Każdego dnia to samo. Tak powiedziała mi koleżanka opiekująca się wymagającym niemowlakiem. Pobudka, śniadanie, zabawa, drzemka, obiadek, spacer, drzemka, kąpiel, kolacja, sen.
Żyjesz jak robot, z harmonogramem w ręku, gapiąc się bezmyślnie na trzymaną w dłoni łyżeczkę z marchewkową papką. Wiesz jak to jest. Niby to wszystko cieszy, ale gdy umiesz złapać dystans, gdy spoglądasz na to z perspektywy, gdy masz szansę spędzić czas inaczej, wyjść z domu, pobyć sama ze sobą, wtedy doceniasz te „zwykłe-niezwykłe chwile”. Gdy masz je na co dzień, 24 godziny na dobę, pomału tracisz ich słodki smak, a zaczynasz odczuwać gorycz. Zaczynasz myśleć, że życie toczy się gdzie indziej. Bez Ciebie.
Gdy jesteś cały czas z dzieckiem, to zamiast się wieloma rzeczami cieszyć, odczuwasz nudę, przytłoczenie, czasami wręcz utratę własnego ja. To tak zwane ciemne strony macierzyństwa, o których nie można wspominać, bo nie wypada. Nuda, wypalenie, zmęczenie.
A może ta nuda wcale nie jest taka zła? Może rutyna typowa dla rodziców małych dzieci ma swoje pozytywne strony? Może śpiewanie przez pół godziny kołysanki, tych samych nut zamkniętych w trzech zwrotkach z błaganiem w oczach „no w końcu zaśnij” pozwala na wewnętrzne oczyszczenie, uspokojenie się i doświadczenie dziwnych odczuć, których nie poczuje się nigdy później? To taki nietypowy rodzaj nudy – rodzicielskiej nudy?
Może jest jeszcze inaczej? Może smak rodzicielskiej nudy zależy od wymiaru jej doświadczania. Każdy ma swoje możliwości, swój wewnętrzny limit. Kiedy go przekroczy, czuje się znużony, a gdy jest on pod kontrolą, jest zmotywowany, by wyjść z dzieckiem i zrobić coś ciekawego? Nuda może przecież mobilizować, a może też wysysać ostatnią energię i wewnętrznie otępiać.
„Ucieczka” z domu do pracy
Ile mam „ucieka” z domu do pracy, żeby…odpocząć i z entuzjazmem, wytęsknieniem witać dziecko po powrocie do domu. Tak wolą, bo mają poczucie, że ich życie nie zostało wtłoczone w jedną rolę, w której się nie odnajdują, która jest poniżej ich oczekiwań. Nie pozwala im się rozwijać – jako kobietom, a nie tylko matkom.
Często nie musiałyby wracać do pracy lub mogłyby zrobić sobie dłuższą przerwę, jednak decydują się na powrót, bo nie mogą znieść…nudy, codziennej powtarzalności, mechanicznie wykonywanych czynności, które sprawiają, że kolejny dzień nie różni się od poprzedniego.
Nuda codzienności?
Dużo mówi się o tym, że macierzyństwo jest fascynujące, wzruszające, piękne. Jednak takie są momenty, ulotne chwile.
Codzienność mija wielu nam pod pryzmatem nudnych, ciągnących się minut, podczas nie do końca fascynujących czynności.
O ile półgodzinne układanie klocków może być miłe, o tyle już dwugodzinne aż prosi się o kolejne wyzwanie…na miarę możliwości dorosłej osoby. Nudne jest guganie z dzieckiem 50 razy na dzień, czytanie tej samej bajki po 10 razy, układanie tych samych puzzli 7 dni pod rząd.
Te wszystkie rzeczy nie są nudne same w sobie, one są nudne powtarzane każdego dnia, przez tygodnie i miesiące, zwłaszcza dla podstawowego opiekuna, który ma niewielkie lub zerowe wsparcie od najbliższych.
Wisienkę z tortu zjada się szybko, sam proces przygotowywania kilkuwarstwowych smakołyków jest jednak żmudny i często nudny. Podobnie jest z opieką nad dzieckiem, która wymaga wielu powtórzeń tych samych czynności, kontrolowania procesu nauki.
Nuda w tym nieprzyjemnym wydaniu może dopadać nas szczególnie, gdy mama:
- zamyka się z dzieckiem sama w domu – dobrowolnie lub czuje, że nie ma innego wyjścia,
- mieszka w małej miejscowości, w której nic się nie dzieje,
- nie wie, jak naprawdę odpocząć z dzieckiem,
- ma wrażenia, że jej potrzeby są nieważne, że ona sama się nie liczy,
- nie ma wsparcia z zewnątrz.
Podobno inteligentni ludzie się nie nudzą, a wszystko zależy od wyobraźni. Dlatego wydaje się, że mając pod opieką niemowlę, słodkie, zmieniające się każdego dnia, nie można się nudzić, jednak są takie momenty, kiedy nawet i my rodzice zabiegani i zmęczeni, stajemy twarzą w twarz ze swoimi niedoskonałościami.
Pocieszające jest na pewno to, że z czasem nudy i rutyny się nie pamięta. Pozostają piękne przełomowe chwile, wspomnienia pierwszego uśmiechu, słowa, kroku…
Bardzo dziękuję Wam za ten artykuł w samo sedno
Ja nawet kiedyś u siebie na blogu zmierzyłam się z tym tematem: Jak wytrzymać na macierzyńskim http://wczesniakicodalej.blogspot.com/2015/04/jak-wytrzymac-na-macierzynskim.html. I również uważam, że najgorsze to zamknąć się z dzieckiem w czterech ścianach. Ja jak moje macierzyństwo mnie przygniotło założyłam bloga, zapisałam się do grup wsparcia. Dziś każda chwila z moim dzieckiem jest dla mnie jak błogosławieństwo. Radość i miłość towarzyszą na każdym kroku i nawet jak cały dzień ryczy bo zęby albo inne tego rodzaju przyjemności to jakoś nie umniejsza mojego szczęścia. Myślę, że na tym macierzyńskim trzeba robić to na co ma się ochotę. Chcesz się spotkać z przyjaciółką: to zaproś mamę do opieki, albo zapakuj dziecko i w drogę. W końcu jesteś na urlopie :)
Podpisuję się pod tym artykułem i zgadzam się, że nie idealnych rodziców a nuda w pierwszych miesiacach jest nieunikniona.
Rutyna ma swoje dobre i zle strony. W macierzynstwie kochasz calym sercem ale wazne bys miala/ mial swoj wlasny swiat, nie wolno Ci zatracic siebie- nigdy. Musisz myslec o sobie, by nie tylko Ty ale i Twoja rodzina byla szczesliwa. Oderwanie od rytyny, chocby na chwile kazdego dnia/ tygodnia ( w zaleznosci od potrzeb) pozwala nam na nabranie dystansu, trzezwe spojrzenie na wiele spraw. Mysle, ze dzieki wlasnym malym odskocznia mozemy byc naprawde szczesliwymi rodzicami. Ja do takich naleze i zycze tego kazdej mamusi i tatusiowi, a razarem kazdej zonie i mezowi :)
pozdrawiam :*
Macierzyństwo przede wszystkim jest trudne, męczące i bardzo wymagające.
Czy nudne? Momentami na pewno tak.