Panuje przekonanie, że im szybciej, tym lepiej. Im wcześniej dziecko zacznie uczyć się języka obcego, tym lepiej będzie go znać. Im wcześniej zapiszemy malucha na garncarstwo, tańce/karate, tym bardziej zadbamy o jego rozwój. W praktyce wielu rodziców wychodzi z założenia, że wiele zajęć po przedszkolu czy szkole to recepta na sukces. Im bardziej zajęte dziecko, tym lepiej. Czy tak jest rzeczywiście? Okazuje się, że niekoniecznie. Bywa wprost przeciwnie, dziecko potrzebuje nudy, która budzi kreatywność. Czasu niezorganizowanego, wolnego – po to, by samo mogło zdecydować, co chce robić i odkryło, co sprawia mu radość…Jeśli stawiamy na zajęcia dodatkowe, to aby były one naprawdę pomocne, trzeba spełnić kilka warunków.
Czy dziecko powinno chodzić na zajęcia dodatkowe?
Żeby zajęcia dodatkowe miały sens, to:
- Dziecko naprawdę musi chcieć na nie chodzić.
- Nie powinno być do tego zmuszane.
- Wybrana aktywność powinna być dla dziecka ciekawa.
- To dziecko ma zdecydować, czy chce poświęcić się danej pasji.
- Na początku dziecko powinno mieć szansę popróbować kilku aktywności, sprawdzając, czy dane zajęcia są dla niego. W tym czasie ma prawo zrezygnować po kilku zajęciach. To nic takiego. Mądry rodzic nie powinien z tego powodu zawstydzać, czy karać.
Zajęcia dodatkowe to opcja, a nie konieczność.
Nie jest prawdą, że dziecko musi uczęszczać na zajęcia dodatkowe. Prawdą nie jest też twierdzenie, że im szybciej zacznie, tym lepiej. Wszystko zależy od indywidualnej sytuacji.
Nie brakuje dzieci, które mają bardzo napięty grafik, a w praktyce niewiele się uczą. Dlaczego? Z wielu powodów. Dane zajęcia nie są dla nich interesujące, są zmęczone, wolałyby zostać w domu. Zajęcia dodatkowe nie są receptą na sukces.
A może bez zajęć?
Można nauczyć się pięknie malować w domu. Nie potrzeba do tego zajęć plastycznych.
Można uczyć się języków w niestandardowy sposób, na przykład słuchając audiobooków, czy też oglądając bajki po angielsku czy niemiecku. Inny sposób to sięgnięcie po książki, gry, materiały edukacyjne, jakich nie brakuje na rynku. Dziecko nie musi chodzić do elitarnej szkoły językowej. Choć ta często sporo ułatwia, to nie to jest jedyna droga.
Nie potrzeba garncarstwa, czy modnych zajęć kulinarnych. Można także nauczyć się wiele w domu – pomagając rodzicom w kuchni, majsterkując z dziadkiem, wyszywać z babcią. To równie dobry pomysł, a czasami nawet lepszy, bo ogranicza czasochłonne dowożenie na zajęcia, pozwala więcej czasu spędzić w domu z najbliższymi. Dodatkowo umożliwia pracę spokojnie, w swoim tempie, bez presji.
Bliskość i zrozumienie jest najważniejsze. Zajęcia dodatkowe nie są konieczne. Można z nich zrezygnować, jeśli danej rodzinie tak jest wygodniej.
Można też z nich korzystać, jeśli dziecko chce na nie chodzić i naprawdę czerpie z nich przyjemność.
Podsumowując – nic na siłę. Każdorazowo warto spojrzeć z boku i zrozumieć, że jest wiele dróg i żadna z nich nie jest lepsza. Trzeba po prostu znaleźć swoją.
Komentarze