuły na tej stronie to ja ją przestaje odwiedzać i lubic na fb.
Więcej samokrytyki i troche szczerosci mamuśki!!
Daga, jeśli masz tak wąskie horyzonty myślowe, że nie bierzesz pod uwagę, że świat jest bardziej skomplikowany niż Ci się wydaje, a dodatkowo nie potrafisz czytać ze zrozumieniem, to rzeczywiście masz rację: lepiej nie odwiedzaj tej strony :)
Mogło wybrać, ma swoją wolną wolę. Człowiek jest mały, ale to też człowiek, ma prawo wyboru. To nie lalka, której można wepchać do ust cokolwiek i nie będzie protestów.
Papierosów nie palę i nigdy nie paliłam, czosnku nie jem, słodkości sobie nie odmawiam – kto wie, może jest tak, jak mówi moja matka, że mleko z piersi jest zwyczajnie za rzadkie, a dziecko chce coś gęstszego? Co ja poradzę, że młode tej rozwodnionej białawej cieczy nie chce pić? Mam namacalny dowód, że Bebiko jest dobrym pokarmem, mianowicie moja siostra była nim karmiona od urodzenia i wyrosła na potężną, zdrową dziewczynę. Wąchałam i próbowałam zarówno własne mleko, jak i sztuczne – obydwa wydają mi się w porządku. Bez spróbowania nie podałabym córce. Zresztą whatever, nie jestem tu, żeby się tłumaczyć :)
Trochę to zastanawiające i wręcz zabawne, że jedynym miejscem, w którym spotkałam się z dezaprobatą i (śmiesznymi) atakami ze strony mam karmiących piersią (karmienie piersią popieram i wcale nie czuję się lepsza – ani gorsza), jest internet. Szkoda, że nie możemy usiąść przy stoliku w kawiarni i porozmawiać na żywo, mogłoby być ciekawie :)
Chyba połowa osób w ogóle nie zrozumiała tego artykułu. Autorka odczarowuje karmienie piersią, pokazuje, że nie zawsze jest gładko. Można znaleźć wiele wpisów na forach, gdzie matki na ostrej diecie eliminacyjnej mają potworne wyrzuty sumienia, że zaczynają myśleć o sobie, kiedy uwaga, dziecko ma 8-9 miesięcy i chcą dziecko odstawić. Mają takie wyrzuty, bo niektóre fanatyczki robią pranie z mózgu i pokazują, jak to TRZEBA karmić i KATOWAĆ się w każdej sytuacji, boś MATKA, to MUSISZ. Kobiety, proszę Was. O co Wam chodzi? Chcecie karmić, karmcie, ale nie odbierajcie możliwości wyboru drugiej matce. Ona naprawdę nie podaje cyjanku dziecku, ale mleko! Mleko, które nie zabija, nie otępia, ani nie szkodzi! Nie jest tak dobre jak mleko kobiece, ale zostało stworzone właśnie po to, by dać kobiecie alternatywę!!!
Drogie Panie, czy nie sądzicie, że czas zapytać urzędników dlaczego tak niewiele wiedzą o karmieniu naturalnym? dlaczego nie są w stanie poprawnie diagnozować problemów i pomagać w razie potrzeby? od kilkunastu lat pomagam kobietom w karmieniu naturalnym i jeszcze takiej nie spotkałem, której nie można byłoby pomóc. Spotkałem za to tysiące zmęczonych, sponiewieranych niewiedzą i zaniechaniem. Systemowe uzależnianie dzieci od krowiego mleka modyfikowanego polega na tym, że matkę doprowadza się do sytuacji w której nie ma innego wyboru – koncernom to bardzo na rękę. Dlatego przestańcie proszę przerzucać się argumentami która matka lepsza, bo nie oto w tym chodzi. Zacznijcie żądać od lekarzy i położnych wiedzy, medycyny opartej na twardych faktach naukowych i profesjonalnego wsparcia. Fakt, że polski rząd każdego roku refunduje sztuczne mieszanki za prawie sto milionów złotych, a na wsparcie KN wydaje wielkie zero – to dobry temat do dyskusji. Fakt, że żadna matka, której poród był inny niż fizjologiczny nie ma prawa do szczególnej ochrony KN oraz diagnozy dziecka – to dobry temat do dyskusji. Pogadajmy tak, by w przyszłości matki miały lepiej, a dzieci mogły korzystać z tego, co dla nich najlepsze.
Bardzo słuszna uwaga. O tym też na pewno napiszemy na stronie.
Każda kobieta może karmić piersią, wystarczy chcieć. Nie żyjemy w średniowieczu. Wszędzie są broszurki i informacje o kp jest mnóstwo poradników. Wystarczy wyciągnąć po nie rękę. W prawie każdym mieście znajduję się poradnia laktacyjna.
Dodam jeszcze Matkę nr 3, taką, która choruje i nie może karmić swojego maluszka. Taką matką jestem np. ja. Miesiąc po porodzie obowiązkowa kontrola onkologiczna z kilkoma badaniami dość nieprzyjemnymi, a do tego z przykazaniem-nie zbliżać się do maluszka przez 24 godź (badanie Pet, ponieważ otrzymujesz pewną dawkę radioaktywnych izotopów). Maluszek trzy dni jest u babci, mama tęskni, po powrocie do domu, okazuje się, że przez te trzy dni dziecko przyzwyczaiło się do butelki i wcale nie ma zamiaru posiłkować się przy piersi. Próby przystawiania nic nie dają, 1 do zera dla butelki. No ok-zostajemy przybutelce, przecież za 3 miesiące będą kolejne kontrole.Trudno się mówi, najwazniejsze, że wyniki są ok, a dziecko jest szczęśliwe, bo uśmiech jaki od niego dostaję mówi sam za siebie.
Z drugim dzieckiem -sytuacja identyczna. Do tego doszła psychiczna blokada pod tytułem „a jeśli ja z mlekiem przekazuję nowotwór?”
Czy jestem gorszą matką? Nie sądzę, dzieci zdrowe, szczęsliwe, rozwijają się prawidłowo, a miłość potrafię im przekazać na setki sposobów.
k. Szczerze? Artykuł ma bardzo interesujący temat, są matki, które naprawdę chcą chroni dziecko swoim mlekiem, naturalnym. Ale są też matki, które od poczatku dają dziecku mleko modyfikowane, bo jak twierdzą nie chca zniszczyc wygladu swoich piersi…. wiadomo, najwazniejsze jest dziecko! i mysle, ze kazdemu maluszkowi nalezy sie piers! dlaczego? po pierwsze mleko matki to mleko matki a nie woda z proszkiem z opakowania, po drugie – kontakt dziecka z matka! więź, która łaczy! ja nie karmilam swojego synka dlugo, tylko 2 i pol mesiaca:( dlaczego? bo synek bral tylko jedna piers. drugiej nie ruszyl. a mialam pokarmu tyle , ze wykarmilabym trojke!i co? nic….. piers ktorej maly nie chcial ciagle miala zastoje, bolala. ale to nic, probowalam sciagac z niej pokarm i podawac dziecku…. niestety, synek nie chcial pic z butelki, spokojny byl tylko przy piersi! Drogie mamy, nie patrzcie na to, ze jedna matka karmi rok a inna miesiac! dobrze, ze w ogole karmi, nie wazne jak dlugo, wazne, ze zbuduje silna wiez miedzy soba a swoim maluszkiem!
Syna urodziłam kiedy miałam 21 lat (dosyć wcześnie ) córeczkę po 40-tce (dosyć późno). Bardzo chciałam karmić piersią wiedząc że jest to najlepsze co mogę dać dziecku. Przygotowywałam się do karmienia całą ciążę dużo czytałam, zrobiłam wykaz jakie rzeczy mogę jeść a jakie nie , uczestniczyłam w szkole rodzenia, byłam bardzo pozytywnie nastawiona do karmienia i przygotowana na wiele wyrzeczeń jeśli chodzi o jedzenie. No cóż nie udało się po 6 tygodniach poddałam się – miałam mało pokarmu córeczka schudła zbyt wiele i na polecenie lekarza musiałam zacząć ją dokarmiać butelką .Nie ukrywam ,że było mi bardzo smutno , byłam przygnębiona pytałam dlaczego nie mogę karmić co jest ze mną nie tak. Zajęło o mi trochę czasu zanim potrafiłam się z tym faktem pogodzić było trudno ponieważ czułam się gorsza, mniej wartościowa.Na szczęście zrozumiałam że nie zawsze wszystko układa się tak jak chcemy ważne jest że mam wspaniała i zdrową córeczkę .Jeśli mogę doradzić świeżo upieczonym mamom próbujcie karmić bo warto ,nie poddawajcie się zbyt szybko ale jeśli się nie udało powiedzcie sobie trudno i nie rozdrapujcie ran .Pozdrawiam wszystkie mamuśki.Ewa
Ciekawe jak się przygotowywałaś do karmienia w ciąży skoro nawet nie wyczytałaś, że nie ma czegoś takiego jak mało pokarmu. Laktacja polega na zasadzie popytu i podaży.
fatalny, tendencyjny artykuł, operujący na mitach, nie poparty wiedzą fachowa, nie poparty niczym poza swoim wyimaginowanym obrazem tematu, nie zgłębiający w ogóle tematu, Artykuł pogłębia tylko fatalną sytuację karmienia piersią w Polsce. 80% które w ogóle zaczynają KP w szpitalu po powrocie do domu odpada 20%, kolejne 30% przestanie KP do 3-go miesiąca, z tych co dotrwają do 6-go m odpadnie kolejne 40% do 12go m dotrwa 9%, a do 24m 7%, a WHO wyraźnie mówi 2 lata i dłużej, najlepiej do naturalnego odstawienia.
A jak to wygląda w NORWEGII:
98% kobiet rozpoczyna karmienie natychmiast po porodzie (te 2% to kobiety które nie mogą karmić ze względów medycznych, HIV, choroby psychiczne inne choroby które wykluczają taką możliwość) do 6-go m karmi 80%, a w 12 mż nadal karmi 48%.
Żadne mleko modyfikowane (sama nazwa już odstarasza) nie zastąpi pokarmu produkowanego przez piersi matki, nie jest nawet namiastką, jest tylko drogim wątpliwej jakości i przyswajalności produktem pochodzenia zwierzęcego.
Aż tak restrykcyjne diety są bardzo rzadkie, zwykle wystarczy odstawieni nabiału i kilku silniejszych alergenów takich jak kakao czy cytrusy. jeśli mama faktycznie je tylko królika i pije wode a dziecko nadal ma alergię to prawdopodobnie ma alergię na kazeinę zawartą w mleku mamy i wówczas faktycznie może być konieczne podanie preparatu mlekozastępczego, ale są lekarze którzy uważają, że pomimo tego warto KP i jeść normalnie, bo zysk wynikający z KP jest wyższy, niż koszty dla dziecka.
Kobiecy pokarm jest substancją żywą, co to znaczy?? to znaczy że pomijając ze zawiera ponad 700 szczepów bakterii jelitowych, w przypadku dziecka daje natychmiastową odpowiedź na zapotrzebowanie dziecka na substancje odżywcze, poprzez ślinę przekuje do brodawki informację o zwiększonym zapotrzebowaniu na białko i gruczoły natychmiast zwiększają ilość białka w pokarmie, co więcej jeśli mama karmi w tandemie, to dziecko młodsze dostaje inne mleko odpowiednie dla niemowlaka, a starsze dziecko inne mleko, takie jakiego potrzebuje starszak, dalej, jedna mama w ciąży karmiąca tylko 1 piersią, pominęła 1 karmienie i poczuła potrzebę ściągnięcia mleka laktatorem, zrobiła to z obu piersi do 2 butelek, okazało się że mleko w piesi którą karmi, było odpowiednie dla starszaka, a to w drugiej, to siara dla dziecka które dopiero przyjdzie na świat.
Pokarm kobiecy podawano osobom chorym na raka żołądka, za każdym razem po otrzymaniu takiego mleka chorzy wydalali martwe komórki rakowe, a wiec pokarm kobiecy ma działanie antyrakowe (w przeciwieństwie do krowiego).
Niestety kp to skomplikowana droga matki i dziecka i nie można jej upraszczać do 2 skrajnych wyimaginowanych przypadków, które nawet jeśli istnieją to są promilem, a ja zapytam, co się dzieje z droga mleczną pozostałych 95% matek??
A z czym się Pani nie zgadza? że pisze Pani fatalny artykuł, z tym, że karmienie piersią to nie zawsze sielanka?
Proszę wejść na fora, gdzie wypowiadają się mamy alergików, na przykład gazeta.pl.
Tak mało przypadków skrajnej diety? Nie sądzę…
Mi dermatolodzy, alergolodzy potwierdzają, alergia to dzisiaj plaga. Niektórzy mówią, że ma ją co 3 dziecko…
Dlatego jest jak jest.
Prawdą jest, że z dietą eliminacyjną bywa różnie. Różne są zalecenia. jednak zazwyczaj tylko taka dieta pozwala znaleźć alergen. Pani sobie poczyta, ile mam bezskutecznie szuka przyczyny wystąpienia wysypek i ulewania u dziecka, u jak wielu odstawienie określonego produktu (którego uda się znaleźć) przynosi rezultat.
Proszę nie patrzeć na świat z klapkami na oczach, bo w ten sposób nigdy Pani nie dojrzy prawdy…
jestem mamą alergika karmionego piersią przez 4 lata 8 m i 3 tyg, który odstawił się sam, wiem o czym pisze, temat laktacji i alergii mama zgłębiony do samiusieńkiego dna, druga córka bez alergii do 14 mz nabyła alergii pokarmowej po biegunce która przetrwaliśmy tylko dzięki KP wyłącznemu przez 2,5 tyg,
błogosławie KP chociaż było ciężko, chociaż były straty na wadze, chociaż były alergie, chociaż jest nietolerancja laktozy i pomimo że lekarze i położne nie mają bladego pojęcia o laktacji i karmieniu piersią, wpieram i pomagam młodym mamą, jak sobie radzić z problemami, jak karmić, jak jeść żeby życ.
Jeśli dziecko ma alergię,m to tym bardziej należny je KP i to wyłącznie piersią co najmniej 9m.
To że alergeny przenikają do krwi i dalej do mleka to wina naszych jelit, bo kto dziś myśli o jelitach, dzieci od małego dostają produkty wysokoprzetworzone które degradują stan jelit, wszechobecne antybiotyki którymi od urodzenia faszeruje się dzieci – to wszystko jest ważne bo to wszystko wpływa potem na to co się dzieje w jelitach.
Antybiotyki niszczą jelita i rozszczelniaja je, przez co, nawet jesli dziecko nie miało alergii to takowa moze się pojawić.
Czy na prawde takim problemem jest po prostu zdrowo się odzywiać (nie mówią o drobnych grzeszkach od czasu do czasu, mówię o codziennej zdrowej diecie, wyuaczniu zdrowych nawyków żywieniowych od małego, o dbaniu o jelita)
BRAVO, BRAVO, BRAVO oklaski na stojąco popieram wypowiedź.
Dużo czytałam o karmieniu piersią dlatego właśnie karmię tym cudem natury jaki produkują moje piersi :)
Nigdzie nie spotkałam się stwierdzeniem „pokarm żywy”, a niejednokrotnie się zastanawiałam nad tym jak wygląda kontynuacja karmienia przy dwójce dzieci skoro pokarm dostosowuje się do wieku dziecka. I znalazłam odpowiedź na pytanie. Mogłabyś mi podać źródło tej informacji :)
No tak, to Polska właśnie, najwięcej ma się do powiedzenia na temat, o którym nie ma się zielonego pojęcia. Droga Pani, nie istnieje coś takiego jak alergia u tak małych dzieci, dieta eliminacyjna to największa bzdura jaką czytałam, istnieje nietolerancja pokarmowa i to nie na składniki w mleku matki, bóle brzuszka u noworodków zwane kolkami istnieją z zupełnie innych powodów, mianowicie niedojrzałości ukaładu pokarmowego i podrażnienia lub uszkodzenia przez podawanie złych suplementów (na przykład wit. DK na bazie oleju sojowego, który jest substancją ciężkostrawną i silnie podrażniającą), zastrzyki i szczepienia również mogą wpływać negatywnie na rozwój układu pokarmowego ze względu na skład i pobudzenie układu odpornościowego. Odruch ssania jest zaburzony u wszystkich dzieci, które doświadczyły zabiegu odśluzowania. Natura przygotowała kobiety i dzieci doskonale do porodu i karmienia piersią. To cywilizacja niestrudzenie je zaburza. A noszenie i przytulanie dziecka to chyba największa frajda macierzyństwa. Jak się chce dziecka nieabsorbującego to należy sobie kupić Baby Born firmy Mattel. Dojrzałość do macierzyństwa polega między innymi na tym, że docieka się przyczyn problemów i je rozwiązuje, a nie zastępuje tanim, kiepskim suplementem, po to, żeby mieć święty spokój, mleko modyfikowane nie jest prawidłowym pokarmrm dla niemowląt, zapewniam, o tym się przekona każda matka tak karmiąca, gdy dziecko będzie już dorosłe.
Heheh…
To moje dziecko, które ma 8 miesiące i ma alergię to nie istnieje? Droga Pani, gratuluje Pani wiedzy :) Naprawdę.
Żenujące…jak Pani może takie głupoty pisać?
Moje dziecko od 6 tygodnia ma ciągle wysypki na twarzy i trzech alergologów stwierdziło ALERGIĘ. Po 5 miesiącach w końcu udało mi się zidentyfikować alergeny. I o dziwo karmię piersią, dziwne, prawda???. Synek ma dzisiaj 8 miesięcy, ale przez 3 miesiące zanim udało mi sie znaleźć metodą prób i błędów odp. na pytanie co uczula, byłam na ŚCISŁEJ diecie, inaczej musiałabym ODSTAWIĆ dziecko, bo miało takie zmiany na policzkach, które w opinii kilku dermatologów doprowadziłyby do liszajów, suchych miejsc już na stałe.
Dlatego zanim zaczniesz „doradzać”, drogi Doradco, może poczytaj, dowiedz się więcej albo porozmawiaj z mamami…bo chyba doradzasz tylko mamom, które nie mają żadnych problemów !!!
A autorce gratuluję! Popieram w 100%!!!
Droga Mamao alergika, Nie istnieje alergia na mleko matki tylko na składniki zewnętrzne, które mogą się w nim znaleźć. Twoja historia to kolejny dowód, że system wsparcia w tym zakresie kompletnie leży. Niestety artykuł główny choć dobrze opisuje rzeczywistość zupełnie niepotrzebnie przypina łatkę do KN. Gdyby istnialo profesjonalne wsparcie KN byłoby najłatwiejszym sposobem żywienia dziwci w pierwszym roku ich życia. Tak jak pisałem powyżej producentom sztucznych mieszanek zależy bardzo na klientach, w roku 2013 wydali na marketing 100 000 PLN. Płacą lekarzom i położnym oraz urzędnikom tak ogromną kasę, że Ci nie spieszą się by profesjonalne wsparcie organizować. Dlatego prośba i do Mamy Alergika, autorki artykułu i innych komentujących. Zamiast obrzucac się wzajemnie błotem i ocenamy wzajemnymi wiedzy skopmy w dupsko urzędników z powodu których setki tysiące młodych matek przeżywa każdego roku gehennę przedwczesnego przejścia na krowie modyfikowane.
Tomasz, a gdzie mama Alergika napisała, że dziecko ma alergię na mleko matki? Bo jakoś nie mogę się doszukać…
Doroto, a gdzie ja napisałem, że ona tak powiedziała, bo jakoś nie mogę się doszukać tego w swojej wypowiedzi? To, co napisałem to ogólna informacja. Komentarz o systemie dotyczył 3 miesięcy jakie Mama alergika spędziła próbując dokonać diagnozy sytuacji? Open your mind:))
„Droga Mamao alergika, Nie istnieje alergia na mleko matki tylko na składniki zewnętrzne, które mogą się w nim znaleźć.” Tak, to trochę zabrzmiało…
Myślę, że komentująca mama dokładnie o tym wie, że jej mleko nie uczula. Zmieniła dietę, ograniczyła potencjalne alergeny i szukała przyczyny. Gdyby myślała, że uczula ją mleko, to by odstawiła dziecko? Nie sądzisz?
Gdzie system według Ciebie zawiódł?
Naprawdę tak mało wartościowej wypowiedzi „pseudo” doradcy laktacyjnego nigdy nie czytałem. Po pierwsze: skąd się wziął taki doradca? Skończył może jakiś wieczorowy kurs polegający na pozyskiwaniu informacji z internetu bądź też z dostępnej literatury? Z pewnością pod takim podpisem „doradca laktacyjny” kryje się eko-mamusia, która za wszelką cenę będzie dążyć, aby z dzieckiem nawet w wieku 7 lat do szkoły chodzić i karmić piersią, gdyż będzie twierdzić, że tak ma być, co na pewno nie okaże się normalnym rozwiązaniem. Ale co zrobić takie podejście właśnie mają ekomamy. Po drugie: jakoś nie doczytałem nigdzie w artykule kwestii o tym, aby zaprzestawać karmienia piersią (autorka w artykule wyszczególnia, że występują tylko problemy z karmieniem piersią) czy tego, że neguje się sens karmienia… Zostały opisane konkretne przykłady, które mogą wystąpić. Ale faktycznie drogi/droga doradco laktacyjny żyj sobie w przekonaniu, że jesteś najlepszą mamą i wszytko wiesz najlepiej…masz prawo. tym bardziej o alergiach u tak małych dzieci (które podobno nie występują – gdzie znajdzie się z pewnością bez problemu lekarza, który twierdzić będzie inaczej)). Czytając taką wypowiedź naprawdę będzie żal mi tych osób, które będą korzystać z takich porad udzielanych przez takiego właśnie doradcę. Dlatego też rada moja proszę powrócić do swojej teorii i przekazuj ją tym, którzy chcą tego wysłuchiwać (gdzie już na samym początku im współczuję) i skup się na własnej z pewnością mało konkretnym stronie/blogu :)
Po przeczytaniu tego artykułu , wydaję mi się ,że jego autora nie jest przygotowana merytorycznie do pisania na temat na który nie ma zielonego pojęcia. W dzisiejszych czasach ,pochwale kultury FFF , łatwiej jest się kobiecie poddać i zignorować fundamentalną potrzebę dziecka , nie przyznając się jednocześnie do własnego wygodnictwa, spychologii i niedojrzałości. Nie uważam ,że dzieci karmione piersią są lepsze ,ale uważam ,że matki karmiące piersią są bardziej świadome , dojrzalsze i odpowiedzialne. Kobieta , która pragnie karmić swoje dziecko , będzie szukać wsparcia u profesjonalnych doradców laktacyjnych , uda się na wizytę z dzieckiem do neurologopedy , przy czym poszuka wsparcia na odpowiednich forach , które wspierają mamy karmiące piersią ,a nie pochwalają karmienie butelką . Niestety z raportów wynika ,że coraz mniejszy odsetek kobiet karmi piersią do ukończenia przez nie 6 miesięcy , więc tekst przypodoba się większości mam , którym jak same myślą nie udało się karmić . Chciałam nadmienić ostatnią rzecz ,karmienie piersią zaczyna się w głowie i tam też się kończy , gdyby rzeczywiście 70% kobiet nie mogło karmić swoich dzieci to populacja ludzka dawno by wyginęła. Proszę nie szczerzyć herezji i nie demonizować karmienia piersią i idących za tym wyrzeczeń ponieważ jest ich mniej niż przy karmieniu mlekiem z puszki.
Nikola, proszę wskaż konkretny fragment, gdzie napisałam, że 70% matek nie może karmić piersią? W którym miejscu ukazuje się mój brak pojęcia?
– w tym, w którym piszę, że karmienie piersią jest piękne?
– czy w tym, w którym pokazuję, że karmienie może przyjść łatwo, naturalnie,
– a może w tym, w którym opisuję krótko, jak to zazwyczaj jest w przypadku stwierdzenia alergii u dziecka objawiającej się egzemą, wysypką, itd. i lekarz zaleca dietę eliminacyjną i poszukiwanie potencjalnych alergenów?
– może mylę się w miejscu, w którym zauważam, że nikt nie ma prawa krytykować matki, która stara się karmić, robi wszystko, by podawać dziecku najlepszy z możliwych pokarmów, ale poddaje się z powodu stanu zdrowia czy zaleceń lekarzy?
– a może w tym, w którym wierzę, że kultura nade wszystko i nie o krytykowanie chodzi w tym wszystkim, ale o wsparcie?
Świat nie jest czarno-biały. To, że ja nie miałam większych problemów z karmieniem piersią, nie oznacza, że każdy może karmić „lekko”(czytaj choroby, alergie, ulewanie, kolki, itd.). Historie wielu znanych mi matek i tych, których wypowiedzi można znaleźć na wielu forach pokazują, że bywa różnie…Nie krzywdźmy takimi stanowczymi tezami matek, które mają problem ze zdrowiem (np. nowotwór), lub tych, które poddały się, bo lekarze zalecili im tak skrajną dietę, że one nie były w stanie jej znieść? W ten sposób nie zachęcasz do karmienia. To szantaż, agresja, nie mówiąc o totalnym braku empatii…
To, że Ty jesteś silna, zdyscyplinowana, heroiczna i dążysz do celu za wszelką cenę, nie oznacza, że każdy taki jest. Każdy jest inny. Każda sytuacja też jest inna. Każda mama musi podjąć decyzję sama. Nikt na siłę nikogo do niczego nie zmusi. Jesteśmy dorośli, nie?
Nie będę się ustosunkowywać do tych wszystkich komentarzy…
Gratuluję artykułu. Pozdrawiam.
z przyjemnością do was zaglądam.świetny portal! nie zmieniajcie się.
O kurcze, jakbym czytała o sobie…Znamy się? ;)
Na serio to moja historia wyglądała tak: pierwszy poród i pierwsze dziecko tak zwane bezproblemowe. Mogłam jeść wszystko, a nawet więcej niż wszystko: cytrusy, słodycze, nawet czasami chipsy. Było ok, zero problemów. Coreczka szybko rosła, nie chorowała, była pogodna, a karmienie piersią idylla.
Gdy trzy lata później urodził się synek byłam pozytywnie nastawiona i pewna, że pójdzie podobnie…Technika opanowana, spokój, dobre nastawienie. Niestety, od początku było nie tak. Płacz, problemy z przystawieniem, ciągłe ssanie, moje zmeczenie po porodzie. Potem pojawiła się skaza, problemy ze skórą, biegunki…moja dieta, menu kurczyło się w zastraszającym tempie. Było ok gdy mięsa- wędliny piekłam w domu, nie używałam prawie w ogóle przypraw, jedzenie gotowane na parze, gdy wyeliminowałam pszenicę. Gotowałam sobie niemal wszystko. Na spotkania rodzinne chodziłam z pudełkami z jedzeniem…
Niestety karmienie już tak nie cieszyło, chudłam w oczach, byłam wiecznie zmęczona.
Poza tym starsza córka wymagała tyle uwagi, wiadomo przedzkole, zmieniona sytuacja w domu…
Nie karmiłam już tyle, ile chciałam.Po 7 miesiącach skończyło się. I tak jestem pod wrażeniem, że dałam radę.
Uważam, ze oceniać można lekko, jak się tego nie przeszło.
Podsumowując: artykuł bardzo staranny, oddaje istotę rzeczy. Dzisiaj alergia to niemal codzienność :(((
Tylko popatrzcie ile emocji!!! Żaden inny temat nie ma chyba tylu komentarzy. A to tylko świadczy o tym jak my Polki mamy z tym problem. Jak napiszesz, że karmienie sprawia Ci trudność to Cię zakrzyczą. Ale dobrze, że Dorota pisze takie rzeczy, zwłaszcza dla tych co są zakrzykiwani.
karmię piersią, ale uważam, że „butelkowe mamy”mają rację. dzisiaj jest tak wielki terror w tym temacie i nacisk, o czym świadczy ta walka pod artykułem. nie można napisać nic potencjalnie niekorzystnego o karmieniu piersią, nawet jeśli ma to służyć dobru, bo cię oplują, stłamszą. przykre. pewnie dlatego większość „normalnych” matek nie komentuje i pojawia się mylne wrażenie, że te co głosno krzycza maja racje czy o zgrozo jest ich wiecej…
szkoda że tak własnie jest, że brakuje takiego centralnego podejścia wśród ludzi. Tym bardziej że część z osób tutaj piszących jako niemowlęta pewnie były karmione mm, było przecież tak że matki musiały karmic co 3 godziny i nie było czegos takiego jak na żadanie, tak sie własnie zatracał pokarm i matki przechodziły na bulte. Do rzadkości należały kobiety których organizmy produkowały wystarczającą ilość mleka po tak skąpej stymulacji, ale istniały.
„Całkowicie ignoruje trzeźwe odpowiedzi innych rozsądnych mam, które wskazują, że tak uboga dieta, jaką wprowadziła nie pozwala na wyprodukowanie dobrej jakości mleka, a do tego prowadzi do prawdziwych spustoszeń w organizmie.” Pierszy argument uzyty w tym zdaniu nie jest prawdziwy. Pokarm zasze jest taki sam dla gatunku nie wazne co samica je i pije. Niektore dzieci reaguja na alergeny w nim zawarte inne nie. Matka natura tak to bezwzglednie wykalkulowala by przetrwalo potomstwo. Pokarm (w skladnikach taki sam dla wszystkich ludzi) moze byc produkowany kosztem zdrowia matki. Drugi argument jest wiec jak najbardziej trafny. Trzeba o siebie dbac, by karmienie piersia nie powodowalo zniszczen w organizmie.
Artykul jest bardzo ciekawy. Pomija jednak kwestie swiadomej decyzji kobiet, ktore mimo alergii dziecka chca karmic. Nie z przymusu, nie z poswiecenia tylko najnormalniej w swiecie chca karmic.
K Będąc w ciąży wiele się naczytałam, nasłuchałam o karmieniu piersią. Byłam przekonana że będę też tak karmić. Udało mi się. Córka od początku jest na piersi.Niestety nie najadała się i był ciągły płacz.Gdyby nie wsparcie męża i mojej mamy już bym się poddała. Praktycznie całe dnie i noce byłam przykuta do łóżka z dzieckiem przy piersi. Wiedziałam że częste przystawianie dziecka symuluje pierś i zacznie być mleka więcej. I tak się stało.Mała już nie była głodna. Najadała się i nie domagała się już piersi non stop.Niestety wiele produktów musiałam z mojej diety wyeliminować, ponieważ córka dostała kolek. Zaczął się następny problem. Dostała plamy, krostki na twarzy i tułowiu. Lekarz od razu : alergia na białko i Bebilon Pepti,mama na dietę :( Ok, wszystko dla dobra dziecka. Ale Bebilonu nie wprowadziliśmy, ponieważ chciałam karmić piersią nadal.Po jakimś czasie zaczęłam wprowadzać do swojego jadłospisu po jogurciku dziennie, po szklance mleka by przyzwyczajać organizm córki i o dziwo nic jej nie było. Przerwałam dietę.Karmię córkę do dziś (ma 9 mies.) pomimo wprowadzania już posiłków stałych,typu zupki,kaszki,deserki. Pomimo wielu trudności i wyrzeczeń cieszę się że nam się udało!
W dużym stopniu zgadzam się z tym artykułem, ale na pewno zawiera wiele uproszczeń. Nie można dzielić na 2 takie obozy. U mnie było trudno, miałam krwawiące brodawki, dziecko wiszące kilka godzin przy piersi, problemy ze zjedzeniem posiłku, pójściem do toalety… Nie ominęła nas też skaza białkowa oraz kolki. Musiałam zrezygnować z tego, co najchętniej jadłam, serów, jogurtów i nagle przerzucić się na wędliny itp. Nie była to sielanka, choć też nie męczeństwo. Teraz syn ma 10 miesięcy, wciąż karmię, mimo że powoli wracam do pracy. Nie, nie zamierzam potępiać tych, co nie karmią, zwłaszcza jeśli w ogóle próbowały. Na pewno nie są gorszymi matkami, do czegoś takiego nie można zmuszać. Ale uważam, że mogę być z siebie choć trochę dumna, że nie poddałam się, że choć zaciskałam zęby i jęczałam przy przystawianiu, musiałam odstawić bardzo wiele produktów spożywczych i wyeliminować to, co lubię najbardziej. I sądzę, że mam do tego prawo, przy całym szacunku dla tych, które nie karmią, nie chcę też,by lekceważyć mój wysiłek.
k: Droga autorko tekstu: odnośnie Twojego zdania „SPRZECIWIAM się natomiast narzucaniu drugiej osobie własnego sposobu opieki i wychowania dzieci”. Owszem- Mama X nie może nakazywać nic Mamie Y .Ale personel szpitala tak.Miałam takie odczucie i doświadczenia. W szpitalu bez żadnych oporów wpędzali mnie w poczucie winy , że jeśli nie będę karmiła dziecka naturalnie to chyba jestem jakaś okaleczona.Przecież spłodziłam dziecko, więc teraz mam je karmić! Tak mi powiedziano.Położne nie chciały dawać mleka modyfikowanego, a na moje żale , że nie udaje mi się karmienie-nie będę już się rozpisywać co było nie tak- przysyłały dziarską panią z poradni laktacyjnej.Może i potrzebowałam jej rad ,ale widziałam jakie jest nastawienie do mojego problemu.To ze mną jest coś nie tak. Myślę, że to w szpitalu powinno się dawać większe pole manewru chyba , że właśnie personel medyczny ma tępić młode niedoświadczone mamy i wpędzać je w poczucie winy….. a sobie za punkt honoru postawił walkę o karmienie naturalne, żeby w rankingach widnieć jako pro-naturalny i w ogóle eko-trendy. Mimo , że ostatecznie podjęłam trudy karmienia i nie żałuje, ale nie uważam żeby moje heroiczne trudy miały znaczenie w szerszym rozrachunku macierzyńskiej przygody. Poza tym przeciwciała produkowane w mleku matki są przyswajalne przez dziecko jedynie przez sześć miesięcy ,a to one stanowią główną wartość tego pokarmu i przewyższają tym mm -więc w imię czego ktoś ma się katować jeśli- nie może /nie chce/nie i koniec! Karmienie to jedno , nawiążę do noszenia 9 kg dziecka jak autorka zgrabnie wyszydziła-mój syn właśnie teraz tyle waży i podpisuje się nogami i rekami pod tym! Ludzie- kręgosłup jest nam potrzebny do końca życia, więc oszczędzajmy się trochę… idźmy z duchem czasu i używajmy nosideł, bujadełek, kojców. I śmieszą mnie wypowiedzi pełne jadu matki rozgoryczonej z przedawkowaniem witaminy M- atakującej autorkę tekstu, której artykuły czytam i podziwiam za lekkość pióra.
Twoja wiedza jest bardzo rozszerzona jak widać na temat kp. Tylko ciekawe skąd masz takie info „Poza tym przeciwciała produkowane w mleku matki są przyswajalne przez dziecko jedynie przez sześć miesięcy…” A po drugie choćby tak było to 6 miesięcy to szmat czasu dla dziecka i jest to bardzo ważne jakie mleko pije.
Zauważyłam, ze zawsze karmiące sztucznie piszą, że w szpitalu zmuszali je do kp, a te karmiące naturalnie wręcz odwrotnie, że butelkę chętnie podawali. Dlaczego zawsze każdy odbiera promowanie kp jako wpedzanie w poczucie winy i zmuszanie do czegos. To jest dla waszego dobra kobiety i dla waszych dzieci. Nie dziwię się położnym, bo jak im co druga matka wmawia, ze nie ma pokarmu, albo, że karmić nie potrafi to już też mają dosyć. Dobrze napisałaś urodziłas dziecko to musisz je wykarmić i to nie białym proszkiem z wodą lecz mlekiem specjalnie przeznaczonym dla Twojego potomka.
Karmię już 7 miesiąc naturalnie i nikt mnie nie musi przekonywać o tym,że to dobre.To jest nawet z praktycznego punktu widzenia takie wygodne, nie trzeba podgrzewać mm, zawsze sterylnie , czysto, na zawołanie. Od początku chciałam tak karmić ,ale każdy ma prawo wyboru.Personel medyczny ma swoje stanowisko na ten temat ale kobieta wybiera i koniec.Taki miał być sens mojego poprzedniego przydługiego komentarza.Co do wiedzy na temat karmienia….czytało się to i owo…. :)
Do p.Tomasza-Jezeli pomógł pan każdej kobiecie w problemach związanych z karmieniem piersią, to ja proszę o pomoc. Karmienie w c 100% to moje marzenie a po raz drugi nie wychodzi mimo pomocy doradcy laktacyjnego. Jak możemy się skontaktować?
Proszę o kontakt z p.Tomaszem. Chcę karmić piersią i nikt nie potrafi mi pomóc.
Popłakałam się, dziękuję. Wiele bym dała za to, żeby mieć mleko w piersiach, dużo mleka… miałam mało, coraz mniej przez dokarmianie. Już nie karmię, nie było czym. Czułam się złą mamą, wszyscy mówią, że mm to fastfood dla dziecka, że mleko krowie zostawić dla cielaka… ale ja nie mam tyle mleka co krowa. Czułam, że to moja życiowa porażka. Wszędzie mówią o zbawiennych wpływach karmienia piersią, Państwo utrudnia dostęp do mm, jedynka jest droga i nie można jej promować, ale jak ja mam dziecku nie podać mleka w ogóle?! Czułam się dyskryminowana przez Państwo. Wszędzie trąbią, żeby karmić piersią, będąc w ciąży wiedziałam, że będę karmić piersią, ale pierwsza doba zweryfikowała moje plany.
KK, nie ma się co zadręczać. Miłość matki to nie karmienie piersią. Nie jesteś gorszą Mamą. Wszystkiego dobrego.
Nie wyobrażałam sobie nie karmić piersią…w szpitalu podczas odciągania mleka laktatorem,okazało się,że mój pokarm jest ”brudny”oczywiście zapanowało poruszenie,że może chora jestem.Wtedy moje podejrzenie padło na torbiele(które w normalnej postaci nie sa przeciwskazaniem do karmienia) zbadano mi pokarm,okazało się że mam gronkowca złocistego i klebsielle. Rodziłam w szpitalu poza miastem i po powrocie do domu szukałam pomocy u miejscowych lekarzy,niestety specjalistów w moim mieście nie ma. Pisząc w skrócie,moje piersi były wypełnione torbielami,które po biopsji nadal powstawały i były połączone z kanalikami mlekowymi,żaden z lekarzy nie doradził mi nic mądrego,tylko słyszałam ”niech Pani nie karmi i to jeszcze z gronkowcem!”. Teraz jestem pod opieką prawdziwego specjalisty i nie dopuszcze nastepnym razem do takiej sytuacji…może za szybko się poddałam,ale widocznie nie wszystkie kobiety po porodzie są takie waleczne..
Drugi opis to ja. I nadal karmię. Na razie 7 miesięcy. Zamierzam dłużej.
Oby tak dalej ;) Karmienie piersią to najlepszy start dla dziecka i koniec kropka!
Temu nikt nie przeczy
I super, ja drugą córkę karmiłam 11 miesięcy.
Nie karmię piersią. Dlaczego? Bo nie chcę. Przystawiałam syna do piersi w szpitalu i już wtedy wiedziałam, że nic z tego nie będzie. Bolało, dołowało, złościło. Mój syn najpierw był dokarmiany, teraz już na stałe na mieszance. Czy czuję się wyrodną matką? Nie. Dałam mu życie, daję miłość (choć trudno było pokochać, bo uważam, że to kilka reakcji chemicznych, a nie mistyczne doznanie), dbam o niego. Jestem człowiekiem, kobietą, żoną i matką. Tak, jak nie spalam się w pracy, jak nie oddaję się cała dla męża, tak nie będę robiła czegoś wbrew sobie. W imię czego? Wybaczcie, ale nabrzmiałe, zasinione, kapiące od mleka piersi do mnie nie przemawiają. Dość się namęczyłam w ciąży, w czasie ponad 30h porodu, żeby teraz jeszcze być dojarką dla syna. Nie dla mnie rola Matki Polki, zapominającej o sobie, o wyjściu gdziekolwiek w imię niemowlęcia. A leniwe są matki kp-koszulka w górę, cyc na wierzch i już. Ja muszę wstać, wyparzyć butlę, wymieszać mleko i umyć wszystko. Argument o długości płaczu dziecka (musi czekać dłużej przy mm niż przy kp)-ile w tym troski o dziecko a ile o własne nerwy? Przecież naukowo udowodniono, że kobiety nie lubią wysokich tonów, a płacz dziecka zmusza do reakcji nie ze względu na miłość, a na irytację.
Ada postaw sobie pomnik bo musisz wstać w nocy wyparzyć butelkę itp. A matka która kp jest Twoim zdaniem leniwa. Tak łatwo i z ulgą dla Ciebie zestawiasz Twoje szczęście wolnej matki karmiącej mieszanką zastępczą z okropnym nabrzmiałym cycem kapiącym jakąś wydzieliną… Spoko, to naturalny mechanizm obronny Twojego organizmu, instynkt przetrwania, wyparcie. Trzeba innych trochę wdeptać w ziemię żeby samemu się lepiej poczuć. Nowoczesna Matka Polka heroicznie wyparzająca butle w nocy bo chce iść na imprezę albo zakupy bez konieczności wracania do malucha. Matki Tobie podobne tak bardzo boją się niby terroru laktacyjnego że stają do kp w opozycji zamiast skupić się na swoim dziecku. Takie wyedukowane mamy powinny wiedzieć kiedy i gdzie sięgnąć po pomoc jeśli sobie nie radzą – tutaj z kp. U podstaw leży brak wiedzy który fajnie i modnie jest przysłonić wolnością opacznie pojmowaną.
Każdy ma prawo wyboru. Ja powalczyłam o kp chociaż początki były straszne! Dziecko nie chciało ssać, później miało problemy z właściwym chwytaniem brodawki. Ratowałam się silikonowymi nakładkami bo tak mu było wygodniej. On płakał bo nie mógł chwycić piersi a ja z nim bo był głodny. W szpitalu niechętnie go dokarmiali. A nawet to dokarmianie bylo o kant d… potłuc bo mleko modyfikowane najzwyczajniej w świecie wypluwal. Miałam też taki nawal, że z bólu płakałam. Serio – poród bolał mniej. Ale powalczyłam. Walczyłam z zastojami – ratowała mnie tylko kapusta i przystawianie dziecka. Dzisiaj nie żałuję. Nie potępiam matek wybierających mm. To wybór każdej z nas. Ale moim zdaniem warto powalczyć,yc o kp. Dziecko się same nie pcha na świat. To my je tutaj sprowadzamy. Zanim to zrobimy to warto się zastanowić nad naszą odpowiedzialnością względem niego. Mi w szpitalu wręczono obszerna – naukowa, (a nie pisana przez internetowe ciocie ) publikację, o tym dlaczego warto karmić piersią. Do mnie to przemówiło. Czy to takie poświęcenie? Owszem – kamię na żądanie, mam ograniczoną możliwość wyjścia gdzieś itp. Ale teraz jestem przede wszystkim matka! Wykarmię to poszaleję:).
Kilka razy w czasie kryzysu laktacyjnego, po lamentach babć i prababć, że dziecko głodne itp. próbowałam go dokamic mm, nie chciał tego jeść. Z przeiwdzianych 60ml, zjadał ledwo 10 a resztę wypluwal. Niestety, wychodzę z założenia, że pierwszy rok mojego dziecka jest najważniejszy i jego być jest ważniejsze od mojego. Pozdrawiam wszystkie mamy – karmiące mm i kp!
Paulino, tak niestety też bywa. Niektórym kp przychodzi w miarę łatwo, innym trudniej. Dlatego ja jestem zdania, że warto walczyć, starać się, ale to każda mama w swoim sumieniu powinna zdecydować, na ile ma siły…i na ile to dla niej istotne.
Dzień dobry
Jestem studentką czwartego roku psychologii i bardzo potrzebuje pomocy pań!
Wraz z koleżanką stworzyłyśmy ankietę do badania „Postaw kobiet wobec karmienia piersią w miejscach publicznych”.
Jest to projekt zaliczeniowy na zajęcia z Psychologii Prokreacji.
Bardzo prosimy KOBIETY w wieku 19 – 50 lat o pomoc w badaniu i wypełnienie kwestionariusza. Badanie jest anonimowe. Wyniki zostaną wykorzystane tylko do celów naukowych.
Całość zajmie maksymalnie 10 minut.
W razie jakichkolwiek pytań czy wątpliwości proszę o kontakt agata14140@gmail.com
Dziękujemy za pomoc! :)
Link do badania:
https://docs.google.com/forms/d/e/1FAIpQLSdb9sLAwjzb_g0o1nAkuxKhN4wiUuFouOPGfeqcT7R66qthYA/viewform
A kogo obchodzą opinie jakichś obcych ludzi – czy jest dobrą czy złą matką? Matka powinna robić to, co najlepsze dla jej dziecka i dla niej – bo często nieszczęśliwa matka to nieszczęśliwe dziecko. A swoje opinie jacyś nieproszeni przygodni ludzie i „ciotki klotki” od siedmiu boleści niech sobie wsadzą głęboko w nos i zajmą się swoim życiem. Tylu ludzi zwraca uwagę na to, jak wypadną w oczach innych innych – a jakie to ma tak naprawdę znaczenie?
Co do artykułu, tytuł to „nie karmię piersią, nie dręczę się” a nie „karmienie piersią to udręka”. Niektóre Panie jednak go nadinterpretują. Ale spokój może nas uratować :) Jeszcze się taki nie urodził, co by wszystkim dogodził.
Osobiście uważam, że po to kobieta ma w piersiach mleko, żeby z niego korzystać. Nikt od natury mądrzejszy nie będzie, a dziecko przy piersi to cudowny widok – kocham go i zawsze mówię, że jeżeli kobieta karmi z klasą, to nie musi się z tym po toaletach kryć. Ale do jasnej cholerny, uwielbiam też, jak ktoś ma własne zdanie i potrafi je wyrażać. Matka karmiąca piersią to nie jest żadna bohaterka, a wiele się za takie uważa. Nie! Jesteś zwykłą matką, nie bohaterką – bo Twoim obowiązkiem jest dbać o dziecko. Obowiązkiem, nie poświęceniem, nie bohaterstwem. Mimo to podziwiam Twoją pierś, bo dla mnie to gest piękny, czysty. A matka karmiąca mm? Jeśli jej się nie udało zupełnie, a chciała, widocznie zrobiła wszystko co mogła – może brakło pomocy z zewnątrz. Nie mogła, trudno. Daje dziecku zamiennik, a nie arszenik przecież. Daje mu to, co jest w stanie dać w zamian za mleko własne – swoją pracę, czas na przygotowanie posiłku. Mleko modyfikowane można przyrównać do jabłka z jabłoni rosnącej przy drodze, a mleko matki do jabłuszka z uprawy eko. To pierwsze może jest gorsze, ale nadal ma właściwości odżywcze i syci głód. Porównanie do paczki chipsów to lekka przesada. Zła matka to nie ta, co karmi butlą. Zła matka się znęca, głodzi, zostawia niemowlę na śmietniku. To jest zła matka i nad takimi proszę panie KP ubolewać, bo tam wypada, a biust innych kobiet zostawić w spokoju, nic wam do niego. A panie karmiące butelką – nie jesteście męczennicami, każdy w życiu przeżył jakąś tragedię, każdemu coś nie wyszło. Nie zachowujcie się jakby dotknęło Was wielkie nieszczęście, bo nieszczęściem jest brak dziecka mimo usilnie starań. Szkoda czasu, pięknego czasu macierzyństwa na biadolenie. Nie możesz lub nie chcesz dać dziecku piersi? Dzięki temu masz prawdopodobnie więcej czasu – wykorzystaj go na zrobienie dziecku masażu z oliwka, a z Twoich delikatnych dłoni miłość będzie wprost wyciekać w jego rozwijające się ciałko. Nikt nie był w Twojej sytuacji – więc czemu w ogóle bolą Cię komentarze innych osób?
Jedni robią karierę, inni nie potrafią. Jedne karmią piersią, inne nie. Ale łatwo mówić o koleżance, która karmi mm, że jest leniwa, prawda? Nie droga mamo kp, wiesz tylko tyle, że nie karmi piersią, a przyczyny nie znasz. Więc na litość boską, nie wyrażaj tak pochopnej opinii, bo ona nie świadczy o lenistwie koleżanki, tylko o Twoim braku taktu.
Na koniec: powtarzam, karmienie piersią jest wspaniałe, a mleko matki najlepsze. Nie ma dyskusji. I na pewno można karmić mimo początkowych trudności. Wszystko można! Ale koszty bywają różne, a każdy człowiek ma inny próg wytrzymałości. Swoją drogą, idąc tym tropem, matki SN są lepsze od CC, bo zrobiły to zgodnie z naturą. CC to pójście na łatwiznę, prawda? BZDURA. Nikt z nas nie ma prawa tego oceniać.
Jescze jedno: moja mama, lata temu to było, musiała mnie dokarmiać sztucznie po jej długiej chorobie. Mleka już było mniej, a ja jak już raz dostałam butlę, to cycek mnie nie interesował (mój młodszy brat odwrotnie, na butlę nie mógł patrzeć). A jeśli chodzi o witaminę M to mam dziś ostrą hiperwitaminozę. Czyżby więc to nie mleko z piersi ją zawierało? A, już wiem. Ta witamina jest w sercu mojej mamy i przekazywana jest wcale nie tylko z mlekiem, ale z każdym jej gestem – nie tylko, kiedy byłam dzieckiem. Ona mi ją daje do dziś.
Pola chyba nie dostrzegasz istoty rzeczy. Oprócz tych biednych mam o których piszesz które chciały kp ale nie wyszło (to dlaczego nie wyszło to temat rzeka) jest duża grupa mam – nie karmię bo nie i już. Też je podziwiasz? dziś to prawie jak stanąć na barykadach, akt odwagi. W mojej rodzinie jest połowa dziewczyn które nie karmiły z powodu ignorancji na wiedzę, nie dlatego że walczyły ale spadła kometa i się nie dało. Ja karmiąc 8-miesięcznego synka słyszałam że jak długo zamierzam go kp przecież to takie duże dziecko. Ale nikt nie odważył się skomentować mamy wygodnej która wychodząc ze szpitala poprosiła o tabletki na „zasuszenie” (cytuję) ale nigdy przed pediatrą swojego dziecka nie powiedziała że karmi wyłącznie sztuczną mieszanką by do 2rż dziecka wychodzić szybciej z pracy… Mam kuzynkę która nie chodziła do szkoły rodzenia bo po co? a potem odstawiła dziecko bo nie potrafiła go przystawić i mały nieefektywnie ssał. Ale oficjalnie on nie chciał jeść. Dla mnie to jest ignorancja na wiedzę która nie zasługuje na współczucie czy podziw. Zamiast siedzieć na fb niektóre mamy mogłyby poczytać mądre artykuły. I ta ignorancja na wiedzę nie kończy się na kp, potem jest sadzanie w spacerówce 3-miesiecznego niemowlaka bo on „nie chce leżeć”, pojenie niemowlaka tymbarkiem itp. Podziwiasz takie mamy? Irytuje mnie ta dzisiejsza poprawność i „podziw” dla matek karmiących sztucznie – nikt nie dostrzega jaką to wyrząda krzywdę – nie tylko ich dzieciom ale ogólnie całej społeczności mam teraźniejszych bądź przyszłych bo nie ma klarownego przekazu. Która karmiąca sztucznie matka zna wytyczne who?
Ja w ogóle nie rozumiem tych emocji związanych z karmieniem, chyba żyję w jakimś innym świecie. Pierwsze dziecko karmiłam naturalnie 3 miesiące, zrezygnowalam właśnie z powodu konieczności trzymania restrykcyjnej diety.Przy drugim wytrzymałam pół roku ale dostałam ŁZS wlasnie na piersiach i każda próba karmienia-a syn jadł nawet co godz.-to był okropny ból i rany nie gojące się ani trochę. Nigdy od nikogo nie usłyszałam złego słowa z powodu przejscia na karmienie butelką.Przy drugim dziecku wszyscy mnie namawiali żebym przestała karmić bo było widać jak się męczę. A ja ? Nie czuję się ani trochę winna.Jestem dumna z siebie że dałam radę karmić syna AŻ 6 miesięcy.A moje dzieci są kochane, cudowne i bardzo ze mną związane choć karmiłam je butelką.
6-miesięczne dziecko musiałaś karmić piersią co godzinę? Czy poprosiłaś o profesjonalną pomoc w zakresie karmienia piersią? Jeśli możesz to odpisz. To ciekawe że rodzina namawia matkę na odstawienie dziecka zamiast poszukać dla niej pomocy.
Zawsze bedzie walka miedzy karmiącymi mm a kp..moze dlatego ze kobiety juz takie sa..chca czuc ze sa lepsze od innych..moze te co kp..chca jakos dowartosciowac to poświęcenie bo do latwych nie należy a te co z roznych przyczyn daja mm chca tez jakos zyc z ta presja w dzisjejszych czasach..za komuny lekarz kazal dac mieszanke od 1 dnia i luz…po 3 mies fo pracy..dziecko spało bo najedzone..a moja mama np.cierpiala bo mleko bylo ale zakaz …teraz nowy trend na kp…co czasy to inaczej…mi sie udalo..ale nafsl po 9 mies nie przespalam w nocy wiecej jak 3h…i czasem zazdroszcze karmiacym butelkom bo te juz dawno wypoczete…no trudno..kocham moja mała i chyba ten ciezki czas przetrwałam tylko i wylacznie dzieki kp i hormona..co sie przy tym wytwarzają..tez dieta przez 5 mies..ale to kg..polecialy szkoda ze jak juz jem co chce szybko wróciły…tak czy inaczej kp najlepsze na depresję i smutki …polecam…nie gardze matkami ktorym sie nie udalo szkoda mi ich..moze następnym razem..powodzenia życzę.
Ja uważam, że powinno się karmić, ale nie kosztem wszystkiego. Szczęśliwa i zdrowa mama to szczęśliwe i zdrowe dziecko. Kalkulacja jest prosta. Ja dość długo walczyłam z brakiem pokarmu, ale na mojej drodze stanął REKLAMA i już było dobrze, a z tą wagą podczas karmienia bym nie przesadzała, zależy od organizmu, ja nie schudłam prawie nic. Fajnie jak się karmi piersią, ale nic na siłę. Ten okres w życiu nie ma być katorgą.
Ania napisała:
„Po powrocie do domu łzy spływały mi po policzku kiedy miałam nakarmić syna „innym mlekiem”. Wtedy dopiero można popaść w depresję!” – kobieto dobrze, że podałaś mm i dziękuj Bogu, Opatrzności (w zależności w co wierzysz), że żyjesz w czasach obecnych, że miałaś cc w szpitalu i mogłaś podać mm. Inaczej Twoje dziecko by umarło, a może i Ty przy porodzie.
We wszystkim w życiu jest potrzebny rozsądek, karmienie piersią jest ważne ale najważniejsze jest zdrowie i życie dziecka. Jeżeli matka nie ma pokarmu i jej się nie udaje go mieć w wystarczającej ilości powinna – to jest wręcz jej obowiązkiem – dokarmić dziecko aby nie doszło do odwodnienia i dalszych powikłań. Mleko modyfikowane to nie jest żadne zło, to mleko często ratuje życie dzieci. Tak jak uratowało życie dziecka Ani.
U mnie było podobnie. Okazało się że malutka ma kolke niemowlęcą, no i się posypały propozycje co trzeba robić. Nie jedz tego i tamtego i nagle okazuje się, że samym powietrzem ma się człowiek karmić. Ba a na dodatek pediatra i położna były za tym aby nie dokarmiac. No i co, był płacz i frustracja i powiedziałam sobie, że mam gdzieś te ich gadanie. Będę robić po swojemu. No i okazało się, że nie zawsze to co nam każą inni jest dobre. Fakt, dokarmiam córcie ale ilość pokarmu się zwiększyła przy diecie, hmmm po prostu zdrowemu odżywianiu i zdrowemu rozsądkowi. Mamy, same wiecie najlepiej co jest dobre- no chyba, że w grę wchodzi ta nieszczęsny alergia-na to nie ma zmiłuj się. Dziecko kocha Was bezwarunkowo tak jak Wy je. Życzę wszystkim Mamom miłości, cierpliwości i wytrwałości! Pozdrawiam
ja też się dręczyłam, byłam już w takim nastroju, że myślałam, że nigdy mi się nie uda nakarmić dziecka własną piersią. to wszystko przez problemy laktacyjne. dopiero jak zaczęłam stosować wspomagacz w postaci lactosanu mama to moje problemy zniknęły. wreszcie mogłam spokojnie nakarmić dziecko i poczuć się jak prawdziwa matka.