Pamiętam jeszcze czasy, kiedy nie miałam dzieci. Zanim urodziłam pierwsze dziecko wiele rzeczy było dla mnie niezrozumiałych. Tak jak opisana niżej scena. A właściwie zachowanie jednej z jej bohaterek. Dzisiaj niewiele mnie dziwi. Wiem, że rodzicielstwo czasami tak zmienia nasze życie, że wiele rzeczy, które wcześniej były nie do pomyślenia, nagle stają się codziennym faktem. Jednak od początku…
Siedzą dwie kobiety w kawiarni, jedna wyraźnie zmęczona, druga wyjątkowo rozgadana. Ta pierwsza: blada i umalowana w niestaranny sposób słucha tej drugiej, potakuje, uśmiecha się słabo kiwa głową. Rozmowa jakich miliony, spotkanie wydawać by się mogło nic nadzwyczajnego. Nagle milcząca dotąd kobieta wyciąga chusteczkę z torebki, mechanicznie przystawia ją do ust, najwyraźniej nanosząc na nią ślinę i przykłada do twarzy drugiej, energicznie po niej pocierając. Druga wyraźnie zaskoczona podrywa się z krzesła, a pierwsza czerwienieje na twarzy i zaczyna nazbyt głośno przepraszać. Za chwilę sytuacja staje się jasna: pierwsza „pomyliła” drugą…z własnym dzieckiem. Wyraźnie zmęczona, widząc przybrudzenie zadziałała mechaniczne.
Gdybym nie widziała na własne oczy, nie uwierzyłabym, że można być tak zmęczonym, roztargnionym…Ta scenka, która przypomniała mi się po latach zainspirowała mnie do napisania tego artykułu.
Co robimy jako mamy, a czego nie rozumieją często jeszcze nie matki lub tak zwane mamy idealne? Moja lista pięciu obrzydliwych (?) zachowań typowych dla rodziców poniżej. Koniecznie napiszcie, co o niej sądzicie.
Oczyszczanie twarzy
W świecie, w którym rządzą płyny antybakteryjne, chusteczki nawilżane, wody termalne, itd. wydawać by się mogło, że nie ma potrzeby, by sięgać po „stary sposób”, z którego skorzystała matka z powyższej historii, a jednak zdarza się nam wykorzystywać zwykłą chusteczkę i ślinę do oczyszczania twarzy malucha, gdy nieoczekiwanie ubrudzi się on na spacerze.
Jedyna obrzydliwa czynność jaka zdarza mi sie wykonać to zjedzenie na wpół przeżutego kawałka.
Nigdy nie myłam dziecka swoją śliną bo robił to mój tata i skutecznie mi to obrzydził….nie cierpiałam kiedy wycierał w ten sposób moją buzie. Z plamami wszelkiego rodzaju nie chodzę bo staram się być zadbaną mamą, a już wycierać dziecku nos albo pupę własnym rękawem?? Od tego są chusteczki zawsze pod ręką.
Jednak najbardziej obrzydliwym procederem dla mnie jest oblizywanie dziecięcego smoczka. I nie dlatego ze to nie stosowne, czy dziecko się brzydzi, ale na Boga w ten sposób fundujemy własnemu dziecku milion bakterii znajdujących się w naszej jamie ustnej! Łącznie z próchnicą…..
Mnie się czasem zdarza zjeść coś po synu, np. kawałek pokrojonego wcześniej mięsa z obiadu, ale takiego którego nie jadł a żal mi wyrzucić a więc jestem obrzydliwa – trzeba z tym skończyć.:)
Czyszczenie śliną – pamiętam to z czasów mojego dzieciństwa mama bardzo często nas tak wycierała w mieście do tej pory ciarki mi przechodzą jak o tym myślę swojemu dziecku nigdy czegoś takiego nie zrobię, Oblizywanie smoczka to chyba najbardziej popularne wśród mam, u nas tego nie było bo mały smoka nie używał, zastanawiam się, czy rodzic nie zdaje sobie sprawy, że przekazuje w ten sposób wszystkie swoje zarazki( np próchnice) maluchowi?
Ja bym do tej listy dodała jeszcze karmienie dziecka palcami a nawet tipsami, sama widziałam jak jedna z mam na placu zabaw wyjmowała jedzenie ze słoiczka długaśnym paznokciem i podawała wprost do buzi dziecka. Nawet patrzeć się nie dało.
Karmienie tipsami????Błagam, co to za degeneratka była??? Straszne!
cóż dziecko było głodne a zapewne zapomniała łyżeczki.
Cha! Mój najstarszy synek urodził się tuż przed Czarnobylem, na początku kwietnia 1986 roku. Tydzień po wybuchu dostał straszliwego zapalenia płuc – nietypowego, bardzo trudnego do leczenia. Przyjął hektolitry antybiotyków w zastrzykach. Efektem tego było wyjałowienie organizmu. Kiedy wreszcie zapalenie minęło w jego ustach pojawiła masa pleśniawek ( afty). Nic nie skutkowało, żadne dostępne w aptekach środki. Poszłam z radą mojej babci i trzy razy dzienne smarowałam mu jamę ustną jego własnym moczem. Wtedy były pieluchy tetrowe, więc nie było kłopotu. Jakież było moje zdumienie, kiedy po tygodniu pleśniawki zniknęły bez śladu ! I wtedy i teraz wydaje mi się to obrzydliwe i jakieś takie znachorskie, ale kiedy najmłodszy „złapał aftę” – znowu powtórzyłam ten zabieg i znowu zadziałało ! :) .
Też znam ten sposób, to znaczy słyszałam…tak jak…o odczynaniu uroków nad dzieckiem majtkami…takimi już noszonymi;)
Oj! Ja też byłam przerażona, mimo, że to 27 lat temu, ale wtedy już była ” cywilizacja”, białe niedźwiedzie nie latały po ulicach, ludzie nosili ubrania a nie listki figowe! :) .Byłam po prostu zrozpaczona, że nic nie dział na te afty, a tu raptem – babcia – osoba urodzona jeszcze w XIX wieku, dała mi sposób, który zadziałał bez pudła :) . I to nie to samo co odczynianie uroków majtkami – noszonymi czy nie! Widocznie w moczu są składniki działające na te afty! Teraz pewnie są środki działające bez pudła – wtedy nie było ! Napisałam ,że sama byłam przerażona i z obrzydzeniem przecierałam mu te afty moczem, sądząc, że to zabobon i nie zadziała! Zadziałało ! Do dziś się wzdragam, kiedy o tym myślę! :) .
Oj tam, od razu obrzydliwe…no co to norma ;)
Rękawem, czy tam innym swoim ciuchem, przetrzeć dziecku buzię czy pupę? W życiu by mi do głowy nie przyszło. Co prawda jestem młodą matką, jednak jakoś mam gdzieś przy sobie te chusteczki- mokre bądź suche. Pani z komentarzem o podawaniu dziecku jedzenia palcem, czy tam tipsem- chyba bym zwymiotowała od razu. Brzydzą mnie rodzice, którzy przed podawaniem dziecku jedzenia, nie myją rąk. Wiadome, karmiąc dziecko obiadkiem, zawsze gdzieś tam tym palcem trzeba sobie pomóc (rzadko się zdarza), ale ręce trzeba mieć czyste. Póki moja córka nie ukończyła 4. miesiąca karmiłam ją tylko i wyłącznie piersią. I jak się ulało samym mlekiem na moją bluzkę, to niestety do dzisiaj jest plama, mimo stosowania różnych środków piorących, czy nawet samej sody. Co jak co, ale jak rodzic o siebie dba, to i w ten sam sposób będzie dbać o malucha. Tyle w tym temacie :)
A ja często oglądałam kupe mojego synka, czasem nawet zdarzało mi się w niej gmerać patyczkiem do uszu ( nie palcem, aż taka oblechowa nie jestem! ) ale to tylko dlatego, że przez pewien czas miał kłopoty z wypróżnianiem, a potem pediatra mnie pochwaliła, że u malucha warto te sprawy kontrolować. Nigdy nie oblizałam nawet łyżeczki dziecka, smoczka nie stosowaliśmy ale tak jak piszecie jest to dość popularne u matek i skrajnie głupie!
na sama mysl o zjedzeniu po corce zmielonego juz jedzenia mnie pociaga, nie wiem jak mozna karmic palcem( o zgrozo tipsem!) ale i tak jak widac sie zdarza. kilka razy zdarzylo mi sie oblizac smoczek z czego sama nie bylam zadowolona;(
Karmiac piersia mialam bardzo popekane brodawki, mama polecila pocieranie ich wlasnym mlekiem-moze to i dobry i sprawdzony sposob, ale nie przelamalam sie.Obrzydliwe.ale najbardziej mnie obrzydzalo kiedy sie dowiedzialam ze 3-letnia corka kolezanki wyjezdzajac do dziadkow na kilka dni spi zupelnie rozebrana w ich brudnej, smierdzacej poscieli! masakra! sama nie jestem zupelnie bez skazy ale szanujmy dzieci i ich ludzkie wychowanie!
Hehehe, mocne ! Zdarzyło mi się oblizać smoczek- alternatywą było wepchnięcie dzieciakowi do buzi smoka z warstwą piachu:), przyznaję,że czasem zdarza mi się bezmyślnie wsadzić do buzi coś, co moje dziecko sobie wyjęło z ust. Oglądanie kup to norma. po tygodniu w szpitalu (rotawirus) zostałam ekspertem! Aaaa, jeszcze wytarłam smarka własną ręką- wiem,że istnieją chusteczki, gorzej jak ich zapomnisz…:) I niech ten poczet obrzydliwości zakończy fakt,że używam Friedy- czyli wysysam smarki swojego dziecka:) Nie spinajcie się tak, w ten czy inny sposób, wszystkie jesteśmy obrzydliwe. Zwłaszcza dla „nie dzieciatych”.
Gmerac w kupie patyczkiem do uszu..(??!!)-to najbardziej obrzydliwa rzecz o jakiej slyszalam …fuj!!
Ojojo…no rzeczywiście nieciekawe :) Dzieci czynią z nas bardziej prostych ludzi :D
Uhh, nienawidziłam kiedy moja matka wycierała mnie śliną! Nie robię tego swojemu dziecku.
Oj tam, oj tam :D
Grzebanie w kupie – niech któreś dziecko połknie coś niejadalnego, a grzebanie w kupie stanie się normą (może niekoniecznie palcem, hehe), dotyczy takze sytuacji gdy jest potrzeba pobrania próbek kału do badania na obecność pasożytów ;))
Dojadanie resztek po dziecku – u nas norma, mam wyrzucić, bo nadgryzione? No co Wy ;)) Dziecko i tak mnie już milion razy opluło (Wasze się nie śliniły przy ząbkowaniu?), obsmarkało (nie zawsze udało się umknąć ze strefy zasięgu kichnięcia), obrzygało (Waszym się nie ulewało? Nigdy?), obsikało (Wasze zawsze dobiegły do nocnika jak już nie nosiły pieluchy?) i tak dalej :D
Wycieranie śliną – cóż, bywało ;) (w końcu ja też dziecko całuję, a więc obśliniam, kicham na nie itp).
Wytarcie brudnych rąk swoją odzieżą – zdarzało się (nigdy nie zdarzyło się Wam zapomnieć mokrych chusteczek? Może macie tylko jedno dziecko? Przy dwójce ilość zapomnianych rzeczy wzrosła u mnie wykładniczo)
Jedzenie z dzieckiem jedną łyżką (ode mnie nigdy się niczym żadne nie zaraziło, tylko ja złapałam już parę razy nieźle zmutowanego przedszkolnego wirusa)
Kąpanie się z dziećmi razem w wannie (niektórzy uważają, że to obrzydliwe ;))
Wąchanie pupy/nóg (by zbadać, czy NA PEWNO KONIECZNIE trzeba toto umyć, po na przykład wyjątkowo ciężkim dniu z dwójką chorych dzieci i jeszcze psem, który akurat miał biegunkę…). Zresztą uważam, że wąchanie dziecka (np. jego oddechu) ma duże znaczenie diagnostyczne (wyjątkowo wcześnie można wykryć w ten sposób anginę…)
i tak dalej
Matki Polki obrzydliwe, łączmy się :D :D
Piękna wypowiedź! Łączę się! Jestem matką dwójki, obrzydliwą i jestem z tego dumna! :)
Jakiś czas temu widziałam ojca w poczekali, który bawił się smoczkiem malucha i normalnie go ssał. Podszedł jego synek, wyciągnął rączkę, a on mu ten smoczek oddał :/
Bleee
Nic co ludzkie nie jest nam obce – Matki Polki :P