Rządzący zdecydowali o zamknięciu szkół. Od 20 grudnia wszyscy uczniowie szkół podstawowych i ponadpodstawowych przechodzą na nauczanie zdalne. Podobno tylko na kilka dni. Jeśli tak będzie naprawdę, można odetchnąć z ulgą. Co jednak jeśli szkoły zamkną się na dłużej? Czy uczniowie i rodzice wytrzymają ponowne długie zamknięcie placówek edukacyjnych? Jakie będą tego skutki, skoro już dziś mówi się o zatrważających pod względem statystyk problemach psychicznych wśród dzieci.
To tylko kilka dni
Ministerstwo edukacji broni decyzji o zamknięciu, wskazując, że to kilka dni. Z uwagi na przerwę świąteczną, nie ma powodu do niepokoju.
Rzeczywiście straty edukacyjne nie powinny być duże. O ile rząd naprawdę, tak jak zapowiada, umożliwi naukę stacjonarną 9 stycznia i dzieci wrócą do klasycznej nauki.
Niestety wielu obawia się, że zamknięcie szkół będzie trwało dłużej niż zapowiedziana przerwa do 9 stycznia. Z drugiej strony dzieci, które mają na swoim koncie ponad rok zdalnego nauczania, nie powinny uczyć się za pośrednictwem „komputera” już nigdy. I nawet tych kilka dni jest nie do przyjęcia.
Dlatego niektórzy rodzice już teraz ślą pisma do dyrekcji, że nie wyrażają zgody na nauczanie zdalne. Inni zapowiadają, że nie mają ochoty brać udziału w tym „cyrku” i logować się nie będą. Poza tym ich dzieci już usłyszały w szkole, że na zdalnych nie będzie ocen, że oceny semestralne zostaną wystawione z tych ocen, które dzieci zdobyły podczas nauczania stacjonarnego.
Pośpiech, kartkówka za kartkówką
W szkołach w tym semestrze było wyjątkowo nerwowo. W pierwszych tygodniach nauki nauczyciele spieszyli się, by sprawdzić stan wiedzy uczniów po nauczaniu zdalnym. Mnożyły się kartkówki, sprawdziany i testy.
Gdy w mediach ogłaszano wyższe liczby zachorowań, z obawy przed zamknięciem szkół, wielu nauczycieli zaczęło gnać z materiałem. Pośpiech i stres, żeby zdążyć – był ogromny. Nikt nie wierzył, że szkoły będą dłużej funkcjonować niż do 1 listopada.
Tymczasem listopad, poza epizodami kwarantanny, minął generalnie na nauczaniu stacjonarnym. Następnie usłyszeliśmy, że dzieci będą uczyć się w szkołach do 17 grudnia. I co się okazało? Że ponownie dzieciom zapowiedziano mnóstwo sprawdzianów i testów. Wszystko po to, aby zdążyć przed zamknięciem. Przesunięto spotkania świąteczne, w niektórych placówkach wyjścia i wycieczki. Ostatni tydzień przed świętami zapowiada się w wielu regionach Polski bardzo nerwowo.
Co ja zrobię z dziećmi?
Mimo że mamy już 13 grudnia, rodzice nadal pozostawieni są w niepewności. Nie wiedzą, czego się spodziewać, z kim zostawić swoje dzieci, czy będzie należało im się zwolnienie z pracy, zasiłek, czy też nie. Dyrektorzy też nie znają szczegółów, bo stosowne akty prawne jeszcze nie ujrzały światła dziennego.
Panuje chaos. Pracownicy i pracodawcy, którzy okres przedświąteczny uważają za szczególnie gorący nie wiedzą, czego się spodziewać. Czy w najtrudniejszym momencie, będą mogli liczyć na pracowników, a może z uwagi na zamknięte szkoły – spora ich część pozostanie w domu.
Niektórzy rodzice mówią dość i przenoszą dzieci do edukacji domowej. Skoro na systemową szkołę i tak nie można liczyć…
Komentarze