Brak prac domowych to…największy problem dla uczniów słabych?

Nie ma prac domowych. Niektórzy się cieszą. Inni narzekają. Są nauczyciele, którzy już dawno wywiesili białe flagi i przestali kopać się z koniem. Robią, co muszą i starają się nadmiernie nie analizować, zwłaszcza przyszłości. Są też tacy, którzy zauważają, że źle się dzieje. Podkreślają, że brak prac domowych już wkrótce odbije się wszystkim czkawką. Zwłaszcza uczniom najsłabszym i przy okazji ich rodzicom. Dlaczego?

Brak prac domowych to...największy problem dla uczniów słabych?

Po co są prace domowe?

Prace domowe istniały w rzeczywistości szkolnej od dawna. Nie ma ich dopiero od kilku tygodni, a już pojawiają się głosy, że skutki wycofania prac domowych z polskiego szkolnictwa będą opłakane.

Dlaczego zadania domowe zniknęły? Zostały zakazane? Oczywiście z powodu patologii. Bo jak to w życiu ze wszystkim można przesadzić. Również z zadawaniem prac domowych. Jednak co do zasady zadania domowe mają pewien cel. Mają pomóc dziecku usystematyzować wiedzę, czy nawet się czegoś nauczyć: choćby systematyczności i odpowiedzialności. W pewnym stopniu zadania domowe
kształtują charakter.

Ale już nie będą. Bo niektórzy nauczyciele nie znali umiaru. Główne grzechy? Zaczynając od zadawania za dużo, a kończąc na przerabianiu na lekcji prostych przykładów, a zadawania do domu tych trudnych. W praktyce w domu dzieci uczyli rodzice, wykonując nierzadko pracę nauczyciela. Rodzice byli do tego zmuszeni. Nie mieli prawa głosu, ani wyboru. Gdyby powiedzieli „nie”, czyli w przeciwnym wypadku
ich pociechy byłyby ukarane nieprzygotowaniem do lekcji czy niską oceną. Dzieci zamiast po szkole odpocząć, siadały do lekcji. I spędzały, często na dziwnych zadaniach, projektach, pracach plastycznych wiele godzin.

Nie jest tajemnicą, że prace domowe pomagały nauczycielom „wyrobić się” z lekcjami. To oczywiście jasne. „Nie zdążyliśmy na lekcji, to zrobicie w domu”. Nie zdążyliśmy, bo gadaliście, przeszkadzaliśmy…ale również z powodu niekompetencji nauczyciela. Jednak to nie jedyny cel prac domowych. Podstawowe, najważniejsze założenie to jednak była nauka i utrwalanie wiedzy, a nie
nadrabianie zaległości. Co mamy teraz?

Niektórych przedmiotów nie da się nauczyć bez pracy w domu?

Niektórych przedmiotów nie da się nauczyć w samej szkole. Tak twierdzą nauczyciele. A niektórzy dodają, że nie da się nauczyć właściwie niczego. Bo od pracy w domu zależy właściwie wszystko.

Żeby nauczyć się pisać, trzeba dużo czytać i…pisać też. Nie tylko w szkole, ale również w domu. Do nauki matematyki potrzebne jest liczenie w domu i rozwiązywanie zadań. Bez tego trudno mówić, że dziecko się tak naprawdę uczy. Samo siedzenie na lekcji na niewiele się zda.

Nauka języków obcych to również powtórki. Lekcje to może być znacznie za mało. Potrzebna jest praca w domu, systematyczna i czasami, a bywa, że często – przy dużej pomocy rodzica.

Brak zadań domowych się zemści na uczniach….?

Nauczyciele nie kryją frustracji. Zwłaszcza ci, którzy uczą już od lat i wiedzą, że zadania domowe są
zwyczajnie potrzebne.

Wszyscy próbują sobie jakoś radzić…Niektórzy zadają zadania domowe dla chętnych i sprawdzają je potem na lekcjach oraz tłumaczą niejasności tym, którzy tego potrzebują. Są tacy, którzy z uwagi na brak zadań domowych postanowili przygotowywać więcej kartkówek. Po co? Ano po to, żeby zmotywować dziecko do nauki i jednocześnie wystawić więcej ocen.

Niektórzy częściej odpytują. Przy całej klasy, przy tablicy, choć nigdy wcześniej tego nie robili. To też rodzi stres. Nic dziwnego, że coraz częściej pojawiają się głosy, że jednak zadania domowe były lepsze, a polska szkoła dzięki nim spokojniejsza. Mimo wszystko.

Ucierpią najsłabsi

Uczniowie zdolni sobie poradzą. Przede wszystkim zyskają wsparcie od rodziców. Być może będą korzystać z prywatnych lekcji. Pójdą na korepetycje. W „dobrych rodzinach” to nie problem.

Co ze słabszymi uczniami? Tutaj niestety najpewniej nie będzie różowo. Różnice się pogłębią, a dysproporcje będą tylko większe. Istnieje mnóstwo dzieci, którymi nikt się nie interesuje. Zadania domowe były jedyną motywacją, by dziecko chociaż próbowało odrabiać lekcje. Oczywiście często zadania się spisywało, jednak zawsze to, że nauczyciel zadawał było pewną formą testu – czy umiem, czy odrobię, czy jednak nie itd. Czasami rodzice też mieli większą motywację, żeby przypilnować swoją
córkę czy syna. Spojrzeli do zeszytu, zobaczyli, co dziecko powinno zrobić…

Zadań domowych nie ma? Nie ma też po co pytać, czy lekcje odrobione. Bo wiadomo, że nie ma co do roboty. Także problem z głowy. Jednak czy rzeczywiście?

Ilu rodziców wręczy dziecku zadania do rozwiązania, przekaże ćwiczenia, książkę do samodzielnej pracy? Pewnie nieliczni. Większość uzna, że jest spokój i jest dobrze. Nie trzeba się interesować. Niestety ze skutkami oddalonymi w czasie. Bo konsekwencje zaniedbań i braku utrwalenia wiedzy będą dopiero „wychodzić” po czasie na egzaminach, sprawdzianach, testach…

Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Skonsultuj się z lekarzem.

Jesteśmy tu dla Ciebie. Podejmujemy tematy, które dla nas, Rodziców, są ważne. Miło nam Ciebie gościć na naszej stronie! :) Pozostaw ślad po sobie w komentarzu! Jeśli prowadzisz bloga, chętnie Cię odwiedzimy! :)

Komentarze

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.*