Dzieci wyjeżdżają na dzień do babci, czy cioci, słyszysz o tym, że są bardzo grzeczne. Zero problemów. Przywiezione do domu od progu „pokazują różki”, zaczynają się kłócić, przepychać, są głośne, a potem płaczą i nie chcą dać się przytulić. Zmartwiona babcia szczerze mówi: „bez Ciebie były grzeczniejsze”.
Podobna sytuacja w innym miejscu. Panie w przedszkolu nie mogą się nachwalić, jaką masz grzeczną córką i spokojnego, uprzejmego syna. Wystarczy, że przyjdziesz odebrać dziecko z przedszkola…zaczyna się. Marudzenie, jęczenie, odmowa współpracy. Dlaczego tak się dzieje? Nie umiesz wychować własnego dziecka, z innymi osobami jest maluchowi lepiej, a może dziecko zachowuje się tak z innego powodu niż brak wyraźnie wyznaczonych przez Ciebie granic?
Matki/Ojcowie niepotrafiący wychować swoich dzieci?
Na pierwszy rzut oka wygląda to tak: dziecko zachowuje się gorzej przy rodzicu, bo jest zagubione. Pokazuje, że problem…tkwi w mamie czy tacie, których przerasta nałożona na nich rola. Widocznie brakuje w danym domu wyraźnych zasad, konsekwencji w działaniu, a może mądrej miłości?
Jak inaczej tłumaczyć nieznośne zachowanie przy rodzicu dziecka, które w innym towarzystwie było wzorem do naśladowania? Dlaczego maluch jeszcze kilka chwil wcześniej potrafił być „grzeczny”, nie sprawiał problemów, by po spotkaniu z rodzicem niczym jak po naciśnięciu guzika zaczął wyrzucać z siebie emocje? Na oślep i bez opamiętania?
Poczucie bezpieczeństwa
Psychologowie wskazują, że problemem nie jest zachowanie rodziców, innymi słowy nie chodzi o za małe kompetencje wychowawcze. Znaczenie ma raczej coś innego, naturalnego i zrozumiałego: poczucie bezpieczeństwa.
Dzieckiem kieruje podobny mechanizm do tego znanego nam samym. Sprawia on, że nawet osobie, która dawno temu obchodziła 18 urodziny, łatwiej „rozkleić” się w domu i wyrzucić z siebie złość i frustracje w „znanym” otoczeniu. Łatwiej wypłakać się w poduszkę czy rękaw męża w domu niż w ten sposób otworzyć się w pracy czy też na ulicy. W naturalny sposób poza domem, poza bezpieczną przystanią staramy się „kontrolować”, „trzymać nerwy na wodzy”, by dopiero w momencie, kiedy dotrzemy do domu, poczuć się bezpiecznie, pozwolić im się uwolnić.
Podobnie jest u dzieci. Maluchy w naturalny sposób wyładowują swoje frustracje, pokazują tłumione emocje w obecności rodzica. Gdy docierają do swojej „przystani”, wracają z przedszkoli, żłobków, wycieczek, zaczynają być „naprawdę sobą”. Pozwalają sobie na emocje i słabość.
Oczywiście ten „wybuch” zgromadzonych wcześniej emocji nie trwa wiecznie. Po „wyładowaniu” dziecko wraca do „normalnego”, „typowego” dla siebie zachowania, czyli jest po prostu dzieckiem, które rzadko wpisuje się w idealną wizję dorosłego.
Z jednej strony artykuł dobrze tłumaczy przyczyny, z drugiej jednak jest niedokończony, ponieważ nie podejmuje tematu rodziców, którzy faktycznie źle wychowują swoje dzieci (przede wszystkim poświęcają za mało czasu i uwagi). Znam mnóstwo dzieci, które mają opinię małych diabłów, a wypożyczone współpracują naprawdę genialnie! Niestety dorośli często szukają przyczyn niepożądanych zachowań w dzieciach, a leżą one w nich samych!
Moja 2 letnia córka wprawdzie chodzi do przedszkola, spędza tam 6godzin. Jest strasznie grzeczna a w domu zaczyna wariować. Poświęcam z mężem córce tak dużo czasu i uwagi ze więcej się nie da (nawet telefonów nie odbieram jak jestem z córka) wiec raczej nie wiązałabym tego z brakiem poświęcania dziecku czasu.
A ja z kolei widuję najczęściej 2 typy dzieci. 1 typ – dziecko radosne, wesołe, bardzo aktywne ruchowo, manualnie. Bardzo aktywne umysłowo – docieka przyczyn, chętnie dyskutuje ect.
I drugi typ dziecka – ułożone, powstrzymujące się, poważne, nie dyskutujące z dorosłymi, ale chętnie zadzierające nosa w klasie.
Co je różni?
W pierwszym przypadku dziecko jest dzieckiem. Jest takie, jakie dziecko być powinno :-)
W drugim przypadku – ewidentny wpływ rodzica, chcący wychować ideał. Rodzic tego dziecka o pierwszym typie dziecka z pewnością powie – łobuz, chuligan. Pyskuje…
Wg mnie dziecko, które zadziera nosa w szkole i czyni to z własnej ambicji, bo jest zdolne, bo lubi rywalizować, bo lubi się uczyć – jest na plus. Ale często, niestety widać oddziaływania rodziców w zachowaniu dzieci tj. nie na zasadzie zachęcania, ale zapędzania na siłę, spełniania ambicji rodziców, a nie własnych. Obserwuję swiat. I widzę często, że to często rodzice chcą sobie wzajemnie coś udowadniać, nawet kosztem swoich dzieci. To mi się nie podoba.
No właśnie i co o tym myśleć…Czy jako matka coś źle robie?
Mam piątkę dzieci..W szkole dzieci chwalone przez nauczycieli, grzeczne, mądre i inteligentne, a w domu jakby diabeł w nie wstąpił, czasami juz nie potrafię ich wszystkich po kolei ogarnąć. Wydaje mi się, że wszystko robię jak należy..a jednak. . ? ?
Dzieci muszą po prostu kiedyś odreagować i wracając do domu znajdują ujście w bezpiecznym miejscu. Często to po prostu zmęczenie
Po prostu próba sił. Wiadomo, że nie bedzie testować u babci czy granice wyznaczone przez mamę się zmieniły i czy mama nadal jest konsekwentna. Sprawdzanie konsekwencji rodziców to nie powód do zmartwień. Młoda czasem sprawdza, czy nadal trzeba myć zęby rano i wieczorem. Zwykle jej mówię, że „jak ci będzie smierdziało z pyszczka to nie licz na buziaki, ja w każdym razie idę umyć zęby,a ty rób jak chcesz” a jak jestem w złym nastroju to „nie cwaniakuj bo zostanę strzygą”
Pięknie napisane.” Maluchy w naturalny sposób wyładowują swoje frustracje(…). Gdy docierają do swojej „przystani”” Dziecko przy rodzicu może się wypłakać, bo czuje się bezpieczne
to u nas zupełnie nie z tego powodu. od kiedy zwracam na to uwagę przy mojej siedmioletniej córce, jest to u nas związane wyłącznie z tym, że po prostu ja i jej tata pozwalamy jej na więcej, mnie szczególnie często brakuje konsekwencji, co już tak mała osóbka jak ona, doskonale potrafi wykorzystać. i najzwyczajniej w świecie przy nas zdarza się jej być dużo większym urwisem niż przy innych. natomiast jeśli chodzi o to tłumienie frustracji, to u nas zupełnie nie w tym kierunku. dziecko nasze bowiem jest naturą otwartą, nie kryjącą i nie tłumiącą swoich emocji, żali czy frustracji bez względu na to, w obecności kogo właśnie przebywa. i nie ma tu żadnego związku z poczuciem bezpieczeństwa. po prostu: jest jej źle, okazuje to. dobrze – również. coś jej się nie podoba – mówi o tym. a kiedy jeszcze nie mówiła werbalizowała to w inny sposób. i szczerze mówiąc niepokoiło by mnie gdyby faktycznie tłumiła w sobie to wszystko do momentu, kiedy przekroczy próg domu. to by było dla mnie alarmujące. ale to wszystko dlatego, że my tacy jesteśmy. daleko nam do introwertyków. a, że między nami a nią stoi lustro, to dokładnie jest tak, jak mamy:)
A co zrobic kiedy dziecko bedac z jednym rodzicem (obojetnie ktorym) jest aniolem a kiedy rodzice sa w komplecie pokazuje rogi?
Mam tak samo:) Moja ma trzy lata. Z tatusiem grzeczna,jak ja przyjde to tragedia. Jakis demon. Nagle nie chce jeść, nie słucha. Wazne,żeby w takich sytuacjach rodzice byli po jednej stronie. Żeby dziecko nie nauczyło się, że może podróżnic rodziców swoim zachowaniem.
myslalam ze ja nie ogarniam
Przecież to proste…
Mam tak samo :) Nasza trzylatka chętnie słucha „obcych”, natomiast mnie i tacie się buntuje… Czemu tak jest? Bo Nas ma na co dzień. Wujek,ciocia,babcia sa od święta, a jak są to znajdują dziecku co rusz zabawe,poświęcają czas tylko jej. Więc czemu sie buntowac skoro wszystko można :)? Po drugie, pomimo trzech lat, zdaje sobie sprawę, że przyszedł ktoś nowy i boi się/wstydzi pokazać fochy. Jest bardzo żywym dzieckiem i też szybko się nudzi. Więc będzie grzeczna przez pierwsze dwa,trzy dni. Później już wychodzi prawdziwa natura Tak samo, jak ktoś obcy zwróci Jej uwagę odrazu szuka rodziców wzrokiem, robi się niepewna, łzy w oczach i odrazu biegnie się przytulić. A w tej samej sytuacji ja bądź mąż musimy upominać córkę kilkakrotnie…
Teoria sobie,a zycie sobie.Trzeba teorie wdrażac w zycie i to konsekwentnie,a wtedy bedą efekty o ile już nie za póżno. Zaczynać od siebie?
!!