Narzekamy na mężczyzn. Na ich życiową niezaradność, na wrodzoną głuchotę, brak postępów czynionych w prostych czynnościach. Irytuje nas to, że on nie opuszcza deski, że nie czyści po sobie wanny, że nie przyjdzie mu do głowy wrzucić skarpetek do kosza na bieliznę, że kładzie je w optymistycznym wydaniu – obok pralki lub w tym gorszym – na krześle w salonie…
Martwimy się, że nie słucha tego, co mówimy, że nie jest wrażliwy na nasze prośby, że jest mało czuły.
Mamy całą listę uwag do naszych partnerów, łypiemy okiem na teściową, przeklinamy niesprawiedliwość dziejową….i mamy pod wieloma względami rację. Problem w tym, że TO W DUŻYM STOPNIU NASZA WINA.
Nie potrafimy lub nie chcemy wychowywać synów na takich samych zasadach jak córki. Poddajemy się stereotypom i jako matki je pielęgnujemy. Zamiast dbać o to już dzisiaj, by synowe nie narzekały w przyszłości, popełniamy te same błędy, co teściowe. Teściowym błędów nie wybaczamy, a u siebie….ich nie widzimy.
Może warto zamiast narzekać na mężczyzn i przeklinać, że „dostaliśmy” męża, który nie potrafi spuścić deski, warto spójrzeć na syna. Czy on też o tym „zapomina”?
Na to mamy wpływ. To możemy zmienić!
Dzisiaj wiele się zmieniło
mężczyzna dużo rzadziej niż kiedyś jest jedynym żywicielem rodziny – tak jest w nieco mniej niż 40% domów,
- mężczyzna nie musi być nastawiony w 100% na pracę i rozwój zawodowy. Co ciekawe 66% kobiet między 18 a 34 rokiem życia wymienia jako swój priorytet osiągnięcie stabilizacji zawodowej. W tej samej grupie wiekowej takiej odpowiedzi udziela jedynie 59% mężczyzn.
- nie ma żadnych dowodów na to, że kobiety są bardziej wrażliwe i lepiej przygotowane do tego, by zająć się dzieckiem. Coraz częściej to panowie pozostają w domu, by opiekować się potomstwem i prowadzić „gospodarstwo”, gdy w tym samym czasie kobiety zarabiają na dom.
Wniosek jest prosty. To, jak wychowywały synów nasze mamy i teściowe nie powinno być dla nas wzorem – świat się zmienił. Dzisiaj od mężczyzn wymaga się więcej. I słusznie!
Traktowanie chłopców lepiej niż dziewczynek, w myśl zasady, że „mężczyźni mają w życiu łatwiej” to strzelanie sobie w kolano. To praktykowanie tych samych błędów, na których skutki teraz narzekamy. Nie róbmy tego! Po prostu!
Nie będzie wykorzystywany
To zdumiewające, jak wiele teściowych narzeka na swoje „synowe”, które „wykorzystują swoich mężów”. Bo oto ich biedny synek „musi” sprzątać, gotować, pomagać przy dziecku. A ona tak to nie robi nic albo zdecydowanie za mało niż życzyłaby sobie mama dorosłego synusia. Przysięgam, że słyszałam to nieraz. Teściowe narzekające na synowe, które wymagają „pomocy” w domu to standard. Jedne mówią o tym głośno, wprost, inne za plecami.
Wiem, różnice pokoleń. Brak zrozumienia dla innych potrzeb. Czasami też zazdrość – przecież im nikt „nie pomagał” (swoją drogą bardzo lubię te słowo).
Przecież nie tak wychowywały swoich synów. Poświęciły co najmniej kilkanaście lat, by przyrządzać smaczne zupki, kroić kanapki, smarować chlebek, dbać, żeby on zawsze miał wyprane, wyprasowane, żeby nie daj boże nie zaczął rozróżniać rondla od patelni. To nie są zadania dla prawdziwego mężczyzny.
W tym samym czasie dziewczynka miała być porządna, dbać o to, co wokół niej. Naturalnie musi umieć gotować, bo przecież to ważna umiejętność. Przez żołądek do serca. Poza tym przyda się umiejętność szycia, sprzątania, itd.
Nie wychowuj syna na hrabiego
Też mam syna i też łapię się na tym, że mój mózg zbyt często zbacza na drogę stereotypów. Jestem zbyt pobłażliwa dla syna, bardziej wymagająca dla córki. Na więcej pozwalam jemu, bo przecież to chłopak, na mniej jej – bo dziewczynce nie wypada.
Walczę z tym każdego dnia i widzę postępy. Nie jest idealnie, ale wierzę, że musimy ponieść ten trud. Dla dobra wszystkich kobie. I mężczyzn też…
wow, wreszcie ktoś to napisał wprost i bez ogródek
Też tak myślę – jesteśmy odpowiedzialne za wychowywanie dzieci, głównie my kobiety, bo to na nas spoczywa ten obowiązek. Oczywiście mężczyźni też powinni brać czynny udział w tym procesie, jednak wiadomo jak jest…u wielu par w tym prawdziwym, a nie idealnym świecie.
Ech… a to „…jesteśmy odpowiedzialne za wychowywanie dzieci, głównie my kobiety…” to nie jest stereotyp? I jeszcze to „Oczywiście mężczyźni też powinni brać czynny udział w tym procesie” – dziękuję za pozwolenie! Przepraszam, ale czy mężczyzna może przejąć „pałeczkę” w tym wychowaniu, czy może tylko uczestniczyć obok kobiety „brać czynny udział”? Rozumiesz o co mi chodzi?
Dodatkowo, tym komentarzem zwalniasz mężczyzn z odpowiedzialności za wychowanie, a to powielanie stereotypu, który moim zdaniem również istniał we wcześniejszych pokoleniach. Oboje rodzice są odpowiedzialni za wychowanie dzieci.
Mam nadzieję, że to tylko niefortunnie ujęte zdania :)
Pozdrawiam.
Hmm…
Niefortunnie ujęte zdania – niech będzie :)
Mężczyzna powinien wychowywać własne dzieci, bo to jego dzieci. Tyle.
O tak! Pięknie ujęte.
Lektura obowiązkowa! Rozsyłam dalej
:)
Brednie a reszta kur powtarza jak mantrę
Niski poziom, słaby komentarz, którym sam wystawiasz sobie laurkę. Szacunku trochę.
Super, zgadzam się w pełni. A Ty stah wracaj do swojego kurnika ;)
Ja mam tylko synów, 6 letniego i roczniaka, starszy wie gdzie wyrzucić brudne ubrania, jak posprzątać swój pokój, często pomaga mi w kuchni czy ścieraniu kurzu, nie uważam żeby to odbierało mu jego „męskość”, moja teściowa wyręczała synów we wszystkim, początkowo ja zbierałam tego plony, ale dziś po latach „walki” to mąż mi zwraca uwagę że bałaganię ;-) mężczyzna też człowiek, trzeba umieć z nim pracować ;-)
ja tez uczę swojego syna niektórych prac domowych oczywiście tak by nie uwłaczały jego męskości – tata czuwa;) ja mam lżej, syn ma fajną zabawę przy tym a w przyszłości nie będzie problemu by się usamodzielnił;)
Wioleta, a co uwłacza męskiej godności, jeśli chodzi o prace w domu?
Groteska. Groteska i żenada. Męża może zmienić powinniście.
Podpisuje się rękoma pod komenatrzem u BlondMamy.
żenada?
można mieć inne zdanie, ale poziom zawsze warto zachować.
pozdrawiam
Zgadzam się z tym w 100 %, mój partner to tylko parówki i jajecznicę umie zrobić, wyprasować nie umie, wyprać też, odgrzać obiadu też nie umie ( mówi ze jak mu nie podam to mu nie będzie smakowało), a ja na głowie jeszcze dwójka malutkich dzieci ( syn i córka) i nikt w ciągu dnia mi nie pomaga, sama jak palec z młodymi jestem, czasem mam wrażenie, że mam troje a nie dwoje dzieci, pozdrawiam
Renato, to akurat chyba częsty problem. Przykre, że mężczyźni tak mało się interesują tym, co w domu.