Drodzy Rodzice,
otrzymaliśmy poniższy list od Moniki, mamy dwójki dzieci, bardzo zmęczonej codziennymi „walkami” z histerią. Monika zdecydowała diametralnie zmienić swoje podejście do wychowania dzieci…i oto co się stało.
„Właściwie każde „nie” przynosiło tę samą reakcję – albo wrzask, tupanie, uderzanie na ślepo rękami albo milczenie, odwracanie się i odmowę współpracy – pójścia dalej, wejścia do samochodu, jedzenia, spania, czegokolwiek, na czym akurat nam zależało. To zachowanie nie tylko nam przeszkadzało, ale również starszemu dziecku, które nie mogło tak jak my w spokoju zjeść, zasnąć, pobawić się…Histerii trudno nie widzieć, czy ją ignorować. Z drugiej strony sama nie wiem, co było gorsze – wrzask w najwyższych tonach czy może ta dojmująca cisza i unikanie kontaktu wzrokowego.
Skutek był taki, że z naszym młodszym dzieckiem wszelkie wyjścia, a nawet zwykły spacer stawały się koszmarem. Momenty spokojne kończyły się chwilami, kiedy maluch tracił nad sobą kontrolę, a ja czy mąż załamywaliśmy ręce. Nigdy nie mogłam być pewna, co za chwilę się wydarzy, a gdy musiałam wyjść z dwójką małych dzieci – jednym „grzecznym”, a drugim „mocno nieprzewidywalnym” czułam się jeszcze bardziej zagubiona i osamotniona. W konsekwencji nawet na krótki spacer zabierałam wózek, by w razie czego móc włożyć do niego rozwrzeszczaną córkę i iść dalej, spiesząc się ze starszym maluchem do przedszkola.
Niestety problem nie mijał przez wiele tygodni, a mimo doświadczenia ze starszym dzieckiem, nie byłam sobie w stanie poradzić z młodszym. To było bardzo frustrujące.
Próbowaliśmy bowiem tak dzisiaj zachwalanej bliskości. Gdy córka się „fochowała” próbowałam ją przytulić, uspokoić, ale to jeszcze bardziej zaostrzało sytuację i prowadziło do tego, że dostawałam a to w nos, a to w piszczel. Z czasem zrozumiałam, że tak nie może być, że nie mogę narażać się na przypadkowe uderzenia i narzucać zagubionej córce. Nie zawsze przecież udawało mi się od nich uchronić, a dziecko ponad dwuletnie wbrew pozorom ma sporę siłę i trudno je trzymać w silnym uścisku, by uchronić je od samego siebie.
Poza tym nieskuteczne było tłumaczenie. Gdy córka była wściekła, po prostu nie słyszała, co do niej mówię. Teraz wiem, że to głupie, by wykładać tak małemu dziecku swoje racje w chwilach największego wzburzenia, ale zwyczajnie nie wiedziałam, co mam robić.
Istnieje takie powiedzenie, że jeśli nie jesteśmy czegoś w stanie znieść, powinniśmy to zmienić. Zatem zdecydowaliśmy z mężem, po długich debatach, że niezależnie od wieku, nasza dwuletnia córka nie może wywracać do góry nogami trybu dnia, nie zgadzamy się na to, by nasze starsze dziecko wchodziło w rolę tego cichego, spokojnego, zawsze grzecznego z poczucia, że więcej fochów nie zniesiemy. Zrobiliśmy coś pozornie prostego i oczywistego.
Gdy zauważyliśmy, że nie sprawdziło się:
- ignorowanie fochów,
- groźby i prośby,
przeszliśmy do czynów.
Gdy córka odmawiała zjedzenia obiadu, nie dawaliśmy jej czasu na histerie, nie odgrzewaliśmy obiadu później, padło hasło – albo teraz, albo wcale. Gdy córka po kilkukrotnych próbach odprowadzenia do stołu, uciekała, zwyczajnie nie dostała tego dnia obiadu. Godziny, które mijały do kolacji były straszne, ale nie ugięliśmy się. Sytuacja z odmową jedzenia nie powtórzyła się. Przeciwnie, po krótkim grymaszeniu, córka towarzyszy nam w posiłkach.
Przestaliśmy się bać własnego dziecka.
To niestety skutkowało też rozwiązaniami „na siłę”
Niestety kilkakrotnie na siłę wkładaliśmy córkę do fotelika samochodowego, ubieraliśmy ją, myliśmy zęby, o dziwo taka stanowczość i konsekwencja, choć niełatwe, okazały się skuteczne. Córka bardzo się uspokoiła i zaczęła respektować tryb dnia i generalnie zaczęła wykonywać czynności, co do których nie byliśmy w stanie jej przekonać przez wiele godzin prośbami, tłumaczeniami i rozmowami.
Po co to wszystko tu pisze?
Rozumiem szczytne hasła o szanowaniu wolności dziecka, o wychowywaniu w zgodzie z jego prawami, ale gdy maluch psuje cały porządek dnia i uniemożliwia sprawne wyjście lub jakiekolwiek wyjście ze starszym dzieckiem, odprowadzenie do przedszkola, itd, to robi się nieciekawie. Wtedy trzeba działać. Nie ma sensu tracić czas na to, co jest nieskuteczne i frustrować się na każdym kroku, w poczuciu, że to dwulatek ma nad nami kontrolę. Każdy powinien znać swoje miejsce w rodzinie.
Mój apel jest taki – nie bójcie się być stanowczy i konsekwentni, nie bójcie się wychowywać swoje dzieci. Róbcie to z miłością i nie dajcie sobie wmówić, że krzywdzicie dziecko. I jeszcze coś – nie ma jednego idealnego sposobu dla każdej rodziny. Każdy musi wypracować swój, dlatego z góry dziękuję za wszelkie komentarze w stylu „jak możesz myć zęby dziecku na siłę”. Pozdrawiam wszystkie mamy, Monika – mama jeszcze niedawno zmęczona histeriami, dzisiaj znacznie pewniejsza siebie i szczęśliwsza”.
Kochana, czytam Twój artykuł i jakbym widziała swoje dzieci- mam 2 córki bliźniaczki. Ale to nie jest ich wina, że tak postępują- to wina nas dorosłych: moja, męża i tej trzeciej przez wielkie T Teściowej. Z całej trójki tylko ja jestem stanowcza i konsekwentna, niestety pozostali ustępują dzieciom i w efekcie one nie wiedzą kogo się słuchać. Nie mam siły walczyć z dwójką dzieci ( to by było łatwiejsze) i z dwójką dorosłych.
Brawo! Brawo! Brawo! Jestem z Ciebie dumna!
Ja też mam histeryczki. Nawet dwie. W odstępie roku od siebie. Też miałam ataki, wrzaski i inne. I też, tak jak Ty – nie dałam się. Powiedziałam „dość”. Nie dziecko rządzi w domu.
Dzisiaj są dni lepsze, są i gorsze. Wiadomo. Ale nawet te gorsze są lepsze od „tamtych” lepszych dni ;)
Na pocieszenie napiszę Ci anegdotkę, że byłam podła, wredna i konsekwentna do tego stopnia, że jak córka odmówiła mi ubrania się, stojąc nago, ja oznajmiłam jej, że albo się ubiera, albo wychodzi tak jak stoi. Nie ubrała się. Nie wykonała nawet ruchu w kierunku ubrania się. To otworzyłam drzwi i powiedziałam, że jest już gotowa i może iść do samochodu. Wyszła. Stanęła.
Odwróciła się do mnie i powiedziała
– „Mamusi, jest mi zimno”
– To może jednak się ubierzemy?
– „Tak”.
Dodam, że był styczeń :)
Monika,nawet nie wiesz jak to znam… czytalam to tak jak ja bym to napisala… dodatkowo moja corka gryzie i bije starszego brata… dziekuje, za ten artykul… Pozdrawiam
Pani nie ma pojęcia o rodzicielstwie bliskosci. Rodzicielstwo bliskości nie zakłada godzenia się na wszystko wbrew sobie. Nie zakłada też przytulania dziecka w amoku. Amok musi minąć i wtedy przytulamy dziecko u ewentualnie rozmawiamy od razu lub później. Rb oznacza, że nie zawsze musimy być nieugieci i czasami po prostu możemy się wycofać z nietrafnej decyzji i że dziecko nie musi robić wszystkiego pod nasze dyktando. Oznacza, że musimy się zastanowić co dziecko nam komunikuje. Nie oznacza, że trzeba pozwalać dziecku na wszystko, ale też nie trzeba robic ze wszystkiego problemu i czasem trzeba zrozumieć dziecko w danej sytuacji i jego naturalne potrzeby ruchu, ciekawości, decydowania samemu o sobie jeśli mu to nie szkodzi. I wspieranie naturalnego potencjału dzieci
Sama bym lepiej tego nie napisała. Mama, która popełniła ten artykuł uważa, że RB zaczyna się i konczy na przytulaniu i że przytulanie załatwia sprawę. Tymczasem nie poświęca ani trochę wysiłku na to, żeby dziecko zrozumieć i żeby się z nim komunikować. Przykre, szczególnie, że pewnie sama nie chciałaby być tak traktowana.
Pani Anito, obawiam się, że nie zrozumiała Pani sensu przekazu zawartego w liście autorki…
To raczej my się obawiamy, że autorka nie zrozumiała sensu tego co robi. A własciwie fatalnych skutków jakie w dalszej przyszłości mogą się pojawić.
a gdzie tu mowa o RB???
Przeciez taki termin nawet nie pada!
Uderz w stół…
„Próbowaliśmy bowiem tak dzisiaj zachwalanej bliskości. ” trzeba umiec czytać ;)
to nie jest portal do oceny tylko do wymiany doświadczeń. nie oceniaj a ciebie nie ocenią.
Ktoś się naczytał Searsów, to potem ma problemy z dziećmi. Ja nie mam dziecka histeryka, ja mam dziecko, które co jakiś czas z wściekłości rzuca się na ziemię, bywały zachowania agresywne… no i co. Nic, to NORMALNA sprawa w tym wieku, po prostu z czasem samo mija, o ile człowiek nie jest uparty jak osioł i stara się zrozumieć dziecko. Dzieci to nie lalki.
Mam wrażenie że nie ma Pani dzieci…
Gratuluje głodzenia własnego dziecka przez kilka godzin. faktycznie super metoda wychowawcza.
Czy ta matka głodzi własne dziecko?? Nie sądzę. Po pierwsze, jeśli dziecko nie zje przez kilka godzin (a ile godzin może minąć od obiadu do kolacji?) to nic mu się nie stanie. Poza tym – dziecko jedzenie dostało, ale nie chciało zjeść… Musiało więc czekać do następnego posiłku. Dostało kolację i zapewne zjadło, bo było głodne. Nie widzę w tym nic strasznego ani złego. Bo przepraszam, czy matka jest od tego, żeby robić kilka potraw bo nie wiadomo na co dziecko będzie miało ochotę, albo musi podgrzewać obiad 4 razy bo nie wiadomo kiedy dziecko zechce jeść? A w przedszkolu przypadkiem nie jest podobnie, jak to jest opisane w artykule? Jest pora obiadowa, nie zje to trudno, czeka na podwieczorek. Oczywiście, zdarzają się dzieci wyjątkowo zawzięte, i jeśli dziecko nie je drugi dzień, to należy sprawę rozwiązać inaczej, może iść do psychologa po poradę jak ten problem rozwiązać. Ale błagam…. pisać że matka głodzi dziecko????? Paranoja
A pani je wtedy, kiedy pani każą jeść czy wtedy, gdy jest pani głodna?
jem o tych samych godzinach…
Bez przesady, może po prostu nie było głodne. Ja mojemu dziecku w ogóle nie mówię, kiedy ma jeść. Jak chce, to je razem z nami, jak nie chce, to nie. Zero stresu. Jak godzinę po obiedzie zażyczy sobie jednak zupę, to wbijam miskę do mikrofali i już. To jest kwestia podejścia.
bardzo to przykre, traktować tak swoje dziecko.
bardzo to przykre mieć rodziców, którzy tak cię traktują…
niestety autorka listu wcale nie rozumie co to jest szacunek dla dziecka, ani poszanowanie jego praw. niewiele rozumie poza tym co jest oczywiste, że przemocą można podporządkować sobie innych ludzi. może i będzie miała posłuszne dziecko, obiady zjadane przy stole i w ciszy, ale nie będzie miała pięknej głębokiej więzi ze swoim dzieckiem, opartym na wzajemnym szacunku.
Myślę, że słuszna decyzja i droga sama w sobie, sama mam podobną sytuację, i czasami to po prostu nie kończąca się udręka. W RB jest wiele pozytywnych rzeczy, ale niepokojące jest to że dziecko jest „królem” …(i to określenie nie jest przesadne), a Ty często jesteś robotem, który nie ma prawa do żadnego wyrażenia negatywnych emocji. Dzieko bije cie po twarzy a ty nie podnoś absolutnie głosu, oczywiście nie mówiąc o ręce.
To co zrobiła Matylda to właśnie partnerskie traktowanie dziecka, nie głodzenie a danie mu szansy na podjęcie decyzji i faktycznie się jej trzymanie. A ostracyzm innych matek, „współczujących” dziecku Matyldy…sorry, albo nie macie tego typu problemów albo to hating ” idelanej” matki, której osobiście nie wierzę…
Bzdury. Dyscyplinę trzeba wprowadzić. Inaczej mamy efekt taki jak dziś obserwujemy w gimnazjach. Zero szacunku do innych, takie sobki – kołowate ziela się pałętają po świecie. Jeśli dziecko nie przyzwyczai się do tego, że jest jakiś rytm dnia i że ktoś mu KAŻE coś zrobić, to w szkole będzie miało depresję, a pracy nie znajdzie bo zawsze będzie za ciężka i z szefem co się wiecznie czepia.
Wlasnie o to chodzi ze nie bylo wzajemnego szacunku..dziecko nie szanowalo rodzicow,czytasz bez zrozumienia
Rety zawsze znajdą się jakieś łaskawe mamusie, które tylko krytykować potrafią, że dziecko głodzone, że nie szanowane- niestety dziecko też musi się czasami podporządkować tak jak dorośli nic w tym złego. Monika brawo dla Ciebie, dałaś radę Sama bez super niań i takich tam. A każda łaskawa duszyczka, która hejtuje w necie niech użera się z nieobliczalnym „bachorem” , które dyktuje warunki w domu- może będzie dzięki temu będzie szczęśliwa. Ręce opadają na komentarze, że dziecko się głodzi – ktoś prawdę napisał PARANOJA.
Zastanawiam się czy te mamuśki, które krytykują kogoś mają zawsze świętą cierpliwość do dziecka i nigdy nie zdenerwowały się na nieobliczalnego malucha. Pewnie są na jakichś prochach albo są wyzute z emocji.
Czym innym jest zdenerwowac się i dac plamę a potem uznać swój błąd a czym innym jest czynić z tego metode wychowawczą. Ciekawe czy mama która napisała ten artykuł zawsze je wtedy kiedy jest na to pora, czy raczej kiedy jest głodna? Dlaczego tak trudno zrozumieć, że dziecko może mieć inne pory jedzenie i być głodne godzinę albo pół godziny po obiedzie? Przecież jedzenie wg zegara i na akord jest nie tylko głupie ale i szkodliwe.
I na dodatek zaburza mechanizm łaknienia, co w przyszłości może skutkować otyłością. W ogóle w Polsce jest moda na przekarmianie dzieci, wystarczy popatrzeć na menu w przedszkolach, porażka. Dorosły by tyle nie zjadł, ile wpychają w trzylatki. Tak samo było za moich dziecięcych czasów, na szczęście było nas dużo (wyż demo) i nie szło nas upilnować. Jedzenie się wyrzucało lub karmiło okoliczne psy.
Rodzicielstwo bliskosci to nie jest przytulanie dziecka, kiedy placze lub jakas infantylna czulostkowosc. To jest zgoda na emocje dziecka, na kazde emocje. To jest tez szacunek dla dziecka. Ze moze nie zjesc obiadu, bo nie jest glodne albo złe. Przede wszystkim zastanowienie sie, jakie potrzeby stoja za zachowaniem dzieci. Dziecko czesto reaguje emocjonalnie na zmiane trybu zycia, powrot rodzica do pracy, odstawienie od piersi, pojawienie sie nowego dziecka.Tym jest RB, szukaniem niezaspokojonych potrzeb dziecka. Nie jest natomiast robieniem tego, czego dziecko chce zawsze i wszedzie i byciem na posylki. W RB kazdy ma prawo do swoich uczuc i odmowy, i kazdy za swoje uczucia jest odpowiedzialny. Odmawianie dziecku jedzenia kiedy jest glodne a zmuszanie do jedzenia kiedy nie jest, jest zwykla przemoca. Tak jak zmuszanie do spania, sikania, czy jakiejkolwiek innej czynnosci. Jestem silniejszy/wiekszy/starszy, wiec moge z Toba robic co chce. Moge Cie upchac w wozku, lozku, fotelu, niewazne co czujesz. Nie zdzwi mnie, jak To dziecko za kilka lat zacznie w ten sposob traktowac mlodszego brata/siostre czy rodzicow. Kiedys te dzieci podrosna i juz nie bedzie mozna dac im klapasa albo upchnac w foteliku. Rozwiazanie oparte na dminacji da sie stosowac do pewnego wieku. A co, kiedy dziecko zacznie dojrzewac i urwie sie w zle towarzystwo? Dziecko uczy sie przez nasladowanie. Nie umiemy stawiac granic – nie nauczymy dziecka, stosujemy przemoc psychiczna czy fizyczna – dziecko tez bedzie ja stosowac. Bycie konsekwentnym to nie jest przemoc psychiczna wobec dziecka, tym bardziej nie jest używaniem przymusu bezposredniego wobec 2 latka. Mama 6-latka i 2-latka
BADŹMY KONSEKWENTNI WOBEC SWOICH SŁÓW WYPOWIEDZIANYCH DO DZIECI!!! Od małego!!!! Nam się wydaje, że one jeszcze niewiele rozumieją, a one rozumieją wszystko. Jeżeli obiecujemy dziecku bajkę po zjedzonej kolacji, to choćby się waliło, to ją mu puśćmy. Jeśli obiecamy raz, drugi, trzeci i nie dotrzymujemy obietnicy, to nie dziwmy się później że dziecko „nam nie wierzy”! Mówimy, że albo zje z nami, albo będzie głodne…. i tu znów nie dotrzymujemy danego słowa, bo zaraz robimy kolejne potrawy, których dziecko nie chce zjeść. I dlatego dzieci są rozchwiane i histeryzują. Bądźmy konsekwentni, a ich świat będzie ułożony, usystematyzowany i będą wiedziały co się wydarzy :-).
Konsekwencja jest przereklamowana. Szczególnie żelazna konsekwencja dla zasady do której rodzic musi się zmuszać stając się nienaturalny i chłodny wobec dziecka. Rodzic to rodzic a nie sędzia prokurator, kapral i kat w jednej osobie.
Czytajac niektóre komentarze zastanawiam się czy wiecie drogie mamy co to jest cztanie ze zrozumieniem? Przeciez autoraka pisze wyraznie ze skonczyla z odgrzewaniem obiadu po kilka razy dziennie ze kiedy corka miala atak szalu to przytulala I tlumaczyla ale nie osiagala tym nic wiec zamiast mieszac z błotem przeczytajcie jeszcze raz ! A moze zrozumiecie.Czytalam wield ksiazek na temat dzieci I jest tam sporo powiedziane o takich maluchach pozwalajac dziecku na wszystko I robienie tego co zyczy sobie dziecko powoduje ze odbieramy mu poczucie bezpieczenstwa .
Pomiędzy odgrzewaniem obiadu po kilka razy dziennie a głodzeniem dziecka do kolacji jest całe spektrum możliwości. Choćby danie dziecku nieodgrzanego obiadu (może takie woli) albo zaproponowanie czegoś innego (może obiad mu nie smakuje albo nie służy) i jeszcze parę innych. Popadanie ze skrajności w skrajność jest dziwne i chyba niedojrzałe.
Joanno, uważasz, ze dziecko, ktore nie zje 3-4 godziny bedzie zaglodzone?
skoro nie je to chyba glodne nie jest, prawda?
slyszalas o czyms takim jak instynkt samozachowawczy?
Dziecko, które jest nerwowe bo nie zjadło obiadu i musi czekać do kolacji bo mama postanowiła nie ugiąć się i pokazać kto w domu rządzi jest głodzone.
Poza tym to więcej niż 3-4 h powiedziałabym że raczej 6-8 bo dziecko nie jadło od drugiego śniadania skoro nie jadło obiadu. Sama spróbuj.
nie przesadzaj, blagam Ciebie :)
Umarło? Niedożywione jest?
ja próbowałam! detox :) kupa była po takiej głodówce idealna, żołądek gotowy na nowe smaki, a ciało lekkie i chętne do zabawy i wygibasów.
próbowałaś? polecam!!
buahahahhahahhahahhaha rozwalilas mnie
jak masz Joanno czas na stanie i kombinowanie to zapraszam do mnie ;) chociaż lepiej nie.. dam sobie radę bez twoich rad. po za dzieckiem i jego ważnymi sprawami (dziecko dla każdego rodzica jest NAJważniejsze) mam też własne życie oraz zobowiązania. np. muszę zapłacić czynsz. a staniem i dywagowaniem nad spektrum nie zapłacę czynszu, nie upiorę brudnych ubranek, nie umyję dziecka bo będę się zastanawiać czy dziecko chce obiad, zimny, ciepły, jaką potrawę, na jakim talerzyku, widelczyku, łyżeczce zielonej (bo przy czerwonej jest histeria) a może…
i wyrasta żądaniowy ludzik oczekujący, że świat mu się pokłoni w zastanowieniu.
tym czasem świat pędzi, żyje, jest i ma w nosie histerię mojego dziecka, jego potrzeby i wymagania. bo moje dziecko nie jest pępkiem świata… i wyrasta taki psychologiczny niedorajda.
Boze jakie to prawdziwe ……
Możliwości jest wiele, chociażby niepodjadanie między śniadaniem a obiadem.
Nie wciskanie dziecku przekąsek, owocków, serków, chrupków itd.
Dzień dobry.Przeczytałam Pani historię.U mnie w domu wszystko dzieje się tak samo jak u Pani.Moja corka ma 4 lata. Problem polega na tym,że nawet próby bycia stanowczym nie pomogły
Wyrywanie się podczas mycia zębów,czesania,ubierania itd.Wszystko robiłam na siłę ale nie robiąc krzywdy.Niestety mimo tego wciąż mam ataki histerii. Nie tak spojrzymy,lekko podniesiony ton też już powoduje histerię. Z mężem bardzo ubolewamy.Mamy jeszcze 11 miesięcznego synka(grzeczny bardzo)
Mąż pracuje po 10 h a ja nie mam jak się ruszyć z domu np do psychologa.(nie jeżdzę autem a to wielki kłopot.Nie chcę jeździć autobusami z małym synkiem w nosidełku i córka obok wśród rozkaszlanych i nie zawsze ustępujących miejsca ludzi)
Wszędzie mamy daleko a mieszkamy w Szczecinie.
Czy któraś z Pań ma jeszcze jakiś sposób,który mógłby pomóc naszej córce?
Pozdrawiam
a córka chodzi do przedszkola?
tam można jakby coś skonsultować się z psychologiem…
Mam podobnie. Starszy 3 latek to ogien, mlodszy 1 rok spokojniutki. 4 mc z nimi w domu sam na sam, myslalam, ze skoncze w wariatkowie, w koncu zbilam szybe z nerwow. A starszy poszedl do przedszkola i jest mi lzej i za razem czegos tam sie uczy. Choc juz raz bylam na pogadance z nauczycielka. Boje sie okresu dojrzewania, a tak kocham synka.
Polecam mamom wszystkich „zbunotwanych” dwulatków całkowite odstawienie tv i innych tego typu sprzętów (tablety, komórki, laptopy). U nas po odstawieniu bajek synek zdecydowanie mniej się „buntuje”. Wystarczy jedna bajka a później reszta dnia zrujnowana. Dzieci są za bardzo pobudzone i nie radzą sobie z emocjami. Od kiedy synek nie ogląda nasze życie wygląda o wiele lepiej i nic nie musimy robić „na siłę”. Efekty nie przychodzą od razu, u nas sytuacja poprawiła się po ok 2 tyg od zaprzestania oglądania. Mimo, że minęły już 3 mies synek nadal pamięta bajki, które oglądał, czasem mówi o nich nawet przez sen.
Myłam raz dziecku zęby na siłę – płacz do braku oddechu. Dziękuję, wole jednak tłumaczyć 100 razy.
a tak na marginesie to mam wrażenie, że niektóre komentarze pochodzą od moderatora, którego celem jest moderowanie dyskusji. a bez paranoicznych, nielogicznych i zwyczajnie głupich komentarzy w tonie „jak pan może panie pomidorze” dyskusja rozbiłaby się o: „popieram, ja też tak mam” i „o, jaki ciekawy artykuł”.
tym czasem ładnie wrze ;)
Bliskość jest bardzo ważna, poszanowanie zdania dziecka też. Jednak bunt dwulatka to nic innego jak sprawdzanie granic co można a co nie. Rolą rodzica jest ustalenie tych granic i zasad funkcjonowania i konsekwentne przestrzeganie ich. Dziecko jest spokojniejsze gdy wie co można, gdy ma jasne zasady. Tak mi też udało się zdusić bunt dwulatka w zalążku. Potem jednak gdy córka miała 3 lata próbowała wymuszać histerią. Kilkukrotnie po odmowie czegoś położyła się na podłodze, tupała, krzyczała – normalna histeria. Jak prośby o uspokojenie nie podziałały to wyniosłam ją do drugiego pokoju i oznajmiłam, że jak się uspokoi to ma przyjść porozmawiać. Jeszcze kilka razy spróbowała – reakcja była podobna, a histeria krótsza. Później nawet już nie próbowała.
Moim zdaniem wychowanie dziecka to indywidualna sprawa każdego rodzica. I nie nam oceniać metody wychowawcze a tym bardziej krytykować. Jestem pewna że nie ma świętych matek i każdej puszczają nerwy. A te Panie, które tak krytykują przypuszczam że albo nie mają dzieci albo uważają się za najmadrzejsze na całym świecie. Potępienie matki za to, że nie chce wychować małego egocentryka jest niesprawiedliwe. Matka ma prawo do normalnego życia. To że jesteśmy rodzicami nie oznacza, że mamy być służącymi własnych dzieci. A im wcześniej dziecko zrozumie, że w życiu jest wiele zasad, których trzeba się trzymać tym lepiej.
Szybka reakcja rodzica to jedynie pół sukcesu. Bo trzeba wiedzieć czego tak naprawdę potrzebuje dziecko. Najczęściej dzieci wymuszają i buntują się, żeby zwrócić na siebie uwagę rodzica albo sprawdzają na ile mogą sobie pozwolić. Granice się przesuwają za każdym razem, gdy ustępujemy maluchowi. Sama przekonałam się nuż wiele razy, że dzieci są spokojne i grzeczne, gdy czują się bezpiecznie. Poczucie bezpieczeństwa dziecka zawsze uzależnione jest od konsekwentności rodziców i jednomyślności.
WITam
dzis rano moj Lucas przegial na calego a wraz z tym MOJA cierpliwosc i proby uspokojenia go.Atak histerii bez przyczynyw samochodzie jadac do przedszkola.Poprostu wysadzilam go na SILE, zanioslam (nie chcial isc) na SILE ,zostawilam na SILE.Ostatnio to sie czesto zdarza w domu,ubieranie,mycie……Nic nie dzialalo tylko na SILE.I potem taki kac moralny caly dzien ……………Dlatego w przerwie w pracy chcialam tu cos poczytac i znalazlam……… Dzieki Bogu to na SILE jednak dziala nie tylko u mnie i nie jest aktem „PRZEMOCY” jak to bylo w moim mniemaniu:):):):)DZIEKUJEEEEEEEEE
Ja nie mam nic przeciwko RB ale wydaje mi sie ze to dla matek dzieci „grzecznych” lub” sredniogrzecznych” a nie malych rozwydrzonych histerykow… juz widze mame praktykujaca RB stojaca nad walacym glowa o sciane rozwscieczonym dwulatkiem i mowiaco do niego spokojnym glosem ” juz dobrze kochanie, masz prawo do uwolnienia negatywnych emocji” lub kiedy MUSI wyjsc gdzies a mlody odmawia ubranie sie i mamusia czeka az szlachetny panicz sie ubierze bo ma prawo decydowaniu o sobie i trzeba jego zdanie uszanowac !!!!!!!!!
Zycie to nie rozowa bajka …kazdy sie komus podporzadkowuje …dzieci- rodzicom,uczniowie-nauczycielom, pracownicy- szefom…no niestety.
Dziecko TRZEBA szanowac i pozwolic mu na podejmowanie decyzji np. dotyczaca obiadu
-dzis zupa pomidorowa, zjesz?
-nieeeee nie lubie zupy pomidorowej, chce rosol!!!!!!
-dzis jest zupa pomidorowa , nie ma niczego innego, chcesz zjesc ????
i tu dajemy mu wybor, albo zje albo nie i czeka do kolacji (lub je kanapke) koniec dyskutowania!!!
przyklad nr 2
-musze wyjsc pilnie na pol godziny
-mamo, chce isc z toba
-to ubieraj sie szybko i idziemy
-ale nie teraz …za 15 min..musze skonczyc rysunek
-nie moge czekac ani chwili dluzej, albo sie ubierzesz teraz albo zostaniesz z tata/babcia
-ja chce wyjsc za 15 min(zaczyna sie histeria) …………….
i tu dajemy wybor…albo sie ubiera albo zostaje …. niestety takie jest zycie…,nikt nie bedzie w przyszlosci slal roze pod nogi mojego dziecka!!!
Drogie Panie ….Czytam ten rzekomo odkrywczy list i co poniektóre wasze wypowiedzi sprawiają iż opadają mi ręce…nogi, cycki i co tylko jeszcze może opaść z wrażenia.
Dawno temu mądrzy psychologowie dziecięcy odkryli i potwierdzili naukowo, że …dziecko potrzebuje RAMY – czasowej, organizacyjnej i opiekuńczej, że zawsze będzie sprawdzało jak daleko może się posunąć w swoich działaniach i co w ten sposób uzyska. Dla świętego spokoju, żeby mały tyranek się zamknął wygodnickie mamuśki dają dziecięciu co zechce (a to słodycze, a to pozwolenie na nie jedzenie obiadu itd.). Potem zdumione że dziecko wymusza histerią co tylko zechce.
Też mam dziecko i też wiem czym to pachnie. Tyle ze moje dziecko próbowało wymusić ode mnie coś jeden jedyny raz. Mając 3,5 roku urządziło scenę z rzucaniem się po podłodze. Oznajmiłam mu krótko, że nie będę z nim teraz rozmawiała o tym i jeśli się uspokoi to może do mnie podejść. Odeszłam do kasy zostawiając wyjące dziecko na podłodze. 3 sekundy trwało kiedy znalazł się obok mnie cicho chlipiąc. Kiedy się uspokoił wytłumaczyłam mu że takich zachowań nie toleruję.Wszystko da się rozstrzygnąć stawiając dziecku konkretne nieprzekraczalne granice stosowne do odpowiedniego wieku.
Bardzo kategoryczna jest Pani wypowiedz, choc sama pani pisze, ze dziecko tylko raz probowalo cos wymusic histeria. Ma Pani wiele szczescia. Gorzej gdy dziecko histeryzuje kilka razy dziennie.
Trafilam na ten artykul bo szukam pomocy/porad. Mam wielki problem z moim trzylatkiem. Histeria stala sie elementem kazdego dnia. Bardzo czesto wpada w histerie wieczorem, ale to jestem w stanie zrozumiec bo jest zmeczony po calym dniu w przedszkolu. Wtedy bez zbednych dyskusji staram sie jak najszybciej go umyc i polozyc do lozka. Nie jest to latwe, bo dziecko mnie bije i rzuca we mnie zabawkami. Przytulanie nic nie daje, wlasciwie to pogarsza sytuacje. Dziecko histeryzujac domaga sie roznych rzeczy, a ja mu powtarzam, ze wroce do niego, gdy sie uspokoi (z reszta nie da sie mu np. czytac bajki, kiedy tak krzyczy). Ostatnio potrafi krzyczec coraz dluzej.
Coraz czesciej jednak zdarzaja sie histerie w ciagu dnia, gdy dziecko jest wyspane, najedzone. Ostatnio wpadl w histerie, bo zobaczyl, ze tata je drozdzowke i on tez ja chcial, a ja powiedzialam, zeby poszedl do taty i poprosil, to dostanie kawalek. On zaczal krzyczec, ze on nie chce od taty tylko od mamy. Spokojne tlumaczenia nic nie daly. W koncu zaprowadzilismy go do jego pokoju, zeby tam sie uspokoil. Ale on potrafi tak krzyczec z godzine. Wyrzuca zabawki z pokoju, buty….
Sytuacja jest juz tak meczaca. NIgdy nie wiadomo co go rozzlosci. Szukam porad, bo powoli przestaje lubic swoje dziecko (kocham cie, ale cie nie lubie). Boje sie z nim wyjsc gdziekolwiek. NIe rozumiem tez dlaczego tak sie dzieje. Moze to ja jestem zbyt nerwowa, nie mam cierpliwosci. Gdzies popelnilam blad, ale nie wiem gdzie. Pozwalam mu rano ogladac bajki. Moze to jest przyczyna i chyba sprobuje je odciac. Moze to go tak nakreca.
Podobnie jak Autorka uważam, że nie bycie na „każde skinienie” dziecka nie prowadzi do szczęśliwego rodzicielskiego happy endu.
Próby przytulania w ataku histerii i tłumaczenia wrzeszczącemu dziecku też nic nie dadzą. Zgadzam się!!
Ale na litość Wszechmogącego – „złamanie dziecka”, bo ja tu jestem ten duży i ja tu rządzę, mam więcej siły, hmmmmm za kilkanaście lat, kiedy będzie silniejsze …….. to chyba zbyt duże ryzyko. Bynajmniej dla mnie.
Ja też dziecku kiedyś podałam coś na siłę – lekarstwo – histeria była jeszcze większa, aż zwymiotowała i lek i tę odrobinę jedzenia, którą zjadło przez cały dzień…. zrobiliśmy to z mężem wspólnie, bo wyrywała się, więc mąż ją trzymał a ja pchałam strzykawkę z antybiotykiem przy zapaleniu oskrzeli… to trwało kilka dni……. straszne chwile…..
Rozumiem doskonale wszystkich rodziców, którzy stoją stanęli pod murem i przeszli do działania. Także tych, którzy przeszli do działania na siłę.
Ja sama nie wiedziałam co robić… czułam się bezsilna, bezradna i do tego mieliśmy okropne wyrzuty sumienia, a wiedziałam, że musi wziąć te lekarstwa.
Podpytywałam znajomych, w rodzinie… wiele osób powiedziało, że robię przecież to wszystko dobrej wierze i rozgrzeszało mnie z moich zachowań. Ja jednak czułam, że nie może tak wyglądać nasze życie i nie będę czekać, aż dziecko podda się mojej woli, bo poczuje się bezsilne….. od dawna zdaję sobie sprawę z tego, że jeśli dziecko ma wyrosnąć na dorosłego, który szanuje siebie ale też i drugiego człowieka, jeśli ma wyrosnąć na świadomego nastolatka, który powie „nie” kiedy usłyszy „złą” propozycję, to musi być szanowane jego „nie” też w domu. Nie wiedziałam jednak, jak to do końca w praktyce ma wyglądać, bo idea szlachetna i piękna, ale brakowało mi konkretnych przykładów.
Wiedziałam z własnego doświadczenia, co się dzieje kiedy rodzice mają tylko wymagania, kiedy biją i używają przemocy w „dobrej wierze”. Mnie tak wychowano i co jakoś wyrosłam na ludzi….;) ale dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że zaczynam powielać wzorzec i coś jest nie tak.
Oczywiście alternatywą może być „pozwolenie dziecku” na wszystko, na bicie, kopanie, plucie, wrzaski itp. itd. Ustąpienie rodzica, na zakup wszystkiego.
Ale alternatywą może być też trzecia droga – „czuła regulacja”, czyli stawianie granic,
zasady (konsekwentne ich przestrzeganie, ale bez przesady, jak jakiegoś dnia dziecko pójdzie godzinę późnej spać, bo są goście, albo będzie bawić się dłużej niż ustawa przewiduje, też nic złego się nie stanie, jeśli zacznie to „wykorzystywać” i zauważymy, że nasze ustępstwo idzie w złą stronę, zawsze możemy powiedzieć, że to była wyjątkowa sytuacja, albo zwyczajnie POPEŁNILIŚMY BŁĄD… i wracamy do wcześniejszych ustaleń)
Da się – uwierzcie mi – bez nagradzania i karania przekonać nawet całą grupę dwulatków, trzylatków i dziesięciolatków (prowadzę zajęcia z dziećmi). Wystarczy powiedzieć stanowczym głosem „STOP – nie zgadzam się na to! .. nie zgadzam się na bicie.. niszczenie czegokolwiek. Po uspokojeniu się „młodzieży” można bez długiego wykładu powiedzieć o co nam chodzi. Dzieci rozumieją więcej niż sądzimy:) Dajmy im szansę:)
Wiem, że to my rodzice wiemy najlepiej co jest dobre dla naszego dziecka, ale czasami nie wiemy wszystkiego i popełniamy błędy – mamy do nich prawo. Warto jednak sięgnąć po poradę, poradnik (nie trzeba go kupować nowego i wydawać kasy, ale warto).
Polecam dwie książki „Jak mówić, aby dzieci nas słuchały, jak słuchać, aby dzieci do nas mówiły”, która w praktyczny sposób pokazuje zalety stosowania prostego przekazu bazującego do szacunku do drugiej osoby. Oczywiście nie trzeba kropka w kropkę się przestawić, ale chodzi o to, aby wyłapać sens i spróbować. Działa na moim dziecku i na „obcych” i to nawet w najtrudniejszych chwilach. Baaaaa wtedy właśnie najlepiej widzę, jak to działa.
„Smart love” – długa kosmicznie książka, ale jak przez nią „przebrnęłam”, to nauczyłam się wiele o ciężkich przypadkach i wiele także o swoich doświadczeniach z dzieciństwa.
Kluczem skutecznej, ale też „dobrej” komunikacji jest zrozumienie drugiego człowieka i szacunek do siebie i do swoich potrzeb. Da się to połączyć, ale nas tego raczej nie uczono, dlatego też sięgałam do tych pozycji kiedy byłam w rodzicielskich tarapatach.
Siła sprawdzi nam się przez „moment”. Później zostaje pustka, którą wypełnią różne relacje, ale uwierzcie mi raczej nie te dobre.
Dam dwa przykłady z domu:
2,5 roku uparta córka nie chce zażywać leków (w miarę inhalację znosiła), ale z zagadywaniem, czytaniem lub oglądaniem bajki….
siłowe rozwiązania marnie się kończyły, zatem powiedziałam pewnego dnia do córki kiedy nadeszła pora leków
„Przepraszam Cię, że na siłę wpychałam w Ciebie lekarstwa, robiłam to bo wiem, że musisz je wziąć aby wyzdrowieć, a Ty ich nie chciałaś dobrowolnie wypić. To był błąd, więcej na siłę tego nie zrobię! Oddech;)
Ale te leki musisz wziąć, więc poczekam tu, aż przyjdziesz gotowa je połknąć.
Latorośl oczywiście nie przyszła od razu. ….. trwało to dobre pół godziny kiedy wręcz nie drgnęłam z miejsca, po kilku minutach dodając….. Lili nie zgadzam się na to, aby robiła cokolwiek dopóki nie wypijesz lekarstwa. …… Lili jestem Twoją mamą i troszczę się o Ciebie, wiem, że lek Ci pomoże. … Lili ja nie ustąpię…..
Zadziałało!! Kolejnego dnia też, trwało to swoje, ale każdego dnia krócej. Teraz przy lekach (choć to są bardzo sporadyczne przypadki, kiedy jest chora… jestem też zdanie, że domowe sposoby są lepsze, tylko w ostateczności sięgamy po mocne medykamenty) nie mam żadnego kłopotu. Mówimy, Lili jeśli Ci nie zasmakuje ten płyn, to możesz go popić wodą, herbatą, i liczymy jej łyki, ile już wypiła i ile pewnie zostało do końca.
To samo było z wychodzeniem z domu. Kombinacje alpejskie, wszystko byle tylko nie wyjść. Ja spocona, zdenerwowana.
Odkąd pojawiło się zrozumie z mojej strony, to jest mi znacznie znacznie łatwiej!!! Oczywiście nie zawsze i po wsze czasy mam posłuszne dziecko – to tak nie działa. Ale mam kontakt z córką i z innymi dziećmi bardzo dobry, aż inni rodzice i nauczyciele przychodzą się czasami pytać jak to robię. Nie robię nic wielkiego staram się zrozumieć o co im chodzi i nazywam to po imieniu. Od tego zaczynam moją prośbę.
„Rozumiem, że chcesz się jeszcze pobawić, dokończyć rysunek, skakać w błocie, ale niestety nie mamy na to teraz czasu. Jak chcesz możesz dokończyć później, ale teraz wychodzimy. Które chcesz buty: białe, czy te w paski?”
90 % przypadków działa. Jak nie a ja muszę wyjść, a dziecko już nawet płacze, że nie wyjdzie (choć to teraz taka rzadkość… to mówię. „Trudno, wiedzę, że Ci z tym źle, że robimy po mojemu teraz, ale niestety taką mam pracę. Za nią dostaję pieniądze na nasze życie i zakupy. Musimy wyjść, a ja nie mogę przecież zostawić się samej w domu. Jeśli trzeba to biorę na ręce i wynoszę z domu na rękach, ale zwykle udaje mi się opanować opór przed napadem histerii.
Tak na marginesie – histerie i inne tego typu historie to norma rozwojowa u dzieci, one też kiedyś miną, warto sobie ułatwić życie i warto ułatwić życie dzieciom – zrozumieniem – empatią – miłością bezwarunkową (kocham Cię, ale nie zgadzam się na to być mnie lub kogoś krzywdził)…
Amen
KONSEKWENCJA!
To jest klucz! Nasz prawie 4 latek co jakiś czas nas próbuje i ma odloty w krainę „a właśnie że zrobię to inaczej niż chcecie…może nawet inaczej niż sam chcę ” :) Każde problemy rozwiązujemy konsekwencją i po kilku próbach z jego strony, kilku niezjedzonych obiadach czy nie czytanych na noc bajkach mamy znowu słodkiego Króliczka :) I tak konsekwentnie aż się nauczy norm życia :) Co nie zmienia faktu że tam gdzie można, tam gdzie jest to bezpieczne dla niego dajemy mu wolność, bo szacunek staramy sie mieć zawsze, choć nie ukrywam, że czasem nerwy zawodzą (dobrze, że nas rodziców jest dwójka a on jeden – więc siły są wyrównane:) )
Marto, masz rację, konwencja i spokój potrafią zdziałać cuda. Współpraca obu rodziców również. U nas siły są inaczej rozłożone – dwójka dzieci ;) pozdrawiam
Ja tez juz nie wyrabiam z 4 latkiem. Nigdzie z nim wyjsc ne mozna. W przedszkolu przez poltora miesiaca darl sie w hsteri przez 5 godzinz w konsekwencji kazali nam go zabrac bo przedszkole nie pracowało. Siedzimy w domu. Syn nie wymawia L wiec zaczelismy chodzic do logopedy. Dzisiejsza wizyta była tylko 15 minut. musiałam uciekac z rozwrzeszczanym dzieciakiem bijacym pania kopiącym rzucajacym sie po podłodze. W przedszkolu było to samo gdy ktos próbował mu pomoc sie uspokoic tłumaczyc krzyczał ” odwal sie wynos se stad jestes głupia chce do mamy ” A jak ja jestem krzyczy ” chce do domu”. I tak wszedzie pzedszkole przychodnia poradnia nawet ostatnio u kolezanki z nim byłam i to samo. Bawi sie nagle wstaje ze chce isc, mówie ze jeszcze chwilka i juz wychodzimy zaczyna szalec okładac mnie itd. Nie mam juz sił. Mam ochote zamknac go w domu i niech w nim gnije do starosci. Wstyd mi gdziekolwiek z nim isc. Nawet droga do szkoły z gdy musze zaprowadzic starszego z jest koszmarem wyje krzyczy siada na chodniku.
jz zaczełam brac wózek i tak sie drze. Jak sobie poradzic z takim dzieckiem. Starszy ma 8 lat zawsze był spokojny ugodowy. Nigdy nie krzyczał mozna było z nim zawsze spokojnie porozmawiac. Dzs tak samo jak jest zły lub cos mu se nie podoba przyjdzie i spokojnie rozmawia. a młodszy? Jakby nie nasz. chce sie rzadzic rzadzic nami stawiac na swoim. I uparty w swoim przekonaniu do tego stopnia ze histerie trwaja godzinami demoluje przy tym cały dom lub pomieszczenie w którym sie znajduje. Ostatnio nawet do innej mamy nakrzyczał gdy poprosiła go zeby nie wychodził za furtke (chciała pomoc bo widzała ze na moja prosbe ne reaguje). Wykrzyczał jest odwal sie wariatko jedna głupia jestes.. Ne ustepuje mu i nigdy tego nie robiłam. Zawsze pozwalałam zeby dzieci miały własne zdanie. W miare pzestrzegamy zasad ( na te błahe czasem przymkniemy oko lub idziemy z dzieci na kompromis). Co ja jeszcze robie nie tak ze mój młodszy syn jest tyranem całej rodziny i społeczenstwa. do psychologa z nim poszłam skonczyło se na histerii. Kazdy dopatruje se patologii w domu której nie ma. Poradzcie cos dziewczyny bo zgłupieje całkowicie i oddam go do domu dziecka.
A kto nauczył Twojego 4-latka mówienia odwal się, głupia, wariatka? Jak dla mnie to wyniósł to z domu. Więc skoro tak do siebie w domu mówicie, to nie dziw się zachowaniu Twojego dziecka.
Za miesiąc 2 latka..
Córka nigdy nie Uspokoila się na rękach .
Mam wrażenie że to buntowniczka od urodzenia .
ZROZUM Potrzeby dziecka Dziecko potrzebuje twej bliskości .ech
Chyba nie jestem matką mojego dziecka.
Jeśli płacze w nocy lepiej jej nie dotykać bo z płaczu przechodzi w darcie -kopanie drapanie itd .
Przytulania owszem wtedy kiedy sama przyjdzie się przytulić .
Nie da się niczym przykryć .
Każdy dzień jest NA NIE .
Przykład jedziemy do sklepu najpierw nie da się włożyć do auta później nie da się wyjść .
Na koniec znów nie da się włożyć .
Robi aferę na światłach kiedy stoimy ale dość często płacz ze jedziemy ..
Kiedy chcemy się z nia bawić również jest wsciekla Ale ja tylko zobaczy że obieram ziemniaki gryzie mnie w noge.
Nie raz sobie myślę dobra mloda ważniejsza niż obiad idę z nią do pokoju a ta krzyk”mama nie nie” i drzwi przed nosem zamknięte .A w domu wg niej wszędzie musi się świecić światło ,nie mogą być zamknięte drzwi .
Aż mi ulżyło po przeczytaniu tego bo myślałam że tylko ja jestem tak złą matką która myje zęby dwulatkowi na siłę… Dobrze napisane tylko moja asertywność czasem przegrywa z moim małym uparciuchem.
Nasz 1.5 roczny synek wpada w histerie przy ubieraniu kurtki( okropny krzyk, placz, rzucanie sie na podloge, poprostu istny szal), ale tylko wtedy kiedy robie to ja lub mąż. Kiedy w zlobku idzie na spacer nie ma zadnego problemu z ubraniem go. Ostatnio tesciowa go ubierala tez byl spokojny. Myslelismy, ze moze to jest reakcja na wyjscie do zlobka( dodam, ze lubi byc w zlobku, jak go odbieramy to nie chce czasami wracac), ale jak go odbieramy to jest to samo. Przy tym ataku potrafi sie mocno uderzyc, zranic. Nie chce robic nic na sile ale ostatecznie musze go ubrac. Zastanawiam sie czy moze udac sie do psychologa. Bede wdzieczna za rady
Zgadza się, również jestem za takim wychowywaniem, tylko są dzieci, na które nawet to nie działa. Co prawda nie mówię o swoim (akurat nie mam z tym problemu ale o synu mojej znajomej – pomimo trzymania dyscypliny, od dłuższego nic nie można wskorać i wiem, ze cała rodzina trzyma równy front, psycholog też nic nie pomógł).
Jestem po kolejnej walce z moim synem. Dwuletnim synem! Wysysa ze mnie energię i cieszę się, że ktoś mysli tak jak ja.
Ogromne brawo za to, ze ktos odwazyl sie powiedziec , ze rodzicielstwo to niestety nie jest sielanka. Jestem mama 2.5 letniej dziewczynki i czesto juz mi rece opadaja na jej zachowania. Ciagle wymuszenia, krzyki o kazdy drobiazg i te niekonczace sie histerie… Nie jest latwo
Witam. Potrzebuje pomocy i zastanawiam się czy nie udać się do psychologa dziecięcego. Mam 2letnia córkę i półrocznego synka . Niestety pojawiła się straszna zazdrość. Na poczatku gdy malutki pojawił się na świat gdy tylko zachrząkał już pojawiał się histeryczny płacz. Ale po jakimś czasie minęło teraz od tygodnia znowu wrócilo jakby że wzmożona siła córka strasznie płacze najpierw to były tylko wieczory gdy musiałam synka nakarmić i uspać. Teraz to już jest od rana gdy tylko wstanie i już nie tylko jak maly płacze ale dgy się śmieje czy gaworzy piszczy sobie itp. córka nie odstępuje mnie na krok płacze zachodząc się chce tylko na ręce i mocno się przytula. Nic nie mogę zrobić . Przecież tak nie da się funkcjonować nie wiem co robic jestem zmęczona próbowałam różnych metod nic córka jest wtedy jakby w amoku nic nie chce ani się bawić ani nic tylko wisi na mnie. Proszę o mądre rady .
Popieram, popieram, popieram! Jak mam „czas” na cackanie się, albo ignorowanie.. itp. metody to ok, ale jak stoi w sklepie i ani w prawo ani w lewo , a sklep już zamykają, to ze stoickim spokojem wpycham córkę do wózka i jedziemy tam gdzie chcę, pręży się i gnie.. ludzie się patrzą, a ja idę jakby nigdy nic… I sobie mówię.. mam to w d..mam to w d…
Mamy piętnujące autorkę, jak podejrzewam, są mamami spokojnych lub niehisteryzujących dzieci. Wtedy można stosować RB – to łatwe. Mój syn jest histerykiem i wymuszaczem. Próbowałem wszystkiego bez długotrwałego efektu.
P.S. Każda metoda wychowawcza napisana została przez rodzica. Co któraś neguje inną metodę. Nie dajmy się zwariować. Nie ma idealnej, są takie które bardziej lub mniej sprawdzają się u konkretnego dziecka.
I dobrze, jak rozwydrzony bachor nie chce się uspokoić, trzeba niestety wykonywać niektóre czynności stanowczo i na siłę.
Najdziwniejsze i najsmutniejsze jest to ,ze kobiety tak latwo oceniaja i snuja historie abstrakcyjne…Zamiast sie wspierac i probowac zrozumiec…Jesli nikt nie przezywa codziennego koszmaru z hiper emocjami dziecka,ktore otwiera oczy i jest „wrogo” nastawione od switu do zmierzchu,to nie ma prawa sie nawet wypowiadac…Nigdy nie wiadomo czy owa matka nie probowala juz wszystkiego ,czy nie szukala pomocy wszedzie i nie stanela w koncu pod sciana …,az znalazla tyle sil w sobie ,ze zaczela dzialac…A ta metoda sie sprawdzila!
Chcialabym miec tyle sily co Ona,bo ja aktualnie jestem wrakiem emocjonalnym…od 3lat…
Oj tam. Nie krytykujcie autorki, która poradziła sobie z atakami histerii córki. Niektóre dzieci nadrabiają w przedszkolu z nawiązką rzucając się na podłogę w wieku lat 6, zagłuszając tupaniem, rykiem, wrzaskiem nauczycielkę i wchodząc na stolik (naśladowcy się znajdują). Jeśli nauczyciel tego nie opanuje to nikt mu nie pomoże. A „koleżanki doświadczone i radzące sobie” będą aż puchnąć z radości, że one to sobie radzą. Dobrze, że jeszcze jakikolwiek rodzic stawia granice dziecku, bo to nie taka oczywistość teraz.
Nowe metody wychowaecze PSUJĄ DZIECI, efekt dzieci wchodzą na glowę
Witam u mnie jest to samo
Myjemy zeby na sile , ubieramy na sile , krzyki i frustracja to nasza codziennosc a jak synek sie zresetuje to poprostu aniol , nie ma idealnego srodka my jeszcze szukamy ale nie pozwolimy naszenu dziecku wejs sobie na glowe. Dziekuje za podzielenie sie foswiadczeniem zyciowym. :)
Cześć wszystkim,
jestem tatą i od jakiegoś czasu mam identyczny problem z dwulatkiem. Te wszystkie negatywne komentarze świadczą jedynie o jednocyfrowym poziomie inteligencji autorek i tutaj pomogła by tylko łopata i strzelba, ponieważ autorka postu wyraźnie prosiła o nie wylewanie tego jadu.
Osobiście uważam, że te wszystkie urażone mamusie nie mają zielonego pojęcia, co to histeria u dziecka. Według waszego toku „myślenia” mam pozwolić dziecku mieć swoje zdanie oraz odrobinę swobody i zostawić go na chodniku w momencie kiedy nie chce wsiąść do auta i po prostu odjechać…
Drogie Panie… grymaszenie waszych idealnych dzieci, to nie histeria, więc jeśli nie macie prawdziwego problemu w domu, to nie zaśmiecajcie forum, tylko wróćcie do kuchni… TAK!!! NAPISAŁEM TO!!! Co za świnia ze mnie!!! Ojojoj!
Sam gotuję i stoję przy garach, bo to uwielbiam, więc to chyba nie była obraza.
No i nie jestem fajnym facetem do tego
Tyle ode mnie…
Pozdrawiam dziewczyny!!!
A ja dam trochę inne spojrzenie na całą sytuację. Rodzic powinien przede wszystkim działać inteligentnie. Zgodnie z definicją inteligencji rodzic powinien analizować i adaptować się do zmian otoczenia. Pamiętajmy o priorytetach a więc o tym, że są rzeczy ważne ale niektóre są WAŻNIEJSZE. Do tych ważniejszych niewątpliwie zaliczamy Zdrowie i Bezpieczeństwo ludzkiego życia.Niezależnie czy mówimy o zdrowiu fizycznym (bo nieprzewidywalne dziecko na spacerze to zagrożenie dla jego zdrowia fizycznego a nawet życia) czy o zdrowiu psychicznym (przewlekła frustracja, strach, zaniedbywanie drugiego dziecka a w konsekwencji depresja lub coś gorszego). Mowa nie tylko o naszych dzieciach ale również o nas samych. Dlatego jeżeli wymaga tego sytuacja każdy działający sposób jest dobry. A za podzielenie się jednym z takich DZIAŁAJĄCYCH sposobów powinniśmy być wdzięczni. Bo należy zaznaczyć, że rodzicielstwo bliskości wciąż może być tutaj stosowane ale nigdy nie powinno stać ponad zdrowiem i bezpieczeństwem lub innym ważniejszym priorytetem. Jak widać na przykładzie komentarzy nawet dorośli nie zawsze wiedzą co jest dla nich najlepsze, a co dopiero mówić o dziecku w takim wieku. Pewne sprawy są zbyt skomplikowane żeby dało się je wytłumaczyć. W kwestii jedzenia powinniśmy kierować się tym co mówią osoby mające na ten temat odpowiednią wiedzę. A Ci twierdzą, że zdrowsze jest regularne jedzenie od jedzenia wtedy kiedy mamy ochotę. Nie jest tajemnicą także, że zdrowsze jest świeże danie od odgrzewanego w mikrofalówce. Jako rodzice czyli osoby inteligentne mamy zastosować posiadaną wiedzę (na przykład zdobytą tutaj o sukcesie autorki) do analizy i oceny sytuacji oraz adaptacji tej wiedzy w zależności od priorytetowych potrzeb. I lepiej czasem coś zrobić na siłę niż później opłakiwać chore lub nie daj Boże martwe dziecko. Nie da się w życiu uniknąć trudnych i złych chwil ale możemy starać się aby było więcej tych lepszych niż gorszych. Więc lepsze kilka dni gorsze jeśli później ma być lepiej niż pozwalanie na to by agonia trwała tygodniami. Powodzenia!
Ja sama jestem w ciężkiej sytuacji z synem 4 letnim który nie chce ubrać spodni długich wszelkie próby kończą się krzykiem płaczem … Nie możemy nigdzie wyjść pojechać
Nie wiem jak mam podejść do tego już zaczęłam w nocy mu ubierać przez sen ale rano odrazy ściąga i krzyczy „nie chce ” nie wiem czemu ma takie nastawienie całe lato przechodził w spodenkach krótkich i teraz nie chce ich porzucić