Do kilkulatka (nie wspominając o starszym dziecku) możesz mówić kilkakrotnie, bez efektu. Powtarzać, frustrować się, krzyczeć. Bezskutecznie. Nieraz masz wrażenie, że dziecko w ogóle Cię nie słucha. Jakby ogłuchło.
Być może problemem nie jest postawa malucha, ale to, w jaki sposób starasz się formułować swoje prośby?
Zejdź do poziomu dziecka
Dziecko jest mniejsze od dorosłego. Niby oczywiste. Jednak w codziennych kontaktach często o tej barierze zapominamy i próbujemy dotrzeć do malucha ze swojego poziomu. To sporo utrudnia, bo wzrok i odbiór kilkulatka koncentruje się na nieco innym poziomie.
Warto wykonać prosty ruch, który pozwoli odbierać i nadawać na tej samej płaszczyźnie. Najlepiej kucnąć. To po pierwsze wymusi na dziecku zwrócenie uwagi na rodzica. Po drugie pozwoli mamie czy tacie „złapać” kontakt wzrokowy z maluchem.
Mów prosto
„Kazania”, czyli długie wywody nie działają. To wiadomo nie od dzisiaj.
Zamiast zawiłych zdań i skomplikowanych przekazów lepsze będą proste komunikaty. Nie mówmy: „Czy mógłbyś tutaj przyjść?” zamiast tego lepsze będzie: „Przyjdź tutaj, proszę”.
Mów ciszej
Zamiast krzyczeć, lepiej mówić cicho. Szept w naturalny sposób sprawia, że natężenie dźwięków spada w pokoju o kilka decybeli. Warto to przetestować i zobaczyć efekty.
Używaj imienia
Wypowiedzenie imienia w naturalny sposób zwiększa naszą uwagę. Sprawia, że zaczynamy słuchać i koncentrujemy się na przekazie. Poza tym brzmienie naszego imienia jest w naturalny sposób dla nas miłe, poprawia nam humor. Dlatego rozpoczynajmy konwersację od niego.
Nie dawaj złudnego wyboru
Mówiąc do dziecka, „przyjdziesz tutaj, kochanie?”, musimy się przygotować na to, że maluch potraktuje ten komunikat jako pytanie (bo nim przecież jest), a nie prośbę i odpowie „nie”.
Będzie zdezorientowany, jeśli kolejnym razem zawołamy go, nie pozostawiając wyboru.
Dlatego tam, gdzie nam naprawdę zależy na konkretnym zachowaniu, bądźmy precyzyjni.
Poczekaj na reakcję
Często rzucamy do dzieci komunikaty, nie przerywając wykonywanych czynności, nawet nie odrywając wzroku od gazety czy komputera. Pozostawia to wrażenie, że nam nie zależy. Dlatego gdy mówimy coś do dziecka, warto przestać wykonywać daną czynność, spojrzeć maluchowi w oczy, wypowiedzieć zdanie i poczekać na reakcję, nie spiesząc się z powtórzeniem komunikatu.
super rady, dzięki
Nie mowi sie do dziecka 'idziemy spac’ skoro tylko dziecko idzie :) jesli forma 'my’ to robimy cos razem, jesli dziecko ma cos zrobic, a rodzic nie, to forma 'ty’
;) No ok. Pomieszane formy… Zmienione. Dzięki.
temat jest głęboko opracowany przez psychologów dziecięcych, zamin piszecie artykuł zasięgnijcie troszkę lektury…
Konkretne zarzuty?
hejtrka…szkoda czasu
Bardzo ciekawe, wypróbuję
Dzięki bardzo za taki artykuł. Od jakiegoś czasu mój czterolatek szaleje i co gorsza zaczyna strzelać fochy. Trochę jest to zastanawiające, ale z pewnością zdecyduję się na wypróbowanie metod zawartych w powyższym opisie. Mam nadzieję, że pomogą.
Powodzenia :)
Właśnie przechodzę fazę niesłuchania z moim 4-letnim synem, mam nadziję, że te uwagi mi pomogą, dzięki.
U nas działają :)
Bunt 4-latka ;)
A co jak 3latek mimo tych rad nadal nie słucha, bo jest uparty i za wszelką cenę chce postawić na swoim? Przeciąga line na swoje mówiąc jeszcze jedna bajka, jeszcze 10min. zabawy, jeszcze ostatnie ciasteczko, a gdy pozwala się na to ostatnie ciateczko/bajke/zabawe to maluch nie może się pogodzić z tym że koniec i dalej próbuje coś ugrać. Gdy nie pozwala się na ten ostatni raz, jest głośny protest (buczenie, wrzaski, krzyk, niemiłe słowa, czasem próbuje uderzyć). Jak temu zaradzić? nie zawsze przecież jest czas żeby dziecko uspokajało się i wyciszało 20-40min!
Podpisuję się również pod tym pytaniem – u nas bardzo często jest tak samo – uparty jak osioł i bardzo często musi postawić na swoim – nie pomaga nawet półgodzinne zostawienie go sobie, płaczącego czy na przemyślanie spraw.. i co wtedy??
Wtedy trzeba napisać kolejny artykuł na ten temat ;)
To kiedy można liczyć na ten artykuł? Tez chętnie skorzystać z rad bo już ręce rozkłada powoli…
Ja z doświadczenia wiem, że jedyną radą jest przetrzymać i być konsekwentnym. Po ostatnim ciachu, nie pozwolić na kolejne. Po ostatniej bajcie wyłączyć tv. Po tygodniu zrozumie, bardziej oporny może więcej czasu potrzebować. Nie jeden bunt konsekwencją pokonałam:)
Zgadzam się.
Nawet na tak zwane „trudne jednostki” działa konsekwencja. O ile rodzic sobie z nią poradzi :)
Moim zdaniem jest tak, że jak pozwolisz na to ostatnie (ciasteczko, bajkę itd.) to po tym jak to się dokona (zje ciasteczko, wysłucha bajki) to poczuje się w identycznej sytuacji jak wtedy zanim poprosił o to ostatnie. Wcześniej pozwoliłaś, a teraz odmawiasz – to musi rodzić bunt, bo dziecko nie widzi różnicy. Moim zdaniem w tej sytuacji nie należy pozwalać na to ostatnie, choć będzie trudno, bo dziecko się przyzwyczaiło, ale jak odpuścisz to brzdąc będzie rządził :/ Zwróciłbym uwagę na jedną z rad tego artykułu – zapowiadaj wcześniej niemiłe zdarzenia. U nas sprawdza się też minutnik, choć syn ma niecałe 3 lata i raczej jeszcze nie rozumie pojęcia czasu. No i jest z tych trudnych, zawziętych, upartych i honorowych dzieci. Pocieszam się tym, że odpowiednio przygotowany ma naturalne predyspozycje do poradzenia sobie w tym (dzikim) świecie ;)
Można też kombinować z pytaniami dającymi ograniczony wybór: chcesz zjeść zupę małą, czy dużą łyżką? umyjesz najpierw zęby na górze, czy na dole? (był niedawno artykuł o tym na sosrodzice).
Adam – w 100% racja :)
A dlaczego ma to być ostatnie ciasteczko? a nie lepiej powiedzieć, że na razie ciastka odkładamy, bo idziemy robić coś lepszego? U mnie to działa. Nikt nie lubi jak coś się dzieje po raz ostatni, jeżeli to coś co sprawia radochę. Ciastko wcale nie ostatnie, bo jeszcze je przecież zje w swoim życiu mnóstwo, co nie znaczy, że musi jeść cały czas, a może zrobić coś innego. Kwestia zainteresowania dziecka, poświęcenia mu uwagi i powagi. Ja do tego przykładam ogromną wagę, dużo do dziecka mówię, pokazuję mu różne rzeczy i staram się sprawić, że są odbierane jako fajne, a kiedy się dzieje coś fajnego to dziecko zapomina o tym co miało być niby po raz ostatni. Dużo by o tym pisać.
Mam prawie dwuletnią córkę. Jest bardzo mądra i coraz częściej mogę mówić do niej jak do ściany (chyba powoli wchodzimy w bunt dwulatka)… stosuję wszystko – mówienie z jej poziomu, staram się patrzeć jej w oczy (na ile mi pozwala, bo często celowo go unika), mówię jasno i zwięźle, zgodnie za radą psycholog (kiedyś byliśmy „przy okazji”) nie daję wyboru (przyjdziesz do łóżeczka spać?) tylko stawiam sprawę jasno (chodź do łóżeczka lub G. idzie spać). Oczywiście mała też stosuje taktykę „jeszcze jedna książeczka”, „jeszcze jedna zabawka” (np po kąpieli, gdy już i kolacja zjedzona i ząbki umyte) i jeżeli jeszcze nie jest bardzo późno to rzeczywiście pozwalam na tę jedną rzecz ale jasno mówię: tylko JEDNA książeczka/puzzle i pora iść spać. Oczywiście bardzo często wtedy się boczy i próbuje ugrać następną rzecz ale wtedy już nie ma. Biorę ją za rączkę i delikatnie prowadzę do sypialni. Jak zgodzę się na jeszcze jedną rzecz, to nauczy się, że nie wywiązuję się z tego, co powiedziałam. Jak widzi, że nic nie ugra, to grzecznie wstaje i ze mną idzie.
Cóż, konsekwencja, opanowanie, cierpliwość i nie pozwalanie na wchodzenie sobie na głowę to klucze do sukcesu.
Kiedyś na jednej z uczelni studenci psychologii (psychologia dziecięca) mieli opracować bajkę dla dwuletniego dziecka, która by to dziecko zainteresowała. Niestety nikomu się nie udało. Czyżby zatem parę lat nauki poszło na marne ? A może trzeba wyciągnąć wnioski i zamiast samemu mędrkować, nauczyć się pokory by lepiej zobaczyć, co robimy źle ? Jeżeli studiującym psychologię dziecięcą się nie udało, to czego możemy oczekiwać od siebie ? Mądrości po filmikach z youtuba czy widzimi się autorów artykułów (często copywriterów piszących dla portali z nastawieniem na pozyskanie ruchu na witrynie)? Sami jesteśmy napędzeni, w gonitwie i wiele rzeczy robimy po łebkach z przekonaniem o sobie jak o specjaliście. A dziecko prawdę ci powie…
Lektura ciekawa, jednak wynika z niej, że młodszy syn czuje się niekochany, poświęcam mu zbyt mało czasu… Spędzam z synami 24h i o ile starszy 3,5 lat potrafi zrozumieć co się mówi oraz co jest właściwe to młodszy 2 latek reaguje nawet agresją na jakąkolwiek prośbę czy zakaz! Nic kompletnie nie pomaga.. może jakieś rady? Konsekwencja też nic nie daje, bo zostawiony „do uspokojenia” płacze nawet godzinami aż mamusia nie przytuli…a wiadomo długi płacz kończy się chorobą :(
Może skok rozwojowy?
U nas sprawdzało się odkładanie do kojca/łóżeczka, czyli czas dla siebie.
Na chwilę, najwyżej 1-2 minuty. Żeby dziecko zrozumiało, że źle robi.
Potem jeszcze raz powiedzenie: „bicie boli. nie wolno”, i przytulenie dziecka, pocałowanie. I tak czasami wiele razy.
Przechodziłam to u starszej i teraz u młodszej…Widzę, że młodsza kulminację ma chyba za sobą.
Dobre rady. Ale też trudne dla rodzica. My wiele razy miewaliśmy sytuację, gdy synek uprzedzony kilka razy, że to jest ostatnia bajka, po wyłączeniu krzyczał, kopał, rzucał przedmiotami. Najważniejsze to nie odpuścić. I miećw nosie, co w tym momencie myśli i mówi babcia. Najlepsze, co sprawdza sie u nas, to mocne przytulanie w takiej chwili. Początkowo jest bunt i to jaki! Po chwili coraz ciszej. Ja w środku gotuję sie z emocji, ale ciepło i bliskość kochanego synka mi pomaga. Wtedy mnie też łatwiej sie opanować. Później krótko o wszystkim rozmawiamy – mamy trzylatka, więc można podyskutować. Pytam się go: Byleś zły, prawda? I objaśniam, ze następnym razem gdy będzie wściekły, to ma wpasc do sypialni, wziąć poduchę i z calej siły bić w lóżko. Wtedy synek się często śmieje, chyba to wizualizuje. Niedawny napad szalu przy stole rozwiązaliśmy inaczej. Krzyczącego synka zaprowadzilam do pokoju, zamknęłam drzwi i usiadłam na jego krzeselku. Powiedziałam, ze nie wyjde, póki sie nie uspokoi. Po dłuższej chwili przytulilam go, porozmawialiśmy i nagle- inne dziecko. Dla mnie okrutne jest zostawianie i zamykanie samego szkraba w pokoju. Trzeba tłumaczyć emocje. Pozdrawiam wszystkich rodziców!
Wykorzystam te rady na swoim chłopaku…
U nas jest problem na spacerach nagle dziecko idzie w swoją stronę i nie słucha by się zatrzymać. Jest zero reakcji nic na niego nie działa a jak się do niego biegnie by zatrzymać to on wtedy biegnie jakbyśmy się ganiali. A najgorzej gdy jest ulica a on nadal biegnie a ja dostaje zawału. Co tu poradźicie? Jak zatrzymać dziecko na spacerze?
Kup mu szelki ze sznurkiem. nie odbiegnie wtedy za daleko
U mnie jest tak że mama lub tata KRZYCZĄ ale jak im pokazuje coś np.ten artukuł to wogóle oni nie próbują tego naprawić…