Jak to mówią – nie ma sprawiedliwości na tym świecie. I o tym fakcie przekonują się już najmłodsi. Na przykład teraz, w czerwcu….Dla jednych ostatni miesiąc roku szkolnego to czas wycieczek, wyjść, integracji na świeżym powietrzu, zabawy i nauki…. Dla innych – czas siedzenia w dusznych salach, prób skupienia, udawania, że coś się robi, z powtórkami, sprawdzianami, odpytaniem. Nie dziwi zatem fakt, że ci, którzy należą do tej drugiej grupy zazdroszczą osobom z pierwszej. Jest też trzecia opcja, całkiem inna droga: wybierają ją osoby, które postanawiają sobie i dzieciom zrobić w czerwcu wolne, wyjeżdżając na tańsze, bo odbywające się jeszcze przed sezonem…wakacje. Bo czerwiec w polskich szkołach jest dość specyficzny. I właściwie od zawsze to wiadomo.
Nie uczymy się dla ocen
Z jednej strony wiadomo, że nie uczymy się dla ocen. Chodzi o wiedzę i pewne wartości, które się za nią kryją. Z drugiej strony, gdy oceny są już wystawione, to wielu uczniów w końcu pragnie odpocząć.
Rzeczywistość, zwłaszcza ta za oknem, zachęca do częstego przebywania na świeżym powietrzu. A że w Polsce aura nie rozpieszcza przez cały rok, to aż się prosi tuż przy mecie o nieco inną formę nauki niż ta tradycyjna.
Niestety o ile w niektórych szkołach nauczyciele i dyrekcja decydują się na częstsze wyjścia z dziećmi, a nawet kilkudniowe wyjazdy, o tyle w wielu placówkach tego typu praktyki są niemile widziane.
I tak nawet w jednym mieście dzieci w tym samym wieku mogą całkowicie inaczej spędzać czerwiec w szkole. Jedno z nich może jeździć nawet na kilka wycieczek w roku, często wychodzić do kina, teatru, spędzać czas na zawodach na świeżym powietrzu, piknikach i integracyjnych zabawach, mieć lekcje na świeżym powietrzu, wychodzić do parku, ogrodu botanicznego, spędzać czas na nocowaniu w szkole….
Drugie dziecko natomiast w czerwcu będzie nadganiać materiał, powtarzać, przygotowywać się do sprawdzianów, odpytywania…
Wiele możliwości
Niektórzy rozumieją naukę jako klasyczne siedzenie w ławce i słuchanie wykładu. Inni natomiast zauważają, że wycieczki i ciekawy program zaplanowany poza szkołą może uczyć równie sporo, jeśli nie więcej….
Wycieczki to niesamowita okazja do integracji. Do bycia razem, poznania się. Grupy wyjeżdżające na wycieczki rozumieją się lepiej, potrafią ze sobą współpracować, zazwyczaj czas wolny poza szkołą ogranicza również ryzyko konfliktów. Jeśli jest mądrze poprowadzony i zaplanowany, niesie same korzyści.
Niestety w wielu polskich szkołach dyrekcja i nauczyciele odmawiają wyjazdów na wycieczki. Tłumaczą to różnie. Najczęściej koniecznością organizacji zastępstw, czy za niskimi zarobkami. Ten pierwszy argument zwłaszcza w czerwcu jest dla wielu mało zrozumiany. Drugi natomiast w konfrontacji z decyzjami nauczycieli, którzy mimo takich samych zarobków, jeżdżą na wycieczki, również bywa zastanawiający i wzbudza wiele kontrowersji!
Rodzice podejmują sami decyzje
W niektórych szkołach czerwiec to czas na przeczekanie. Dzieci nie wychodzą, ale też nie uczą się. Niektórzy nauczyciele mówią wprost – „nie chce mi się, jest gorąco…” Włączają dzieciom film lub pozwalają, by w klasie każdy robił, co chciał.
Nic dziwnego, że wielu rodziców, gdy słyszy o takich praktykach, bierze sprawy w swoje ręce i postanawia właśnie w czerwcu wyjechać na wakacje. Wycieczki zagraniczne są tańsze, nie ma jeszcze takiego tłoku, najczęściej temperatury są również bardziej znośne. Same plusy?! O ile w wielu szkołach w innych krajach taka praktyka jest niedopuszczalna, o tyle w Polsce nie ma z tym problemu. Rodzic usprawiedliwi, a nauczyciel nie zadaje zbędnych pytań.
Niektórzy tylko podkreślają, że takie wyjazdy przed zakończeniem roku szkolnego to wyrabianie w dziecku złej postawy. Nieuczenie odpowiedzialności, obowiązkowości i uczciwości. Jednak czy rzeczywiście?
A może właśnie to mądra opcja? Jak sądzicie?
Jak wygląda czerwiec w szkołach Waszych dzieci?
Komentarze