Twoje dziecko się źle zachowało. I właśnie się o tym dowiedziałaś. Od kogoś. Otrzymałaś komunikat od sąsiadki, znajomej, a może przyjaciółki? Jak reagujesz? Dziękujesz i przyglądasz się tematowi? A może obrażasz się, zakładasz, że to na pewno nie jest prawda? Bo przecież Twoje dziecko nie zachowałoby się w ten sposób? Z tego powodu posłannika złej nowiny od razu skreślasz jako obecnego i przyszłego znajomego? Jak reagujesz, gdy ktoś zwraca uwagę na zachowanie Twojego dziecka?
Przyszłam na skargę
Ludzie są różni. Niektóry skarżą z nudy (chyba jest ich zdecydowanie najmniej, dla większości mówienie niemiłych rzeczy nie jest najprzyjemniejsze i trzeba zdobyć się na odwagę, żeby w ogóle zacząć). Inni skarżą po to, aby się podbudować, korzystnie wpłynąć na własne ego. Mówią, popatrz Twoje dziecko ma tyle wad i oto ja przyszłam ci to powiedzieć.
Umówmy się jednak, że te powyższe to rzadkie scenariusze. Najczęściej ludzie skarżą, bo sądzą, że tak trzeba. Bo niereagowanie na zło prowadzi do tego, że to zło się powiększa. Sprawia, że rzeczy zmieniają się na jeszcze gorsze. Nie wolno udawać, że się nie widzi. Prawda?
Moje dziecko? Niemożliwe!
Dzieci przy rodzicach zachowują się inaczej. Potrafią nieźle się kamuflować. Udawać grzeczniejsze niż są w rzeczywistości. Inaczej sytuacja wygląda, gdy zostaną spuszczone z oczu. Wtedy nierzadko się zaczyna…. Zwłaszcza w przypadku dzieci dyscyplinowanych tylko za pośrednictwem kar, a nie takich, które rozumieją, dlaczego trzeba zachowywać się w określony sposób.
Niejeden rodzic nie poznałby swojego dziecka, gdyby miał okazję obserwować nastolatka w szkole, poza domem. Mądry rodzic ma świadomość, że tak właśnie może być. Każdy inny będzie wychodził z założenia, że ma idealne dziecko, które nigdy nie popełnia błędów. I gdy usłyszy skargę, włączy się u niego mechanizm zaprzeczania.
Nie pouczaj mnie
To, jak się zachowuje człowiek, gdy usłyszy coś, co mu się nie podoba, wiele mówi o nim samym. A właściwie o jego poziomie samoświadomości i poczuciu własnej wartości.
Zdarzyło mi się raz powiedzieć „znajomej” o nieodpowiednim zachowaniu jej dziecka. To dziecko było tak pewne siebie (teraz wiem dlaczego), że gdy je uprzedziłam, że porozmawiam z jego mamą, to ono mnie… najzwyczajniej w świecie wyśmiało i jeszcze do tego wyzwało. Dosłownie.
Że znam mamę, uznałam, że rozmowa to formalność. Jako matka sama chciałabym wiedzieć….dzieci trzeba wychowywać. Trzeba zatem reagować. Wyszłam właśnie z tego założenia. Jeśli moje dziecko zachowywałoby się w ten czy inny sposób, chciałabym wierzyć, że ktoś miałby odwagę mi o tym powiedzieć. Dlatego i ja powiedziałam. Delikatnie, empatyczne, z pewną nieśmiałością i ogromnym stresem….bo to jednak niełatwa sytuacja. Jakież było moje zdziwienie, gdy padła odpowiedź, że to niemożliwe, że nikt inny się nigdy nie skarżył, że wszyscy tylko chwalą. Że ona nie wierzy, że to na pewno nie jest prawda. I foch.
Przyznam, że byłam w szoku. Bo jak odpowiedzieć na taką reakcję? Powiedzieć, że jaki miałabym cel, żeby kłamać? Może zaznaczyć, że ja powiedziałam, a inni się być może bali. Być może była to jednostkowa sytuacja, ale jednak się zdarzyła? Może inni milczą, bo spodziewali się reakcji, z którą ja się właśnie mierzę….? Może warto było w takim momencie poprosić o podobną informację zwrotną dotyczącą moich dzieci? Nie wiem. Udowadniać, że mówię prawdę nie zamierzałam, przecież nie miałam dowodów, nagrań, świadków. Nawet gdybym je miała, być może okazałoby się, że i one nie wystarczą.
Bo gdy ktoś nie chce o czymś słyszeć, to po prostu się zamknie w sobie i odgrodzi wysokim płotem. I żaden nawet najrozsądniejszy przekaz nie będzie miał dla niego znaczenia.
Może w takich sytuacjach olewać i nie mówić nic? Niech rodzic żyje w słodkiej niewiedzy, co do zachowania swojego dziecka? Może po prostu odpuszczać? Czy jednak zwracać uwagę i rozmawiać z rodzicem? Nie o pierdołach, ale o ważnych kwestiach?
Komentarze