Dorośli bojący się zwrócić uwagę dziecku to dzisiaj norma. Bo w zamian za grzecznie wyrażoną prośbę można co najwyżej usłyszeć długą wiązankę w miejscu dawnego przepraszam. Sąsiedzi, którzy pilnowali dzieci na podwórku to wspomnienie przeszłości. Dzisiaj ludzie coraz mniej się znają i coraz rzadziej zauważają. Skarga nie ma sensu, bo po niej jest niedowierzanie, a później obraza. Na sąsiada, który stał się posłańcem złych wieści. Przecież inni się nie skarżą, z moim synusiem/córeczką wszystko w porządku. Na pewno to, co „ten stary zgred” powiedział to nieprawda. Dzisiaj pełno jest rodziców, którzy boją się reagować na złe zachowanie w miejscu publicznym. Bo zdenerwować się nie można, krzyknąć też nie wolno, inni patrzą i są zdania, że sobie nie radzimy. Czasy mamy niepewne i specyficzne zresztą też.
Przedstawienie
Dzieci testują cierpliwość rodziców. To fakt, nie ma sensu z nim dyskutować, bo to również zachowanie rozwojowe.
Dzieci nie robią tego złośliwie, po prostu tak mają. I co ciekawe, im sprytniejsze są, tym częściej robią to w najmniej odpowiednim momencie. Po to, żeby zobaczyć, czy zasady wprowadzone przez mamę i tatę obowiązują również przy babci, przyjaciołach rodziny? Czy są aktualne poza domem? W parku, na poczcie, w sklepie? Gdy rodzic nie ma siły i gdy bardzo mu się nie chce…?
Niektórzy rodzice o ile jako tako radzą sobie z dziećmi w domu, to już całkowicie nie radzą sobie poza nim. Nie potrafią zapanować nad maluchem na obiedzie u cioci, na spacerze w parku, czy w restauracji.
Niektórzy na czas, kiedy dziecko jest małe rezygnują z pewnych aktywności. Zwyczajnie wychodzą z założenia, że nie będą walczyć póki jest jak jest. Lepiej odpuścić. Inni z różnych powodów nie chcą rezygnować. I uważają, że dziecko musi się nauczyć, bo przecież nie odpuszczą sobie na pięć czy dziesięć lat wizyt u rodziny, czy wyjść do urzędu. Nawet w tym drugim przypadku czasami trzeba coś zwyczajnie załatwić i nie zawsze jest szansa, by zostawić gdzieś dziecko.
Gdy trwa przedstawienie
Prędzej czy później każdy rodzic zostanie sprawdzony przez własne dziecko. Oczywiście nieświadomie i niezłośliwie. To kwestia rozwojowa. Coś, czego nie da się uniknąć. Sprawdzony zostanie nawet taki rodzic, który unika wychodzenia z dzieckiem do „trudnych miejsc”, żeby właśnie nie musieć się mierzyć z nietypowymi zachowaniami w miejscu publicznym.
W takich chwilach potrzeba bowiem stanowczości i spokoju. Niestety wielu rodziców nie ma w sobie ani jednego, ani drugiego. Wielu rodziców potrafi przez długi czas prosić z bezradnym uśmiechem na twarzy, próbować tłumaczyć, gdy dziecko krzyczy i na pewno nie słucha. Nachylają się, gdy maluch ich kopie.
Dają się nawet publicznie szarpać, bić. Im dłużej to trwa, tym jest gorzej. Im bardziej są bezradni, tym większą zaciętość widać po stronie dziecka. Tak, jakby ono prosiło o mądrą reakcję i zakończenia tego, co się dzieje. Dziecko, choć wielu rodziców tego nie widzi, pragnie mądrego przewodnictwo. Maluch nie chce wygrać tej potyczki. Chce czuć, że jest ktoś nad nim, kto czuwa.
Błędy
Za dużo słów, za wiele niepewności. I za dużo strachu. W dziecku – tak, wiadomo. Ale przede wszystkim w rodzicu, który zwyczajnie sobie nie radzi, bo boi się stanowczo zareagować. Być może popełnił wiele takich błędów. Nie był konsekwentny i dziecko dokładnie wie, że im głośniej będzie krzyczało, tym szybciej osiągnie swój cel.
Jednorazowe ugięcie się rodzica skończy się tym, że kolejna próba wystosowana ze strony dziecka będzie jeszcze trudniejsza do przejścia. Jednak ona się pojawi. Prędzej niż później.
Postawa rodzica
I właśnie wtedy, kiedy dziecko wpadnie w szał, histerię, zacznie się dziwnie zachowywać, trudno będzie nad nim zapanować, właśnie wtedy tak ważna jest odpowiednia postawa rodzica.
Kluczowe jest zachowanie spokoju. Poczucie, że wiem, co się dzieje. Nie ugnę się. Dam sobie radę. Wiedza, że to ja jestem rodzicem, a dziecko jest dzieckiem. I właśnie wtedy, kiedy tak się zachowuje, potrzebuje mnie najbardziej na świecie – to trudne mieć tego świadomość i nie dać się ponieść przykrym emocjom.
Zwłaszcza publicznie, gdy jesteśmy obserwowani, pojawiają się postronne osoby z różnymi komentarzami. Im jesteśmy młodszym rodzicem i im bardziej wrażliwym, tym częściej możemy mierzyć się z „dobrymi radami” i niewybrednymi tekstami. Gdy dziecko jest „nieznośne”, ludzie potrafią podchodzić, próbować żartować, mówić o tym, że zabiorą dziecko, w ten sposób wierząc, że pomagają zażegnać trudną sytuację.
Niestety z zewnątrz doskonale to widać, czy rodzic sobie radzi czy nie. Jego mowa ciała, mimika wskazują na wszystko. Trudno tu kogokolwiek oszukać. I to ta zła wiadomość.
Co można zrobić?
Przede wszystkim zadbać o siebie.
Dbać każdego dnia, nawet wtedy, gdy dziecko jest małe i sądzimy, że nie mamy na to czasu. Właśnie wtedy trzeba postarać się systematycznie wypoczywać, odsypiać zaległości, żeby w momencie „próby” mieć kompetencje do poradzenia sobie z problemem.
Podstawa to nauczenie się odpuszczenia i przyjmowania pomocy.
Po drugie warto zadbać o swoje umiejętności rodzicielskie. Tego nie uczą w szkołach. Tego trzeba się nauczyć, poprzez praktykę. Sama teoria nie wystarczy. Podstawa to praca nad sobą, nad własnymi emocjami, często również powrót do przeszłości i zrozumienie, skąd wynikają nasze nawykowe reakcje, często agresywne i pełne lęku – te, których najmocniej się wstydzimy i wobec których czujemy się bezbronni.
Czasami potrzebna jest pomoc psychologa. Gdy uświadomimy sobie, że mamy w sobie toksyczne, nawykowe reakcje, z którymi nie umiemy sobie samodzielnie poradzić. Pomóc może również czytanie mądrych książek, relaksacja, joga, techniki radzenia sobie ze stresem.
A gdy spotyka nas atak furii dziecka? Trzeba reagować od razu. Najlepiej, gdy to tylko możliwe, zabrać dziecko z miejsca publicznego, odseparować od nadmiaru bodźców. Poradzić sobie z emocjami poza wzrokiem innych osób. Dać sobie i dziecku czas na uspokojenie. Działać od razu, nie pozwolić aż emocje sięgną zenitu.
Gdy nie zareagujemy wystarczająco szybko, pozostaje nam przeczekać. I wtedy trzeba zdobyć się na milczenie. Gdy dziecko źle się zachowuje, to nie czas na tłumaczenia, długie rozmowy. Jeśli można malucha przytulić, warto to zrobić. Jednak gdy dziecko kopie, gryzie, poczekajmy. Trzeba zadbać o bezpieczeństwo córki czy syna i gdy histeria minie, mieć świadomość, że bardzo szybko nastąpi nagły spadek energii.
Nie przejmować się innymi. Będziemy oceniani, to fakt. Jednak oceniani jesteśmy zawsze, i nie mamy na to większego wpływu.
Komentarze