Niegdyś smoczek po prostu się podawało i mało kto zastanawiał się nad tym, czy można inaczej. Dzisiaj gdy propagowane jest karmienie na żądanie, wielu rodziców decyduje się na wychowanie bezsmoczkowe, czyli nie sięga się po najpopularniejszy dziecięcy pocieszacz, radząc sobie w inny sposób.
Niekiedy rekompensatą dla braku smoczka jest częste podawanie piersi. Piersi siłą rzeczy w takiej sytuacji stają się nie tylko źródłem pokarmu, ale również sposobem na uspokojenie. Gdy zachowana jest równowaga, wszystko wydaje się w porządku. Gorzej gdy podawanie piersi, jako genialnego uciszacza, staje się nawykiem. Bywa bowiem tak, zwłaszcza przy mocnym instynkcie ssania, że takie działanie szybko się mści. I potem nie bardzo wiadomo, jak zrezygnować z wyrobionego nawyku pod tytułem: dłuższy płacz: pierś.
Najczęściej pojawiają się następujące problemy.
Tylko mama
Niektórzy lubią być niezastąpieni. To takie ludzkie: poczucie, że tylko my jesteśmy w stanie coś zrobić, że nasza rola jest wyjątkowa. To uczucie, które pozwala zrekompensować wszelkie trudy wczesnego macierzyństwa, podbudować ego i dać pewność, że losy małego człowieka zależą tylko „ode mnie”.
Niekiedy jednak taka ciągła gotowość i brak zastępnika dla piersi mogą być męczące. Są kobiety, które z czasem głośno przyznają się do tego, że zrobiły błąd, bo gdy pierwsze zmęczenie mija, potrzeba kładzenia się do łóżka razem z niemowlakiem i spanie z nim (bo maluszek często się wybudza i poszukuje piersi), zaczyna przeszkadzać.
Oczywiście to skrajny scenariusz, który nie zdarza się zawsze. Jednak wystarczająco często, by o nim mówić.
Jak uniknąć tej sytuacji? Jeśli nie chcemy podawać smoka, należy wystrzegać się pokusy szybkiego uspokajania malca przy piersi. Dobrze wypróbować inne metody: kołysanie, noszenie, przytulanie, głaskanie. Niech układaniem do snu zajmuje się nie tylko mama (bo tak szybciej), ale również tata czy babcia, co pozwoli uniknąć częstego kłopotu z kategorii: niemowlę usypia tylko przy piersi.
Ulewanie
Częstym problemem mam uspokajających niemowlę przy pomocy piersi jest ulewanie a nawet wymiotowanie malucha. Dziecko, które leży dłuższy czas przy piersi i zdarza mu się to często, może mieć problem z przepełnionym brzuszkiem i wymuszonym opróżnianiem jego zawartości.
ojojojo…skąd ja to znam??? wiem jedno, przy drugim dziecku nie popełnię tego błędu i dam smoczek
Wyjelas mi to z ust
Miałam ten sam problem, synek nie zasnął beze mnie. kochałam karmić piersią, ale właśnie z tego powodu rezygnowałam, to już było dla mnie za dużo, męczyło mnie to potężnie. dlatego rozumiem wszystkie mamy, które podają smoka.
U mnie jest jeszcze inaczej. Córa zdecydowanie odmawia smoczków wszelakich. Nie ma szansy ani na smoczka, ani na butlę. Pierś to co innego. Domaga się… ciągle :)
Bluszczyk, skądś to znam :) miałam tak przez osiem miesięcy :)
Znam ten ból. Córa zasypia tylko przy piersi…:( jest na to sposób? :(
nie martw się, wyrośnie z tego:) odzwyczajanie dziecka, czy to od karmienia piersią, smoczka, czy wspólnego spania nie zajmuje długo – mam dwójkę dzieci – tydzień-dwa
A pierwsze zdania powinny brzmieć: „Niegdyś pierś się po prostu podawało i mało kto zastanawiał się nad tym, czy można inaczej. Dzisiaj gdy propagowane jest karmienie butelką, wielu rodziców decyduje się na wychowanie bezpiersiowe, czyli nie sięga się po najpopularniejszy dziecięcy pocieszacz, radząc sobie w inny sposób”. A tak mamy pomieszanie pojęć i przekłamanie: to smoczek jest substytutem piersi, nie odwrotnie, i to ze smoczka robi sobie dziecko pierś (naturalna potrzeba i odruch ssania), a nie z piersi smoczek.
Kasiu, propagowane jest karmienie butelką? Gdzie? Bo nie znam tego miejsca :) Uważam, że jest wręcz przeciwnie: propagowane jest karmienie piersią, często za wszelką cenę, co moim skromnym zdaniem, nie jest najlepszym wyjściem. A co do smoczka…smoczek może być substytutem kciuka ;) W końcu maluszki ssą już w brzuszku, nawet nie marząc o piersi ;)
Doroto, możemy oczywiście umówić się i udawać, że smoczek jest substytutem kciuka, ale jednak nie o kciuku pisałaś w artykule, a ja odnoszę się wyłącznie do tego, co napisałaś.
Karmienie piersią (nieudolnie) i za wszelką cenę (niepotrzebnie), zamiast podawać rzetelną wiedzę i wsparcie, propaguje się na oddziałach położniczych. W przychodniach już tak różowo nie jest, o czym świadczą statystyki karmienia w Polsce. Z nimi chyba nie będziemy dyskutować, zamykać oczy na fakty i umawiać się, że jest inaczej – karmienie piersią leży, butelką ma się świetnie.
Kasiu, nie pisałam o kciuku, bo nie w tym rzecz :) O tym by można było napisać w artykule dotyczącym bezpośrednio smoczka. Jednak nie chciałam o tym pisać tutaj i nie sądziłam, że komentarze będą dotyczyły tego, czy karmienie piersią jest wystarczająco propagowane czy też więcej się mówi o karmieniu butelką i do niego zachęca :) To jednak według mnie temat na inną dyskusję. Artykuł ten dotyczy traktowania piersi jako uciszacza, doskonalego sposobu na sen, gorszy nastrój, itd, czyli w skrócie smoczka.
Doroto, może i nie pisałaś o kciuku, bo nie w tym rzecz, chciałabym jednak zauważyć, że sama go wyciągnęłaś na światło dzienne w komentarzu, Ty, nie ja :). O propagowaniu karmienia piersią również Ty napisałaś, w artykule dla odmiany, Trudno się mi do tego nie odnieść w moim komentarzu, skoro pierwszy akapit, ważny i kluczowy, o karmieniu piersią wspomina.
„Artykuł ten dotyczy traktowania piersi jako uciszacza, doskonalego sposobu na sen, gorszy nastrój, itd, czyli w skrócie smoczka” – mogę jedynie powtórzyć: jest to pomieszanie pojęć i przekłamanie. Autocytatu już robić nie będę. Dlaczego jest to pomieszanie pojęć i przekłamanie, napisałam w pierwszym swoim komentarzu.
Przyjęłam :) Ale nie widzę tu mylenia pojęć. :) W mojej ocenie pierś nie powinna być traktowana jako smoczek, nawet jeśli to smoczek powstał na wzór piersi i po to, by dziecko nie ssało kciuka i by mama mogła się zająć czymś innym niż opieka nad dzieckiem, na przykład opieką nad drugim maluchem. :) Tak samo nie zgadzam się z tym, że dzisiaj karmienie piersią nie jest propagowane. Jest i to bardziej niż kiedyś, kiedy standardem było dokarmianie malucha czy szybka rezygnacja z piersi.
Problem chyba w tym, że dzisiaj na karmienie piersią patrzy się przez różowe okulary, za rzadko pisze się o tym, że bywa trudno, że często boli, że męczy, że to nie jest takie proste. Może gdyby kobiety o tym częściej słyszały, wiedziałyby, że nie są same, że problemy znikną, że warto. A tak gdy pojawia się kłopot, gorszy dzień, do tego dochodzą hormony, niepewność siebie, czy podpowiedzi starszego pokolenia, to wtedy nie znajdują zrozumienia i rezygnują. Może właśnie stąd te statystyki? Że smoczek ble, że butelka od czasu do czasu też nie, że sama pierś i koniec, że koniecznie przez 6 miesięcy…Nie wszystkie kobiety są w stanie sprostać zadaniom, jakie niesie tak pojęte rodzicielstwo. Czy są przez to gorsze? Nie, są normalne! I mają prawo korzystać ze zdobyczy, rozwiązań, które ułatwiają wychowanie. Rzecz jasna rozsądnie.
Aha…jeśli chodzi o komentowanie to warto zawsze patrzeć na artykuł całościowo, a nie wyciągać pojedyncze zdanie z kontekstu i nad nim debatować. Moim zdaniem nie warto. :) Dlatego to mój ostatni komentarz dotyczący „mylenia pojęć”, bo wstęp jest celowy i jak najbardziej przemyślany: a co do jego sposobu odbioru: dziękuję za komentarze;)
Nie używamy smoczka, karmie na zadanie juz 7 miesięcy i bardzo sobie to chwale, teraz tym bardziej bo juz za tydzien lecimy do egzotycznego kraju gdzie piers bedzie najbezpieczniejszym sposobem karmienia synka. Myśle, ze wszystko trzeba robic z głowa, mozna dać smoczek jesli nie pełni on roli zatyczki. Co do propagowania karmienia piersia, teoretycznie jest propagowane a w praktyce, pielęgniarka na oddziale drugiej nocy dokarmiała mojego synka chociaz miałam mnostwo pokarmu bo płakał a chciała miec święty spokój w nocy a nie uczyć mnie jak przystawić malca do piersi. Jest mnostwo sprzecznych komunikatów, czytam pisma dla mam i niby pisza, ze mleko mamy najlepsze a obok reklama sztucznego mleka i ochy, achy. Ja jestem zdumiona jak mało kobiet karmi piersia, myśle ze wiele kobiet zbytnio ulega wpływom otoczenia, czy to jesli chodzi o sposob karmienia czy smoczek a za mało czyta i za mało ufa swojej intuicji. Inna sprawa, ze przypisujemy matkom z automatu mądrość życiowa a przeciez jesli większość społeczeństwa jest nierozgarnięta to w tej grupie sa i matki, niestety.
Chciałbym odnieść się do propagowania karmienia piersia z czym muszę niestety zgodzic sie z Kasią.Na oddziałach położniczych owszem sie to propaguje (przynajmniej ja tego doświadczyłam) ale na oddziałach dziecięcych niekoniecznie ( tez tego doświadczyłam).Wiem jedno gdyby nie moja mama i koleżanka nie karmilabym piersią tylko one mnie wspierają a cala reszta nie docenia karmienia piersią.Ile ja się już wysłuchałam o moim mleku że za chude za tłuste za mało go powinnam dokarmiac modyfikowanym itp.były momenty ze skłonna byłam zrezygnować i czułam się jakbym walczyła o to z całym światem.Mieszkam w Uk i przy kazdym ważeniu mojego synka położne nie chciały uwierzyć że karmię tylko piersią a ostatnio usłyszałam że synek za mało waży i wysłano nas do lekarza ale stwierdził ze wszystko jest ok poprostu mnie przybrał na wadze niz wcześniej.A teraz co do smoczka ja męczyłam sie bez smoczka do 3 tyg.życia mojego dziecka po 3 tygodniu trochę zdesperowana podałam smoczek i uważam ze zrobiłam dobrze- skończyly sie ulewania dziecko sie najada i kiedy nie jest już głodne przestaje ssac pierś i upomina się o smoczek.
Zabrakło dobrej woli przy czytaniu artykułu. Dorota i Kasia piszą zupełnie o czym innym. Nie znam miejsca w którym propaguje się karmienie butelką, a artykuł nie namawia ani do podawania smoczka, ani do zaniechania karmienia piersią. Smoczek uspokajający- jak sama nazwa wskazuje, służy do uspokajania dziecka. Został wynaleziony po to,żeby matka, która mimo faktu posiadania dziecka ma jeszcze inne zadania, prawa i aspiracje – nie musiała eksponować biustu za każdym razem, kiedy maluch płacze. Jasne,że służy naszej wygodzie. Niesie za sobą niebezpieczeństwo uzależnienia, ale chyba nadużywanie piersi również( znam siedmiolatki gmerające matkom w stanikach w miejscach publicznych). Nie wiem, czy nie łatwiej odzwyczaić od smoczka, niż od piersi. Zawsze możemy wyrzucić „gumiaka”, piersi raczej nie zostawimy w domu. Myślę,że pierś, poza okresem noworodkowym, ( niech sobie maluch powisi przy cycu i dobrze wyszkoli odruch ssania), nie powinna służyć do uspokajania, tylko do karmienia. Pierś jako lekarstwo na wszystko dla wielu kobiet jest nie do przyjęcia. Niektóre z nas czują się skrępowane wyjmowaniem piersi w miejscach nazwijmy to- mało ustronnych. Smoczek świetnie się wówczas sprawdza. Moje dziecko ma 20 miesięcy, nadal zasypia ze smoczkiem. Ma AZS, wolę żeby possała przed snem niż drapała się do krwi. Sama z premedytacją przyzwyczaiłam ją do tego. Miesiącami usypiana była w potwornie uciążliwy dla wszystkich sposób- trzeba było krępować jej ruchy, trzymać przyciśniętą do piersi, inaczej zdzierała sobie skórę z policzków i nadrywała uszy. Nie pomagały niedrapki, długie skarpety zakładane na ręce ani staranny manikiur. Dopóki była na tyle mała,że dało się ją skrępować pieluszką jak mumię, jakoś to było, szybko jednak nauczyła się wyślizgiwać z tego kokonu. Krew na pościeli strupy, rany i nadkażenia bakteryjne. W porównaniu z tym, kawałek gumy do ssania to pikuś. Początkowo, oczywiście funkcję uspokajacza pełniła moja pierś. Po kilku nocach wyglądałam i czułam się jak zombie. Myślę,że smoczek był w tym przypadku mniejszym złem.
Helowa Mama, nawet sobie nie jestem tego w stanie wyobrazić..
Niestety, muszę ze smutkiem przyznać,że w szpitalach ( trójmiasto) zaraz po porodzie jest silny nacisk na dokarmianie :-( bardzo jestem tym rozczarowana. I ja i wiele moich koleżanek – mam uslyszalo od pediatrow,że karmienie piersią powyżej 6 mca NIE MA SENSU. Uwierzycie?
„Ale nie widzę tu mylenia pojęć. :)” – Doroto, i tu jest pies pogrzebany, rzeczywiście nie widzisz. Możesz oczywiście manipulować słowami, tak aby pasowały do tezy, którą przyjęłaś, ale nie wszyscy ją przyjmą.
„Tak samo nie zgadzam się z tym, że dzisiaj karmienie piersią nie jest propagowane. Jest i to bardziej niż kiedyś, kiedy standardem było dokarmianie malucha czy szybka rezygnacja z piersi”. Masz święte prawo nie zgadzać się z tym, że dzisiaj karmienie piersią nie jest propagowane. Wskaż mi jednak, proszę, gdzie coś takiego napisałam :). Napisałam jedynie, że kp propaguje się nieudolnie i niepotrzebnie za wszelką cenę na oddziałach położniczych, po wyjściu ze szpitala już tak pięknie (choć nieudolnie było i niepotrzebnie za wszelką cenę) nie jest i – masz rację, tyle że dalej ma to miejsce, a nie należy do przeszłości – „standardem było dokarmianie malucha czy szybka rezygnacja z piersi”. Nadal standardem jest dokarmianie malucha i szybka rezygnacja z piersi. Oficjalne dane są tu bezlitosne i raczej nie da się im zaprzeczyć.
„Problem chyba w tym, że dzisiaj na karmienie piersią patrzy się przez różowe okulary, za rzadko pisze się o tym, że bywa trudno, że często boli, że męczy, że to nie jest takie proste. Może gdyby kobiety o tym częściej słyszały, wiedziałyby, że nie są same, że problemy znikną, że warto”. A to chyba zależy, jakie strony w internecie się przegląda i jakie książki czyta. No i kogo spotka na swojej drodze w czasie ciąży i pierwszych dni, tygodni po porodzie.
„A tak gdy pojawia się kłopot, gorszy dzień, do tego dochodzą hormony, niepewność siebie, czy podpowiedzi starszego pokolenia, to wtedy nie znajdują zrozumienia i rezygnują”. O tym pisałam już wcześniej, brakuje wsparcia i rzetelnej wiedzy na temat karmienia piersią. Są piękne hasła na temat propagowania karmienia piersią i na tym się kończy. Istnieje już w Polsce wolontariacka w pełnym tego słowa znaczeniu La Leche League (http://www.lllpolska.org/) z niezmordowaną Magdą Karpienią, ale to kropla w morzu potrzeb.
„Czy są przez to gorsze?” Zakładam, że to pytanie retoryczne.
„Aha…jeśli chodzi o komentowanie to warto zawsze patrzeć na artykuł całościowo, a nie wyciągać pojedyncze zdanie z kontekstu i nad nim debatować”. I tu wracamy do początku, Doroto. Trudno patrzeć z podziwem na artykuł, pisać peany na jego cześć, skoro teza jest przekłamana i w pierwszym akapicie myli się pojęcia.
„Dlatego to mój ostatni komentarz dotyczący „mylenia pojęć”, bo wstęp jest celowy i jak najbardziej przemyślany”. Tak mi się nieodparcie nasuwa z pewnego expose: „Żadne krzyki i płacze nas nie przekonają, że białe jest białe, a czarne jest czarne. […] że białe jest czarne, a czarne jest białe. […] Nie przekonają nas zresztą i w tym pierwszym względzie”.
Życzę miłego dnia.
W pierwszym komentarzu zaproponowałaś zmianę: pisząc, że dzisiaj propagowane jest karmienie butelką. A ja Ci odpowiedziałam, ze się z tym nie zgadzam, że propagowane jest karmienie piersią: w każdym poradniku, artykule czy ulotce. W różny sposób, ale jest propagowane wszędzie! Nawet w reklamach w telewizji dotyczących mleka. Że producenci mają inny cel, że im na rękę, by kobieta nie karmiła piersią? To już inna sprawa. Że czasami mówi się o karmieniu piersią nieudolnie: zgadzam się! Właśnie dlatego w mojej ocenie tak wiele mam przestaje karmić, bo nie dowiadują się, że karmienie piersią jest na wielu etapach trudne. Że jest piękne to mówi się wszędzie. Jednak mało się mówi o kłopotach, które mogą się pojawić. Nie daje się też przyzwolenia na „niedoskonałość”, a tak jak piszesz skala zjawiska jest taka, że kobiety nie są w stanie udźwignąć tego „ciężaru”. Sama karmiłam piersią, nie podałam smoczka ani butelki, dlatego myślę, że mogę się wypowiadać w tym temacie.
Co do kciuka: wiele mam podaje smoczek, by dziecko nie ssało kciuka w zastępstwie. I tylko tego moje wtrącenie zakończone znaczącą ikonką dotyczyło. Przecież to oczywiste, że dziecko przygotowuje się do ssania piersi. Jednak mogłam wierzyć, że osoby wypowiadające się będą miały tego świadomość. Jak widać niekoniecznie, bo złość i wyrywanie zdań i stwierdzeń z kontekstu jest na porządku dziennym. No cóż…prawo internetu. Jestem tego świadoma. :)
Co do komentarzy niskiej jakości, obrażających, czy chamskich: są inne miejsca w internecie, gdzie można „rozładować na innych swoje frustracje”. Dlatego prosimy o komentowanie na poziomie. Inne komentarze nie będą akceptowane.
„W pierwszym komentarzu zaproponowałaś zmianę: pisząc, że dzisiaj propagowane jest karmienie butelką. A ja Ci odpowiedziałam, ze się z tym nie zgadzam, że propagowane jest karmienie piersią: w każdym poradniku, artykule czy ulotce”. Doroto, tak ubolewałaś nad tym, że nie patrzę na Twój artykuł całościowo i wyrywam zdania z kontekstu, a sama nie postępujesz inaczej. Nie zaproponowałam zmiany, lecz napisałam, że zdania powinny brzmieć: „Niegdyś pierś się po prostu podawało i mało kto zastanawiał się nad tym, czy można inaczej. Dzisiaj gdy propagowane jest karmienie butelką, wielu rodziców decyduje się na wychowanie bezpiersiowe, czyli nie sięga się po najpopularniejszy dziecięcy pocieszacz, radząc sobie w inny sposób”, ponieważ inaczej mamy pomieszanie pojęć i przekłamanie: to smoczek jest substytutem piersi, nie odwrotnie, i to ze smoczka robi sobie dziecko pierś (naturalna potrzeba i odruch ssania), a nie z piersi smoczek. Nie wypaczaj sensu mojej wypowiedzi, proszę, nawet jeśli pasuje ona do Twoich założeń. Tak, rozumiem, że jesteś bardzo przywiązana do swojej niezgodnej z prawdą tezy, którą postawiłam na początku artykułu, i trudno ci zrozumieć, że ktoś jej nie przyjmuje, ale zdobądź się na minimum obiektywizmu.
Tłumaczenie, po co pisałaś o kciuku dotyczy komentarza Marysi, ale pozwól, że się odniosę. Tłumaczysz, że zakończyłaś wypowiedź emotikonką – hm, może jednak w przyszłości zamiast zjeść ciastko i mieć ciastko, zamiast nieudolnych prób zadowolenia wszystkich wypowiadającym się, tak aby nikt nie miał do ciebie pretensji, zdobądź się na trochę profesjonalizmu, a wcześniej przyswój choć podstawowe pojęcia i wiedzę w danym temacie. Początkujący rodzic być może przyjmie do wiadomości twoje teksty, ten, który ma większą świadomość już nie. Jesteś świetna w manipulowaniu słowami, tak aby pasowały do Twojej tezy, ale nie na tym polega rzetelne dziennikarstwo. Można natłuc setki artykułów, ale ilość nie przechodzi w jakość, a przeważnie na niej traci.
Tak, wiem, odsyłam znów do słynnego expose: „Żadne krzyki i płacze nas nie przekonają, że białe jest białe, a czarne jest czarne. […] że białe jest czarne, a czarne jest białe. […] Nie przekonają nas zresztą i w tym pierwszym względzie”.
Wciąż z życzeniami miłego dnia.
Oj…powtarza się koleżanka :)…. Ja zgadzam się z autorką: strach przed smoczkami jest nieuzasadniony! I artykuł rozumiem. Ciekawe dlaczego?
Olka K., koleżanka się „powtarza”, bo się nie rozumiemy :)
Nie do końca został zrozumiany tytuł, który jak to tytuł jest pewnym skrótem…tutaj skrótem myślowym. Zastanowię się, czy nie lepiej będzie następnym razem tłumaczyć się i wyprzedzać takie komentarze, żeby nie być poraz kolejny posądzoną o sprzeciwstawianiu się karmieniu piersiom. Choć z drugiej strony zawsze można sę czegoś ciekawego dowiedzieć :)
Zastanawia mnie dlaczego matki karmiące piersią są bardzo często fanatyczkami karmienia piersią i uważają karmienie butelka za odrażające a matki które to robią spaliłyby na stosie. Wybór należy do każdej z nas. Kiedyś może nie było mm ale była instytucja mamki która karmiła często pięcioro i więcej obcych dzieci. Problemy z laktacja były zawsze i nie jest to kolejna teoria spiskowa producentów mleka. Żeby nie było również karmię piersią ale nie mam obsesji i tak, tez uważam ze karmienie po 6 miesiącu nie ma sensu.
Zgadzam się ze wszystkim, co napisała Kasia. To nie pierś służy za smoczek. To smoczek jest substytutem piersi.
Możliwe, jednak nie jestem krytykiem smoczków. Pierś była pierwsza, to pewne. Tyle,że ciągłe bieganie z dzieckiem przy cycku, to ani wygodne, ani przyjemne. Co z tego,że naturale? Istnieją dzieci, które nie mają silnej potrzeby ssania, pierś traktują jako sposób zaspokajania głodu, Tym dzieciom nie podaje się smoczka- wypluwają, nie chcą. Istnieją jednak takie, które ssałyby cokolwiek 24 na dobę, a wtedy albo stajesz się uspokajaczem, albo podajesz smoczek.
dziękuję za uświadomienie mi,że dziecko ssące kciuk w łonie matki nie marzy o piersi- całe życie tkwiłam w błędnym przekonaniu, że dziecko właśnie w ten sposób juz w życiu płodowym ćwiczy odruch ssania i to piersi właśnie a nie smoczka… ale cóż,człowiek uczy się przez całe życie. I szkoda,że administrator śpi, albo udaje,że śpi i nie publikuje wartościowych komentarzy z których może i pani Dorota czegoś się dowie.Tego komentarza pewnie też nie opublikuje.Nic to.Mam nadzieję,iż chociaż przeczyta.
Marysiu, przecież to oczywiste, że dziecko ćwiczy odruch ssania, by ssać pierś. A ikonkę z przymrużeniem oka przy stwierdzeniu o kciuku przy odrobinie dobrej woli każdy zrozumie w odpowiedni sposób. Jednak jak ktoś chce być złośliwy, to zawsze znajdzie miejsce i sposób, żeby się przyczepić :) Pozdrawiam
Aż musiałam przeczytać komentarze wyżej: „A co do smoczka…smoczek może być substytutem kciuka ;) W końcu maluszki ssą już w brzuszku, nawet nie marząc o piersi ;)” Jest tak…gdzie tu mowa, że dziecko ćwiczy odruch ssania, by ssać smoczek!!!!! Naprawdę zła wola, zła wola! Helowa Mama ma racje!
No niestety…;)
Używam smoczka i jestem z tego powou bardzo zadowolona. Przy pierwszym dziecku smoczka nie podałam i…to był koszmar. Nie miałam siły ani ochoty być na każde zawołanie i w każdym momencie. I gdzie w tym wszystkim ja??? Dlatego przy drugim dziecku podałam smoczka i jestem z tego powodu bardzo zadowolona. Jak ktoś chce być żywym smoczkiem niech będzie ;) Jego sprawa
Za komentarz niech posłuży to: każdy wynalazek, który ułatwia życie jest godny pochwały. Ponadto wiele mama po niepodaniu smoczka pierwszemu dziecku, drugiemu zdecyduje się podać…Ciekawe dlaczego??
Co do statystyk: to zgadzam się. Kobiety powinny karmić piersią, a żeby miały na to większą szansę, to również podawać smoczek. Bo właśnie takie wieczne wiszenie na cycku jest najbardziej irytujace i sprawia, ze kobiety szybko rezygnują.
No nie wierzę w to co czytam. „Kobiety powinny karmić piersią, a żeby miały na to większą szansę, to również podawać smoczek. Bo właśnie takie wieczne wiszenie na cycku jest najbardziej irytujace i sprawia, ze kobiety szybko rezygnują.” Ty tak serio? Bo ja wiem, że właśnie podanie smoczka zmniejsza szanse na udane karmienie piersią. Właśnie dlatego, że po pierwsze mechanizm ssania smoczka i piersi jest inny. A po drugie noworodek powinien trochę „powisieć na cycku”, żeby nauczyć się efektywnie ssać i pobudzić laktację. Im bardziej zastępuje się czas spędzony przy piersi podaniem smoczka, tym mniej mleka się tworzy i tym trudniej utrzymać laktację. A potem matki mówią: „Skończyło mi się mleko po 3 miesiącach”.
Powodem, dla których wiele matek kończy karmienie piersią zbyt szybko jest trudny dostęp do rzetelnej wiedzy. Wiem co piszę- w dobie internetu, telewizji, fachowej prasy- nie ma rzetelnej informacji na ten temat. Jak sobie przypomnę, co przechodziłam podczas mojej (właśnie trzymiesięcznej- ot wyrodna i nieedukowana matka) przygody z karmieniem, to nie wierzę! Każda położna, doradca laktacyjny, lekarz mówili co innego. Do tego dorzućcie dobre rady teściowej, babci, ciotki i sąsiadki. Konia z rzędem temu, kto odnajdzie w prasie skierowanej dla rodziców coś mądrego na temat diety karmiącej. Bzdety, reklamy, herbatki laktacyjne ( glukoza i koper). Na temat smoczka również słyszę i czytam sprzeczne opinie. Że zaburza naturalny rytm ssania, że wspomaga naturalny rytm ssania, że zmniejsza ryzyko śmierci łóżeczkowej, psuje zęby. Jedna z położnych poleciła mi podać smoczek, pięć minut później zebrałam burę od innej.Kiedy moja córka skończyła 3 miesiące przeszła na bebilon pepti. Dodam,że mimo używania smoczka ssała ( od pierwszej chwili) książkowo. Ja wyglądałam jak śmierć na chorągwi, a mała ( mimo nawału pokarmu) od ponad miesiąca nie przybrała na wadzę nawet grama. Samozwańczy eksperci wyśmiewający matki które nie poradziły sobie z karmieniem piersią, powinni sobie zakonotować,że ich postawa jest jedną z przyczyn, dla których zmęczone kobiety się poddają. Na próżno szukać realnego wsparcia i pomocy, za to łatwo znaleźć kogoś, kto szybciutko cię oceni i wpakuje do worka z napisem „leniwa i głupia’.
Aja nie wierzę, że dajecie sobie wbić do głowy ten wieczny strach. Kiedyś podawało się smoka uspokajacza i pierś, a nawet butlę z herbatą i jakoś dzieciom żaden wzorzec się nie zaburzał, a teraz to wszyscy drżą o byle. co i mamy epokę jedynaków, bo wychowanie jednego dziecka jest tak wyczerpujące, że nie ma siły na więcej!!
Tak dla przemyślenia:
„Dorastaliście w latach sześćdziesiątych, siedemdziesiątych lub osiemdziesiątych? Jak, do cholery, udało się wam przeżyć?! Samochody nie miały pasów bezpieczeństwa ani zagłówków, ani poduszek powietrznych! Na tylnym siedzeniu było wesoło, a nie niebezpiecznie. Łóżeczka i zabawki były kolorowe i z pewnością polakierowane lakierami ołowiowymi. Niebezpieczne były puszki, drzwi samochodów. Butelki od lekarstw i środków czyszczących nie były zabezpieczone. Można było jeździć na rowerze bez kasku. Szkoła trwała do południa, a obiad jadło się w domu. Niektórzy nie byli dobrzy w nauce i czasami musieli powtarzać rok. Nikogo nie wysyłano do psychologa. Nikt nie był hiperaktywny ani dyslektyczny. Po prostu powtarzał rok i to była jego szansa. Wodę piło się z węża ogrodowego lub innych źródeł, a nie ze sterylnych butelek PET. Wcinaliśmy słodycze i pączki, piliśmy oranżadę z prawdziwym cukrem i nie mieliśmy problemów z nadwagą, bo ciągle byliśmy na dworze i byliśmy aktywni. Piliśmy całą paczką oranżadę z jednej butli i nikt z tego powodu nie umarł. Nie mieliśmy Playstation, Nintendo 64, X-Boxa, gier wideo, 99 kanałów w TV, DVD i wideo, Dolby Surround, komórek, komputerów ani chatroomów w internecie… lecz przyjaciół ! Mogliśmy wpadać do kolegów pieszo lub na rowerze, zapukać i zabrać ich na podwórko lub bawić się u nich, nie zastanawiając się, czy to wypada. Można się było bawić do upojenia, pod warunkiem powrotu do domu przed nocą. Nie było komórek… I nikt nie wiedział gdzie jesteśmy i co robimy! Nieprawdopodobne! Tam na zewnątrz, w tym okrutnym świecie! Całkiem bez opieki! Jak to było możliwe? Graliśmy w piłę na jedną bramę, a jeśli kogoś nie wybrano do drużyny, to się wypłakał i już. Nie był to koniec świata ani trauma. Mieliśmy poobcierane kolana i łokcie, złamane kości, czasem wybite zęby, ale nigdy nie podawano nikogo z tego powodu do sądu! Nikt nie był winien, tylko my sami. Nie baliśmy się deszczu, śniegu ani mrozu. Nikt nie miał alergii na kurz, trawę ani na krowie mleko. Mieliśmy wolność i wolny czas, klęski, sukcesy i zadania. I uczyliśmy się dawać sobie radę! Pytanie za 100 punktów brzmi: Jak udało się nam przeżyć? A przede wszystkim: Jak mogliśmy rozwijać naszą osobowość? Też jesteś z tej generacji? Przypomnij sobie, jak było. Pewnie, można powiedzieć, że żyliśmy w nudzie, ale…przecież byliśmy szczęśliwi! Czyż nie? Miłego dnia.”
Dokładnie. Moja mama karmiła piersią, podała smoczek i butelkę przez ponad pół roku. Mam również mnóstwo znajomych, które również z powodzeniem łączyły karmienie piersią z podaniem smoczka uspokajacza.
Zgadzam się również z jedną z osób wypowiadających się powyżej: odstawienie od piersi czy smoczka nie musi być trudne. Tak jak zdecydowanie, że dziecko nie śpi już z rodzicami. U nas pierwsze i ostatnie poszło szybko i bez dłuższych protestów. Myślę, że w większości wypadków da się. Nie ma sensu już na samym wstępie stresować się, co będzie dalej. Jak przyjdzie czas na zabranie smoczka, to można go zabrać, a dziecko bardzo szybko dostosowuje się do nowych sytuacji (no chyba, że odstawiamy smoka jak maluch ma już kilka lat, wtedy to już inna sprawa).
Ponadto krótkie karmienie piersią może mieć setki powodów: zmęczenie, stres, brak wsparcia. Dla mnie to są podstawowe powody. Na pewno również podanie mleka z butli. Jednak korzystanie ze smoczka uspokajacza (z umiarem) według mnie ma bardzo niewielkie znaczeni, szczególnie, gdy po smoczka sięgniemy po kilku tygodniach po porodzie.
Zgadzam się z Tobą Dorotko, mój pierwszy syn był na piersi, miał smoczek i butelkę, spał w łóżeczku od początku, przeniesienie do własnego pokoiku i już do własnego łóżka odbyło się bez żadnego problemu. Odstawienie od piersi w 8 miesiącu odbyło się bez większego problemu, tylko drugi jest jego przeciwieństwem i mam problemy….
A i jeszcze cos…wy chyba nie rozumiecie tytułu, który ma prowokować! Przecież to oczywiste, że pierś jest pierwsza. Matko, czego Wy się czepiacie! Bo ktoś pisze inaczej niż Wy sądzicie?
„A i jeszcze cos…wy chyba nie rozumiecie tytułu, który ma prowokować! Przecież to oczywiste, że pierś jest pierwsza. Matko, czego Wy się czepiacie! Bo ktoś pisze inaczej niż Wy sądzicie?”. Nie, Madzik, nie „czepiamy” się dlatego, że ktoś pisze inaczej, niż sądzimy, ale dlatego że Autorka w przemyślany – jak sama to podkreśla – sposób wprowadza innych w błąd. Przedstawia nieprawdziwą tezę w pierwszym akapicie i na jej podstawie opiera się reszta artykułu. Nie zgadzam się po prostu na świadome wprowadzanie innych w błąd.
Szkoda, że moje komentarze są publikowane wybiórczo, w żadnym nie złamałam zasad grzecznościowych tego Portalu.
Statystyki mówią o tym, że w Polsce ok. 76% matek wybiera karmienie piersią przez pierwsze 4 miesiące życia dziecka, zaś 56% matek nie przestaje karmić piersią po ukończeniu przez dziecko 4 miesiąca życia. To takie złe te statystyki??? Chyba nie
W 12 miesiącu już tylko co czwarte dziecko, 75% dostaje mleko modyfikowane. Statystyki są świetne – dla karmienia butelką.
Nie dziwię się, że w 12 miesiącu niewiele mam karmi. Bo to już takie oczywiste nie jest. Dla mnie to już mało komfortowe, dlatego zakończyłam karmienie w 9 miesiącu. I dlatego uważam, że karminie piersią tak, ale bez przesady: na wszystko jest czas.
Znam bardzo dobrze ten temat… Moja córeczka akurat nie obyłaby się bez smoczka. Gdy miała kilka tygodni jadła tak dużo, że często wymiotowała a ja się martwiłam i zastanawiałam czy nie jest chora? a może ma alergię pokarmową? coś nie tak zjadłam a może to skaza białkowa? itp. Więc byłam zmuszona podać smoczek choć pierwsze próby kończyły się fiaskiem. Teraz córeczka tylko zasypia ze smoczkiem i chwilę z nim śpi wieczorem. U mnie był to niejako mus – a może się tłumaczę, ale spotkałam się z opiniami, że daje się smoczka z wygody… Może i tak, ale ja się nie uważam przez to za gorszą matkę wręcz przeciwnie – moja córeczka miała taka potrzebę a jej to zapewniłam. Poza tym świeżo upieczona mama potrzebuje czasem chwili dla siebie, chwili wytchnienia, chwili by pomyśleć tylko o sobie. I nie jest to egoistyczne podejście ponieważ szczęśliwa i zadbana mama to szczęśliwe i zadbane dziecko!
Powoli sama się zastanawiam czy przypadkiem nie przesadzam z karmieniem piersią jednakże Oli nie chce smoczka, zawsze go wypluwa i zaczyna się denerwować, robi czerwony i w końcu wraz dostaje pierś. Niestety nic innego nie działa a znowu nie chcę by się męczył płacząc cały czas. Ma sporadycznie napady gdzie „przyjaźni się” ze smoczkiem i wtedy nie domaga się piersi aż tak często. Normą już jest że co mam jakąś sprawę do załatwienia w ZUSie to płacze jak szalony i muszę go karmić.
Moja córcia też czasami chyba tylko sobie ssie anie je ,ja niestety przystaję na to gdyż sztrasznie mało przybierała nam na wadze dlatego często ją przystawiałam do piersi nauczyła się, więc przy niej usypiać i tak czasami sobie leżymy ona je albo tylko ssie .nie wiadomo.
Dorotko, ja mam dokładnie taki problem jak opisany jest w artykule. Z tą różnicą ,że mój syn ma 8 miesięcy i dopiero teraz zaczęły się naprawdę problemy. Może zacznę od tego, że jest wcześniakiem, od początku upierałam się przy tym, że będę go karmić piersią, mimo, że na początku był problem gdyż mały miał znikomy odruch ssania ale w końcu się udało! Jakże się cieszyłam ,że nie muszę już odciągać pokarmu, że wystarczy ,że przystawię go do piersi i po problemie. Oczywiście smoczka kategorycznie nie chce, jak go widzi zaczyna się wrzask a co dopiero jak mu go włożę do buzi, z butelką też problemy, pije z kubeczka. Mój błąd jest w tym, że jak wybudzał się na nocne karmienie a było to 2 razy w ciągu nocy, karmiłam go na rękach o później odkładałam do łóżeczka, ale z czasem byłam tak padnięta (mam w domu jeszcze małego trzylatka) ,że brałam go do łóżka i podawałam mu pierś, nie mając siły odłożyć go do łóżeczka tak zostawał do rana, w ciągu dnia też zasypiał przy piersi.Od tygodnia noc w noc potrafi się budzić co 20 minut, pół godziny i automatycznie sięga po pierś…Jestem wykończona…On zresztą też.Od wczoraj postanowiłam go tego oduczyć. Przed spaniem podałam mu butelkę, myśląc, że jak wypije mleko z butelki będzie bardziej syty i prześpi kilka godzin,najpierw 10 minut trwała walka ,żeby w ogóle wziął butelkę do ust, w końcu się udało, wypił dość trochę, po czym obudził się i po 20 minutach wszystko zaczęło się na nowo. Szukanie piersi, wrzask, smoka nie weźmie, butelki też nie.To co się u nas dzieje to istna sodoma i gomora… Zauważyłam, że on po prostu nie potrafi zasnąć bez piersi ,ani w dzień ani w nocy. Wyjątkiem są spacery, gdzie zasypia w wózku ale ile się wcześniej użala nad sobą… Zawaliłam sama, wiem, zdaję sobie z tego sprawę, ale podpowiedz co zrobić, żeby to zmienić. Potrafi tak strasznie płakać ,że najpierw ochrypnie a potem prawie, że traci głos. Dodam ,że nie pomaga żadne tulenie, lulanie i kołysanie…
An, ciężko coś doradzić, bo…jedynie konsekwencja może przynieść dobry efekt. Wiem, to banał, słaba rada i w ogóle, ale taka prawda. Jeśli chcesz karmić nadal, to przemyśl kiedy, czy na przykład wieczorem przed snem i drugi raz nad rankiem – niezależnie, co postanowisz, trzymaj się wybranych pór. W międzyczasie konsekwentnie noś, tul, głaszcz po pleckach – nie podawaj piersi, choćby się waliło i paliło. Może trwać to długo, maluch może protestować. Pytanie, czy to wytrzymasz? Na pewno za pierwszym razem będzie ciężko, ale każdy kolejny sukces pozwoli Ci zapanować nad sytuacją i cieszyć się z bliskością przy piersi a nie narzekać na to, że budzisz się co 20 minut.
Możesz spróbować w trakcie karmienia podać maluszkowi kocyk, przytulankę. Tak przez kilka dni. Następny krok to podawanie tej samej przytulanki czy tego samego przedmiotu, gdy dziecko w ciągu dnia marudzi. Chodzi o to, by wytworzyć swego rodzaju przywiązanie i nauczyć maluszka, jak ma się uspokajać w inny sposób niż przy piersi…
Ja mam to samo :I i chcę to zmienić, tylko nie wiem jak :/
Coś tu się komuś pomieszało. To smoczki służą za pierś, a nie odwrotnie. Pierś to od wieków naturalny uspokajacz, a smoczek dopiero wynaleziono w zastępstwie, aby ułatwić kobietom życie ;) Niewłaściwe jest mówienie, że dziecko zrobiło sobie z piersi smoczek -to smoczek zastępuje pierś. Że też takie rzeczy trzeba tłumaczyć :)
Nie trzeba tłumaczyć.
W komentarzach już o tym było…
Syn ma 10 miesięcy,karmię piersią,odkad zaczął zabkowac odstawil smoka i przy zasypianiu tylko cyc,nie muszę dodawać ze częste nocne pobudki kończą się tym, że lądujemy razem w łóżku…wcześniej budził się 2 razy od 3 miesięcy co 2 godziny i po omacku szuka piersi
Pomocy!! Popelniłam ten blad i jestem zywym smoczkiem :( nie mam czasu dla starszego syna , obiady robi maż, ja ledwo dam rade odkurzyc jak mala zasnie na 20 min bez mojej piersi w buzi. . :( wszystko dlatego, ze mala od początku nie brała smoczka a była bardzo wymagająca i placzliwa…
A co jak dziecko nie chce smoczka?? Mala ma w zwyczaju wisiec na piersi nad ranem, smiczka nie tyka a chcialabym.. co wtedy?
No tak ale co zrobić jak malec nie chce smoczka ani nawet pić z bubli? Ja mam taki problem. Jest to trzecie moje dziecko i już w szpitalu po porodzie próbowałam podawać smoczek bo wiem jakie to może być wybawienie. Ale synek uparty i nie toleruje. Ma 9 miesięcy i ciągle co jakiś czas podsuwam mu smoczka ale traktuje go jak zabawkę lub gryzak. Ma silny odruch ssania i jak już bardzo marudził lub jest chory nie pomagają żadne sposoby uspokojenia. Jestem już bardzo zmęczona tym wszystkim ale wytrzymam jeszcze 2 miesiące a potem będę stopniowo odstawiać od piersi. Na szczęście pije z niekapka to może jakoś to będzie ;).
Chyba mam taką sytuację. Pierwszym mlekiem z piersi nie ma problemu, gorzej jest z drugim etapem. Poza tym chyba jestem smoczkiem. Właśnie próbuję wyjść z tej matni… Młoda ma już miesiąc. Jedynie co mnie martwi, to spadek wagi.
Szkoda, że w tym artykule nie ma rady jak wyjść z tej sytuacji.
Mam problem z córką bo nie toleruje smoczków ani butelek. I już nauczyłam ja zasypainia bez piersi ma dziś 9,5miesiaca natomiast w nocy wstaje po 5 razy do niej bo jeczy nieche by obudzial starszego brata który był smoczkowym dzieckiem i sam zasypiał w łóżeczku w wieku 3 miesięcy. Nie jestem sfiksowanan na punkcie karmienia chętnie bym zastąpiła smokiem ale nie daje się. Natomoast nie wiem co zrobić w nocy 2 razy karmić po 4, 5 h przespaniu a resztę bujać? To też nie wyjście bo jest coraz cięższa no i jak do tego przyzwyczajenia o kręgosłup mi później odpadnie. Nie mam pomysłu.
Przeraża mnie to,że są dwa wrogie obozy i tę wrogość ewidentnie sie wyczuwa. Zostawmy decyzję o karmieniu i smoczku każdej matce.Niech karmi jak chce i daje,lub nie daje smoczka. Ja kocham karmić piersią i mam wyrzuty sumienia podając dziecku smoczek, odnoszę wrażenie,że odbieram mu cenne chwile bliskości.Z doswiadczenia(pierwsze dziecko) wiem,że te momenty mijają tak szybko… Ale powiem szczerze,że pomoc laktacyjna położnych leży! W szpitalu skraca się do dokarmiania co faktycznie jest poniekąd propagowaniem butelki. Przyznaję też że karmienie boli, przynajmniej na początku. Zanim moje dziecko nauczyło sie ssać,moje sutki były poranione,całe w pęcherzach, a karmienie to był potworny ból i łzy. Dlatego ogarniam,że ktoś może się na to nie godzić. Karmcie jak chcecie…w końcu chodzi o to żeby dzieci nie były głodne, a taki skutek przynoszą obie metody. A smoczek? Jeśli chcesz to daj,ja nie daję bo nie chcę i to też jest ok, bo to moja i tylko moja decyzja i ja mierzę się z jej konsekwencjami.Nikomu nic do tego
Ten artykuł nic nie wnosi.. Jest totalnie o niczym .. Tytuł brzmi ” gdy pierś służy za smoczek”.. I żadnej podpowiedzi , odpowiedzi jak poradzic sobie z taką sytuacją..
moja corka ma 3 miesiace jest karmiona piersia i zadnego smoka nie akceptuje mam cale puselko wszystkich rodzajow smokow i nic zaden ma ktos sposooby aby nauczyc dziecko ssac smoka
Osobiscie podziwiam wszystkie mamy, którym udało się wychować dzieci całkowicie bez smoczków. Mi się to nie udało, ale nie zaluje, najwyraźniej tak musiało być. Wyszłam z zalozenia, że lepszy dobry smoczek (w naszym przypadku był to REKLAMA) niż ssanie kciuka. Moim zdaniem wszystko jest dla ludzi, ważne żeby stosować z umiarem.
I nic się nie dowiedziałam z tego artykułu. Moje dziecko samo odrzuciło smoka bo przecież jestem ja, nie bardzo wiem jak teraz zmienić sytuację bez stresu dla córci. Ona faktycznie spi z nami bo niestety zdążyło się parę razy z nią zasnąć i nie odłożyć do jej dostawki i niestety tak zostało. Córka jest tak przywiązana do mnie że jak znikam jej z oczu to jest taki lament że sąsiedzi słyszą. Chciałabym aby wróciła do smoka bo to z pewnością ułatwi by nocne pobudki i możliwość przyzwyczajania jej do łóżeczka. Niestety ten artykuł potwierdził tylko to co już wiem ☹️
Może któraś z mam ma jakąś złota radę. Zaznaczam że to moje pierwsze dziecko.
Bzdury, niezgodne z badaniami naukowymi dotyczącymi rozwoju emocjonalnego i psychicznego dzieci. Dlaczego ciągle każdy usilnie stara się nauczyć maluch tego czego takie małe dzieckk zwyczajnie nie potrafi i nie musi potrafić? Dzieci potrzebują kontaktu z rodzicem, bliskości, a tymczasem od lat wielu wmawia się mamom, że mają same spać w łóżeczkach jakby to było coś naturalnego. Naturalnie małpy noszą swoje dzieci póki te nie będą dość dojrzałe i nie marudzą, że im ciężko. Każdy robi jak uważa, ale dobrze, żeby znał konsekwencje swojego działania. A dzieci wychowywane bliskościowo, wbrew temu co się uważa, są bardziej pewne siebie, inteligentniejsze i zdrowsze. Wybór jest więc prosty wg mnie
Wiele tutaj mam pisze komentarze, a większość z nich zwyczajnie ma wbite do głowy stare metody wychowawcze, na wskroś złe (tyle się mówi o bliskości, a nadal pokutuje opinia o niemowlakach „wymuszających” i inne bzdury), ich problemy z karmieniem wynikają z braku pomocy o błędów które tak łatwo naprawić. Kiedyś dożyje może dnia kiedy personel medyczny zacznie pomagać przy karmieniu, a nie wpychać mm, dawać smoczki i wmawiać mamom, że mają „niewartościowe mleko”…
Kochane może dacie mi jakąś radę. Syn ma już 10 msc i tylko pierś ani smoczek ani butelka nie wchodzą w grę. Za 4 msc wracam do pracy i nie widzę tego kompletnie, usypia tylko przy mnie i to przy piersi, Pierwszy syn do pół roku był karmiony piersią później musiała być już butelka bo musiałam wrócić do pracy drugi syn jest calki inny….help
Czytając wasze „wymiany zdań” zaczynam sie zastanawiać po co to… wyszukiwanie błędów czy przejęzyczen… każda kobieta, ktora karmila wie co jest na rzeczy… początki są bądź bywają bolesne.. zdjecia na ktorych matka karmi usmiechmieta piersia tydzien po porodzie to dla niektórych żart! Moje poersi w tym czasie były przepelnione, bolesne a nawet z babelkami i rankami… przez pierwsze kilka tygodni nie zaleca sie takze podawania smoczka zeby dziecko nauczylo sie poprawnego ssania piersi… no a po tych kilku tygodnia to dziecko woli j8z piers a nie jakis zimny, sztuczny imitowany ssacz smoczek….