Typowy widok na polskich porodówkach to obładowani jedzeniem tatusiowie i dziadkowie, którzy spieszą z pomocą rodzącej. Młode mamy w przypływie solidarności dzielą się tym, czym mają. Posiłki serwowane w szpitalach są bowiem nie dość, że niewielkie, to również często niesmaczne, nie wspominając o dobrym zbilansowaniu wartościowych składników odżywczych – tym właściwie nikt się nie kłopocze.
Pamiętam, gdy rodziłam pierwszą córkę prawie 5 lat temu…mąż w trakcie długiej akcji porodowej zjadł przygotowane kanapki (mi w trakcie porodu położna nie pozwoliła nic przełknąć), po kilkunastu godzinach wspólnego porodu, mąż pomógł mi się przebrać, położyć w łóżku i pojechał do domu, by choć chwilę pospać i wrócić do nas. Byłam strasznie głodna – w torbie miałam tylko jednego banana, zapytałam nieśmiało, kiedy będzie śniadanie. Szósta rano. Dowiedziałam się, że będzie, ale mi się nie należy, bo…i tu się pojawiła odpowiedź, której do tej pory nie rozumiem. Chodziło o to, że rodziłam w nocy, miałam dłużej leżeć na innej sali, ale że pojawiła się kolejna rodząca, musiałam jej zwolnić miejsce i nie uwzględniono mnie w planach. Tak w wielkim skrócie. Głód po naturalnym porodzie wyjątkowo dokuczał, nie miałam w końcu nic w ustach od około 17 godziny poprzedniego dnia, dlatego sięgnęłam po banana i zjadłam go. Pozostawiona na stoliku, zawinięta w przezroczysty worek skórka wywołała kolejną wymianę zdań z położną – co ja najlepszego zrobiłam, cytrusy po porodzie, czy chcę, żeby córka miała kolkę, alergię. Było zniesmaczone kiwnięcie głową, prychnięcie i dała mi spokój…
Po 2,5 roku od tamtego wydarzenia, gdy rodziłam drugą córkę, nauczona doświadczeniem, oprócz mnóstwa rzeczy dla noworodka, w nocy po odejściu wód płodowych i skurczach zrobiłam kanapki – dla siebie i dla męża. Wykorzystałam czas oczekiwania na rodziców, którzy przyjechali do starszej córki i oczekiwania na męża, który poszedł po samochód do garażu. Wiedziałam, gdzie się wybieram i…przezornie przygotowałam prowiant na pierwsze godziny po porodzie. Przydał się.
Czy od tego czasu się coś zmieniło? Czy na salach poporodowych młode mamy mogą liczyć na pełnowartościowe smaczne posiłki?
Okazuje się, że nie. Dowodem jest akcja „Menu na polskich porodówkach”, „Dałam życie. Umrę z głodu” organizowana przez inicjatywę społeczną Lepszy poród. Popatrzcie, co jedzą młode mamy…
Na szczęście nie wszędzie tak jest…Można też inaczej, o czym świadczy ostatnie zdjęcie (sok świeżo wyciśnięty podany z uśmiechem – „potrzebuje Pani dużo energii”).
Da się? Da się!
Tylko pytanie, dlaczego nie wszędzie?
no coz….jak patrze na te „wypasione” sniadanka na zdjeciach od razu przypominam sobie swoje…ani smacznie, ani duzo, ani nawet chyba do konca tak zdrowo jak to jest ciagle podkreslane przez lekarzy;( no coz… zycie, chcesz zjesc to sobie przynies! kiedy 4 lata temu rodzilam pierwsza corke nie bylo problemu ze sniadaniem, rodzilam cala noc, o 5 sie urodzila, zanim cale zamieszanie porodowe sie zakonczylo, to byla juz chyba 8 rano jak przewiezli mnie na sale, to moje sniadanie juz czekalo, wiec glodna nie bylam. Jednak 4 miesiace temu rodzilam druga core, na porodowce bylam od ok 15 do 21, szczerze powiem, ze juz naprawde bylam glodna, a w sumie zjadlam tylko sniadanie ok 8 rano, a potem jednak spory wysilek byl… w mojej torbie byla tylko woda, maz wrocil do domu do starszej, a ja przymieram glodem;( a zeby tego bylo malo, to trafilam na sale dwuosobowa.Moja „wspollokatorka” rodzaca w sumie rowno ze mna, zajadala sie smakolykami, a ja tylko woda! az mi sie w glowie krecilo!!! po jakiejs godzinie pojawila sie polozna z kolacja, ktora byla zimna i niesmaczna, ale wazne, ze byla. Do dzis pamietam zimna herbate gorzka, 3 kromki chleba i 2 plasterki szynki, ktore uratowaly mnie przed „zgonem” Teraz jesli jeszcze kiedys bede sie wybierac na porodowke, lepiej sie zaopatrze:-) a co do jedzenia ogolnego, to ja mysle, ze 4 lata temu posilki byly duzo lepsze tzn wieksze porcje, i bardziej odzywcze niz teraz… a niby wszystko ma sie zmieniac na lepsze, ja do dzis jestem w szoku, nawet nie myslalam, ze takie jedzenie moga dawac w szpitalu i to jeszcze matkom karmiacym :-(
W szpitalu w koscierzynie jedzenie jak na zdieciu. Przy pierwszym dziecku niestety nie zdarzylam posmakowac nikt nie zawolal na jedzenie zostawiano je na holu gdy wyszlam cos zjesc to jedzenia juz nie bylo. Karmilam zawsze malego w tym czasie i niestety bylam glodna:(
Ja zaraz po porodzie dostałam talerz kanapek i to wcale nie takich skromnych jakie zdarzalo mi się widywać na zdjęciach w różnych artykułach :) Muszę powiedzieć, że ogólnie jedzenie w szpitalu w którym rodziłam (ul. Karowa w Warszawie) było naprawdę smaczne. Niestety w czasie ciąży też mialam 'epizod’ z pobytem tam i na niektóre potrawy to wręcz czekałam ze smakiem
Bydgoszcz szpital miejski ” 2 ” jedzenie bardzo smaczne
W szpitalu na inflanckiej w warszawie drugie dania są do wyboru, bardzo smaczne jak w domu. Reszta posiłków też super
Chyba zależy od tego czy „komuś ” się chce utrzymać jakieś standardy
a w pierwszej dobie po porodzie nie pamietam co bylo.Ale w drugiej podano nam…..BIGOS!!!Serio serio!!!
Gorsze niz jakosc posilkow szpitalnych jest to, ze pielegniarki, czyli personel badź co badz z wyksztalceniem medycznym, sieje bzdury o slynnej polskiej „diecie matki karmiącej”.
mnie najbardziej rozbawił fakt, że rozdali nam kartki z informacją czego się wystrzegać w jedzeniu gdy karmi się piersią- no i czytam…nie wolno kalafiora- myślę sobie- no ok. Na obiad dostaje: ziemniaki i KALAFIOR. Wniosek- Ja czytałam kartkę, oni nie
ja myślałam o jedzeniu bo przez 14 godzin (od pierwszych bólów) mi już nie pozwolono zjeść, a pierwszym posiłkiem po porodzie była zupa (tak to nazwijmy umownie) z jednym rozgotowanym makaronikem w środku. :)
Dwójkę dzieci rodziłam w Szpitalu św. Rodziny w Poznaniu. Czekałam z wypisem zeby sie na obiad załapać takie smaczne jedzenie tam serwują
Ja urodziłam w nocy, dostałam najpyszniejsze kanapki, jakie w życiu jadłam i słodką herbatę. Nie pamiętam, by zwykle kanapki i słodka herbata (fu!) mi jeszcze kiedykolwiek tak smakowały.
Urodziłam w nocy i dostałam chleb z pasztetem niewiadomego pochodzenia
Miód… Na śniadanie i pierwszego dnia kurczak gotowany i dzień później pulpety z tego samego.. I zupa mleczna z ryżem a wszystko jadłam łyżeczka bo sztućcy nie dali
Na kolację dostałam trzy kromki chleba i dwa plasterki szynki :) nie wiadomo było jak dzielić
Nawet nie moglam patrzec na szpitalne jedzenie jak widzialam ze wszystko jest pogniecione i przemielone to mialam watpliwosci co moze to byc… na szczescie nie mialam apetytu i ochote jedynie na jogurty ananasowe i sok pomaranczowy ku zniesmaczeniu poloznych… ale jakos nie bylo kolek tak jak u innych dzieci po szpitalnym bigosie…
Każdego dnia była kapusta.. I faktycznie, rodzina dowoziła mi jedzenie, bo umarłabym tam z głodu, zwłaszcza, że karmiąc miałam wilczy apetyt.
ale każde przepisy da się ominąć bo ja byłam tak głodna po wszystkim ,że mój ukochany świeżo upieczony tatuś pobiegł mi do sklepu po loda (orzechowy – do dziś pamiętam) a ja go ukradkiem wciągnęłam na sali porodowej kilka minut po porodzie i nikt nie zauważył hihi
Ja zaraz po porodzie dostałam kanapki z salata,serem i szynka plus herbatę. Szpital w Bydgoszczy
Na Tczewskiej porodówce jedzenie nie zmieniło się od 15lat.Jak urodziłam córkę to dostałam po 3dobie coś na podobe owsianki po 7 latach jak tam wróciłam to nic nie jadłam bo obiad przypominał jedzenie dla świń potem zaś wróciłam po 7 latach ale z własnym jedzeniem a teraz czeka mnie powrót w styczniu po 3 latach i wątpię by coś się zmieniło odnośnie jedzenia
Nie tylko na porodów kach ogólnie w szpitalu okropne jedzenie szkoda pieniędzy to wszystko idzie do kosza
Niedawno byłam niestety pacjentką oddziału położniczo – ginekologicznego. Tak mi „wyszedł” urlop nad morzem Emotikon frown Popularne miasto uzdrowiskowo – turystyczne. Obsługa była bardzo, bardzo miła, ale jedzenie … Ja nie jestem „pańskim pieskiem”, jem prawie wszystko, jeśli nie jestem na to uczulona. A niestety na śniadanie zawsze jest coś mlecznego, a ja jestem bezmleczna – do jedzenia miałam kromkę chleba i 2 plasterki niemal przezroczyste jakiejś wędliny. Wystarczyć wystarczyło,ale poprzednio jadłam niemal dobę wcześniej. To i tak dobrze, bo to miejscowość ok. 40tysięczna, 2 miesiące wcześniej byłam pacjentką w swoim mieście (prawie 300tys.) – pobyt jednodniowy i nie dostałam nic, czekano tylko kiedy już pójdę do domu – life :)
Do dzisiaj pamiętam posiłek który dostałam 17 lat temu po porodzie. Ziemniaczki,sztuka mięsa w sosie i buraczkami. Był pyszny. A tego sprzed roku nie pamiętam bo to nie jadłam. Nie dało się.
Zgadzam się, w Św. Rodzinie bardzo smaczne posiłki!
Ja na 2 dizen.lepsze dostalam.noge gotowana marchewke gotowana w kostke iraz ryz lekko solone ale wzgledne
No wiecie… Ja po cc w 2 czy 3 dobie dostałam pomidory i żeby było śmiesznie to położne nie kazały nam jeść…
Kleik bo miałam cesarkę
owsianka i 2 kromki chleba i dzemu tyci
Za granicą w szpitalach menu można skomponować samemu. Oczywiście jest ze 20 opcji do wyboru.
Hej,ja rodziłam w Irlandii,byłam już bardzo, bardzo głodna zanim dostaliśmy śniadanie, poprzedniego dnia ominął mnie i obiad i kolacja, też dostałam tosty, maselko, dżem pomarańczowy, i płatki kukurydziane z mlekiem. Ale mi wtedy smakowało! :) Do dziś grzanki z pomarańczowym dżemem lubię i kojarzą mi się z tym szpitalem i porodem hihi! Obiady były też całkiem niezle :)
Ja urodzilamw. Wigilie qiec mi maz z mama przynosili pierozki itp
Mnie w Anglii zaraz po cesarce pytali co bym zjadła i dostałam pyszne tosty z dżemem :) i herbatkę z mlekiem później to juz tylko przynosili karty i sama wybierałam na co mam ochotę danego dnia zjeść
Rok temu miałam wywoływany poród , Miałam wstawić się na głodniaka o 8 rano więc ostatni posiłek jadłam dzień wcześniej na kolacje o 20 .Urodziłam następnego dnia o 19 , . Mąż wrócił do starszaka więc nie pomyślał żeby mi coś kupić , Dodam że byłam po krwotoku . Nikt się nie zainteresował czy jadłam . Dostałam jedzenie na drugi dzień o 8.30 , Więc po całodniowych męczarniach byłam bez jedzenia 36 godzin . Szczerze to byłam tak głodna że jak na śniadanie dostałam dwie kromki chleba z serem to wcale nie grymasiłam ………
W Poznaniu na Lutyckiej było całkiem niezłe
Oj tak masakra z tym jedzeniem, 2 jaja na śniadanie to dopiero był rarytas
Pamiętam jak na sali po porodowej dostałam na obiad ziemniaki z wątrobka i cebulą do tego ogórki kiszone
po cc to nic się nie dostaje, na następny dzień sucharki, w drugiej dobie tez, i dopiero na kolacje kromka chleba i maly dżem, nawet masła nie było.
No ja po porodzie na kolacje dostałam sałatkę jarzynowa z kukurydza, groszkiem, selerem…a na drugi dzień ma obiad ziemniaki ze śledziem :) cały mój pobyt na patologii i po porodzie to bym zdechła z głodu jakby nie mąż i mama :/
Rodziłam trójkę dzieci między pierwszym a trzecim jest 16 lat różnicy natomiast w jedzeniu w czestochowskich szpitalach w tym okresie nie ma żadnej różnicy ciągle to samo marne jedzenie pierś dziś jutro pulpity z tego pseudo zupa jarzynowa dziś jutro pomidorowa więźniowie mają lepsze jedziecie niż chory w niektórych szpitalach
W Anglii przychodzi Pani, podaje kartę i można wybrać przystawkę, danie główne i deser. Od pizzy po kurczaka w winie :) Mi bardzo smakowała rybka pod pure ziemniaczanym z warzywami na parze :) Moja mama jak zobaczyła co dostajemy, to była mile zaskoczona, bo siostra w Polsce dostała serdelka z ogórkiem kiszonym i chlebem na obiad ;)
Jedzenie było smaczne, co najważniejsze nie powodowało żadnych dolegliwości. Nawet po cc nie miałam jakiejś specjalnej diety. Wiadomo pierwsza doba delikatnie – sucharki. Nikt z rodziny nie musiał przynosić dodatkowych smakołyków, wystarczyły szpitalne porcje.
O matko Co tu sie dzieje! !
W anglii dostaje sie karte w ktorej zaznacza sie Co chce sie zjesc. Fakt szpital to nie restauracja a karta to nie menu ale jedzenie bylo smaczne a Porcje sa na tyle duze ze spokojnie wystarcza I nawet zostaje.
W uk dostalam tosty I kawe. Podczas porodu mozesz jesc najlepiej batoniki I pic redbulla i wode zeby miec energie I sie nie odwodnic. Glodna nie bylam bo 3 godziny I 20 minut po porodzie wypisali nas do domu dokladnie o polnocy hee wiec jedzonko bylo w domu
Ja pierwsze dziecko urodzilam prawie 6 lat temu, niestety przez cc, nie zmienia to faktu ze ostatni posilek w domu zjadlam w poniedzialek o 9rano(potem zaczely sie skurcze i nie mialam nawet ochoty myslec o jedzeniu), o 19.40 tego samego dnia zrobiono mi cesarke, we wtorek pozwolili mi pic tylko troche wody a w srode na obiad dostalam pierwszy (wyblagany ze lzami w oczach) posilek- kleik ryzowy:/ nie jadlam nic innego bo mowili ze po cesarce nie mozna jesc.Po drugiej cesarce w innym szpitalu dostalam normalne sniadanie nastepnego ranka.
W szpitalu w Mysłowicach woj. Śląskie, jedzenie jest na prawdę dobre i nie ma go tak mało. Ja nie glodowalam i polecam szpital.
Spędziłam dwa tygodnie w szpitalu po porodzie, dzięki ” cudownym posiłkom ” wróciłam do wagi sprzed porodu:) jedzenie smaczne i dietetyczne….
Z tego co wiem to w UK nawet po kilku godzinach od porodu wypuszczaja do domu, wiec za duzo sie nie najecie tych tostow:-) powiem tak jak szpital ma wlasna kuchnie to jest pysznie! Ale jak sa cateringi to…… No jest sieczka taka ze hej bo jak najtanszym kosztem jadą:-/ a ja po porodzie i tak nie moglam patrzec na jedzenie, anemia duza a ja nic.. Wszytko wmuszane:-(
Po dwóch, nie pamiętam bo to dawno było, po 3 rosół z makaronem i schabowego bo to akurat niedziela byla, a po 4 sucharki a później jakaś juche bo po cesarce byłam…
Rodzilam rok temu w wojewódzkim w Gdańsku, byl catering. Było dużo i smacznie
ja dostałam na śniadanie jednego dnia jajko i kawałek surowej papryki, a do tego jedną starą bułkę i dwie skibeczki świeżego chleba
Ja jak mialam cesarke to dopiero na 3dobe po porodzie dostalam suchary hehe… i herbate ktorej nie dalo sie pic
W szpitalu w którym rodziłam w Katowicach jest super catering. Wszystkie posiłki były pycha
Ja rodziłam w szpitalu w Zdrojach w Szczecinie i tam było zupełnie inaczej . Po porodzie byłam głodna , odrazy po szyciu na sali porodowej dostałam pyszny obiad żebym miała siłę usiąść na wózek żeby mnie przewieźli na salę. Nie miałam tam na co narzekać jedzenie było bardzo dobre . Przynosili kobietom między posiłkami przekąski np. Drożdzowki , herbatniki z dzemami , soki. Miałam też swoje jedzenie które rodzina przyniosła ale nie byłam w stanie go zjeść bo co chwile przynosili coś do jedzenia . Na piętrze była kuchnia dla pacjentek które mogły w każdej chwili zrobić sobie kanapki ze wszystkim co było w lodówce .