W idealnym świecie nie byłoby wątpliwości, przeciwnie powiedzielibyśmy, że to banał. Wychowywanie dziecka byłoby proste i niepowodujące żadnych wątpliwości. Jednak nie żyjemy w idealnym świecie. I życie jako takie jest trudne. A o wychowaniu dzieci mają najwięcej do powiedzenia osoby bezdzietne lub te, które miały małe dzieci bardzo dawno temu. Ci, co mierzą się z tym na co dzień, miewają wiele wątpliwości…
Krytyka liberalnego stylu wychowania
Trochę tu pomieszania pojęć, jednak podejmijmy wyzwanie. Bo to pomylenie i poplątanie widoczne jest nie tylko w oczach oceniających, ale również tych, którzy zachłysnęli się pewnymi wzorcami wychowania. Ci, którzy uwierzyli, że pewne metody są zawsze skuteczne i trzeba ślepo im zawierzać, dzisiaj oceniani są jako wyjątkowo źli rodzice.
Nie minęło przecież wiele czasu. Jeszcze kilka-kilkanaście lat temu nie można było krytycznie odnieść się do propagowanego liberalnego stylu wychowania, bo człowiek został zakrzyczany, wprost żywcem zjedzony! Wszyscy wierzyli, że to działa! Wtedy pomysł, jak podchodzić do dzieci, był tak świeży i nowy, że chcieliśmy ufać, że jest doskonały. Zalecano nam: nie denerwuj się, tłumacz, okazuj miłość, empatię, bądź zawsze cierpliwa, uśmiechnięta, spokojna, nie daj się wyprowadzić z równowagi. Gdy hukniesz, krzykniesz, powinnaś się wstydzić. Przeproś za to dziecko!
Niby w teorii doskonała opcja. W praktyce jednak wiele osób ominęło wskazania dotyczące konsekwencji
i stanowczości. Zamiast siły okazali słabość. Zbyt wielu przestało stawiać granicę….
Co się stało potem? To, co stać się musiało. I przed czym ostrzegały nieliczne, odważne głosy.
Dziecko bardzo szybko zorientowało się, jak odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Wielu maluchów zaczęło wykorzystywać taki stan i robić dokładnie to, na co się im pozwala. Stało się wolne i beztroskie – w całkiem innym niż dotąd znaczeniu. Problem w tym, że jednocześnie krzywdząc innych, bijąc dzieci w grupie przedszkolnej, krzycząc na nauczycielki, nie słuchając rodziców…W tym samym czasie mama czy tata stali się po prostu bezradni.
Okazało się, że rodzice dzisiaj nie potrafią odpocząć przy własnym dziecku, szczerze mówiąc, sami go nie lubią. Dlatego podrzucają malucha, gdzie się da, żeby mieć chwilę spokoju.
Styl liberalny charakteryzuje się:
- unikaniem dyscyplinowania,
- omawianie z dzieckiem wszelkich decyzji,
- budowaniem relacji partnerskich, z wiarą, że to wystarczy, nie trzeba być rodzicem-autorytetem,
- rozczarowaniem,
- poczuciem braku kontroli,
- nielubieniem dziecka, oddawaniem dzieci pod opiekę innych, by cokolwiek móc zrobić, czy chociażby odpocząć.
Dawny styl, despotyczny
Wcale nie lepszy jest dawny styl wychowywania, tak zwany styl despotyczny, autorytarny. Bardzo chętnie stosowany przez pokolenia współczesnych dziadków. Polegał on na władzy twardej ręki.
Bezsprzecznego wymagania szacunku i kreowania się na rodzica nieomylnego. Żaden rodzic w tym nurcie nie przyjmował do wiadomości, że może się mylić, a tym bardziej, że powinien po popełnieniu błędu przeprosić swoje dziecko.
Było podejście na zasadzie – dzieci i ryby głosu nie mają. Z rodzicami się nie dyskutowało, przyjmowało się ich słowa za świętość i stosowano się do nich. Oczywiście, gdy rodzic widzi, jest blisko, to się go słuchało, bo gdy szło się za najbliższy zakręt, to podejmowało się całkiem inne decyzje, nierzadko
sprzeczne z wolą rodzica.
Styl autorytarny ten wyróżnia się pełną kontrolą. Niestety ma mnóstwo minusów. Głównie takich, które odbierają dziecku „człowieczeństwo”, zabraniają popełniania błędów i pomyłek. Do błędów nie opłaca się przyznawać, trzeba je ukrywać. Najlepiej nie przyznawać się do nich nawet przed sobą.
Ten styl ma też inną wadę. Tak naprawdę utrudnia budowanie zdrowych relacji. Towarzyszy mu bowiem surowość i dystans. Zmniejsza on wrażliwość i odbiera empatię. Pozbywa czegoś ważnego – radości i spontaniczności. Czyni ludzi namiastkami siebie. Niestety rodzi też uzasadnione pretensje u dzieci po latach. Dzieci są rozżalone i nie mogą zrozumieć pewnych schematów zachowań u swoich rodziców.
Styl racjonalny, demokratyczny
Jest też trzeci, ostatni styl wychowywania, będący opcją „pomiędzy”. Bardzo trudny w praktyce, bo wymagający ogromnej elastyczności i ciągłego obserwowania codzienności. Wymaga od stosującej go osób wrażliwości na potrzeby innych, oceny tego, co się dzieje i trafnego reagowania. Z uwzględnieniem potrzeb dzieci, zwłaszcza gdy w rodzinie jest kilkoro maluchów. Trzeba mieć świadomość, że każde z nich jest inne i w gruncie rzeczy (jeśli chodzi o szczegóły) potrzebuje czego innego.
Styl ten jest nieugięty, jeśli chodzi o przestrzeganie podstawowych zasad oraz elastyczny – gdy uwzględnimy pozostałe kwestie. Rodzic słucha dzieci, ale nie boi się być autorytetem i decydować, gdy jest taka konieczność. Istnieją momenty, kiedy można zastosować burzę mózgów, pomyśleć o dobrym rozwiązaniu. To szczególne umiejętności uwzględniające bycie zdecydowanym rodzicem, wyciąganie konsekwencji ze złych zachowań, ale też okazywanie łagodności.
To sztuka łączenia tego, co trudne i proste. Zachowanie stałości, bycie podporą, ale jednocześnie wsłuchiwanie się w głos dzieci i swój. Umiejętność pracy nad sobą. Świadomość, że każdy popełnia błędy i trzeba umieć sobie z nimi radzić.
Nie jest łatwo wychować dzieci
Wychowywanie dzieci to szalenie trudne zadanie. Nie ma jednego złotego przepisu, jak to robić. To wyzwanie, z którym radzimy sobie różnie. Ważne, żeby być uważną, nastawić się na ciągły rozwój.
Przyjmować, że możemy się mylić, a popełnianie błędów to rzecz ludzka. Jednak, żeby rzeczywistość ciągle zmieniała się na lepsze, dobrze wyciągać z błędów mądre wnioski.
Bo każdy rodzic za wychowywanie lub niewychowywanie swoich dzieci zostaje prędzej czy później rozliczony. Niestety (lub stety) nic w przyrodzie nie ginie, jest akcja i jest reakcja.
Komentarze