Nie ma wątpliwości, że to rodzice uczą dzieci. Często najwięcej wtedy, kiedy nie mają o tym pojęcia. Maluchy szczególnie dużo rejestrują i przyswajają poprzez obserwację. Nie wszyscy jednak na co dzień uświadamiają sobie, że również dorośli mogą wiele nowego dowiedzieć się od swoich pociech. Czego? Lista jest długa i ciekawa. Wspomnijmy o tym, co najważniejsze.
Labilność uczuć
Małe dzieci w jednej sekundzie mogą płakać, czy krzyczeć, jak bardzo czegoś nienawidzą, by już za chwilę z uśmiechem od ucha do ucha zajmować się wcześniej odrzuconą zabawką. Mają doskonałe zdolności do tego, by wyprowadzać dorosłych z równowagi, by za chwilę przytulać się do mamy i taty i zapraszać do wspólnego spędzania czasu. Tymczasem przeciętny dorosły nie potrafi tak łatwo przechodzić z jednego nastroju do drugiego, co często, gdy dziecko wyjątkowo męczy i irytuje, byłoby wskazane. Również wtedy, kiedy maluch sprawdza reakcje, mówiąc przykre rzeczy, szybkie wymazanie z pamięci tego, co przed chwilą powiedział, byłoby dobrym wyjściem z niemiłej sytuacji.
Upór
Dzieci uwielbiają testować swoje możliwości. Gdy coś sobie zaplanują, robią wszystko, by zrealizować swój cel. Dlatego z uporem maniaka starają się dosięgnąć „zakazanej zabawki”, czy na kolejnych etapach ćwiczą określone zdolności, które pozwalają im osiągnąć następny etap rozwoju.
Tymczasem dorośli często się poddają. Kolejnych upadków nie traktują jako sygnału do rozwoju, ale rezygnują, twierdząc, że wyraźnie się nie nadają lub wynajdują inne powody co do tego, by zrezygnować.
Obserwacja otoczenia
Dziecko jest wrażliwe na emocje, ale również na wszelkie zachowania otaczających go osób. Błyskawicznie wyczuwa wszelki fałsz, strach, czy prawdziwą radość odróżnia od wymuszonego uśmiechu. To dlatego są osoby, do których dzieci się garną i wyraźnie je lubią oraz takie, które maluch z trudem akceptuje.
Jest też coś. Wielu rodziców opowiada o maluchu tak, jakby go nie było. Tymczasem dzieci już od pierwszych miesięcy życia uczą się reakcji na swoje imię oraz błyskawicznie nadstawiają uszu, gdy się o nich mówi. Często tę wiedzę wykorzystują w praktyce. Jest też coś jeszcze: uświadamiają sobie, jak naprawdę rodzic ocenia ich zachowanie oraz co o nich myśli.
Żyć chwilą
Maluchy nie myślą o tym, co było dwie godziny wcześniej ani o tym, co będzie za chwilę. Zazwyczaj żyją tym, co dzieje się teraz. Dla małych dzieci pojęcie czasu jest w niewielkim, stopniu zrozumiałe, dlatego mają problem z tym, by czekać, żeby zachowywać się w odpowiedni sposób z myślą o korzyściach mogących się pojawić w przyszłości, czy też z rezygnacją z mniejszej rzeczy „teraz”, by dostać „coś większego później”.
Ma to jednak wielką zaletę. Dzieci żyją chwilą, która trwa. Tymczasem dorośli wiecznie zatopieni w przeszłości lub myślami wybiegający w przyszłość często mają wrażenie, że życie przecieka im między palcami i że tak naprawdę nie „łapią” ulotnych chwil.
Jak się bawić?
Gdy dziecko się bawi, nie patrzy na to, co wypada, a czego nie. Małe dzieci śmieją się głośno, często przy tym obficie się śliniąc, mówią o swoich uczuciach i szybko zmieniają sposób zabawy, gdy zaczynają się nudzić. Potrafią tańczyć w szalony sposób, sięgać po przyjemność, bez obawy o to, co powiedzą inni, są przy tym szczere i swobodne.
Jak jest w świecie dorosłych? Wiadomo. Choć często wśród bliskich, którzy akceptują nas i dobrze znają, możemy czuć się naprawdę dobrze, to nie zawsze pozwalamy sobie na swobodę…Dziecku pod tym względem jest łatwiej i często pozwala nam przełamać wewnętrzny opór, zapraszając nas do zabawy.
To prawda,że rodzice uczą i wychowują dzieci. Ale skłamałabym , gdybym powiedziała, że nie nauczyłam się nic od mojego półtorarocznego synka. Tak, nauczyłam się wielu pożytecznych rzeczy dzięki niemu;) przede wszystkim cierpliwości, której kiedyś mi brakowało i wyrozumiałości. Dzięki tym umiejętnościom i dzięki Bartusiowi inaczej dostrzegam świat, czasem widzę go oczami swojego dziecka, to miłe, taki powrót do dziecinności po latach….. Teraz zwracam uwagę na każdy szczegól, na każde słowo którego uczy się moje dziecko , patrze z nadzieją i obawą…. Bo wiem, że przed malutkim jeszcze długa droga pełna zmagań, nauki i poświęceń… Ale wiem, że zawsze bedę stała u jego boku i postaram się mu odpowiedzieć na każde, nawet najdziwniejsze dziecięce pytanie.
Mam dwójkę dzieci: chłopca 12 lat i dziewczynkę 9 miesięcy. Wiem, że artykuł jest o młodszych dzieciach, ale dziś chcę napisać czego uczę się każdego dnia od mojego syna. On długo czekał na rodzeństwo, niestety, tak bywa w życiu. Kiedy urodziłam córeczkę, cały dom przewrócił się do góry nogami. Bardzo staramy się, aby zaabsorbowani maleństwem nie odstawiać naszego nastolatka na drugi plan. A syn? Syn jest po prostu wspaniały. Jestem z niego taka dumna, że z pewnością nie wyrażę tego w tych kilku zdaniach. Uwielbia siostrę. Gdy zapłacze jest pierwszy przy niej, pomaga przy przewijaniu i kąpaniu. Choć staram się go nie angażować tak bardzo, ma przecież szkołę, znajomych i swój świat, to dla niego i tak najważniejsze, aby choć raz dziennie zabrać siostrę na spacer czy pobawić się z nią. Rodzeństwo zamyka przed sobą drzwi, barykaduje się, żeby mieć swój azyl, a on ciągle coś zmienia i przestawia, żeby siostra była bezpieczna, bo kiedy pełza po mieszkaniu drzwi do niego są dla niej zawsze otwarte.
Każdego dnia uczę się od niego miłości, delikatności, cierpliwości i oddania…